Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2018, 14:32   #187
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Włochy, Alpy, 26 lipca 2017 roku, 9.34 czasu lokalnego

Powiernik Czasu przyjrzał się uważnie i zanalizował słowa Ceres. Były lekko niepokojące. Dopiero po chwili się odezwał.
- Mhm. Jakaś obstawa?
- Będzie tam Obdarzony. Dwójka. Nic z czymś byś sobie nie poradził.
- Jego moce? Muszę zacząć decydować co chcę sobie wziąć. - rzucił niefrasobliwie Złoty.
Uśmiechnęła się pod nosem.- Przyspieszona regeneracja i... Tą druga trudno opisać. To rodzaj wpływania na umysł. Potrafi sprawić, że zaczniesz go lubić.
- Hmm... Żadna z nich mnie specjalnie nie ustawia, ale nie będę wybrzydzał. - Złoty wzruszył ramionami - A ktoś przed akcją? Muszę mieć inną formę, na wypadek gdyby coś po mnie zostało. Zdecydowanie nie chcę mieć na karku Evangelista. Jeszcze.
- Chyba trochę za dużo naraz byś chciał, co? - zapytała retorycznie. - Niestety straciłam niedawno kontakt z dostępem do listy zarejestrowanych jedynek.
- Szkoda. Będę musiał w takim razie bardzo uważać żeby nie zostały żadne zdjęcia czy inne nagrania. A jak przy tym jesteśmy to czeka mnie wizyta u Kalipso.
Zmarszczyła nieprzyjemnie brwi. - A po co sie chcesz z tą modliszką widzieć?
Theo spojrzał na Ceres z zaciekawieniem
- Modliszką? Technicznie ona finansuje badania Edgara. Teraz jak mogę sam to robić pora wypowiedzieć jej umowę o pracę. I wolę to zrobić osobiście, bo pewnie i tak kazałaby mnie przed swoje pełne majestatu oblicze zaciągnąć. - skończył sarkastycznie.
- Nie wiesz? Dla żywiołu zabiła swojego męża, atakując go w plecy.
- A to ciekawostka, nie spodziewałbym się tego. Ta informacja pewnie mi się kiedyś przyda. - mruknął pod nosem, po czym dodał głośniej - No, tym więcej powodów by się tam wybrać i uciąć tą znajomość.
- Rozsądne. Tylko zrób to przed wykonaniem swojego zadania.
- Tak zrobię. W sumie stąd do Niemiec nie jest daleko. Zadzwonię i umówię się na wizytę. - Theo zamieszał kubkiem z którego dna smutno patrzyły na niego fusy po kawie. Podniósł się i nastawił czajnik, by przygotować sobie jeszcze jedną porcję tego niebiańskiego napoju - Jeszcze jeden kubek?
- Nie. Muszę uciekać. Mam ważne spotkanie wkrótce - zgasiła niedopałek papierosa w blaszanej popielniczce i wstała od stołu. - Będziemy w kontakcie.
- Jasne, pa. - Theo wypuścił kobietę i zamknął za nią drzwi. Przez okno zobaczył jak wsiada do nowoczesnej terenówki i rusza ścieżką na południe. Westchnął delikatnie i wyłączył gaz pod zaczynającym świszczeć czajnikiem.

Po kilku chwilach miał w dłoniach kolejny kubek zaparzanej, świeżej kawy. Dolał sobie odrobinę mleka, tak że napój zmienił barwę z czarnej na ciemno brązową i pociągnął mały łyk. Uwielbiał ten gorzkawy smak. Powędrował do stolika, odstawił kawę i sięgnął po swojego służbowego laptopa.
Otworzył swoją skrzynkę mailową i zaczął pisać wiadomość.

Cytat:
Jean,
Mam nadzieję że wiadomość dotrze do ciebie i studentów w zdrowiu. Udało mi się zdobyć fundusze które wyrwą nas spod kurateli Światła, a także nawiązałem kilka znajomości które podpowiedziały mi co nieco na temat śmierci profesora Massashiego. Mam wielką prośbę, czy moglibyście poszukać świadków przelotu odpowiedzialnego za to Obdarzonego i dowiedzieć się jaki szacunkowo miał rozmiar? Ewentualnie możecie spróbować wydobyć tą informację z kontroli lotów, nawet cywilnej, radary powinny dać szacunkowy rozmiar poruszającego się obiektu. Mam podejrzaną osobę, ale chcę być pewny że trafiłem właściwie nim podejmę jakiekolwiek kroki.
Gdybyście coś znaleźli dajcie mi znać.
Z wyrazami szacunku
Theodor
Zadowolony z maila wysłał go i wyciągnął telefon. Ta wiadomość była o wiele krótsza.

Cytat:
W włoszech znalazłem ładny, blisko pięciohektarowy kawałek ziemi, powinieneś wpaść go obejrzeć jak wreszcie dadzą Tobie wolne. No i odzyskałem dostęp do swoich skrytek. Ciao.
Na liście swoich kontaktów znalazł Deana i wysłał wiadomość. Miał nadzieję że Młody załapie aluzję dotyczącą żywiołu. Odczekał chwilę aż telefon potwierdził wysłanie, po czym cisnął go na swoje polowe łóżko, a chwilę później sam za nim podążył. Wyjął spod łóżka kamyczek, ten sam który próbował zawiesić w powietrzu i zaczął się nim bawić.

Ceres… Coraz bardziej go niepokoiła. Wiedziała wyjątkowo dużo i z sekundy na sekundę była coraz bardziej krwiożercza. Dawniej miała kontakty które mogły jej podać zarejestrowane jedynki. Czemu miałoby to służyć skoro rzekomo nigdy się nie przemieniała? I skąd wiedziała że trzeba zabić by przejąć moc? W końcu Światło obchodziło się z tą informacją jak z jajkiem, zdążył się przekonać że nie mówią tego Jedynkom. Czyli istniała szansa że kłamała. Jej historia była zbyt biała, zbyt czysta, wręcz sztuczna. Dodatkowo ta dogłębna znajomość mocy innych Obdarzonych, w dodatku należących do Mroku… W przypadku kogoś zarejestrowanego byłoby to w miare zrozumiałe. Ceres zwyczajnie mogłaby sięgnąć do bazy danych i zobaczyć kto ma jaką moc, ale członkowie Mroku? Albo widziała osobiście jak z nich korzystają, albo ci musieli się z nią tą wiedzą podzielić, a to oznaczało jedno. Musieli traktować ją jak towarzyszkę.
Kolejnym problemem była jej wiedza o Springfield. W jakiś sposób wiedziała że był na miejscu, a słowa Weaver... Złoty przymknął oczy i przywołał tą scenę przed swoje oczy.

Cytat:
- Tylko tyle? Miałam o tobie wyższe mniemanie - Obdarzona cały czas kpiła z nich w różny sposób.
Było to bardzo osobiste i choć cały czas Weaver szydziła z nich wszystkich, to ani razu nie odezwała się do nikogo tak bezpośrednio. Tak… familiarnie.
Następnie zaczął analizować wszystkie wydarzenia w tej walce. Nie skupiał się na samych mocach, ale na tym co się z Weaver działo w trakcie walki. W gruncie rzeczy uniknęła wszystkiego… Oprócz jednego ataku Deana. Pamiętał jak energetyczne smugi przeorały jej pancerz. Przywołał obraz ciała Ceres… Miała dokładnie takie same blizny. Dokładnie tak samo położone.

Biorąc to wszystko pod uwagę… Ceres musiała być Weaver.

Nagle zamarł. Jeśli ona faktycznie była związana z Mrokiem, a Edgar ją znał i w dodatku wiedział tak dużo o Obdarzonych… Istniała szansa, nikła, ale jednak że wcale nie zginął na pokładzie samolotu. Nagle wszystko zaczęło się układać w całość. Te wszystkie ataki… Na początku został potraktowany jak typowa jedynka. Jego trasę poruszania się znał tylko i wyłącznie Edgar i tylko on, bądź najemnicy mogli go wydać w czasie trasy przez Bliski Wschód. Napastnik miał wschodnioeuropejskie rysy, ale gdyby faktycznie był przyjacielem najemników to ci by go zwyczajnie wyrzucili z samochodu, albo zabili gdy wrócił. Dodatkowo Obdarzony precyzyjnie wiedział kiedy i gdzie go szukać. To nie był ślepy traf.
Następnie Grecja. Ponownie tylko Edgar, bądź SPdO i Światło wiedziały jak się przemieszcza i jakie ma plany. Nagłość ataku wrogiego Obdarzonego… To nie mogła być świeża informacja, szansa na to że “akurat” w pobliżu trafił się Obdarzony i “akurat” dowiedział się że obok niego będzie przejeżdżać dwójka. Co prawda rysy miał południowo europejskie, ale jeszcze niczego to nie znaczyło. Za dużo przypadków jak na jego gust. Bardziej prawdopodobne było to że Edgar go wystawił, w zamian za pomoc, albo informacje od Ceres. A w końcu gdy Złoty dał Edgarowi to czego pożądał, potwierdzenie że jego teorie były prawdziwe… Najprawdopodobniej obrócił się przeciwko swojej dotychczasowej pracodawczyni, a ta albo postanowiła go zabić, albo zgarnęła go z pokładu samolotu. W końcu skąd “nagle” w jej posiadaniu miałby się pojawić jego notatnik i to w dodatku w momencie gdy ta potrzebowała go do wywarcia na Theo nacisku?
Ta dwójka w Meksyku… Najprawdopodobniej mieli posprzątać za Weaver i dopiero ich porażka zmieniła jej plany. Postanowiła go wykorzystać i wytresować, tak jak Paskuda.
I właśnie stąd wiedziała jakie są jego możliwości. W końcu zabił jej od dwóch do czterech Obdarzonych.
Złoty zaklął siarczyście i cisnął kamyczek który do tej pory trzymał w dłoni o ścianę. Niemal się przemienił, ale w ostatniej chwili się opanował. Nie mógł pozwolić by gniew przysłonił mu zdrowy rozsądek. To wciąż była tylko teoria. Cholernie prawdopodobna teoria, ale mimo wszystko mógł się mylić.

Odetchnął kilkukrotnie i usiadł do zimnej już kawy. Wypił ją kilkoma łykami, wykręcił numer do Centrali Światła, a fusy wylał do zlewu. Po kilku sygnałach uzyskał połączenie.
- Natalie Dojovitz, centrala Światła w Brukseli, w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry pani Dojovitz, tutaj Theodor… Massashi, ostatnio dzwoniłem do pani ze Stymfalii, pamięta pani? Otóż znowu poszukuję kontaktu do pani Kalipso…

***

Po niemal godzinie bycia przerzucanym od jednej osoby do drugiej i po wieczności wsłuchiwania się w “kojącą” muzyczkę Centrali po drugiej stronie słuchawki usłyszał znajomy, kobiecy głos.

- Tak? - odezwała się krótko Kalipso, urzędowym tonem.
- Dzień dobry, przy telefonie Theodor Massashi, chciałbym się z panią umówić na spotkanie możliwie szybko by omówić wyniki prac badawczych.
- Ach, to pan się tak po centrali dobijał -
rozbawie było wyraźne w głosie Nadzorczyni. - Myślałam, że to któryś z chłopaków pana Edgara... Rozumiem, że zgubił pan numer na mój służbowy - dodała. Wyglądało na to że była w dobrym humorze. - Spotkanie? Zapraszam w takim razie do Niemiec.
- Jestem teraz we włoskich Alpach, przez Niemcy ma pani oczywiście na myśli Ramstein? Mogę być na miejscu w przeciągu kilku godzin, szesnasta pani odpowiada?
- Szesnasta? - powtórzyła po nim, wyraźnie zastanawiając się. Milczała przez chwilę, pewnie przeglądając własny grafik spotkań. - Proszę do mnie dzwonić bezpośrednio gdy będzie pan na miejscu - odpowiedziała w końcu.
- Oczywiście. - w głosie Theo wyraźnie słyszalna była ulga - Do zobaczenia. - Złoty rozłączył się i od razu zaczął pakować. Nie miał dużo. Do skórzanej torby wziął świeży komplet ubrań na zmianę, termos z kawą, kawał kiełbasy zawiniętej w gazetę sprzed paru dni i pajdę chleba. Po namyśle zaczął szukać kamienia którym cisnął wcześniej i wsunął go sobie do kieszeni. Gdy uznał że jest gotowy wyszedł ze swojej chatki, zamknął za sobą drzwi, dosypał nieco karmy świniaczkom w zagrodzie i puścił się truchtem w dół zbocza.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 07-02-2018 o 14:35.
Zaalaos jest offline