Pani Sierżant w końcu skoczyła w sukurs Bardakowi, który mierzył się z trzema wilkami. Świszczące strzały, bełty oraz sycząca i dająca ciepło kula ognia osłabiały poczwary i kiedy się zderzyli w walce z nimi topór zabójcy i miecz Vitorii zaczęły błyskać w świetle ogniska.
Jeden z wilków chcąc skoczyć z boku na khazada został powstrzymany potężnym wymachem miecza wykonanym przez dziewczynę. Pęd skaczącego i siła dziewczyny wzmocniona wymachem spotkały się w powietrzu. metal będąc twardszy od kości upiornego wilka wgryzł się w cielsko przy nasadzie szyi zagłębiając się w klatkę piersiową i wychodząc z boku na wysokości czwartego żebra chodzącego trupa. Siłą uderzenia odrzuciła w bok wilka a miecz został w dłoni dziewczyny dzięki umiejętnemu wyciągnięciu go wykorzystując siłę ciosu. Truchło padło a dziewczyna zwróciła się do następnego przeciwnika.
W tym czasie topór Bardaka siał zniszczenie. Jedno truchło leżało u stóp zabójcy a drugi wilk właśnie ginął.
***
Dziewczyna cieszyła się, że nikt nie ucierpiał i wycierała miecz z posoki. Ludo i Dieter chcieli spalić zwłoki na co dziewczyna uniosła brew.
- Chce wam się dotykać tego plugastwa? Nie lepiej zostawić by zgniło do końca?- Zapytała zdziwiona, ale szybko zrozumiała, że ci dwaj mają wiedzę znacznie lepszą od niej i po wytłumaczeniu Vitorii ta skinęła głową i pomogła przy jednym z cielsk.
- Co nieumarłe wilki robią tu w dolinie? Ktoś musiał je ożywić przecież.- Zastanawiała się dziewczyna gdy zasiedli by dokończyć posiłek przed snem.
- Coś w tych górach jest dziwnego.- Viktoria popatrzyła po siedzących z pytanie w oczach.
Ostatnią wartę dziewczyna przyjęła z uśmiechem. Dzięki niej będzie mogła się odświeżyć przed drogą. Viktoria nie zdejmowała z siebie zbroi a broń cały czas miała pod ręką. Czasami podczas wypraw w góry spała w rynsztunku i może niezbyt się wysypiała ale wiedziała, że życie łatwiej zachować w zbroi niż bez niej.
***
Droga do klasztoru mijała spokojnie. Nic im nie zakłócało drogi i szybko dotarli do celu. Pani Sierżant odetchnęła z ulgą widząc bezpieczne umocnienia klasztoru i ludzi krążących po wiosce i na terenie klasztoru.
- To twierdza a nie klasztor i do tego Pana natury.- Oznajmiła spostrzeżenia.
- Dziwne, że Tall i jego słudzy w takim kamiennym przybytku mieszkają.-
Viktoria zeskoczyła z kulbaki i patrzyła z zaciekawieniem na krążących i nie zwracających na nich mnichów.
W końcu jeden podszedł i zapytał o cel ich przybycia. Viktoria od razu odpowiedziała.
- W sprawie pracy ojczulku przybyliśmy. Ogłoszenie w Ubersreik widzieliśmy a i na drodze się takowe widziało.- Mnich skinął głową i zawołał dwóch braci którzy odebrali od niej i kompanów wierzchowce a sam powiódł ich korytarzami potężnej twierdzy do gabinetu opata i zarazem przyszłego pracodawcy Jean-Louisa Dintrans.
Viktoria słuchała przemowy przeora i skinęła gdy otrzymała kieliszek z trunkiem. Chciała już go wypić gdy opat wspomniał o serze więc dziewczyna ochoczo skosztowała. Smakował dziwnie i faktycznie wysuszał. Okazało się, że jedna lampka nie wystarczyła i Pani Sierżant poprosiła o dolewkę a na twarzy opata zagościł dobrotliwy uśmieszek.
- Znam się na tworzeniu map, ale jedyny problem to nie umiem czytać ani pisać.- Zawstydziła się lekko.
- Mam nadzieję, że mapy mogą być sporządzone bez napisów a jak będę je zdawała powiem co oznaczają odpowiednie znaki.- Zapytała.
Pieniądze jakie zaoferował opat pobudziły dziewczynę.
~ Matko! Czemu ja wcześniej na szlak nie wyszłam? Fortunę mogłabym mieć po kilku takich zadaniach.~ Pomyślała a oczy jej świeciły i błyszczały.
- Jeśli pozwolicie Panie poprosiłabym o przybory do tworzenia map. Niestety obawiam się, że nie posiadam takowych a tu w okolicy nie zaopatrzę się w nie.- Wilenborg skrzywiła się wiedząc, że to dość niezręczna sytuacja.