Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2018, 00:15   #186
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Argentyna, Buenos Aires, 12 lipca 2017 roku, 11.02 czasu lokalnego
Rozkazy Dove choć słuszne i prawidłowe były trudne do wykonania, w końcu z całego oddziału, który ruszył do walki z Mazzentropem, przeżył tylko Jakal.
Mężczyzna też miał spory problem z ogarnięciem się w sytuacji, ale polecenie Chezy wybiło go z odrętwienia. Zaczął od sprawdzania, czy może jednak któryś z komandosów SPdO przeżył.
Był przy piątych zwłokach gdy portem zawisł cień olbrzymiego Obdarzonego.
W sercach wszystkich na nowo odżyły strach i zwątpienie, ale tylko na chwilę.
[media]https://us.v-cdn.net/5018289/uploads/editor/y1/dw0gjjv88mjs.jpg[/media]
Teraz już wiedzieli, że są bezpieczni.
Ulryk Whistler zatrzymał się lewitując nad portem, a jego przypominające wstęgi skrzydła kołysały się delikatnie, zupełnie ignorując wiatr.
- Gdzie napastnik? - zapytał szybko lustrując zastałą sytuację.
- Odleciał… - odparł Jakal. - Kilkanaście minut temu.

Biały rozejrzał się jeszcze raz po okolicy i powoli wylądował.
- Przejmuję dowodzenie - ogłosił, co było oczywistą koleją rzeczy.
Była to niestety pora na oszacowanie strat i zniszczeń.

Polska, Szczecin, 12 lipca 2017 roku, 00.44 czasu lokalnego
Poszukiwania nie przynosiły żadnego rezultatu. Wrogi Obdarzony przepadł jak nie przymierzając kamień w wodę.
Po kilkunastu minutach na podjeździe zaroiło się od policji i straży nadbrzeżnej, zaalarmowanej walką. Obstawa z funkcjonariuszy SPdO szybko ruszyła w sukurs, legitymując się, ale to był tak naprawdę koniec akcji. Ich cel zbiegł.
Maciek oczekiwał ostrego opierdolu, ale o dziwo Nuke choć minę miała zaciętą, to działała spokojnie, jak na profesjonalistkę przystało.

Podsumowanie akcji zrobili dopiero kolejnego dnia, na spokojnie. Po podsumowaniu wydarzeń, przydzieleniu zadań śledczym z SPdO, Nils znalazła wreszcie chwilę, by porozmawiać sam na sam z Lisickim.
- W sprawie wczorajszej akcji… Mam nadzieję, że teraz zrozumiesz, dlaczego trzymanie się hierarchii dowodzenia jest tak ważne. Rozkazów od przełożonych się nie dyskutuje, tylko je wykonuje. Jesteśmy w Świetle i nie martw się, nawet jeśli każą ci pogrzebać własną rodzinę, to będzie to miało swoje podstawy. A będąc przy tym temacie. Może chcesz się wreszcie spotkać z swoją rodziną? Chyba im się to należy? Zanim ruszymy dalej ze sprawą Sobóla, musimy poczekać na sprawdzenie kilku tropów. Możesz wziąć kilka dni wolnego jeśli chcesz. Jeśli nie, to jest jedna sprawa, którą mógłbyś się zająć.

Niemcy, Moguncja, 19 lipca 2017 roku, 14.41 czasu lokalnego
[media]https://cdn.flixbus.de/city_description_images/mainz-general-info.jpg[/media]
Słońce przyjemnie grzało w karki. Upału nie było, gdyż delikatny wietrzyk zapewniał rześkość powietrza. Spotkanie umówione było w jednej z licznych kawiarenek na rynku. W końcu najciemniej jest pod latarnią.
Rush i Beckett weszły do środka knajpki, natomiast Drwal usiadł w ogródku piwnym i szybko zamówił sobie zimne piwo.
Kobiety nie musiały długo czekać. Mężczyzna na którego czekały zjawił się raptem kilka minut po umówionym terminie.
[media]http://unapix.com/uploads/pages/biographies/Campbell%20Scott.jpg[/media]
- Witam panie! - jego głos miał silny wschodni akcent. - Dawno się nie widzieliśmy Erika! - uśmiechnął się ciepło i w staromodnym geście pocałował wyciągniętą dłoń kobiety.

Argentyna, Buenos Ares, 12 lipca 2017 roku, 20.19 czasu lokalnego
- Susanoo przekazał nam informacje o tym skąd się tutaj wziąłeś. Tym bardziej się cieszę, że dajesz kolejne przykłady tego, że moja decyzja odnośnie ciebie była słuszna, Elliot - Whistler skinął głową z podziękowaniem. - Przejdę do rzeczy. Cheza na razie jest w trudnym stanie psychicznym, a chcemy poznać przebieg zdarzeń z twojej perspektywy - oznajmił powód wezwania go do jego tymczasowego biura.
Ten dzień jeszcze się nie skończył, choć White jedyne o czym marzył to kilka godzin zasłużonego odpoczynku.
Od chwili gdy pojawił się Biały, Brytyjczyk został skierowany do pomocy cywilom. Ofiar śmiertelnych najwięcej było w okolicach portu, tam gdzie mróz Mazzentropa uderzył najmocniej, ale w ogólnym rozrachunku nie była to anihilacja całego miasta.
Więcej pracy miał przy udrażnianiu ulic, które zapchane były samochodami zespolonymi ze sobą podczas stłuczek przy ataku zimy. Karetki jeździły w tę i z powrotem, nie nadążały. Doszły do niego informacje o tym, że brakuje opatrunków do odmrożeń. Nikt nie był na to przygotowany. I tak można było mówić o cudzie. Gdyby Biały starł się z liderem Mroku w środku miasta… Trudno było to sobie nawet wyobrazić.
Przejdę do rzeczy - głos szefa wyrwał go z zamyślenia - Chcę poznać przebieg zdarzeń z twojej perspektywy - oznajmił powód wezwania go do jego tymczasowego biura.

Włochy, Alpy, 26 lipca 2017 roku, 9.32 czasu lokalnego
Pukanie do drzwi go naprawdę zaskoczyło. Prawie opluł się owsianką.
Nie spodziewał się nikogo, sąsiedzi w końcu byli raczej daleko.
Widok Ceres wcale go jednak nie zdziwił. Choć jedynym co pozostawił jako kontakt był numer telefonu, to ktoś o jej znajomościach mógł wyśledzić go bez najmniejszego problemu.
- Długo się nie odzywałeś - zaczęła z wyrzutem, ale w następnej sekundzie wręcz rzuciła się na niego, chciwie wpijając ustami w jego usta.

Godzinę później siedzieli przy kawie. Liggan paliła papierosa.
- Za jakieś dwa tygodnie będziesz miał okazję. Di Vieri będzie na robocie. Pewnie jak zwykle odeśle swą żoneczkę w bezpieczne miejsce, ale znajdę je dla ciebie. Po prostu zrób swoje. Później… może być zbyt dużo chaosu by cokolwiek zaplanować - westchnęła.

Argentyna, Buenos Ares, 20 lipca 2017 roku, 12.02 czasu lokalnego
- Szef czeka - Smaug uchylił jej drzwi i wpuścił do środka biura, należącego jeszcze zupełnie niedawno do Jakiro.
Vellanhauer zamknął za sobą drzwi i podszedł do okna.
- Siadaj - Whistler wskazał kobiecie krzesło naprzeciw siebie.
Szef i twórca Światła miał spore wory pod oczami. Dove wiedziała, że przez ostatni tydzień spał łącznie kilkanaście godzin. W Buenos Aires było chwilowo centrum dowodzenia obejmujące całą planetę, a nie tylko oddział w Argentynie został zaatakowany. Jack wiedziała o ataku w Springfield, o pogarszającej się z dnia na dzień sytuacji w Afryce...
Trudno jednak nadal było się jej otrząsnąć.
Smaug przybył do Buenos Aires pół godziny po Białym. Od razu użył swojej mocy, by podnieść temperaturę do racjonalnych dwudziestu stopni i pozbyć się mroźnego wspomnienia po Mazzentropie. To on zajmował się działaniem w polu, podczas gdy Dove została tymczasowo odstawiona na bok. Dostała tydzień na rekonwalescencję fizyczną i psychiczną.
Ten czas minął.
- Mam nadzieję, że jesteś w stanie podjąć pracę - odezwał się wreszcie Whistler. - Niestety nie możemy pozwolić tobie na urlop, choć bez wątpienia ci się należy. Zanim przejdę do tego czego od ciebie będę chciał… Opowiedz mi proszę z twojej perspektywy, co tu się tak naprawdę stało. O przebiegu walki w porcie wiem już od Jakala i tego młodego White’a. Jednak, jak do tego wszystkiego doszło?
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 05-02-2018 o 00:23.
Turin Turambar jest offline