Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2018, 23:30   #206
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Biblioteka.

Michal szybkim ruchami dłoni wskazała Simonicy co ma robić. Cygan pociągnął ze sobą Michaiła i Jakuba. Korytarz był ciasny i trzej mężczyźni nie mieli jak próbować wyważyć drzwi. Dlatego napierali na przemian. Fyodor wskoczył na stół i musiał się mocno pochylić. Strop nie był aż tak wysoko. Całe pomieszczenie było wykute w skale.
Gerge pochwycił pochodnię, którą zaczął odganiać gryzonie. Nóż ani szpada nie mogły się do niczego przydać w tej sytuacji. Gryzonie szybko wbiegły na Gergego. Gdy dopadły do jego twarzy ten rzucił się na podłogę i zaczął tarzać. Część szczurów zapaliła się od leżącej pochodni i zaczęła uciekać, ale sytuacja inkwizytora nie była dobra.

Fyodor zaś skutecznie omiatał ogniem brzeg stołu. Ale szczurów było całe morze. Wbiegały po grzbietach swoich kompanów. Po chwili zaczęły wspinać się również po czerwonym bracie. W pomieszczeniu robiło się coraz jaśniej. Tu i ówdzie tliły się kępki sierści, które jeszcze przed chwilą atakowały inkwizytorów. Nikt nie myślał o krwi wsiąkającej w posadzkę kapliczki. Teraz część zwierząt zlizywała ją z apetytem.

Michal jęknęła głośno acz niezrozumiale widząc cały chaos.
“Panie daj mi siły”
W oczach dziewczyny pojawił się lekki ślad łez ale sumienie było pewne. Simonica, Jakub, Gerge, Fyodor, Michaił. Nie zasługiwali na śmierć z powodu jej decyzji. To ona zabiła wampira. A oni byli potrzebni tutaj. To ona powinna ponieść konsekwencje. Twarde przekonanie rosło błyskawicznie. Jak wtedy… tam… na zamku wojewody.

Szczury wspinały się po jej szatach. Atakowały odsłonięte kawałki ciała. Szarpały skórę i mięśnie. Każdy ruch jaki wykonywała wiązał się z bólem. Zobaczyła upadającego Gerge. Była daleko od niego, a szczury wzbierały niczym fale oceanu w czasie przypływu.

“Był ochroniarzem Anny, musiał mieć broń!”

Faktycznie dojrzała ostrze na podłodze. Trwało to ułamek sekundy, gdy połyskujący płomień odbił się w ostrzu mizerykordii. Potem zasłoniły go szczury. Cyganka szperała wśród wijących się ciał szalonych szczurów. W końcu jej kostniejące z bólu i poranione palce zacisnęły się na rękojeści broni.

Zamachała dłońmi ku Fyodorowi wskazując mu korytarzyk i Gerge, który szarpał się na podłodze. Jednak napływ zwierzątek był zbyt duży. Było ich zbyt wiele. Musieli uciekać.

Tymczasem kolejne płonące szczury w panice trafiały na półki pełne woluminów. Pergamin niemal natychmiast się zajął. W mniej niż jedną zdrowaśkę płonęła już cała półka. Słup ognia rozproszył na moment gryzonie. Z korytarza i schodów dobiegały odgłosy ciągłego uderzania w drzwi.

Michal odsunęła się, odkopując szczury i przesunęła się ku środkowi sali. Tam gdzie zwierząt było najwięcej. Ostrze mizerykordii zagłebiło się w jej przedramię. W powietrzu rozszedł się metaliczny zapach i kolejny krzyk dziewczyny…
“Panie, miej zmiłowanie nad nimi. Pomóż rodzinie przetrwać. Odpuść im grzechy i wyzwól z okowów złego! Usłysz me błaganie”

Całe swe przekonanie włożyła w kolejne głębokie nacięcie przedramion i machnęła nim by chlapnąć na gryzonie.


“Wybacz mi, Panie!” - jęk wydarł się z jej ust, gdy sprzeniewierzała się boskim nakazom. Targnęła się na własne życie. Michal cięła ostrzem i twarz i dłonie w coraz większym szale. Krzycząc z bólu padła na kolana.
“Uratuj ich Boże!”

Fyodor jakby czując pod skórą modlitwę Michal rzucił się pomóc Gergemu. Odciągnął go i rzucił na stół. Jednocześnie odrzucił małego gryzonia, który wczepił się swoimi pazurkami w szyję Czerwonego Brata.

Ból zalewał jej świadomość.
I wtedy je usłyszała.
Głosy chóru z jej ukochanej świątyni z dzieciństwa.
Z początku ciche i ledwo przebijające się przez piski oblepiających ją zwierząt i trzask ognia
lecz z każdą chwilą narastające słowa przebłagiwania:

“Daj Boże byśmy chronieni byli Twą mocą
Ciebie chwalimy
Ojca i Syna i Ducha Świętego
Teraz i na zawsze
Po wieki wieków
Amen”

Traciła kontakt z rzeczywistością, jej myśli unosiły się na dźwiękach śpiewu, gdy wkraczała w jasności w miejsce spokoju i bezpieczeństwa i bożej miłości. Przepełniona światłem Hagia Sophia stanęła dla cygańskiej sieroty otworem…


Jednak jej modlitwa działała. Szczury które z tak wielką pasją wyszarpywały jej skórę zaczęły odskakiwać jak poparzone. Tymczasem pomieszczenie wypełniało się dymem. Kolejne półki z księgami zajmowały się ogniem to od płonących gryzoni, to od innych półek. Schody na zewnątrz zwieńczone zamkniętymi drzwiami były ich ostatnią szansą. Fyodor chciał ruszyć z pomocą Cygance, której już nie było widać spod chmary szczurów, ale Gerge ścisnął mocno jego koszulę i szepnął przez zaciśnięte w bólu zęby.
- Ona… kupiła… nam… czas…
Ruszyli więc do wyjścia odrzucając pochodnie w kłębowisko szczurów.

Krużganek.
Gdy Francisca, Anna i Walter dotarli na miejsce drzwi wszystkich uderzył roznoszący się zapach spalenizny. Walter niestety opóźniał marsz, przez swoją starą ranę nogi. Ciężki młot dzierżony w dłoniach też nie był pomocny w szybkim przemieszczaniu się. Dlatego też to Francisca będąca w posiadaniu klucza otworzyła drzwi.

Najpierw wszystkich otoczyły tumany dymu. Dopiero po dłuższej chwili wypadły z nich dwie kaszlące postaci. Inkwizytorzy szybko rozpoznali w nich Simonicę i Jakuba, towarzyszy inkwizytorki Michal. Nic im nie było, choć kaszleli niemiłosiernie.

Po kilku chwilach… kilku zdecydowanie zbyt długich chwilach w przejściu pojawili się Gerge i Fyodor. Gerge krwawił z czoła i ręki. Fyodor zdawał się zaś nie czuć bólu, choć miał rozszarpaną i umorusaną we krwi nogawicę spodni.

Z biblioteki wydobywał się dym, buchało gorąco i co jakiś czas wybiegał zagubiony szczur. Walter ruszył powoli w poszukiwaniu ostatniej członkini inkwizycji. Jednak zdążył postąpić ledwie dwa stopnie gdy uderzył w niego Michaił.

Walter padł na schodach, podczas gdy Rusin napierał dalej. Szedł niczym opętany niosąc coś. Jego twarz była ubrudzona od sadzy. Na ramieniu poza jątrzącą się raną rósł bąbel oparzenia. Przeszedł jeszcze kilka kroków, aż nogi się pod nim ugięły. Padł na kolana i wypuścił przed siebie to co niósł.

Czy też raczej tę, którą niósł.
Michal była drobną osobą, ale teraz zebranym mogło się zdawać, że się jeszcze skurczyła. Jej szaty były poszarpane, zakrwawione i osmolone. Jej twarz przypominała krwawą miazgę. Trudno było ją w ogóle rozpoznać. Michaił potoczył wzrokiem po zebranych. Zaciskał szczękę w złości.

Patrzył na Czerwonego Brata, który z taką zawziętością pragnął wymierzyć mu sprawiedliwość. Patrzył na Włoszkę, która pod pretekstem wymiotów zamknęła ich w śmiertelnej pułapce. Patrzył na zakonnicę, którą namaszczono przywódcą tejże komórki Inkwizycji. Jednak nic nie mówił. Klęczał przy ciele martwej Cyganki. Cyganki, która oddała swój głos, żeby ratować niewinnych. A tym razem poniosła najwyższa ofiarę, bo wierzyła w ludzi wokół niej.

Po kamiennych murach ślizgały się płomienie, jednak nie zagrażały opactwu. Pożar nie rozprzestrzeniał się. Trzeba było jedynie poczekać aż wszystkie szczury i gromadzona siedemset lat wiedza tajemna spłoną. Płocka Inkwizycja odniosła swój pierwszy spektakularny sukces. Uwolniła mogileńskich Benedyktynów od wampira i ciężaru zakazanych ksiąg.



Post napisany we współpracy z corax. Dziękuję za udział w sesji.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline