Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2018, 12:07   #73
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Straina i Ariadne spotkali na korytarzu. Wampirzyca niosła jakiś nóż i coś co przypominało notatnik. Znaleziska dużo bardziej zachęcające niż to co Gaheris znalazł ze swoją drużyną w drugim korytarzu.
- Ten korytarz jest strasznie długi. - Syn Florence miał markotną minę. - Sądząc po kierunku mam nawet obawę, że może sięgać samego Westminsteru.
- Rozumiem, czy mogę obejrzeć obydwie rzeczy? - spytał planując obejrzeć je przy pomocy swojej Nadwrażliwości umożliwiającej nawet wejrzenie ku przeszłości przedmiotu. Ariadne podała mu ich znaleziska, podczas gdy Helen skrzyżowała ręce na piersi, wyraźnie zaniepokojona.
- Pójdę sprawdzić ten drugi korytarz. Ale wygląda na to, że o ile nie skręca sięga w głąb terenu mego ojca. - Nosferatu zerknęła na Gaherisa, chwilę przyglądając się temu co robi. - Musimy uprzedzić Księcia, ktokolwiek tu działał miał dostęp do jego dzielnicy i to dostęp w jakiś dziwny sposób nie połączony z podlegającym nam podziemiami.
- Dobrze - odparł Gaheris ujmując nóż. Bardzo praktyczny, ani stołowy, ani ozdobny, tylko taki bojowy. Wojownik świetnego Artura uznał, że właściwie nadawałby się do walki. Dobrze wyważony oraz mający odpowiednią rękojeść dla męskiej dłoni. Ponownie się skupił. Przy nożu nie dostrzegł wiele. Powiązana jakoś była z nim wampirzyca, wyglądająca na 20-kilka lat, dostrzegał zmiany typowe dla gangreli. Co do, taniego notatnika, składającego się jedynie ze sterty zszytych kartek oraz czarnej okładki, było nieco lepiej. Pojawił się kolejny wampir także wyglądający na około 20-ki. Dało się rozpoznać przy nim charakterystyczny zapach tuszu, widział talentem dyscypliny, jak wampir ów używa notatnika w pobliżu ostatniego miejsca morderstwa dokonanego przez gangrela. Hm, ale to stanowczo nie był ów gangrel. Okazywało się, iż tutaj działała cała siatka wrogów, być może powiązana ze wspaniałą Rebeccą. Oby nie. Warto było zerknąć, co jest tam napisane. Szlag trafił. Notatki prowadził jakiś szaleniec. Daty oraz godziny zabójstw wypełniał dokładnie niczym księgowy, jednak cała reszta tekstu obok przypominała ględzenie dziennikarzy piszących na nieznany temat. Czyli klasyczna bełkotliwa nowomowa, która zajmuje miejsce, jednak niczego nie przedstawia.
- Charlie - spytał - Rozumiesz coś z tego? - podał notatnik dziewczynie.
- Przypomina typowe zapiski jakiegoś dziennikarza. Chociaż… - Charlie zmarszczyła nos. - Mam wrażenie, że są tu informacje, które mieliśmy my, a nie społeczeństwo. W sensie Florence zatuszowała część spraw, a one.. Sa tu do nich wskazówki. - Kobieta przewertowała na szybko strony. - Wydaje mi się, że kilka kartek wyrwano, jakbym miała kawałek węgla moglibyśmy spróbować sprawdzić na na nich było.
- To nie problem. Jesteśmy pod pubem, który musi mieć przecież węgiel do palenia. Poczekaj moment, zaraz spróbuję znaleźć, ale proszę, chodźmy nieco dalej - rycerz chciał się odsunąć nieco od dziwacznego metalu oraz ruszył poszukać oczekiwanego przez dziewczynę kawałka węgla.
- Może zróbmy tak. - Helen rozejrzała się po grupie. - Strain sprawdź do końca ten tunel, ja sprawdzę ten drugi. Ariadne niech uda się od razu do księcia i uprzedzi, że się pojawimy. - Nosferatu przeniosła wzrok na Henry’ego. - Jak sprawdzicie co trzeba, też się tam udajcie. Tak czy owak powinniśmy złożyć raport z tego co tu zobaczyliśmy.
- Dobrze - potwierdził Henry zatrzymując się. - Wobec tego chodź - poprosił Charlottę. - Sprawdźmy może to na górze - zaproponował, bowiem zresztą tam mógł być właśnie węgiel.

Kobieta przytaknęła i podążyła za wampirem jeszcze na odchodne kłaniając się pozostałym nieśmiertelnym. Ariadne ruszyła za nimi i pożegnała się, gdy byli już w pubie. Dopiero gdy wyszła Charlotta odezwała się ponownie.
- Zobaczyłeś coś ciekawego przy tej fontannie? Strasznie dziwne miejsce na umieszczenie czegoś takiego.
- Owszem - mówił cichutko. - Zobaczyłem starego wroga, jeszcze od czasów arturiańskich, chociaż liczyłem, iż już drań gdzieś wyparował. Zaś przy binoklu zobaczyłem, nikogo innego tylko Rebeccę ... - opowiedział jej cichutko wszystko, czego się dowiedział swoim talentem. - Widzisz więc, że nie jest łatwo. Jak ci się wydaje?
- Ale, ze Rebecca była jego właścicielem? - Charlie była wyraźnie zaskoczona, starała się jednak mówić szeptem. - Był typowo męski… I jak to z czasów arturiańskich. Toż on miałby teraz… byłby potwornie stary.
- Ano właśnie - potwierdził przygryzając wargę. - Walczyłem właśnie oraz przegrałem, kiedy mnie znalazłaś wtedy. Bardzo niebezpieczny przeciwnik. Jednak szansa polegałaby na tym, iż może nie wie, że także powróciłem. Jednak co do Rebecci. Nie, ona podawała komuś. Czyli zna ten przedmiot. Może podawała księciu Peelowi, może innemu mężczyźnie, może człowiekowi. Nie wiem, ale wiem, iż zna ten przedmiot. Potrafię wyczuwać tylko pewne, najmocniej ugruntowane wrażenia. Niekoniecznie te właśnie ostatnie. Dlatego zwyczajnie nie wiem. Pomyślałem, iż moglibyśmy ruszyć najpierw do klubu oraz porozmawiać z wiesz kim - westchnął rozgladajac się. - Chyba, że jest właściwie ona już u księcia, podobnie jak cała Rada Rodziny Londynu.
- Z tego co zrozumiałam Anna często bywa w klubie ale tam nie mieszka. - Charlie zaczęła się rozglądać za węglem po który tu przyszli. W końcu znaleźli co nieco przy palenisku na zapleczu. - Chciałbyś z nią skonsultować coś konkretnego? Zawsze możemy tam podjechać i zapytać gdzie jest obecnie.
- Chciałbym jej powiedzieć, co się dzieje. Zwyczajnie nie jestem pewny, co do Rebecci. Lubię ją, była dla mnie miła, ale jeśli była w to zamieszana … książę jest chroniony przez wroga. Oczywiście szansa na to jest mała … - mówił przerywając. - Może bezsensownie się obawiam - powiedział wreszcie. - Może lepiej jechać po prostu do księcia Peela?
- Hm… może rzeczywiście warto kogoś uprzedzić, tak na wszelki wypadek… Co prawda Florence jest bliżej, ale… - Charlie zarumieniła się lekko. Jednak nadal to co zapewniała jej starsza Torreadorów było dosyć krępujące.
- Na Florence nie mamy czasu - przyznał grzecznie. - Przypuszczam, że gdybyśmy się tam udali … dlatego lepiej klub. Jeśli natomiast uznałaby, że warto wezwać Florence, to najwyżej wezwie.
Dyskutowali tak kiedy Charlie zajmowała się odczytywaniem wyrwanych kartek.
- Tak… moglibyśmy tam utknąć. - Kobieta przesunęła delikatnie węglem po kartkach, które normalnie znajdowałyby się za tymi, które zostały wyrwane. - Hm… ciekawe. Nie jestem pewna bo jest tu dosyć ciemno, ale… - Charlie przysunęła się do jednej z lamp. - Są tu nazwy konkretnych miejsc, jedno to na pewno elizjum, którym opiekuje się Sylvia. - Zamazała kolejną kartkę. - I chyba imiona… - Podała notatnik wampirowi, by mógł sam zerknąć.
- Imiona … jakie? - próbował odczytać niewyraźne litery.
Większości imion nie kojarzył, ale w kilku rozpoznał znane sobie ghule. Głównie świtę Florence, ale pojawiały się sługi innych wampirów, między innymi Elisabeth, która mogła być znaną mu towarzyszką Roberta.
- Niepokoi mnie, że wyrwane kartki są między zapiskami z morderstw. - Charlie skrzyżowała ręce na piersi jakby zrobiło się jej zimno. - Zupełnie jakby ktoś przesłuchiwał ofiary.
- Hm, dziwne, czyli to jest tak, jeśli dobrze rozumiem oraz daty zgadzają się właśnie ze strasznymi morderstwami kobiet, iż ktoś je porywał, przesłuchiwał natomiast wampiry odnotowywały kolejne zaginięcie. Ponadto Elisabeth, hm spróbujmy się zastanowić, czy ona jest przy osobach porwanych, czy do porwania? Bowiem jeśli to pierwsze, to Robert ma przekichane, być może bowiem przeszła na przeciwną stronę.
- Jakie zaginięcie? - Charlie spojrzała na niego zaskoczona.
- Początkowo chyba zaginięcie. Jeśli jakaś osoba była porwana oraz przesłuchiwana, czyli jeszcze żyła. Potem niestety ginęła zaś jej ciało podrzucano gdzieś. Bowiem chyba tutaj są daty zabójstw owych dziewczyn, jednocześnie zaś je tutaj twoim zdaniem przesłuchiwano, dlatego właśnie użyłem tego słowa - wyjaśnił. - Jeśli wszystko już załatwiliśmy, ruszajmy do klubu Carlton.
- Florence nie wspominała by dziewczyny znikały na jakiś czas… - Charlie schowała ich znaleziska do plecaka, który miała przy sobie. - Pomyślimy później, chodźmy poszukać dorożki. - Uśmiechnęła się do wampira ciepło.
- Hm, wobec tego już nic nie rozumiem - przyznał, bowiem dotychczas wydawało mu się, że to są daty morderstw. Rozumiał, że Charlie uważała, że tutaj je przesłuchiwano. Widać może przesłuchiwano kogoś innego według dziewczyny. Nie był dobry przy takich dziwnych układach. - Cóż, może mądrzejsi ode mnie się domyślą, którzy lepiej znają tutejsze wampirze sojusze oraz jakieś układy przymierzy.

Dorożkę złapali dwie przecznice dalej. Gdy tylko Charlie podała adres w pobliżu klubu pojazd ruszył.
- Zastanawiałam się… Bo Anna wspominała, że przesłuchiwała tamtego Gangrela. Co gdyby ten dziennikarz miał podobną moc. - Zerknęła na siedzącego obok wampira. - Wtedy tamten Gangrel mógłby tylko na chwilę przytrzymać ofiarę, wyciągnęli z niej informacje, a potem… pewnie zabijali. Tylko nie wiem jak trudne jest takie wyciąganie informacji.
- Jaki dziennikarz … eee? - widocznie coś mu umknęło. Duuuuuużo faktów, jak na rycerza oczywiście.
- Ktoś kto prowadził zapiski w tym czarnym notesie. Jestem niemal pewna, że musi pracować dla jakiejś gazety i raczej nie jest to kobieta, wobec tego dziennikarz. - Uśmiechnęła się i poklepała plecak, w którym znajdował się notes.
- Hm, może tak jest - Charlotta miała nieporównanie większe doświadczenie pod tym względem. - Mi się wydawało, że faktycznie przypominało to trochę chaotyczny artykuł, jednak faktycznie, może to był dziennikarz - powiedział neutralnie. Wprawdzie gdyby nie Charie uznałby, iż to po prostu człowiek mający taki styl, jednak wiktoriańskie czasy ona znała, on zaś dopiero poznawał.
- Bo oni mają właśnie taki styl! Same równoważniki zdań, skracanie wyrazów, czasem te wkurzające szlaczki zamiast liter, przez które niemal nie da się tego odczytać. - Kobieta wydawała się być w swoim żywiole. - Ale uwierz mi jeśli ktoś najpierw nauczył się pisać, a potem doprowadził tą umiejętność to takiego tragicznego stanu, musi siedzieć w dziennikarstwie i to od dłuższego czasu.
- Wierzę oczywiście - powiedział pojednawczo, bowiem faktycznie, skoro tak mówiła pewnie właśnie tak dokładnie było. - Jestem trochę przytłoczony tym wszystkim - przyznał lekko krzywiąc swoją wargę. Widać było, iż myśli, myśli, ale nic sensownego wymyślić nie może.


Charlie oparła się ramieniem o jego ramię.
- Ja też. A raczej.. Lubię takie grzebanie, wyciąganie informacji i temu podobne, ale… - Zerknęła na niego. - Co jeśli ten twój wróg nie spał tak jak ty? Jak silny może teraz być?
- Co najmniej na poziomie księcia Peela - powiedział spokojnie. - Nawet jeśli pozostał na tym pokoleniu oddzielającym go od początku wampirów, jego doświadczenie zwyczajnie jest wręcz niesamowite. Według mnie to pewnie ktoś spośród najpotężniejszych wampirów Anglii - dopiero wtedy mogła dostrzec, iż jego pięści się zacisnęły mocno.
- I wygląda na to, że chce zagrozić księciu… - Charlie delikatnie położyła dłoń na jego zaciśniętej pięści. - Zupełnie jakby chciał przejąć władzę w Londynie.
- Oraz istnieją wampiry, które go popierają, inaczej nawet po pozbyciu się księcia nie miałby szans chwycić pozycję władcy Londynu. Pytanie kto go popiera?
- I na ile popierają a na ile ten mag robi by go poparły. Anna wspominała, że tamten Gangrel miał coś namieszane w głowie, prawda?
Dorożka wyjechała z dzielnicy Soho i skierowała się w już dobrze znanym dla Gaherisa kierunku.
- Gangrel wydawał się pół-szaleńcem. Tymczasem wszyscy, których znamy, wydają się bardzo normalni. Wiesz, co, mam pewien pomysł. Nie potrafię się włamywać do umysłów wampirów, albo nawet, jeśli potrafiłbym, raczej nie chciałbym ryzykować gniewu takiego, gdyby się jakoś zorientował. Jednak mógłbym się zająć tymi ghulami. Powinienem wyczuć ich główne myśli oraz odczucia. Trzebaby tylko odnaleźć te właśnie ghule.
- Brzmi dobrze, tylko pewnie wcześniej należałoby spytać wampiry, którym służą… czy też nie trzeba?
- Zasadniczo trzeba. Pytanie tylko takie: a co jeśli dany wampir popiera swojego ghula, raczej ghul wykonuje jego polecenia. Trzeba wypytać księcia wcześniej zaś może ją … - dodał niepewnie.
- Rebeccę? - Charlie spojrzała na niego pytająco, podczas gdy dorożka zatrzymała się dwie przecznice od klubu. Byli w strefie wypełnionej restauracjami i pubami, gdzie nikogo nie dziwiła wysiadając para.
Pokręcił przecząco.
- Malkaviankę, do której jedziemy. Chodź - wysiadł podając jej dłoń - zobaczymy, czy jest tutaj - pomyślał, że wolałby się bawić wspaniałymi rzeczami typu bank oraz klub. Jednak było właśnie tak, jak było. Ruszyli do środka.
 
Aiko jest offline