Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2018, 20:09   #36
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Obudzony przez tego, kogo miał zastąpić na warcie wewnątrz górskiej chaty krasnolud otworzył najpierw jedno oko, a gdy już zatrybił co się dzieje mlasnął i porządnie się przeciągnął. Ponieważ zasnął tak, jak stał - w ubraniu i skórzni, dlatego już chwilę później odganiał resztki snu drepcząc w kółko po izbie. Rozbudzony postanowił wyjść na zewnątrz by sprawdzić, co dzieje się na podwórzu, jak i obejrzeć chatę dookoła ze szczególnym uwzględnieniem prowizorycznej naprawy ściany naprzeciwko wejścia do budynku. Zimno potęgowane wilgocią orzeźwiło go zupełnie.

Po powrocie pogrzebał chwilę w plecaku, z którego wyciągnął niemiłosiernie zużytą fajkę. Wyryte w drewnie ornamenty choć mocno już wytarte przez lata używania zdecydowanie wskazywały na krasnoludzkie pochodzenie przedmiotu. Gurazsson zacisnął zęby na drewnianym ustniku, jednak nie nabił fajki ani nie próbował jej zapalić. Po prostu z nieobecnym spojrzeniem siedział z fajką w ustach, jak gdyby znajdował się zupełnie w innym miejscu i czasie. Trwającemu w zamyśleniu khazadowi zauważalnie przybyło lat, a sylwetka zgarbiła się pod ciężarem nieznanego brzemienia.

Po krótkiej chwili jego spojrzenie ożywiło się, a głębokie bruzdy zmarszczek na twarzy wygładziły nieco. W milczeniu schował fajkę z powrotem do plecaka, zamiast tego wyciągnął osełkę i zabrał się za ostrzenie obu toporów i noża. Nie czynił przy tym zbyt wiele hałasu - pracę wykonywał wolnymi, metodycznymi ruchami, które zdradzały lata spędzone z bronią w ręku.

Pracę przerwał wraz z końcem niezakłóconej niczym niespodziewanym warty, w czasie której kilkukrotnie wychodził na zewnątrz wypatrując obecności thagorraki. Zbudziwszy swojego zmiennika położył się jeszcze na chwilę przed świtem zapadając w płytki sen.

* * *

Kolejny dzień w niewygodnym siodle na grzbiecie wrednego zwierzaka. Gdzieniegdzie przemykały szczury wielkości psów, ale nie próbowały podchodzić bliżej. Zabójca tylko obrzucał je nieprzychylnym spojrzeniem energię oszczędzając na chwilę, gdyby któryś jednak podlazł w zasięg jego topora.

Viktoria zapytała o obłok, który przypominał jej ludzką sylwetkę. Gurazsson spojrzał we wskazanym kierunku, jednak dla niego chmura to chmura, a przecież żadna chmura nie jest warta dłuższego zainteresowania. Gdy mniej więcej w ten sposób dał kobiecie do zrozumienia, że z gapienia się na chmury nikomu nic dobrego nie przyszło, ta dała obłokowi spokój, chociaż najwyraźniej nie była do końca przekonana.

Pod wieczór rozbili obozowisko, a niziołek udowadniał wszystkim, że w opowieściach o umiejętnościach kucharskich jego ludu nie ma ani krzty przesady. Wokół ogniska pojawiło się kilka namiotów. Bardak nie targał ze sobą takowego, zamiast tego wybierając po prostu sen na rozłożonym kocu i z plecakiem pod głową, przykrywając się swoim płaszczem. Gdy było zimniej owijał się dodatkowym płaszczem wykonanym z wełny, który całkiem dobrze chronił przed niską temperaturą.

Nim pierwsi spośród nich uszykowali się do snu w przerywaną tylko trzaskiem płonących gałęzi ciszę wdarło się powarkiwanie zbliżających się istot. Krasnolud siedział tyłem do niebezpieczeństwa, ale mina niziołka znajdującego się po drugiej stronie ogniska powiedziała mu wszystko. Bardak wstał z zajmowanego miejsca sięgając po swoją broń.
- Nic tak nie robi dobrze na sen, jak utłuczenie jakiegoś gada... - mruknął zadowolony.

Nadchodziło pół tuzina lub więcej wilków. Przy czym słowo "wilk" było określeniem obowiązującym jeszcze za życia zbliżających się stworów. Wyraźne oznaki śmierci nie pozostawiały złudzeń - to nie były głodne zwierzęta, tylko animowane jakąś plugawą siłą truchła.
- Ha! - wykrzyknął szczerząc się w kierunku wilków i wychodząc im naprzeciw. - Chodził wilczek koło drogi... nie miał rączek ani nogi... - zaczął recytować nieco zmienioną dziecięcą rymowankę.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline