Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2018, 17:29   #137
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Miasto otoczone porannymi mgłami pełne było ludzi spieszących się do swych zajęć. Nikt nie miał czasu czekać, aż wilgotny opar opadnie. A tawaif… smakowała nowych rozkoszy.


Targowania się i ubijania interesów. To było coś więcej niż zwykłe wykłócanie się przy straganie. Tym razem Chaaya ubijała interes. Sama. Co więcej wszystko samodzielnie zaplanowała i przeprowadziła wszelkie rozmowy. Sama wszystko zorganizowała.
Stała się kupcem. Nawet jeśli jednorazowo.
Zupełnie nowa rola w jej życiu. Od pewnego jednak czasu tawaif trafiały się zadania, na które wszak Pawi Taras jej nie wyszkolił. Handel i targowanie, przeszukiwanie lochów, walka… były całkiem odmienne od tego do czego przywykła w domu. Który teraz wydał się tak dalekim wspomnieniem, odległym zarówno w przestrzeni jak i w czasie. Ile zostało z Pawiego Tarasu który znała?
W każdym razie dobijanie interesu, załatwianie tragarzy, organizowanie transportu. Rozładowywanie gondoli. Tyle rzeczy do zrobienia i nadzorowania.
Nagle tawaif stała się przywódczynią i nadzorczynią grupki ludzi, którzy wykonywali jej zadanie. Owszem, byli fachowcami… ale nawykłymi do słuchania a nie podejmowania decyzji.

Godzinę później, sakiewka Chaai przyjemnie ciążyła jej przy pasku pełna samodzielnie zarobionych monet.Wysiłek solidnie narodzony i wywołujący uśmiech zadowolenia na obliczu tancerki.


“Hagvaira Artefakty i Towary Magiczne.” - tak dumnie głosił szyld wiszący nad nad drzwiami, zaś same odrzwia pokryte były ezoterycznym pismem skrzącym lekko pod dotykiem. Wiszący na szyldzie wianek czosnku też budził zaufanie. Właściciel nie był wampirem.
Był za to dość dużym bałaganiarzem, bo sam sklepik w środku przypominał graciarnię, w której to magiczne przedmioty, zwoje, eliksiry leżały na półkach bez składu i ładu. Zapewne po to by potencjalny złodziej, nie był w stanie się zorientować które przedmioty są cenne, a które tylko atrapami z fałszywymi aurami.
To przypuszczenie potwierdzał sam wygląd gospodarza.
Niski, acz masywny brodacz w zielonej szacie, raczej nie przypominał tradycyjnych magów. Jego duże dłonie wydawały się być idealne do rozbijania nosów w barowych bójkach. A zatknięte za pas różdżki jakoś nie nadawały mu pozorów nobliwego maga.
- Co was do mnie sprowadza?- Hagvair zapytał tubalnym głosem drapiąc się po łysinie.


Targ skór, futer, piór… pełen ludzi i elfów. Co prawda elfów pół i ćwierć krwi. Ale ta elfia krew była dobrze widoczna, wraz ze spiczastymi uszami. Targ powstał na kilkunastu tratwach powiązanych ze sobą i blokujących jeden z kanałów miasta. Obejmował on także dwa placyki, będące w miejscu zrujnowanych budynków. Nie było straganów. Jedynie szerokie ławy, na których leżały skóry, pęki skór, skorupy… wszystko co można było zedrzeć z upolowanej zwierzyny. Zedrzeć i nie zjeść.
Targ był zatłoczony. Otaczające miasto bagna dostarczały mnóstwo tego typu towarów. I tych którzy z łowów, było tu sporo. Przy czym wyróżniali się szarością strojów i twardością rysów. Nie byli miejskimi barwnymi ptakami, tylko dzikim ptactwem z szuwarów. Niełatwo więc Chaai było znaleźć wśród nich tę którą tu szukała. Niczym zagubione dziecię na wielkim targu szukające matki, bardka meandrowała pomiędzy sprzedawcami i kupującymi.Tym bardziej, że nie było tu stałych stanowisk. Sprzedający i kupujący korzystali z ław do negocjacji cen. Ci, dla których miejsca nie było czekali z towarami na ramieniu lub w workach, aż obecnie targujący osobnicy dobiją targu. I czekając plotkowali.
O taaaaakiej rybie… i gdzie ją można znaleźć, o koboldzich pułapkach, o smokach… które jednak były bardziej różnymi rodzajami latających gadów i odmiany wywern, niż prawdziwymi draconidami. O Wielkim Starym… drapieżnym sumie wielkości wieloryba. I o tym kogo ostatnio pożarł.
I o barbarzyńcach. Nowości w okolicy. Małych grupkach barbarzyńców z północy, którzy pod wodzą szamanów i zaklinaczy zaczęli się zapuszczać w bagna. Były to złe wieści dla Chaai i jej łuskowatego “gościa”. Humor jednak poprawiał fakt, że w tym obcym sobie miejscu, ginęli dość często brutalnie zabijani przez… otoczenie. Bagna były bowiem pełne zdradzieckich pułapek i wrogich stworzeń. Ci którzy ich nie znali, łatwo wpadali w kłopoty.
W końcu jednak w oczy Chaai wpadła wreszcie szukana łowczyni, właśnie dobijająca targu z brodatym mężczyzną przy jednym ze stołów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 10-02-2018 o 21:17.
abishai jest offline