Inżynier z niemałą ulgą przyjął fakt, że w zasięgu interkomu pojawiła się pierwsza oficer. - Baczność, oficer na pokładzie - powiedział do mikrofonu w kombinezonie. Siła przyzwyczajenia. Raczej trudno było wykonać to polecenie w tych warunkach. Jednak protokół był określony i należało go przestrzegać. Następny był meldunek odnośnie sytuacji za jaką odpowiadał Rohan. - Starszy Inżynier Rohan melduje się. Są ze mną specjalista Larsen, specjalista Kowalsky i inżynier Wekesa. Mamy w okolicy intruza. Zachowajcie ostrożność. Zostało około trzydzieści minut do przepalenia ostatniej grodzi - sprawdził czas na wyświetlaczu - czas najwyższy, żeby dwie osoby pofatygowały się po przewody magistrali elektrycznej i zaczęły je przeciągać przez wypalone otwory.
Rohan sprawdził wskazania wypalacza. Czuł jak się pocą jego dłonie. Wprawdzie nie wierzył, że jakieś małe zwierzątko może być dla nich realnym zagrożeniem, ale cała ta ciemność, dezorientacja i poczucie strachu przed nieznanym nie pomagało się uspokoić. Co innego procedury. Procedury były zawsze jasne. - Sugeruję, że zajmę się tym osobiście ze specjalistą Larsen. Inżynier Wekesa przejmie wypalacz.
Skończył i czekał na rozkazy od Lindy. Nawet jej nie widział. Miał tylko migający punkt na czytniku świadczący o tym, że zastępczyni kapitana znalazła się w zasięgu.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |