Sytuacja przedstawiała się lepiej niż na pierwszy rzut oka wyglądało. Arno sądził, iż znowu coś spadło na ich głowy, choć nie bardzo wiedział co. Może zostali oskarżeni o zatrucie rzeki, bezczeszczenie zwłok albo współpracę z gigantami. Wszystko zaczynało wydawać mu się możliwe. Niewykluczone także, że straż połapała się, iż byli poszukiwani listem gończym.
Stąd też przesadna, jak się okazało, ostrożność w podchodzeniu do świątyni. Eryk na całe szczęście był nieźle poinformowany. Najwyraźniej nawyki łowcy nagród pozostały w nim silne. Dzięki temu dowiedzieli się, że naturą problemu były poszukiwania w celu złożenia wyjaśnień. To wszystko. Wystarczyło ustalić wspólne zeznania na ostatnie dni, trzymając się prawdy najmocniej jak było to możliwe i po kłopocie. Ten ciężar mógł spaść z barków bardzo szybko. Jeśli już się to nie wydarzyło. W końcu mnóstwo żołnierzy zginęło od smoczego ognia i reszty jego arsenału bojowego.
Jednakże towarzyszom ciężko było dojść do wspólnego wniosku. Bert wolał bezpieczną opcję z wyniesieniem się, Eryk najchętniej poszedłby na polowanie, a potem w ślad za tropami pozwalającymi na oczyszczenie imienia swojego i pozostałych, Jost chciał pomóc mieszkańcom, a Gotte wolał zostać w świątyni.
- Ja do kapłana Shallaya w kolejności bym poszedł pierwszej. Ze mną Gotte idziesz? - zapytał długonosego.
Choć Hammerfist nie miał najlepszych wspomnień z leczenia u Shallayanek, to musiał przyznać, że bardzo skutecznie postawiły go na nogi. Miał nadzieję, iż ta wizyta mu pomoże.
Jeśli uda się dołączyć do kolejki potrzebujących i względnie niedługo dotrzeć do uzdrowiciela...
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |