Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2018, 12:04   #481
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Przewyższający wzrostem Venorę rycerz budził w niej niesamowitą gamę uczuć. Dopiero teraz mogła mu się lepiej przyjrzeć. Odbijające się od jego nieskazitelnie czystej zbroi słońce sprawiało iż panna Oakenfold czuła się niczym księżniczka z bajek dla dzieci, której na ratunek przybył cny woj w lśniącym pancerzu. A zbroja jego zdawała się być z jakiegoś nieziemskiego materiału, którego nie można zarysować ani ubrudzić. Niebiański byt poruszał się płynnie i z wielką gracją, choć nosił wiele kilogramów żelastwa na sobie. Pod przyłbicą ukrywał swoje prawdziwe ja, lecz na nic zdawało się wpatrywanie w otwory w hełmie. Twarz avatara pozostawała dla Venory wielką zagadką.
Awatar powoli ruszył w kierunku powalonego cielska smoka. Na całym jego ciele znajdowały się liczne rany od miecza, choć Venora podejrzewała, że pewnikiem sporo ran powstało na długo przed tym spotkaniem. Smok leżał bezwładnie na zboczu górskiego szczytu z rozdziabioną paszczą i wywalonym jęzorem.
-Teraz wrócisz i będziesz kontynuować swoją misję. Nadal będziesz głosiła moje dogmaty i nadal będziesz walczyła z wszelkim złem wcielonym oraz bezcielesnym.- odparł tym dziwacznym głosem, jakby jednocześnie brzmiał z kilku miejsc na raz.

Venora energicznie pokiwała głową.
- Dziękuję - odpowiedziała paladynka, wciąż jeszcze nie mogąc się przyzwyczaić do obecności bóstwa. - Dziękuję, że czuwasz nade mną - dodała mocno stremowana. Oświeciła spojrzenie od awatara i wbiła je w martwego smoka. Podeszła do niego i przy jednej z ran oderwała luźną łuskę od jego ciała, na pamiątkę tego wydarzenia.
- Nie wiem jak wrócić... - powiedziała na powrót spoglądając na Helma.
-Smocza łuska…- skomentował byt. -Rytuał wycięcia serca jest bardzo skomplikowanym i długotrwałym przedsięwzięciem. Kultyści muszą otworzyć pierś smoka, a jak wiesz nie łatwo jest przepołowić i usunąć smocze łuski, szczególnie na ciele dorosłego smoka.- rzekł i ruszył powoli w kierunku, gdzie szyja gada łączyła się z jego torsem.
-Kultyści muszą zostawić w ciele smoka esencję jego żywotności, czyli narzędzie którym wycięto serce.- kontynuował. Awatar rozejrzał się dokładnie, aż w końcu odnalazł to czego chciał. Potężnymi ramionami złapał dwie łuski z wyraźniejszą bruzdą pomiędzy nimi i napiął swe ciało z całej siły. Łuski się rozdzieliły ukazując Venorze głęboką ranę w ciele smoka. Panna Oakenfold spojrzała do środka i ujrzała rękojeść miecza wystającego z tkanki.
-Wydobądź go- polecił niebiański twór, a paladynka bez namysłu zagłębiła się w rozwartej ranie. Venora musiała niemal całą długością swego ciała wejść w otwór w ciele smoka ale w końcu dosięgła rękojeści miecza i po kilku szarpnięciach wydobyła ostrze.


Był to przepiękny miecz o zakrzywionym ostrzu wykutym jakby z lodowej esencji. Ostrze było cięższe niż miecz, którego do tej pory używała w zastępstwie za Pożogę, ale bez wątpienia był to długi miecz. Rękojeść była prosta nie miała żadnych zdobień, ale miecz trzymało się pewnie i wyśmienicie.
Kiedy rycerka opuściła ranę w ciele smoka, awatar puścił łuski i odwrócił się do Venory.
-Idź i czyń swoją powinność, jako wybraniec i moja włócznia na wrogów. Ja cię błogosławię byś nigdy się nie wahała i zawsze miała siłę by stawić czoła wrogom. Twoim i moim.- rzekł kładąc jej delikatnie rękawicę na głowie. Venora poczuła jakby coś w niej eksplodowało, jakby jakaś potężna magia próbowała rozerwać jej ciało od środka i wtedy nastała jasność.
Panna Oakenfold otworzyła oczy i rozejrzała się wokół. Tronowa sala w lodowej cytadeli nie zmieniła się od momentu gdy ostatnio ją widziała, z tą różnicą że ściany znów pulsowały jasnym światłem, a nie czerwonym. Rycerka nie miała pojęcia co zrobił jej Helm, ale po jego błogosławieństwie czuła się lepiej niż kiedykolwiek.

Venora potrzebowała chwili, żeby otrząsnąć się po tym wszystkim. Spojrzała na miecz, który wyrwała z trzewi białego smoka i zacisnęła na jego rękojeści dłoń tak mocno, że aż jej kłykcie zbielały. Uśmiech nie schodził jej z twarzy i ogarniała ją euforia.
- Niesamowite... - mruknęła pod nosem.
Wstała w końcu i podeszła do balustrady by wyjrzeć na salę, w poszukiwaniu swoich towarzyszy.
- Jest tu kto?! - krzyknęła głośno, rozglądając się. Tylko echo jej własnego głosu, niosącego się po wielkiej komnacie odpowiedziało na wołanie. Venora zdawała się być kompletnie sama.
~ Ciekawe ile czasu minęło... ~ zastanowiła się chwilę w oczekiwaniu ja jakaś odpowiedź. Nie czekając dłużej zdecydowała się przejść po zamku w poszukiwaniu towarzyszy. Miała zamiar po kolei sprawdzić każde pomieszczenie, nawołując co jakiś czas kompanów.
Sprawdzanie kolejnych pomieszczeń nie przynosiło skutku. Venora zwiedziła wszystkie miejsca, które wcześniej badała w towarzystwie swoich kompanów.

Dopiero nawoływania u progu lochów przyniosły zamierzony skutek, a raczej odpowiedź znajomego głosu Dundeina.
-Haha! Tutaj! Tu jesteśmy!- krzyknął i wyszedł Venorze naprzeciw, wyłaniając się z celi Xalaz’sira.
-Mówiłem wam, że sobie poradzi! Wiedziałem że wróci do nas! Dziecko! Gdzieś ty była?! Co się stało?- pytał nie dając jej dojść do słowa. -Chcieliśmy wejść za tobą w portal, ale kiedy tylko zniknęłaś nam z oczu magia teleportacyjna przestała działać!- tłumaczył prędko.
- Nie uwierzycie! - odezwała się Venora kiedy krasnolud w końcu dał jej dojść do słowa. - Smok jest martwy! - na dowód tego pokazała wszystkim miecz, który dzierżyła w dłoni, a po chwili jeszcze wyciągnęła białą łuskę. - Sam Helm przyszedł mi na pomoc! Powiedział, że doskonale się sprawiłam! - radość jaką biła z niej była porównywalna z tym jak cieszyło się małe dziecko na pochwałę rodzica. - On zajął smoka, a ja odnalazłam jego serce i je przebiłam! Wspólnie zabiliśmy smoka!
-Jak to sam Helm?- spytał zdziwiony krasnolud.

- Ten portal był pułapką na mnie, zastawioną przez smoka - zaczęła wyjaśniać. - Przeniósł mnie wprost do niego, gdzieś na lodowe pustkowie. A kiedy już miał się na mnie rzucić wtem z nieba spadł niczym grom... awatar mojego patrona - opowiadała Venora z przejęciem w głosie. - Helm kazał mi znaleźć serce smoka, które było ukryte, czyniąc go nieśmiertelnym, bo bez przebicia serca nie można było go zabić. Mój bóg walczył ze smokiem a ja... Znalazłam serce i rozłupałam je i smok padł! - po tej wypowiedzi spojrzała po twarzach kompanów. Dundein i Agness słuchali zafascynowani opowieścią Venory. Anger i Gustav również stali obok, lecz ich nietęgie miny zdawały się nie podzielać optymizmu Venory.
-Rozumiem twoją radość, ale niepokoi mnie nieśmiertelny smok. Czy twój bóg powiedział ci coś więcej na ten temat?- spytał brodaty kapłan.
Paladynka pokiwała głową.
- Tak, powiedział mi co jest potrzebne do rytuału odłączenia serca i jak je zabić - odpowiedziała. - Opowiem wam wszystko jak stąd się wydostaniemy w końcu. Co z Xalaz'sirem? - zapytała i weszła do wnętrza pomieszczenia z celą smoczydła.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline