Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2018, 22:53   #72
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Zarówno Kapitan, jak i setnik pokiwali głowami i rozpoczęli przygotowania do wyprawy w głąb wyspy.
Jeden z marynarzy przyniósł zwoje liny, gwardzista podał wędrowcom wyruszającym w stronę ruin pęczki pochodni.
Alchemiczka, blada, z szarymi worami pod oczami wyglądała, jakby nie przespała nocy. Podeszła do towarzyszy.
Każdemu z nich po kolei podała małą szklaną buteleczkę, zamkniętą i zapieczętowaną. Jasnoniebieski, gęsty płyn wypełniał małe naczynia.

- Weźcie to ze sobą. Po jednej dla każdego, to wywar z Błękitnego Lotosu, przyspiesza gojenie ran i uśmierza ból, niestety więcej nie mam. Rannym marynarzom już nie pomoże, a wam może się przydać.

Ostrożnie wyjęła jeszcze jedną małą buteleczkę. Zebranym wydawało się, że w środku zamknięta była płynna lawa, płyn zmieniał swoją barwę niczym migoczący płomień, przelewając się gdy Aemelia przesuwała butelkę, podając ją Marcusowi.
- Z tym musicie uważać. Zrobiłam go dzisiejszej nocy, po tym, jak w jednej z chat znalazłam rzadki kwiat, zwany Lotosem Migoczącego Płomienia. Tylko o nim czytałam, nigdy dotąd go nie robiłam, nie udało się kupić płatków – uśmiechnęła się nerwowo – nie jestem pewna jak zadziała. W zwojach piszą, że ten wywar, jeśli rozbije się lub otworzy taką butelkę, może wywołać kulę ognia, która zniszczy, spali wszystko w okolicy. Podobno gdy jest silny, może nawet niszczyć miejskie mury. Nie wiem, co możecie tam napotkać, ale cokolwiek by to nie było, to to może się przydać. Powodzenia i wróćcie cali.

Pożegnanie trwało krótko. Marynarze i żołnierze ruszali w głąb dżungli po owoce i małe zwierzęta, z beczkami, w które planowali nabrać słodkiej wody, zaś Marcus, Samarytha i Bhatra ruszyli w kierunku ruin majaczących na wzniesieniach na północy wyspy.


Wędrowcy trzymali dobre tempo, chociaż dżungla zdecydowanie nie ułatwiała podróży. Na szczęście nie padał deszcz, tak więc jedynie mnóstwo owadów stanowiło utrapienie dla wędrowców. Nieco pomogło wysmarowanie się płynem z flaszki Bhatry, widocznie tutejsze owady kompletnie nie znały zapachu przepalanki i postanowiły trzymać się z dala od pachnących alkoholem wędrowców.
Marcusowi poszczęściło się i Pogranicznik znalazł coś, co wyglądało mu na ścieżkę w dżungli, prowadzącą dokładnie w stronę ruin. Jednakże nie zdołał rozpoznać, co za zwierzę, lub zwierzęta, ją wydeptało. Ku swemu zdziwieniu nie znalazł żadnych śladów większych zwierząt, nie myślał nawet o sarnach, ale nawet czegoś rozmiarów znanych mu bobrów. Wyglądało to tak, jakby wyspę zamieszkiwały tylko te ptaki, które miały gniazda wysoko w koronach wiotkich drzew...
Po długiej wędrówce z licznymi postojami trójka towarzyszy dotarła do ruin porośniętych grubą warstwą roślinności.



Budynki były rozpadające się, drzewa i pędy rozpychały kamienne bloki, wiele z konstrukcji zawaliło się, lub sprawiało wrażenie jakby za chwilę miało się zawalić. Po dłuższych i ostrożnych oględzinach, przed jednym z placyków, znaleźli rozpadlinę w ziemi, prowadzącą w dół. Jednakże, upewniając się jeszcze i sprawdzając okolicę znaleźli wejście do jaskini w jednym z okolicznych wzniesień. Marcus, oglądając zarówno podejście do jaskini, jak i okolice rozpadliny mógł jasno stwierdzić, że ktoś lub coś często przemieszczał się i tu i tu.

Było późne popołudnie. Zgubek ewidentnie nie był zachwycony perspektywą schodzenia pod powierzchnię ziemi. Skrzeczał smutno popatrując to na rozpadlinę, to na majaczącą w oddali jaskinię, tak, jakby chciał zapytać: „To gdzie teraz, chcecie się pchać pod ziemię?
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem