Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2018, 11:50   #176
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Vex i ważne przemyślenia

Po noszeniu sprzętu z busa Vex już czuła jak jej rękom zaczyna brakować sił. Był powód dla którego nie została tragarzem… no dobra może gdyby nim była taka zabawa nie sprawiłaby jej większych kłopotów. No ale błagam! Gdzie są faceci gdy ich potrzeba. Spojrzała na pomagającego im Roba, który nawet nie miał tu swoich rzeczy i na dzielnie radzącą sobie Angie po czym kulturalnie ugryzła się w język ugryzła się. Już dziś co nieco spierdoliła więc mogła chociaż spróbować nie brnąć w tą stronę dalej. Pomogła wrzucić wszystkie rzeczy do czarnego Dodga i odczekała obserwując jak reszta ekipy odjeżdża.

Nagle wokół zapanowała przyjemna cisza, przerywana odgłosami typowymi dla tego typu mieścinki. Znowu była sama. Jak w trasie. Bez krzyków, marudzenia. Bez ciągłego strzelania, miauczenia. Rozpięła kurtkę czując jak upał lekko jej doskwiera. Patrzyła jak Van znika za zakrętem i przez głowę przemknęła jej znów myśl, że mogłoby tak zostać. Niby jej sprzęt pojechał z resztą, ale Spike był tutaj. Tak jak na początku tylko ona i motocykl. Miała w kieszeni jeszcze dwie paczki fajek, ukryte w jedynym miejscu gdzie była szansa, że nie zamokną, czyli w rozpruciu kurtki, pomiędzy warstwami twardej skóry. Na jakiś czas by jej wystarczyło. Dotarłaby do Pendelton, może Woe by chwilę się nią zaopiekowała, najwyżej pomogłaby na zmywaku czy coś. Mogłaby też potyrać u Doca, aż znajdzie się jakieś zlecenie i ruszyć dalej. Plan wydawał się idealny, tylko pozostawał jeden problem. Pewna blond czupryna, która nie chciała wypaść z jej głowy. Motocyklistka westchnęła ciężko i ruszyła w kierunku busa. Że też musiała sobie pozwolić na tą cholerną słabostkę.

Usadowiła się wygodnie za kierownicą i odpaliła silnik. Zarzęził. No tak… bo nie mogło by być prosto.
- No malutki jeszcze trochę będziemy cię potrzebować. - Chwilę pomęczyła sie z gazowaniem i w końcu ich słodki kanarek odpalił. Trzeba było tylko znaleźć dla niego odpowiednią klatkę. Chwilkę zajęło jej manewrowanie gdyż postawiła sobie za punkt honoru, że nie rozwali pobliskich płotów i w końcu mogła ruszyć. Zmęczone ręce w sporym stopniu utrudniały zadanie. Vex musiała się wieszać niemal całym ciężarem ciała na olbrzymiej kierownicy, czując że już niebawem do kolejnych bolących miejsc dołączą plecy. Rana na ramieniu chyba znowu się otworzyła.

Czy na serio musiała się ładować w to wszystko? Miała nie znajdować sobie kolejnego faceta, nie ładować się w strzelaniny, tylko krótkie sympatyczne zlecenia i ciekawe trasy. A ten cholerny zając i tak wiedział! W ostatniej chwili powstrzymała się by nie kopnąć w pedał gazu. Cholerny ćpun. To przez niego wyjechała. A tak dobrze było jej w tej budzie przy Fort St. Byli klienci, był spokój. Mogła co wieczór zalewać trupa, a cały dzień na kacu majstrować przy fajnych furach. No dobra była jeszcze Blondie. Znając jej cholerną manię prześladowczą prędzej czy później zwaliłaby się do niej na chatę i zrównała jej ukochaną budę z ziemią. Upewniając się wcześniej, że Vex jest pod spodem. Zaćpany Bunny uratował jej dupę i wyciągnął z potwornego dołka. Powinna spróbować się z nim złapać. Niech tylko ogarną się z tym zaraźliwym gównem grasującym po okolicy.

Vex zaparkowała busa i odruchowo zabezpieczyła auto mieszając styki. Odrobinę niepewnie zajęła miejsce na siodełku Spika.
- Kope lat stary druchu. - Delikatnie pogładziła bak, wyglądając przez drzwi na zalany lasek. - Już niedługo dobrze? Może u Doca uda mi się ogarnąć dla ciebie fajny lakier i może jakieś WD40?
Przez chwilę popatrzyła na bagnista wodę i dopięła kurtkę. Po raz pierwszy od dawna skorzystała chyba z wszystkich zapinek i suwaków jakie jej odzienie miało, włącznie z paskiem, zaciskającym się na biodrach.
- I tak przemoczy mnie do suchej nitki. - Jej szept zagłuszył dźwięk odpalanego silnika. Spike jak zwykle by w formie. Pilnowała by nie było inaczej i coś czuła, że tego wieczoru spędzi przy swojej ukochanej maszynie kilka godzin, okazując jej należytą czułość.

Zjechała po schodkach wpadając do wody i ruszyła w kierunku hotelu. Było tak cudownie i do dupy jednocześnie! Chyba nie mogła wyobrazić sobie gorszej trasy… no dobra mogłaby jeszcze jechać w jakimś cholernym ścieku, ale pomińmy ekstrema. Ta jazda przypominała trochę zabawy w opuszczonych dokach, tyle że woda przypominała zawartość rynsztoku, a asfalt prawie nie istniał. Ale było bosko! W końcu ona i jej maszyna. Na chwilę mogła zapomnieć o odpadających rękach i sztywniejących plecach. Mimo wlewającej się pod ubranie i zalewającej twarz brudnej wody szczerzyła się jak głupi do sera. Juz niebawem znów będzie w trasie. Była tego niemal pewna! Faceci znikają, rany się goją, a szosy są i będą! Na pewno gdzieś jest sucho, gdzieś jest dobry, czarny asfalt i spokój. Im szybciej pomoże ekipie… bo nie była w stanie ich zostawić… tym szybciej wróci na trasę.


Wjechała po schodkach na ganek hotelu i jeszcze przez chwilę pozostawiła silnik na chodzie. Chciała by cylindry przewaliły ewentualną wodę, która mogła dostać się do środka. Póki maszyna była ciepła, była też szansa, że elektryka lekko oschnie. Oparła się jedną nogą i lekko dodawała gazu, jednak przez odgłosy maszyny nadal przebijał się gwar z lokalu.

To nie tak, że nie była w stanie ich zostawić. Nie chciała zostawiać Sama. Uwielbiała jak ten wielkolud się uśmiecha. Lubiła to jak jej ciało reaguje na jego pocałunki, dotyk… Czuła się jak za starych dobrych czasów, które miały się już nie powtórzyć. Wygasiła silnik i przymknęła oczy wsłuchując się w dobiegające ze środka rozmowy. Nie do końca wiedziała co od poprzedniego południa poszło nie tak. Miała tylko odzyskać to co zgarnęła Melody i pewnie gdyby poprosić Sama by oddał jej ta część by po prostu pozbyć się kłopotu. Nie planowała nikogo podrywać i nie robiła tego. No dobra może jeden czy dwa uśmiechy, ale to on zaczął! Cholerny, przystojny wujaszek. Do tego Angie… spoko nastolatka, już niby zaiskrzyło… nawet namawiała ją by przespałą sie z Samem i nagle co? Pyk i dzisiaj jest źle. A potem jak to domino, którym zawsze lubiła się bawić Smokes. Posypało się wszystko. Nawiedzony Roger, strzelanina, zaraza, potem nadęta pani doktor… W sumie to spadła im z nieba, bo inaczej musieliby w ramach walki z tym zaraźliwym badziewiem wystrzelać całą okolicę. Nie to, że nie byłoby chętnych. Tam kulka od Angie, tam toporek Rogera i by poszło, ale powiedzmy, że to dużo bardziej humanitarny sposób.

Vex rozpięła kurtkę, spod której wylało się co nieco wody i wytarła twarz w mokrą koszulkę, która przynajmniej nie była zabłocona. Czuła, jak materiał lepi się do ciała i jak przemoczona majtki zaczynają ją obcierać pod skórzanymi spodniami. Wstała z motoru i zaczęła wyciskać wodę z tego co się dało. Po chwili namysłu wylała także zawartość z butów i zdjęła kurtkę. Dopiero tak ogarnięta weszła do lokalu. Jej mały gang “ludzi spotkanych przypadkiem” znów zebrał się przy stole, ale ją w sumie interesowała na tą chwilę jedna osóbka. Pomachała do stojącego za barem Lou, mając nadzieję, że wybaczy jej miejsce, w którym postanowiła zaparkować maszynę. Rzuciła kurtkę na wolne krzesło uznając, że lepiej będzie nie siadać i stanęła za wujaszkiem. Odruchowo oparła mu dłonie na ramionach. Dawno tego nie robiła, ale palce jakoś same znalazły drogę. Był spięty czy nie? Zawsze sprawdzała tak Szefa, zastanawiając się jak ciężką będzie miała noc.
- Udało mi się ukryć busa, tak żeby był w miarę pod ręką jakbyśmy go potrzebowali. Mam nadzieję, że odpali bo już teraz był z nim lekki problem. - Ku własnemu zaskoczeniu zdała sobie sprawę, że nadal ma dobry nastrój po przejażdżce. Jej palce zaczęły delikatnie rozmasowywać ramiona najemnika, bez udziału głowy. Nigdy nie była w tym jakoś bardzo dobra, ale czasem trochę ucisku wystarczyło. - A jak wam poszło?

- Mamy mikroskop. I Izzy nie wykryła u nas syfa pod tym mikroskopem. - odpowiedział najemnik siedzący na ławce przy stole. Vex zaś szybko odkryła, że zdecydowana większość korpusu Pazura jest przykryta pancerzem a ten miał w dotyku wdzięczność nieco bardziej elastycznej dykty. Przynajmniej gdy się go dotykało delikatnie i samymi palcami. Dopiero przy szyi i ramionach kończył się i zostawał sam mundur i ciało pod nim. - Ja z Angie pójdziemy teraz do Westów. Z sernikiem. - powiedział wskazując głową na siedzącą niedaleko wychowankę. Reszta kolorowego towarzystwa też siedziała przy tym stole i rozmawiała o swoich sprawach i planach.

- No tak! Rzeczywiście spotkaliśmy chłopaków Westów i im coś takiego obiecała. - O ile Vex dobrze pamiętała obiecała też małej Jane, że ją zabierze od rodziców, ale nie była pewna czy powinna o tym informować Sama. Motocyklistka rozejrzała się po pozostałych zebranych przy stole osóbkach, podczas gdy jej palce odruchowo skupiły się na odsłoniętej od pancerza szyi. Starała się wyłapać jakieś strzępki rozmów, chcąc zorientować się mniej więcej w planach grupy. Odezwała się po dłuższej chwili mówiąc trochę bardziej do siebie niż do najemnika. - Ja musze się co nieco ogarnąć, chyba udało mi się przemoczyć każdą część garderoby. - Po chwili uśmiechnęła się i nachyliła lekko do ucha wujaszka. - Chcesz mi pomóc, czy planujesz nadzorować spożycie sernika?

- Chętnie. Ale muszę teraz nadzorować coś innego. - Sam wymownie spojrzał za okno sali głównej gdzie widać było czarną furgonetkę Rogera. Nie trzeba było być mistrzem dyplomacji by rozpoznać, że opiekun nastolatki nie skakał z radości widząc jak jego podopieczna i khainita wynurzyli się razem z mokrymi włosami i zauważalnie pod promilowym wpływem. Nic nie powiedział specjalnego ale gul mu wyraźnie skoczył. Awantura wydawała się wisieć w powietrzu gdzieś nad ciemno blond głową obwiązana czarną bandaną.

Vex była pewna, że w tym zakresie odrobinę za późno na nadzór ale ugryzła się w język.
- Jasne. - Delikatnie pogładziła głowę najemnika i odsunęła się lekko. - Miałbyś coś przeciwko bym w między czasie obejrzała to urządzonko, o które tak biła się Melody?

Najemnik wydawał się w ogóle już nie pamiętać o tym detalu póki Vex o niego nie zapytała. Po chwili zastanowienia wzruszył swoimi potężnymi ramionami i sięgnął do bocznej kieszeni spodni. Po chwili grzebania wyjął z niego te ustrojstwo i podał motocyklistce. - Masz. Jej już raczej się nie przyda. - urządzenie wydawało się być kompatybilne tak na oko z tą częścią co miała przywieźć dziewczyna z Det do Pendleton. Choć ich wzajemne powiązania trzeba było jeszcze zbadać.

Motocyklistka zmarkotniała. Jakoś wizja tego, że kurierka przekręciła się jej na rękach nadal ją lekko przytłaczała.
- Ta… jej się raczej nie przyda. - Powtórzyła cicho przyglądając się małemu urządzonku. To przez to ustrojstwo to wszystko w ogóle się zaczęło. Gdyby nie jej chęć pomagania nie byłoby jej tutaj. Nie poznałaby całej tej bandy i z pewnością miałaby kilka problemów w głowie mniej. A także dwie rany postrzałowe mniej. - Ale wspominała, że jest sporo warte, wiec może uda się za to załatwić u Puzzla jakiś transport dla Was do Texasu. - Z jakiegoś dziwnego powodu podkreśliła że traktuje siebie oddzielnie od blond parki. Z resztą, po tym co mówiła pani doktor, Sam i tak za bardzo nie będzie miał dla niej czasu… jak na zamieszczonym obrazku. Popatrzyła na najemnika uważnie obserwującego swoją podopieczną i w jakimś dziwnym odruchu przesunęła wolną dłonią po brzuchu. I tak nic nie mogło z tego wyjść. - Zerknę czy da się coś z tego wyciągnąć do waszego powrotu.

- “Was”? To jednak nie jedziesz z nami? - najemnik podniósł głowę by zerknąć na stojącą przy nim motocyklistkę. Wyglądał na zaskoczonego tą zmianą planów.

Vex była szczerze zaskoczona, że zwrócił na to uwagę, była niemal pewna, że myślami jest raczej gdzie indziej. Spróbowała się uśmiechnąć.
- Wiesz ja mam Spika nie potrzebuję więcej transportu. A co do samego wyjazdu… chętnie bym pojechała. Zapowiada się fajna trasa, wiatr we włosach, czarny asfalt i te sprawy, no i jakby szczęście mi dopisało mogłabym się tobą jeszcze pocieszyć. - Dopiero przy tej wypowiedzi zdała sobie sprawę z przesuwającej się po brzuchu dłoni i szybko zgarnęła nią z czoła mokre włosy. - Ale może powinieneś jeszcze raz się nad tym zastanowić. Proponowałeś mi trasę bo była was tylko dwójka, a teraz… - Przeleciała wzrokiem po zebranej ekipie. - ..troszkę się rozmnożyliśmy. Po za tym odnoszę wrażenie, że odrobinę przeszkadzam w nowych metodach wychowawczych.

- Słuchaj na razie może się po prostu stąd wydostańmy. Z tej zatopionej matni. Jak nam się uda zobaczymy jak to wtedy będzie wyglądało. - zaproponował Pazur patrząc w górę na stojącą obok niego kobietę.

Przez chwilę pozwoliła sobie na to by obserwować go bez słowa. Czemu musiała mieć takie dylematy? Sam był przystojny, był w jej typie, nawet jeśli nie kręciły go motocykle. Ale kto przy zdrowych zmysłach zadurza się w facecie, którego zna od poprzedniego wieczoru? Dobra to nie tak, że jest w stu procentach normalna, a po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu było jej dobrze i to nie dlatego, że ktoś ją przeleciał, tylko po prostu wprawiał w dobry nastrój. Jednak wolałaby wiedzieć. Czy ma się łudzić? Czy doczeka dzisiaj chociaż kilku wspólnych minut? Czy też będzie się pałętać po okolicy jak bezdomny pies, czekając że znajdzie dla niej chwilę.

- Jasne. Miałam mówić co mi leży na serduchu to cię męczę. - Mrugnęła do niego i sięgnęła po swoją przemoczoną kurtkę zdejmując ją z krzesła, pod którym zrobiła się niewielka kałuża. Nagle ważne było wydostanie się. Szkoda tylko, że było ważne gdy to ona domagała się uwagi, a nie gdy trzeba było pojechać do jakiejś rodzinki z sernikiem. Niestety nie udało się jej utrzymać uśmiechu. Musiała skupić się na jakiejś robocie nim zacznie obrzucać, tak naprawdę obcego faceta, jakimiś wyrzutami. - Jakbym była potrzebna, pewnie będę się kręcić w okolicy.

- Jasne. My pewnie niedługo będziemy się zawijać do Westów. - Pazur skinął głową przyjmując słowa motocyklistki do wiadomości. Wrócił spojrzeniem za okno gdzie w czarnej furgonetce czyścił czaszkę pewnie jeden z głównych powodów wujka nastolatki dla jakich chciał opuścić ten lokal jak najprędzej.

Vex tylko pokręciła głową. Sam był ewidentnie chory i była niemal pewna, że to jakieś blond zapalenie mózgu.
- Tylko pamiętaj, że obiecałeś mi kąpiel. - Pogroziła mu żartobliwie palcem po czym poklepała najemnika po ramieniu na odchodne i podeszła do baru. Wypadało chociaż pogadać z Lou. Wsunęła urządzenie do kieszonki, tuż obok szlugów i robiąc pokorną minę oparła się o ladę.

- Czy będzie wielką niedogodnością, że mój towarzysz podróży postoi na twoim ganku. - Uśmiechnęła się przymilnie tak bardzo jak tylko potrafiła.

Pazur uśmiechnął się lekko na pożegnanie i pokiwał głową obwiązaną czarną chustą. Za to Lou zerknąwszy na wskazany kierunek i widząc wystający za oknem motocykl machnął ręką. - Normalnie pewnie byłby problem bo od tego właśnie jest parking. - odpowiedział kiwając brodą ku zaparkowanej na ganku maszynie. - No ale widać co tu się dzieje to niech zostanie. - zgodził się na taki numer. - Coś ci podać? - zapytał wracając spojrzeniem na klientkę.

Vex odetchnęła z ulgą. Co jak co ale jeśli chodziło o komfort Spika, mogła nawet zatańczyć nago na stole w lokalu. Jednak była szczęśliwa, że tym razem nie musi tego robić.
- Marzy mi się jakiś ciepły posiłek. Nie chciałabym ci jednak uświnić całej podłogi w lokalu. - Machnęła delikatnie, ociekającą wodą kurtką. Chwilę zastanawiała się wpatrując się w stojącego przed nią mężczyznę. Jaka była opcja, że Sam dotrzyma obietnicy? Że Angie nic nie wymyśli, nikogo nie zabije? Że zaraz nie zwali im się na głowę jakaś ekipa od Psów, albo kolejny zarażony? Jeszcze pani doktor mogła go zwinąć by kogoś związać, przemeblować pokój, albo urozmaicić sobie życie intymne z mężem jakimś trójkącikiem. Oszacowała swoje szanse na bliskie zeru i odezwała się konspiracyjnie do Lou. - Byłaby jakaś opcja na kąpiel w najbliższym czasie? Ogarnęłabym się, podrzuciła rzeczy do prania i skosztowała delicji, które tu podajecie.

- Kąpiel. - Lou pokiwał łysiejącą głową i spojrzał gdzieś w stronę drzwi na zaplecze. - Tak, pewnie tak. No ale bardzo popularna dziś usługa. Musimy uzupełnić i drewno i wodę. To trochę potrwa no ale na wieczór powinno być gotowe. - tykowaty szef lokalu wrócił spojrzeniem do klientki po drugiej stronie baru. - A z posiłkami pewnie. Co wybierasz? - wskazał na tablicę za swoimi plecami gdzie kredą były wypisane dania i ceny. Wyglądało z nich na to, że da się tu najeść. Były i dania główne jak na lunch i pomniejsze jak na na kolację czy śniadanie. Z ziemniakami, kukurydzą, rybami, kurczakiem, jajkami i serem w różnych zestawieniach.

Teraz Vex wyjrzała za okno. Robiło się już ciemno co według niej podchodziło pod wieczór, ale założyła że pewnie potrzebują z godzinki lub trochę dłużej. W sam raz by zerknąć na ustrojstwo, które miała w kieszeni.
- Ok, brzmi dobrze. To zjem po kąpieli, dobrze? - Na szybko skomponowała jakiś bardziej lunchowy zestaw. Było jej absolutnie wszystko jedno co zje, byleby tylko coś ciepłego znalazło się w jej brzuchu. - Wpaść tutaj i spytać czy kąpiel gotowa, czy ktoś mógłby zapukać do pokoju?

- Może być. - barman zgodził się i na podany zestaw i na proponowaną porę kolacji. - Przyjdź się zapytać gdzieś za godzinę. Pewnie już ciemno będzie. Powinno być gotowe albo prawie. - zerknął za okno na zbliżający się coraz wyraźniej wieczór.

Vex przytaknęła barmanowi i ruszyła w kierunku wynajętego pokoju. W środku szybko zamknęła za sobą drzwi i zaczęła zrzucać z siebie przemoczone ubranie.
- Że też musi być ta cholerna powódź... - Odetchnęła stając na środku pokoju zupełnie naga. Wydobyła jakąś nadającą się do prania koszulkę i wytarła się w nią. Dopiero po tym wbiła się w suche majtki i koszulkę.


Rozejrzała się po pustym pokoju. Było dziwnie cicho. Niby dopiero od wczoraj szlaja się z tą ekipą, ale powoli zaczęła się przyzwyczajać do ciągłej obecności innych. Uśmiechnęła się. Może dlatego, ze to było trochę jak za bardzo starych czasów. Rozsiadła się na jednym z łóżek i wydobyła z torby element, który miała dostarczyć dla Puzzla i ułożyła go obok leżącej na pościeli części od Sama. Po chwili namysły wyciągnęła jeszcze bimber i upiła spory łyk. Tak przygotowana mogła zabrać się do pracy.
 
Aiko jest offline