| Skupiona na ciskaniu ognistymi kulami Bianca niezbyt dużo zapamiętała z samej walki, bo i nie rozglądała się zbytnio, starając się wspierać w potyczce najbliższych towarzyszy. Na szczęście wszystko poszło po ich myśli i w końcu ożywione truchła padły, choć trzeba było naszpikować je wieloma pociskami, tak zwykłymi, jak i splecionymi z magii. Dobrze, że nikomu nic się nie stało.
Do palenia zwłok nie zgłaszała się. Nie była zbyt silna, a widząc, jak wielkie chłopy zaciągają zwierzęta do dolinki nieopodal, stwierdziła, że dobrze zrobiła. Nawet Ludo radził sobie z nimi dobrze - pewnie nie pierwszy raz coś takiego robił. Gdy adrenalina zaczęła opadać, Bianca stała się strasznie senna i cieszyła się, że jej warta przypada dopiero po północy. Pożegnała się więc z towarzyszami i wpełzła do swojego namiotu w mig zasypiając. Po walce z wilkami czuła się strasznie wyczerpana.
Droga do klasztoru minęła im spokojnie, a gdy Bianca ujrzała przybytek, aż otworzyła usta z wrażenia. Nie tak wyobrażała sobie siedzibę mnichów Pana Natury, ale biorąc pod uwagę, w jakiej okolicy się znajdowali, te wysokie mury na pewno się przydawały, by odpierać ewentualne zagrożenie. Gorzej mieli chłopi w wiosce poniżej, ale pewnie w środku monastyru było tyle miejsca, że i wieśniacy mogli się tam zmieścić. Na słowa Viktorii o twierdzy, uśmiechnęła się. - No wiesz, jeśli tu co chwilę mają takie atrakcje, jak my przedwczoraj i wczoraj, to mnie wcale nie dziwi, że klasztor wygląda jak twierdza.
Wjechali na obszerny dziedziniec, towarzyszka przedstawiła jakiemuś mnichowi powód przyjazdu, a Bianca rozejrzała się, napotykając ciekawskie spojrzenia młodych akolitów Taala. Cóż, pewnie niezbyt często widywali kobiety, które w dodatku nie zajmowały się oprzątaniem chaty i robieniem obiadów dla rozwrzeszczanych dzieci a czymś poważniejszym. Oddała swoją klacz pod opiekę i ruszyła za pozostałymi do środka głównej siedziby klasztoru. Szybko zostali przedstawieni przeorowi, który okazał się być starszym mężczyzną. Na wzmiankę o bezpiecznej podróży przez góry, Schmidt odezwała się. - Właściwie to nie. Spotkaliśmy skaveny i nieumarłe wilki, ale poradziliśmy sobie z nimi. - Patrzyła w oczy przeorowi a po chwili wzięła kieliszek z winem. Za ser podziękowała.
Nie zamierzała skosztować dużo, bo miała słabą głowę, a Piromanci po alkoholu robili straszne rzeczy. No, przynajmniej ona. Dlatego ograniczała picie, albo w ogóle nie piła. Gdy Viktoria skończyła mówić, Bianca spojrzała na nią. - Mogę cię nauczyć czytać i pisać, jeśli chcesz. To nie są takie trudne do opanowania rzeczy. - Zaproponowała, patrząc na nią. - A jeśli nie chcesz, to zawsze mogę ja się podpisywać pod tym, co naszkicujesz. - Uśmiechnęła się.
Słysząc, ile Jean-Louis oferuje im za naszkicowanie map i sprawdzenie terenu, niemal się zakrztusiła. Kiedyś słyszała, że świątynie to właściwie skarbonki bez dna i chyba coś w tym było, bo Dintrans nawet nie mrugnął, wymieniając cenę za ich usługi. - Zgadzam się na proponowane warunki - rzuciła, odstawiając pusty kieliszek na blat. - Proszę nam powiedzieć ojcze, czy dolinka, gdzie leży Frugelhofen jest niebezpieczna? Ludzie tam skarżą się na coś? Chcielibyśmy wiedzieć, na co ewentualnie możemy trafić, na co przygotować. I dołączam się do pytania mojego kompana. - Spojrzała na Felixa. - Co ojciec wie na temat nieumarłych istot na tych terenach? Wczorajszego wieczora spotkaliśmy wilki, które były na pewno martwe, a mimo to próbowały nas zabić. Wyczuwałam od nich złą magię. Plugawą.
Zawiesiła na chwilę głos, po czym dodała. - Jeśli to nie problem, poprosimy też o jakieś pokoje, byśmy mogli wypocząć, zanim zajmiemy się zadaniem. Macie tutaj może jakąś łaźnię? Przydałoby nam się też odświeżyć. - Uśmiechnęła się delikatnie, odgarniając kosmyk rudych włosów za ucho.
__________________ Every next level of your life will demand a different version of you. |