Franz spojrzał w stronę chałupy, spod której okiennic wychyliło się zmęczone oblicze. Oczywiście, ktoś trzymał wartę, jednak było to nic, w porównaniu z tym, co widział. Te ziemie były rzeczywiście spokojniejsze, niewiele bowiem wiosek utrzymałoby się w innych okolicznościach, pozwalając sobie na możliwość wjazdu byle kogo.
Franz stał przez chwilę, licząc na to, że okryty cieniem nie zostanie zauważony, a odgłos końskich kopyt chłop weźmie za przypadkowy wytwór wyobraźni lub też krotochwile młodzików. Po chwili, podjął wolno marsz w stronę kryjówki węglarza.