Sommerzeit, 2522 roku K.I. Wielkie Hrabstwo Wissenlandu,
Góry Szare
okolice Świątyni Morra przy Heisenbergu
Świątynia Morra przy trakcie wyglądała posępnie, gdy Gotte zbliżał się ku niej. Już z dala widział na dziedzińcu okolonym niskim murem z kamieni, że choć zapełniony wozami, częściowo załadowanymi dobytkiem, to żywej duszy wokoło nie uświadczył. Stanął przed wysokimi na dwadzieścia stóp wrotami dwuskrzydłe i zakołatał mosiężnym kołem o drewno. Nie musiał czekać długo, wyjrzała głowa w hełmie zbrojnego, przewróciła oczami po niebie i ponaglająco został Miller wpuszczony do środka.
Bauera i przyjaciela przyjaciół z Oberwill znalazł bez trudu, choć wnętrze nawy głównej zapełnione było ludzkim tłumem uchodźców. Brodaty Sigmaryta i nowicjusz Morra roznosili w dzbanach wodę i chleb.
Eryk wysłuchał roztrajkotanego Gotte z rozszerzającymi się oczami w wielu momentach ubarwionej opowieści z niedowierzaniem kręcąc głową.
Potem, kiedy Miller napełnił brzuch syta i opił, dał zaprowadzić się mu bez zwłoki ku chowanym w okolicy Strilandczykom, niosąc im w plecaku żarcie i wodę.
Bauer podumał.
- Oficer z Meissen i owszem, wstąpił do świątyni z oddziałem idąc w góry i o was wypytywał. Ale nie dlatego, że was ścigał z tego cośmy wydumali z Edmundem, lecz, że informacji potrzebował. Myśmy wszak miastu donieśli o zatrutej rzece, co prawdą się okazało. Wyprawa była planowana, gdyście do z gór do Hesenbergu wrócili zarejestrowani przy bramie, lecz na posterunek z pouczeniem nie stawili. I mnie z pergaminu czytał wasze nazwiska i opisy, tak jak mu podwładny was opisał… - wyłuszczył.
- Miasto płonęło. Wielu ludzi zginęło. Nieliczni tu przybyli, bo większość ratowała się byle dalej od gór, z których smok nadleciał. Miejscowy, co za przewodnika poszedł ze zbrojnymi wrócił wielce przerażony i o śmierci górskiej wyprawy doniósł. Jużem i ja się obawiał, że i was los podobny spotkał. A na domiar wszystkiego, uchodźcy donieśli, że gigant zszedł z gór i za barkę wina i kilka krów przystał pomóc w gaszeniu ognia. Cały ranek pomagał dla właściciela winnicy. - pokiwał głową. - Okazało się podobno porządnym chłopem, bo skład kupcowi uratował. - zaśmiał się smutno. - Ale w mieście większość drewnianych domów spłonęła. Ludzie boją się wracać do domów.