- I to jest duch! - odpowiedział San Izyblutowi. - Idę zerwać tę linę a ty porąb szczudła. Powiążemy poprzeczki, bo skąd tu teraz gwoździe?
Choć być może był cień cienia szansy. San zwrócił twarz w górę, do miejsca z którego wypadła cegła.
- Czerwonowłosy kutasie, z oczyma jak dwie dziury wyszczane w śniegu! Zakład, że gwoździem byś mnie nie trafił!
Mogło się udać, mogło nie udać ale jedno było pewne. Drabina była im koniecznie potrzebna.