Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-02-2018, 16:18   #31
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Ludo jeszcze przed świtem, obudzony przez jednego z towarzyszy, zebrał się ostrożnie i zostawił Puszka zawiniętego w koc. Kołodziej lubił spać i w takiej chwili zazdrościł kociakowi, z drugiej strony od paru godzin nic już nie jadł. Sen nie jest tu żadnym usprawiedliwieniem. Na całe szczęście w spiżarni znalazł kaszę i trochę marchewki. Dorzucił jeszcze drobno pokrojona cebulę i wszyscy będą zaraz szczęśliwi, łącznie z kotem, który też swoją porcję dostanie. Ale na tym nie poprzestał. Łowca wampirów, chciał żeby ten dzień był trochę weselszy. Wyjął więc bladosza Marienburgskiego, tak po butelce dla każdego. Niby zwykłe piwo, ale w tych okolicznościach nikt nie powinien narzekać. Przy okazji luźniej się w plecaku zrobi, a i może atmosfera będzie przyjemniejsza.

Przyjemny poranek, dobra do drogi pogoda i ogólnie mówiąc dzień mijał pomyślnie. Droga była na tyle spokojna, że niziołek mógł co jakiś czas drzemać. Od rekompensata za konieczność szybkiego wstawiania. W końcu jednak rozłożyli się z obozowiskiem. Szybko się rozłożyli, rozpalili ogień, ba nawet zjedli ciepłą strawę, gdy konie zaczęły rżeć, a kot prychać.
Ludo skoczył na równe nogi, chwycił kuszę i zrobił parę kroków w bok. Te wilki mu się nie podobały, nie powinny atakować tak dużej grupy, nie bały się ognia. Nie kryły się i nie skradały. To nie było polowanie, tylko bezmyślny atak.
Łowca wampirów tym razem nie zwlekał i nie wahał się. Posyłał bełty w kolejne bestie. Pocisk za pociskiem za każdym razem celując w te stwory, które chciały kogoś zajść z boku, lub rzucić się w stronę wierzchowców. Bez koni i kuców byli by zgubieni.
- Wciórności! kolejny zmrok, kolejny stwory. Co za przeklęte ziemie!
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 04-02-2018, 18:26   #32
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
Nie spała dobrze tej nocy, ale zwykle nie sypiała dobrze, jeśli to nie było miejsce, w którym choć iluzorycznie mogła poczuć się bezpiecznie. Domek na wypizdówku w górach na pewno nie zaliczał się do tej chlubnej listy. Mimo to wstała nie narzekając i nie odbijając sobie niezbyt dobrej nocy na towarzyszach - wręcz przeciwnie, starała się być miła i pomocna. Śniadanie podane przez Ludo było wyborne i choć Bianca nigdy jakoś nie była pasibrzuchem, tak teraz zjadła wszystko i poprosiła o dokładkę. A na koniec ucałowała niziołka w czoło.
- To było jedno z najlepszych śniadań, jakie jadłam w życiu. Masz talent, Ludo. Zrobiłbyś prawdziwą karierę w najlepszych gospodach Altdorfu. Powinieneś się nad tym zastanowić - powiedziała z uśmiechem na ustach.

Niedługo później zebrali się do drogi. Piromantka błogosławiła w myślach Sigmara za lepszą pogodę, dzięki której nie pozostawała przygnębiona, tylko z nadzieją patrzyła w przyszłość. Strasznie nie lubiła tej przypadłości czarodziejów ognia, ale wiedziała, że coś za coś. Tak, jak lodowe dziewice z Kislevu nie cierpiały ciepłoty Imperium, tak Piromanci źle reagowali na złą pogodę. Nawet w Eterze pozostawał balans, jakby się nad tym zastanowić.

Z przyjemnością chłonęła widoki gór i pojawiających się na horyzoncie zwierząt, czując dziwne ciepło na sercu. Człowiek chyba po to właśnie żył, żeby nie tkwić w miejscu, tylko wyznaczać sobie nowe granice i je pokonywać. Odwiedzać nowe miejsca, sprawdzać je. Po prostu żyć, skoro byli na tym świecie tylko przez chwilę. Zafrapowała ją bardzo chmura, która układała się w ludzki kształt, jakby towarzysząc im podczas tej drogi. To było dziwne i jednocześnie niesamowite. Pośród tych gór, tych ludzi i krasnoluda, Bianca czuła się naprawdę szczęśliwa.

Gdy zatrzymali się w jakimś przesmyku na polanie, czarodziejka przygotowała swój namiot, a potem zasiadła do rozpalonego przez mężczyzn ogniska. Mogła to zrobić przy użyciu swojej magii, ale skoro Ludo i Dieter uparli się, że zrobią to standardowymi metodami, to nie zamierzała się upierać, ani tym bardziej wchodzić z buciorami w ich ambicjonalne podejście do tematu. Ucieszyła się i klasnęła w dłonie, widząc wspaniale płonące polana.


- Świetna robota, panowie, będę mogła w końcu ogrzać rączki. - Puściła im oczko, śmiejąc się wesoło i usiadła przy palenisku.

Ludo przyrządził dla nich kolację, a Bianca w tym czasie bawiła się z jego przesłodkim kociakiem, co chwila przytulając go do siebie i całując. Zwierzęta były takie fajne! Zwłaszcza te malutkie i bezbronne. Nawet jedząc kolację, Bianca nie zapominała, by głaskać kociaka i częstować go co bardziej nadającymi się dla niego elementami posiłku.

Rozluźniła się, mając przeświadczenie, że ten wieczór będzie spokojny. Jak bardzo się myliła! Na widok wielkich, splugawionych magią wilków momentalnie poderwała się z miejsca. Pierre krzyknął do niej, by pozostała z tyłu. To było miłe i kobieta poczuła dziwne ciepło na serduszku. Jedyny od dawna mężczyzna, który chciał ją zasłaniać własnym ciałem. I jednocześnie zasłaniał jej zbliżające się do nich wilki. Na szczęście po prawej stronie miała ich jeszcze całkiem sporo.
- Ignis uzul venire ad me, et pugna contra haec suffulciatur squalidus! - Wykrzyczała formułę zaklęcia.

Miała zamiar ciskać ognistymi kulami do wszystkich kreatur, które jakkolwiek zagrażały jej towarzyszom. Sama pozostawała w drugiej linii, nie pchając się tam, gdzie nie miała szans się sprawdzić.
 
__________________
Every next level of your life will demand a different version of you.

Ostatnio edytowane przez Layla : 04-02-2018 o 18:33. Powód: powtórzenia ;)
Layla jest offline  
Stary 04-02-2018, 20:14   #33
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Noc minęła spokojnie bez żadnych niespodzianek. Choć po swojej warcie Douko kiepsko już spał, to jednak rankiem wstał wypoczęty. Bianka, nie pojawiła się sprawdzić co z jej koniem, a może pojawiła się gdy on spał trudno było powiedzieć. Dookoła panował jeszcze półmrok panujący przed świtem. Douko spakował swe rzeczy do sakwy po czym przywdział kolczugę i wyszedł na zewnątrz. Okrył się szczelniej płaszczem ze względu na chłód jaki panował na zewnątrz stodoły. Teren dookoła gospodarstwa wydawał się czysty w chacie panował jeszcze mrok. Kislevita postanowił zatem udać się na poranny obchód tylko po to by zająć czymś swą głowę, by nie myślała o jedzeniu.
Śniadanie jakie przyrządził Ludo było wyśmienite, choć zjadłby więcej powstrzymał się jednak, widząc jak reszcie towarzyszy smakuje. Ktoś musiał zachować umiar, a dzisiaj padło na niego. - To było bardzo dobre - wysilił się po skończonym posiłku na komplement w stronę niziołka.

Podróż przebiegała spokojnie, aż nadto spokojnie jak na okolice, które przemierzali. Douko często jechał z przodu, by nie musieć za dużo rozmawiać z towarzyszami, nie należał do rozmownych, przynajmniej dopóki nie wypił dostatecznie dużo.

Gdy podróż tego dnia się skończyła, pomógł towarzyszom nazbierać drewna na ognisko. Niziołek jak zwykle dał popis, na co najbardziej cieszył się jego brzuch. Poczęstował towarzyszy ostatnią flaszką kvasu - Na dobre trawienie przed snem - jak to zwykł mawiać kislevita.

Gdy zwierzęta poczęły się robić niespokojne, rozejrzał się dookoła. “Kurwa” - pomyślał, - “znów te pieprzone wilki”. Już chciał sięgać po szczapę drewna z ogniska, jednak w tych wilkach było coś dziwnego. Normalne, pewnie nie zaatakowałyby tak dużej grupy ludzi, w dodatku siedzących obok ogniska.

Przez moment przed oczami stanął mu widok dziewczynki rozszarpywanej przez te krwiożercze bestie. On patrzył na to wszystko z góry, patrzył i płakał bo nie był wstanie nic z tym zrobić. Hanka leżała na dole, spadłszy z gałęzi na którą uciekli właśnie przed wilkami. Miał on wtedy kilka lat, a wspomnienie jednak do dziś dzień pozostało bardzo żywe. Ocknął się po ułamku chwili i widząc poruszenie wśród towarzyszy on również wyrwał się do ataku trzymając w obu rękach swój dwuręczny topór. Wybrał za przeciwnika wilka znajdującego się najbardziej po prawej stronie, by ten nie zaszedł ich od flanki.

Szarża na wilk nr 1, później unik/parowanie



 

Ostatnio edytowane przez Feniu : 05-02-2018 o 07:28.
Feniu jest offline  
Stary 05-02-2018, 00:00   #34
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Viktoria zarumieniła się słysząc propozycję Felixa co do pomocy w czyszczeniu kolczej zbroi.
- Lepiej prześpij się. Musimy być wypoczęci.- Odpowiedziała zawstydzonym trochę głosem i zerknęła zalotnie spod długich rzęs.
- Ale jeśli nie możesz spać jak ja to z chęcią przyjmę pomoc.- Uśmiechnęła się i spuściła powoli wzrok na zbroję leżącą na kolanach.

Ranek przywitał dziewczynę zapachem pichconego przez Ludo śniadania.
Posiłek był wyborny i po chwilowej wesołości na twarzy Viktori zagościł smutek i zakręciły się łzy.
Dziewczyna zjadła jeszcze trochę strawy, ale po chwili wstała i odłożyła niedokończony posiłek i wybiegła z chaty. Przed oczyma miała Gretę i gromadkę jej dzieciaków w izbie. Pod nos podawaną miała identyczną miskę z parującym posiłkiem. Smacznym tak jak niziołkowe danie i dziewczyna zaczynała tęsknić za opuszczonym domem i wsią.
Pobiegła za stodołę i w kuckach zaczęła szlochać. Nie trwało to długo i szybko wytarła oczy i zebrała się w sobie. Po kilku głębszych oddechach i rozejrzeniu się po okolicy ruszyła z powrotem do izby by dokończyć śniadanie.
- Byłam za potrzebą.- Rzuciła do patrzących na nią towarzyszy i usiadła zabrawszy się za resztę posiłku.

***

Gdy zbierali się do drogi Viktoria ruszyła na zewnątrz by odświeżyć się z pomocą wszechobecnej rosy i liści. W tych warunkach musiała sobie radzić jak podczas wypraw w góry w okolicach swojej wsi.
Gdy tak do pasa rozebrana myła się zgromadzoną z liści wodą usłyszała Douko robiącego patrol w okolicy. Szybko się odziała i czmychnęła za winkiel chaty. Kislevita spojrzał na nią widząc pół nagą z zakrytymi piersiami znikającą za domostwem. Gdy wreszcie zniknęła z oczu Doutko załorzyła koszulę wsadzając w opinające ciało spodnie i ruszyła do chaty.
Niestety gdy była gotowa do drogi wszyscy już tylko czekali na Viktorię. Niestety zbroja kolcza sama się nie zakładała i ze skrzywieniem się podeszła do przygotowanego przez kompanów wierzchowca.
- Możemy ruszać.- Powiedziała ni to wydając rozkaz ni to tłumacząc swoje spóźnienie.

***

Podróż mijała spokojnie. Szarówka zmuszała Panią Sierżant do czujności.
Wiedziała aż nadto jak pogoda potrafi się zepsuć w jednej chwili, ale gdy rozpogodziło się dziewczyna rozluźniła się i widząc, że kompani są czujni oddała się drzemce. Czas mijał szybciej a chciała jak najszybciej dotrzeć do celu wędrówki.

Podczas jednego z postojów Wilenborg poszła na okoliczną łączkę szukając darów natury, które w górach rzadko się pojawiały, ale jednak dawały się znaleźć wprawionemu poszukiwaczowi.
Wróciła z kubkiem pełnym jagód i z uśmiechem poczęstowała odpoczywających towarzyszy rumieniąc się nieznacznie wyciągając kubek przed Felixem.
- Częstujcie się. To góry nam dały za sprawą Ryi.- Uśmiechała się ciepło.

Gdy ruszyli pogoda rozweselała. Słońce wreszcie się wydostało spod chmur i z lekka grzało twarz. Gdy tak rozglądała się po okolicy zauważyła w oddali lewitującą postać. Z początku myślała, że jakaś ułuda lub krzak a może drzewo, ale gdy jechali dalej ten kształt podążał w tym samym kierunku co oni.
- Bardak. Nie wydaje się Tobie, że to coś o tam to nas śledzi?- Zwróciła się do zabójcy nachylając się i kiwnięciem głowy wskazała kierunek. Viktori niezbyt się to podobało, ale skoro nikt się zbytnio tym nie przejmował starała się być spokojną.

***

Gdy rozbijali obozowisko Viktoria zabrała się za swój dość duży namiot mieszczący z trzy lub cztery osoby. Sprawnie jej to szło bo nie raz na wyprawach czy patrolach wraz z oddziałem musieli spać pod gołym niebem.
Teren górzysty był trudniejszy, ale dziewczyna jakoś znajdywała odpowiednie miejsca na zaczepienie śledzi i dość wygodną pozycję do leżenia w nim.

Usiedli gdy konie zostały rozkulbaczone i dostały obrok. Ogień ogrzewał ich w górską noc, które zawsze bywały chłodne. Jedli strawę przygotowaną przez Ludo a Bianka bawiła się kociakiem niziołka. Viktoria uśmiechnęła się ciepło do kocurka lecz po chwili posmutniała przypominając sobie Kacpra, swojego kocura znalezionego w górach i który pozostał we wiosce. Potrząsnęła głową i pokiwała głową do Ludo.
- Już się nie mogę doczekać kiedy będziemy mieli jakąś świeżą zwierzynę i z niej przyrządzisz arcydzieło.- Uśmiechnęła się i usłyszała dziwne poruszenie wśród koni. Z początku nie zwróciła uwagi, ale gdy do pierwszego dołączyły kolejne sięgnęła po miecz a sama nasunęła na głowę czepiec kolczy i włożyła skórzany hełm stanęła na nogi rozglądając się.
- Co to na rogi Talla?- Zajęczała gdy zobaczyła zbliżające się wilki i świecących oczach a smród padliny doszedł do ich nozdrzy.
- Nie. Nie możliwe by były martwe. To jakaś magia?- Spojrzała na Biankę, która szykowała się do walki odwróciła się do zagrożenia.
Pani Sierżant złapała mocniej miecz i tarczę wychodząc na przeciw rzucającym się wilkom, a przynajmniej temu czemuś co je przypominało.
Serce kołatało jej w piersi, ale odpowiedzialność za towarzyszy i wiedza,
że nie można panikować powstrzymywały przed nadchodzącą paniką.
Gdy poczwary się rzuciły Viktoria ruszyła zastawiając drogę trzem wilkom.
Na szczęście do jednego ruszył Bretończyk a na dwa ruszył Bardak. Viktoria widząc, że khazad może mieć za chwilę trzech przeciwników ruszyła mu z pomocą uważając by żadne z potworów nie urwało się i nie skoczyło na Biankę i Ludo.
 
Hakon jest offline  
Stary 05-02-2018, 11:26   #35
 
Ronin2210's Avatar
 
Reputacja: 1 Ronin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputację
Dieter wybiegł z kuszą gotową do strzału do chaty i zastał tam wszystkich towarzyszy zamroczonych leżących na ziemi, na deskach walało się truchło wielkiego cuchnącego szczura z rozłupaną czaszką odzianego w przerdzewiały pancerz. Dieter pomógł wstać zamroczonym towarzyszom, następnie zbadał wielką dziurę w drewnianej ścianie chaty, wyglądała jakby coś wybiło ją wielką maczugą, wszędzie leżały drewniane szczapy z pogruchotanych desek.

Wszyscy uzgodnili warty, Dieter wziął ostatnią wartę przed świtem w chacie.
Po tym jak Bardak razem z Ludo zakryli wielki otwór w ścianie uspokoił się nieco i zaczął czyścić powtarzalną kuszę, rozwiesił swój kolczy pancerz przy kominku by wysechł i po skromnej kolacji składającej się z podróżnych racji rozłożył swój śpiwór na podłodze i bez większych problemów usnął.

Przyśnił mu się znowu ten sam koszmar, koszmar w którym znowu przeżywał śmierć swoich rodziców z rąk rabusiów, jeden z rabusiów dostrzegł go i przygniótł do ziemi, następnie wyszczerzył się do niego paszczą zaopatrzoną w nienaturalnie długie kły, z których kapała świeża krew.
W tym momencie obudził się nagle, z trudem mogąc nabrać tchu dostrzegł że to Ludo budzi go na jego wartę. O świcie zjadł bardzo dobre śniadanie przygotowane przez Ludo, za które szczerze mu podziękował, mimo że przypomniało mu utracony rodzinny dom.

***

Podróż mijała całkiem przyjemnie, pogoda poprawiła się znacząco a pogawędki z towarzyszami sprawiały że czas mijał szybko, swoją uwagę zwracał w kierunku pięknej czarodziejki, podobała mu się w niej skromna elegancja i głębokie zielone oczy.

Wieczorem zatrzymali się na polanie i razem z Ludo rozpalili ognisko, niziołek znowu wykazał się kunsztem godnym cesarskiego kucharza i z podstawowych składników przygotował wyśmienitą strawę. Siedząc przy ognisku zerkał na siedzącą naprzeciwko czarodziejkę, może miał przywidzenia lecz mógłby przysiąc że płomienie układają się wokół jej pięknej twarzy wespół z jej rudymi włosami a skry błyszczą jak rubiny w głębinach jej oczu.

Nagły dreszcz przebiegł mu po karku gdy usłyszał wilcze warczenie, poderwał się z ziemi zakładając jednym ruchem kolczy czepiec, dostrzegł kilka wielkich wilków i momentalnie zrozumiał że maszkary kierowane są czymś więcej niż tylko głodem.
Ich oczy jarzyły się niezdrowym błękitem, błękitem którego miał nadzieje już więcej nie oglądać.
Chwycił swoją powtarzalną kuszę i przygotował się do walki na śmierć i życie.
 

Ostatnio edytowane przez Ronin2210 : 05-02-2018 o 18:31.
Ronin2210 jest offline  
Stary 05-02-2018, 20:09   #36
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Obudzony przez tego, kogo miał zastąpić na warcie wewnątrz górskiej chaty krasnolud otworzył najpierw jedno oko, a gdy już zatrybił co się dzieje mlasnął i porządnie się przeciągnął. Ponieważ zasnął tak, jak stał - w ubraniu i skórzni, dlatego już chwilę później odganiał resztki snu drepcząc w kółko po izbie. Rozbudzony postanowił wyjść na zewnątrz by sprawdzić, co dzieje się na podwórzu, jak i obejrzeć chatę dookoła ze szczególnym uwzględnieniem prowizorycznej naprawy ściany naprzeciwko wejścia do budynku. Zimno potęgowane wilgocią orzeźwiło go zupełnie.

Po powrocie pogrzebał chwilę w plecaku, z którego wyciągnął niemiłosiernie zużytą fajkę. Wyryte w drewnie ornamenty choć mocno już wytarte przez lata używania zdecydowanie wskazywały na krasnoludzkie pochodzenie przedmiotu. Gurazsson zacisnął zęby na drewnianym ustniku, jednak nie nabił fajki ani nie próbował jej zapalić. Po prostu z nieobecnym spojrzeniem siedział z fajką w ustach, jak gdyby znajdował się zupełnie w innym miejscu i czasie. Trwającemu w zamyśleniu khazadowi zauważalnie przybyło lat, a sylwetka zgarbiła się pod ciężarem nieznanego brzemienia.

Po krótkiej chwili jego spojrzenie ożywiło się, a głębokie bruzdy zmarszczek na twarzy wygładziły nieco. W milczeniu schował fajkę z powrotem do plecaka, zamiast tego wyciągnął osełkę i zabrał się za ostrzenie obu toporów i noża. Nie czynił przy tym zbyt wiele hałasu - pracę wykonywał wolnymi, metodycznymi ruchami, które zdradzały lata spędzone z bronią w ręku.

Pracę przerwał wraz z końcem niezakłóconej niczym niespodziewanym warty, w czasie której kilkukrotnie wychodził na zewnątrz wypatrując obecności thagorraki. Zbudziwszy swojego zmiennika położył się jeszcze na chwilę przed świtem zapadając w płytki sen.

* * *

Kolejny dzień w niewygodnym siodle na grzbiecie wrednego zwierzaka. Gdzieniegdzie przemykały szczury wielkości psów, ale nie próbowały podchodzić bliżej. Zabójca tylko obrzucał je nieprzychylnym spojrzeniem energię oszczędzając na chwilę, gdyby któryś jednak podlazł w zasięg jego topora.

Viktoria zapytała o obłok, który przypominał jej ludzką sylwetkę. Gurazsson spojrzał we wskazanym kierunku, jednak dla niego chmura to chmura, a przecież żadna chmura nie jest warta dłuższego zainteresowania. Gdy mniej więcej w ten sposób dał kobiecie do zrozumienia, że z gapienia się na chmury nikomu nic dobrego nie przyszło, ta dała obłokowi spokój, chociaż najwyraźniej nie była do końca przekonana.

Pod wieczór rozbili obozowisko, a niziołek udowadniał wszystkim, że w opowieściach o umiejętnościach kucharskich jego ludu nie ma ani krzty przesady. Wokół ogniska pojawiło się kilka namiotów. Bardak nie targał ze sobą takowego, zamiast tego wybierając po prostu sen na rozłożonym kocu i z plecakiem pod głową, przykrywając się swoim płaszczem. Gdy było zimniej owijał się dodatkowym płaszczem wykonanym z wełny, który całkiem dobrze chronił przed niską temperaturą.

Nim pierwsi spośród nich uszykowali się do snu w przerywaną tylko trzaskiem płonących gałęzi ciszę wdarło się powarkiwanie zbliżających się istot. Krasnolud siedział tyłem do niebezpieczeństwa, ale mina niziołka znajdującego się po drugiej stronie ogniska powiedziała mu wszystko. Bardak wstał z zajmowanego miejsca sięgając po swoją broń.
- Nic tak nie robi dobrze na sen, jak utłuczenie jakiegoś gada... - mruknął zadowolony.

Nadchodziło pół tuzina lub więcej wilków. Przy czym słowo "wilk" było określeniem obowiązującym jeszcze za życia zbliżających się stworów. Wyraźne oznaki śmierci nie pozostawiały złudzeń - to nie były głodne zwierzęta, tylko animowane jakąś plugawą siłą truchła.
- Ha! - wykrzyknął szczerząc się w kierunku wilków i wychodząc im naprzeciw. - Chodził wilczek koło drogi... nie miał rączek ani nogi... - zaczął recytować nieco zmienioną dziecięcą rymowankę.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 06-02-2018, 07:05   #37
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Wilki nie zdążyły nawet dobrze podejść do obozu, a już posypał się w ich stronę grad strzał i bełtów. Pocisk wypuszczony przez Felixa trafił jednego z nich w bok, ale dopiero drugi, który ugrzązł w oku zwierzęcia, zakończył jego plugawe życie. Wystrzeliwane przez Dietera i Ludo bełty dopadały wilki raz po raz, jednak jakaś nadnaturalna moc nakazywała im podążać dalej pomimo wyraźnych ran na ogromnych cielskach. Dopiero, gdy jednemu z nich Ludo strzelił prosto w pysk, a drugiemu Douko niemal odrąbał głowę, padły, nie poruszywszy się więcej.

Nieopodal Pierre przyjął pazury i pysk swojego przeciwnika na trójkątną tarczę, po czym uderzył z góry, zatapiając ostrze w karku nieumarłego wilka. Tuż obok przemknęła ognista kula spleciona z wiatru Aqshy przez Biankę i zatrzymała się na pysku kolejnego zwierzęcia, przypalając go dość mocno, a szarżujący w tę stronę Bardak dokonał jego żywota. W ogóle Zabójca i walcząca obok Viktoria ochoczo wycinali osłabione bełtami Dietera i Ludo oraz magią Piromantki nieumarłe stworzenia. Taktyka sprawdziła się - na przedzie walczyli ci, którzy mogli i umieli poradzić w zwarciu, a z tyłu pozostali wspierający ich z dystansu towarzysze. Przy takiej sile ognia wilki nie miał nawet szans i w końcu wszystkie padły, nie wyrządzając wam żadnych szkód.

Po walce nie było jednak dla niektórych z was szans na odpoczynek, gdyż Ludo i Dieter doskonale wiedzieli, że truchła splugawionych zwierząt należało spalić. Z pomocą Bardaka, Douko i Pierre'a obaj łowcy czarownic przeciągnęli zwłoki wilków do leżącego nieopodal jaru i tam dokonali aktu spalenia. Słup gęstego, szaro-brunatnego dymu wzbijał się w powietrze, a wiejący na południe wiatr niósł go z dala od waszego obozu.

Wróciwszy na miejsce, ustaliliście warty. Pierwszy miał czuwać Felix, ostatnia Viktoria. Przez całą noc nic się już jednak nie wydarzyło, co przyjęliście z ulgą. Rankiem zjedliście przygotowane przez Kołodzieja przepyszne śniadanie, zwinęliście obóz i ruszyliście w dalszą drogę.

14 Brauzeit, 2510 K.I.
szlak na trasie Ubersreik - La Maisontaal,
Góry Szare, Imperium
Pogoda w miarę dopisywała - było niemal bezwietrznie, a jesienne słonko przyjemnie przygrzewało. Narzuciliście dość szybkie tempo i krótko przed południem wjechaliście na niziny, gdzie w dolinie ukazał wam się obszerny teren porośnięty w większości lasem, który przecinała dość szeroka i wartko płynąca rzeka. Z tej odległości widzieliście dokładnie klasztor znajdujący się na niewielkim wzgórzu i przylegające do niego budynki. Teren wokół wykarczowano, zamieniając go w pola uprawne.

Godzinę jazdy później byliście już na ostatniej prostej do klasztoru, wokół którego skupiono niewielką wioskę. Trzeba było przyznać, że budynek otoczony wysokim murem z narożnymi basztami robił wrażenie i sugerował, że niegdyś miejsce było czymś w rodzaju twierdzy.


Wjechaliście prowadzącą do wejścia brukowaną drogą a mijając otwarte, dwuskrzydłowe wrota dostrzegliście zawieszone nad nimi poroże jelenia, czyli symbol Pana Natury. Po ogromnym dziedzińcu, pośrodku którego znajdował się duży budynek w kształcie litery "T" kręciło się sporo odzianych w brązowe habity mnichów. Jedni zaganiali kury do sporego kurnika, inni doglądali roślin w niewielkiej szklarni.

W końcu jeden z nich, stojący najbliżej wejścia do głównego budynku zainteresował się wami i wypytał o cel wizyty. Wyjaśniliście a mnich zawołał dwóch swoich kompanów, którzy odebrali od wa konie i zaprowadzili do stajni. Sam zaprosił was do środka, prowadząc przez oszczędnie wykonane, klasztorne korytarze. Dość szybko trafiliście do ogromnej, wypełnionej setkami książek biblioteki, gdzie za dębowym biurkiem siedział starszy, siwy mężczyzna degustujący właśnie wino z kieliszka. Widząc was, uśmiechnął się i uniósł kieliszek w górę.


- Ci podróżnicy w sprawie pracy - powiedział młody mnich.
- Dobrze, zostaw nas - odparł energicznym głosem staruszek, a gdy jego podwładny wyszedł, spojrzał po was. - Nazywam się Jean-Louis Dintrans i jestem przeorem w La Maisontaal. Miło mi powitać was w naszych skromnych progach. Ufam, że podróż przez góry była bezpieczna? - Podniósł się z fotela i podszedł do kredensu nieopodal, zza szyby którego wyciągnął osiem kieliszków i tackę z mocno pachnącym serem. - Częstujcie się winem i serem. Nasz, miejscowy Salaud Bleu, nie ma nic lepszego na przeczyszczenie zatok, jeśli jest się przeziębionym. Uważajcie tylko, bo strasznie po nim suszy. Dlatego winko powinno być w sam raz do tego specjału. Też nasze, lokalnie robione - powiedział Jean-Louis i polał trunku do kieliszków.

Gdy się rozgościliście, przeor przeszedł do sedna.
- Mniej więcej cztery lata temu zacząłem pisać książkę. Jestem pasjonatem historii tych ziem i do jej ukończenia będzie mi potrzebne przeprowadzenie pewnych prac w terenie. Dlatego też poszukuję odważnych ludzi, by zajęli się tą sprawą. Książką raczej nie rzucę nikogo na kolana, ale mam nadzieję, że przynajmniej część historyków się nią zainteresuje. Waszym zadaniem będzie przeszukanie północnej części doliny a konkretnie obszaru Frugelhofen i kopalni krasnoluda Gimbrina.

Jean-Louis sięgnął do szuflady biurka, skąd wyciągnął mapę okolicy z zaznaczonym miejscem, w które mieliście się udać.
- Zatrzymajcie mapę, przyda wam się. Mam głęboką nadzieję, że odnajdziecie grobowce należące do niejakich Błękitnokrwistych Bandytów. Była to grupa banitów grasująca na tych ziemiach niespełna dwieście lat temu. Swój przydomek otrzymali nie bez powodu - większość z nich wywodziła się z bretońskiej i imperialnej szlachty, a wsławili się okrucieństwem i bezwzględnością wobec mieszkańców okolicznych wiosek. Po prawie czterech latach terroryzowania okolicy zostali wytropieni i wybici co do nogi przez diuka de Parravon i jego ludzi. Ponoć zgromadzonych przez nich skarbów nigdy nie odnaleziono.

Przeor wyciągnął się w fotelu.
- Chciałbym, żebyście pogadali z miejscowymi, zbadali dokładnie tamtejsze legendy i jeśli znajdziecie interesujący mnie kurhan, naszkicujcie plan. Frugelhofen jest niewielką wioską, ale wokół niej znajduje się kilka pojedynczych gospodarstw a wyżej w górach wspomniana już przeze mnie kopalnia Gimbrina. Zbierzcie opowieści, zbadajcie ile tylko będziecie mogli. Wasze poszukiwania nie powinny trwać dłużej, niż dwa tygodnie, potem złożycie mi raport. W tym czasie proponuję wam dwie korony dziennie na głowę jako pensję podstawową, plus niewielką sumę na opłacenie informatorów. Po zakończeniu pracy nastąpi kolejna wypłata - po pięć koron na głowę i dodatkowe pięć na osobę, jeśli otrzymam mapy kurhanu. Każde z was dostanie też z miejsca dwadzieścia koron jako zaliczkę, co będzie równowartością tygodniowej pensji i zwrotu wydatków. Resztę zapłacę, gdy złożycie mi raport. Zgadzacie się na takie warunki? Macie jakieś pytania?
Jean-Louis sięgnął po kawałek sera i przeżuwając wolno czekał na waszą odpowiedź.
 
Mroku jest offline  
Stary 06-02-2018, 09:03   #38
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Pani Sierżant w końcu skoczyła w sukurs Bardakowi, który mierzył się z trzema wilkami. Świszczące strzały, bełty oraz sycząca i dająca ciepło kula ognia osłabiały poczwary i kiedy się zderzyli w walce z nimi topór zabójcy i miecz Vitorii zaczęły błyskać w świetle ogniska.
Jeden z wilków chcąc skoczyć z boku na khazada został powstrzymany potężnym wymachem miecza wykonanym przez dziewczynę. Pęd skaczącego i siła dziewczyny wzmocniona wymachem spotkały się w powietrzu. metal będąc twardszy od kości upiornego wilka wgryzł się w cielsko przy nasadzie szyi zagłębiając się w klatkę piersiową i wychodząc z boku na wysokości czwartego żebra chodzącego trupa. Siłą uderzenia odrzuciła w bok wilka a miecz został w dłoni dziewczyny dzięki umiejętnemu wyciągnięciu go wykorzystując siłę ciosu. Truchło padło a dziewczyna zwróciła się do następnego przeciwnika.
W tym czasie topór Bardaka siał zniszczenie. Jedno truchło leżało u stóp zabójcy a drugi wilk właśnie ginął.

***

Dziewczyna cieszyła się, że nikt nie ucierpiał i wycierała miecz z posoki. Ludo i Dieter chcieli spalić zwłoki na co dziewczyna uniosła brew.
- Chce wam się dotykać tego plugastwa? Nie lepiej zostawić by zgniło do końca?- Zapytała zdziwiona, ale szybko zrozumiała, że ci dwaj mają wiedzę znacznie lepszą od niej i po wytłumaczeniu Vitorii ta skinęła głową i pomogła przy jednym z cielsk.

- Co nieumarłe wilki robią tu w dolinie? Ktoś musiał je ożywić przecież.- Zastanawiała się dziewczyna gdy zasiedli by dokończyć posiłek przed snem.
- Coś w tych górach jest dziwnego.- Viktoria popatrzyła po siedzących z pytanie w oczach.

Ostatnią wartę dziewczyna przyjęła z uśmiechem. Dzięki niej będzie mogła się odświeżyć przed drogą. Viktoria nie zdejmowała z siebie zbroi a broń cały czas miała pod ręką. Czasami podczas wypraw w góry spała w rynsztunku i może niezbyt się wysypiała ale wiedziała, że życie łatwiej zachować w zbroi niż bez niej.

***

Droga do klasztoru mijała spokojnie. Nic im nie zakłócało drogi i szybko dotarli do celu. Pani Sierżant odetchnęła z ulgą widząc bezpieczne umocnienia klasztoru i ludzi krążących po wiosce i na terenie klasztoru.
- To twierdza a nie klasztor i do tego Pana natury.- Oznajmiła spostrzeżenia.
- Dziwne, że Tall i jego słudzy w takim kamiennym przybytku mieszkają.-

Viktoria zeskoczyła z kulbaki i patrzyła z zaciekawieniem na krążących i nie zwracających na nich mnichów.
W końcu jeden podszedł i zapytał o cel ich przybycia. Viktoria od razu odpowiedziała.
- W sprawie pracy ojczulku przybyliśmy. Ogłoszenie w Ubersreik widzieliśmy a i na drodze się takowe widziało.- Mnich skinął głową i zawołał dwóch braci którzy odebrali od niej i kompanów wierzchowce a sam powiódł ich korytarzami potężnej twierdzy do gabinetu opata i zarazem przyszłego pracodawcy Jean-Louisa Dintrans.

Viktoria słuchała przemowy przeora i skinęła gdy otrzymała kieliszek z trunkiem. Chciała już go wypić gdy opat wspomniał o serze więc dziewczyna ochoczo skosztowała. Smakował dziwnie i faktycznie wysuszał. Okazało się, że jedna lampka nie wystarczyła i Pani Sierżant poprosiła o dolewkę a na twarzy opata zagościł dobrotliwy uśmieszek.
- Znam się na tworzeniu map, ale jedyny problem to nie umiem czytać ani pisać.- Zawstydziła się lekko.
- Mam nadzieję, że mapy mogą być sporządzone bez napisów a jak będę je zdawała powiem co oznaczają odpowiednie znaki.- Zapytała.

Pieniądze jakie zaoferował opat pobudziły dziewczynę.
~ Matko! Czemu ja wcześniej na szlak nie wyszłam? Fortunę mogłabym mieć po kilku takich zadaniach.~ Pomyślała a oczy jej świeciły i błyszczały.
- Jeśli pozwolicie Panie poprosiłabym o przybory do tworzenia map. Niestety obawiam się, że nie posiadam takowych a tu w okolicy nie zaopatrzę się w nie.- Wilenborg skrzywiła się wiedząc, że to dość niezręczna sytuacja.

 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 06-02-2018 o 09:46.
Hakon jest offline  
Stary 06-02-2018, 09:54   #39
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Walka nie trwała długo. Na szczęście - przynajmniej według Felixa.

Estalijczyk należał do tych, którzy uważają, że im szybciej pokona się wroga, tym lepiej.
- Z tego raczej futerka się nie zrobi - powiedział, po czym dorzucił nieco drewna do ognia.

Na szczęście wiatr wiał w odpowiednią stronę i smród palonych wilczych cielsk nie zakłócał odpoczynku.

- Nie znam się na nieumarłych - odpowiedział na słowa Viktorii - ale bez wątpienia ktoś musiał przyłożyć ręce do powstania tych wilków. Raczej nie zrobił tego dla rozrywki. Pytanie, czy się ograniczył do stadka zwierzątek, czy też prowadzi działalność na szerszą skalę. Trzeba by się dowiedzieć, czy ktoś się spotkał z tymi wilkami lub innymi truposzami, co nie leżą grzecznie w grobie.

* * *

Widok klasztoru sprawiał solidne wrażenie. I sugerował, że zleceniodawca jest wypłacalny. A to znaczyło, że jechali nadaremnie. Chyba że ktoś zdołał ich ubiec.

Zlecenie okazało się niezbyt trudne. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Co prawda na odnalezienie skarbu Błękitnokrwistych nie liczył, ale zaoferowana kwota była całkiem niezła.

- Od jak dawna do klasztoru docierają wieści o krążących w okolicy nieumarłych? - spytał zabierając mapę. - Zbieranie informacji to jedno, a walka z ożywionymi truposzami to co innego.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 06-02-2018 o 09:57.
Kerm jest offline  
Stary 06-02-2018, 12:20   #40
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
Skupiona na ciskaniu ognistymi kulami Bianca niezbyt dużo zapamiętała z samej walki, bo i nie rozglądała się zbytnio, starając się wspierać w potyczce najbliższych towarzyszy. Na szczęście wszystko poszło po ich myśli i w końcu ożywione truchła padły, choć trzeba było naszpikować je wieloma pociskami, tak zwykłymi, jak i splecionymi z magii. Dobrze, że nikomu nic się nie stało.

Do palenia zwłok nie zgłaszała się. Nie była zbyt silna, a widząc, jak wielkie chłopy zaciągają zwierzęta do dolinki nieopodal, stwierdziła, że dobrze zrobiła. Nawet Ludo radził sobie z nimi dobrze - pewnie nie pierwszy raz coś takiego robił. Gdy adrenalina zaczęła opadać, Bianca stała się strasznie senna i cieszyła się, że jej warta przypada dopiero po północy. Pożegnała się więc z towarzyszami i wpełzła do swojego namiotu w mig zasypiając. Po walce z wilkami czuła się strasznie wyczerpana.


Droga do klasztoru minęła im spokojnie, a gdy Bianca ujrzała przybytek, aż otworzyła usta z wrażenia. Nie tak wyobrażała sobie siedzibę mnichów Pana Natury, ale biorąc pod uwagę, w jakiej okolicy się znajdowali, te wysokie mury na pewno się przydawały, by odpierać ewentualne zagrożenie. Gorzej mieli chłopi w wiosce poniżej, ale pewnie w środku monastyru było tyle miejsca, że i wieśniacy mogli się tam zmieścić. Na słowa Viktorii o twierdzy, uśmiechnęła się.
- No wiesz, jeśli tu co chwilę mają takie atrakcje, jak my przedwczoraj i wczoraj, to mnie wcale nie dziwi, że klasztor wygląda jak twierdza.

Wjechali na obszerny dziedziniec, towarzyszka przedstawiła jakiemuś mnichowi powód przyjazdu, a Bianca rozejrzała się, napotykając ciekawskie spojrzenia młodych akolitów Taala. Cóż, pewnie niezbyt często widywali kobiety, które w dodatku nie zajmowały się oprzątaniem chaty i robieniem obiadów dla rozwrzeszczanych dzieci a czymś poważniejszym. Oddała swoją klacz pod opiekę i ruszyła za pozostałymi do środka głównej siedziby klasztoru. Szybko zostali przedstawieni przeorowi, który okazał się być starszym mężczyzną. Na wzmiankę o bezpiecznej podróży przez góry, Schmidt odezwała się.
- Właściwie to nie. Spotkaliśmy skaveny i nieumarłe wilki, ale poradziliśmy sobie z nimi. - Patrzyła w oczy przeorowi a po chwili wzięła kieliszek z winem. Za ser podziękowała.

Nie zamierzała skosztować dużo, bo miała słabą głowę, a Piromanci po alkoholu robili straszne rzeczy. No, przynajmniej ona. Dlatego ograniczała picie, albo w ogóle nie piła. Gdy Viktoria skończyła mówić, Bianca spojrzała na nią.
- Mogę cię nauczyć czytać i pisać, jeśli chcesz. To nie są takie trudne do opanowania rzeczy. - Zaproponowała, patrząc na nią. - A jeśli nie chcesz, to zawsze mogę ja się podpisywać pod tym, co naszkicujesz. - Uśmiechnęła się.

Słysząc, ile Jean-Louis oferuje im za naszkicowanie map i sprawdzenie terenu, niemal się zakrztusiła. Kiedyś słyszała, że świątynie to właściwie skarbonki bez dna i chyba coś w tym było, bo Dintrans nawet nie mrugnął, wymieniając cenę za ich usługi.
- Zgadzam się na proponowane warunki - rzuciła, odstawiając pusty kieliszek na blat. - Proszę nam powiedzieć ojcze, czy dolinka, gdzie leży Frugelhofen jest niebezpieczna? Ludzie tam skarżą się na coś? Chcielibyśmy wiedzieć, na co ewentualnie możemy trafić, na co przygotować. I dołączam się do pytania mojego kompana. - Spojrzała na Felixa. - Co ojciec wie na temat nieumarłych istot na tych terenach? Wczorajszego wieczora spotkaliśmy wilki, które były na pewno martwe, a mimo to próbowały nas zabić. Wyczuwałam od nich złą magię. Plugawą.

Zawiesiła na chwilę głos, po czym dodała.
- Jeśli to nie problem, poprosimy też o jakieś pokoje, byśmy mogli wypocząć, zanim zajmiemy się zadaniem. Macie tutaj może jakąś łaźnię? Przydałoby nam się też odświeżyć. - Uśmiechnęła się delikatnie, odgarniając kosmyk rudych włosów za ucho.
 
__________________
Every next level of your life will demand a different version of you.
Layla jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172