Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2018, 08:34   #175
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Szaleństwo.
Tak jednym słowem można podsumować wyprawę ze Spencerem.
Zdecydowanie szaleństwo i dlatego Briannie się podobało. Mało było normalnych i w pełni zrównoważonych ludzi na Posterunku. Łowczyni rozsiadła się z podwiniętymi nogami w głębokim forelu obok kierowcy i niczym małe dziecko pokrzykiwała radośnie przy popisach monstera.
Dawno się tak nie bawiła.
W sumie lekkie wyrzuty sumienia z powodu nie zabrania Robin ustąpiły po pierwszych rozjechaniu „czegoś”.

- Wspominałeś radio ale nie wspominałeś odjazdu. Zajebista zabawa. Warta poświęcenia serniczka - uśmiechnęła się do Spencera sięgając do klamki, gdy pojazd zatrzymał się przy dwukolorowej furze.

- To się chyba rozumie samo przez się. - Spencer też wydawał się być w pełni zadowolony i skory do wymiany żartobliwych uwag. Patrzył ciekawie na żółto - niebieską maszynę ale z góry widać było głównie maskę i dach utopionego w wodzie samochodu. Poza jaskrawością barw niezbyt wyróżniała się z tym moczeniem w wodzie wśród innych jemu podobnych na tej wyjazdówce z osady.

- Tylko mi nie odjedź - Brianna ruszyła by wydostać się wielgachnego pojazdu. Wsiadanie i wysiadanie przypominało wspinaczkę. Przytrzymując się krawędzi macała stopami obręb ogromnej opony. Zeskoczyła z niechęcią w wodę i zaczęła brnąć ku opuszczonej miniaturce.
Rozejrzała się wokół i dopiero po tym zajrzała do środka. Najpierw przez szybę. Mimo, że pojazd był opuszczony nie chciała ryzykować.

Droga, nawet tak krótka, przez zalaną jezdnię znowu była tak samo nieprzyjemna jak to miała okazję poznać już i wcześniej. Spencer wesoło pomachał do niej z góry wystawiając łokieć przez otwarte okno. Pozostał na swoich wysokościach więc miał na okolice znacznie lepszy widok niż osoba brnąca przez tą zimną i brudną wodę.

Sama dwukolorowa bryka była tak samo pusta jak i wydawała się na pierwszy i drugi rzut oka. Wewnątrz na tylnym siedzeniu Brianna dostrzegła jakieś porzucone ubrania i koce. Ale nikogo wewnątrz. O tyle dobrego, że mając kluczyki do auta nie musiała się włamywać tylko zwyczajnie otworzyć drzwi. Te skrzypnęły metalicznie przy otwieraniu ale nie stawiały poza tym żadnego oporu.

Przednie siedzenia były puste. Tylne też prezentowały się dość pusto. Jakaś rzucona kurtka, podtopiona w nasiąkniętym wodą tylnym siedzeniu. W schowku na rękawiczki o dziwo znalazła rękawiczki. Takie lekkie i skórzane i drugie grube i robocze. I jakąś szmatę, gąbkę i talię kart z wizerunkami samochodów. Całkiem ładne. Niezły, drobny gambel. Przy desce rozdzielczej była zamontowana mała półeczka z kilkoma kasetami. Ale większa ich część była zatopiona w wodzie jaka zaległa w całym pojeździe. W radiu była klapka na wkładanie kaset i nawet jakaś była wewnątrz. *

Brianna wycisnęła wodę ze znalezionej kurtki w użyła jej do zrobienia przenośnego worka na znalezione graty. Karty wcisnęła w kieszeń na tyłku celowo robiąc to na widoku Spencera. Auto w porównaniu z wozem starszego kierowcy zdało się jej niemal sterylne. Same karty podsunęły zaś szatański pomysł. Przebrnęła na tyły auta i otworzyła powoli bagażnik.

Przy bagażniku sprawy się nieco skomplikowały. W zamku bagażnika znalazła ułamany kluczyk. A w pęku kluczy jakie posterunkowa dziewczyna miała od Izzy miała pasujący do tego uchwyt kluczyka. Pasowały do siebie jak dwie części układanki. Niemniej ułamany kluczyk skutecznie blokował swobodny dostęp do bagażnika. Brianna gdy mu sie przyjrzała i obmacała doszła do wniosku, że sprawa nie jest tak całkiem beznadziejna. Kluczyk który pozostał w zamku wydawał się cały. Więc gdyby go chwycić jakimiś obcążkami czy czymś podobnym była szansa, że da się go wyjąć a może nawet otworzyć zamek. No i zawsze zostawało siłowe rozwiązanie ale do niego z kolei potrzebowała jakiegoś łomu do podważenia.

- Spencer! - Bri podeszła do trucka rozchlapując wodę wokół - Nie masz jakichś obcążek albo co? Kluczyk ułamany w zamku bagażnika. Muszę go jakoś wyciągnąć. - z zadartą głową zaczęła konwersację z kierowcą.

Kierowca wychylił się ze swoich wysokości gdy szatynka go zawołała. Potem skinął swoją nietypowo ostrzyżoną głową i z kabiny doszły odgłosy jakiegoś przewalania gruchotów. Jednak Spencer znów pojawił się w oknie i rzucił na dół jakieś kombinerki. Z nimi Brianna wróciła do zakleszczonego bagażnika. Mocowała się z kleszczami i ułamanym kluczykiem dłuższą chwilę bo trzeba było albo klęknąć w brudną wodę albo się bez sensu przyginąć nad bagażnikiem a jedno ani drugie nie ułatwiało roboty ani nie poprawiało samopoczucia. Palce i dłonie też pociły się od tych zmagań gdy każdy grzechot zamka mógł oznaczać albo ułamanie do reszty i zakleszczenie zamka na dobre albo przełom. Kilka razy kluczyk już zdawał się prawie poruszać, kilka razy Brianna myślała, że już go ułamała na dobre ale wreszcie za którymś razem udało się. Zamek cicho szczeknął i bagażnik stanął otworem.

W bagażniku zaś była torba. Nieduża, sportowa torba i wyraźnie zajmowała w nim honorowe miejsce. W torbie zaś wiele być nie mogło bo wydawała się dość pusta i lekka. No faktycznie nie było. Jedynie jakieś mały słoik a w nim małe woreczki z jakimś proszkiem.

Brianna przez chwilę ślepiła się w torbę i jej zawartość.
- Nożeszkurwamać! - wybuchła rozładowując frustrację w jaką wbiło ją gmeranie przy koronkowej robocie. Podniosła gniewnie słoik do góry przyglądając się jego zawartości. - Co za… dragi? W takiej ilości? Na wymianę wiózł?

Łuczniczka mruczała do siebie, próbując sobie jakoś przetłumaczyć ilość znaleziska i jego wartości.
Przez chwilę też zastanawiała się czy wirus mógł się przenieść z narkotykami czy tam lekami.

Wzruszyła ramionami - nie była lekarzem. Ale fajnie się składało, że jeden z nich był w Dew.
Wróciła do Spencera mokra i niezadowolona.

- Damy radę jeszcze podjechać kawałek? Potem możemy wracać… - rzuciła markotnie. - Jak załatwisz coś do jedzenia to będę mieć niespodziankę. - dodała z na nowo budzącym się błyskiem w oku, podając mężczyźnie kleszcze.

- Jak tak ładnie prosisz i obiecujesz. - Spencer uśmiechnął się łagodnie i rozłożył ramiona w rozbrojonym geście. Potem uruchomił maszynę i ta znów ożyła mechanicznym warkotem gotowa do miażdżenia i taranowania czegokolwiek co trafi się pod jej potężne koła. - Ale to gdzie chcesz jechać? - zapytał kierowca gotów by ruszyć maszynę. Byli na wyjazdówce więc podstawowe kierunki mieli dwa. Albo na północ czyli zawracali z powrotem do Dew albo na południe, w kierunku rzeki, tej osady co ją ja w dzień i wieki temu mijała szatynka brnąć po kolana w zimnej wodzie no albo do któregoś z bocznych rozjazdów po drodze.

- A tam zaraz obiecuję. - Brianna wyszczerzyła się do Spencera. - Ostrzegam jedynie lojalnie.

Układając ostrożnie bambetle zgarnięte z samochodu wskazała monsterowi kierunek:
- Tam, na zachód - palec dziewczyny machnął we wskazanym kierunku. - Krótka rundka i wracamy, żeby nie było że ktoś tu kogoś naciągać chce. - dorzuciła z uśmiechem nakierowanym na starszego kompana.
 
corax jest offline