| Venora ruszyła w końcu w kierunku swego namiotu, gdzie była najbardziej wyczekiwana przez Agness. Po drodze minęła nieco starszą od siebie kobietę w złotoczerwonej szacie, podpierającą się na eleganckiej, czarodziejskiej ladze. Dopiero po chwili Venora uświadomiła sobie, że to była Calandei, jedna z doradczyń i niemalże prawa ręka królowej.
Panna Oakenfold aż obejrzała się za siebie, by upewnić się, że oczy jej nie mylą. Calishicka uroda czarodziejki wyróżniała się i nie było mowy by ją z kimś innym pomylić.
~ Jeśli powiedzie mi się, to Regentka na pewno będzie częściej dawać mi zadania ~ przeszło Venorze przez myśl i rozejrzała się po obozie. Wojsko było liczne, a rycerka jeszcze nie miała okazji widzieć tak dużego przedsięwzięcia, a co dopiero brać w nim udział, nawet w naradzie.
Zastanawiając się nad tym wszystkim o czym rozmawiano w namiocie królowej, paladynka ruszyła w dalszą drogę do swoich kompanów.
Tamci zaś oczekiwanie na Venorę umilili sobie grą w kości i piciem wina.
-Jest i nasza dowódczyni!- rzekł z przekąsem Dundein.
-I co? Co ci powiedziała?- Agness zerwała się z miejsca.
Służka Helma nieśpiesznym krokiem podeszła do ogniska i usiadła na swoim miejscu.
- No więc powiedziałam jej, nie jest zadowolona ale... Nie każe cię wieszać - odpowiedziała Venora i mrugnęła do przyszłej kapłanki Tempusa. - Masz się zachowywać wzorowo i bez zawahania wykonywać rozkazy wydane przez Regentkę - dodała już poważnym tonem. - Oczy szpiegów zapewne teraz będą na nas skierowane, więc weź to sobie do serca
-Tak jakbym do tej pory nie zachowywała się wzorowo...- Agness skomentowała z naburmuszoną miną.
- Ale właśnie, że zachowujesz się wzorowo! - zapewniła towarzyszkę Venora i poklepała ją po ramieniu. - Samo to, że Regentka była zaskoczona gdy jej wspomniałam o twojej przeszłości, dobrze o tobie świadczy - dodała z przyjacielskim uśmiechem. - Poza tym wszyscy tu za ciebie ręczymy
-No dobra, a czego po za tym się dowiedziałaś?- spytał rzeczowo Gustav.
-Właśnie. Dowiedziałaś się jakie ma plany?- wtrącił Dundein.
Venora pokiwała głową. Wstała na chwilę od ognia, wzięła kawałek drwa i dorzuciła je do ogniska.
- Zostałam przydzielona do oddziału, którego zadaniem jest przetarcie szlaku przez wąski i zdradliwy wąwóz, którymi mamy przejść na drugą stronę gór - wyjaśniła paladynka. - Jest to niebezpieczny etap, ale... gorsze rzeczy robiliśmy - spojrzała wymownie na Dundeina. - Nie wiem niestety czy będziecie mogli mi towarzyszyć, bo rycerzy do tego zadania odgórnie ustali Regentka i jej doradcy - westchnęła.
-Któż lepiej cię wspomoże od nas?- odparł zdumiony krasnolud. Moradinita nie wyglądał na zadowolonego faktem, że będą musieli maszerować z regularnymi oddziałami wojsk, zamiast wspomagać Venorę w jej specjalnej misji.
-Spokojnie Dundeinie. Jeszcze wiele dni wędrówki przed nami. Nie ma co się zamartwiać za wczasu.- uspokajała go Anger.
- Dokładnie tak - zgodziła się z nią Venora wiercąc się na swoim miejscu. - Może się przecież okazać, że z samej woli Regentki zostaniecie dołączeni do tego oddziału, a jak nie to jeszcze ja będę ją o to prosić - zapewniła ich.
Panna Oakenfold dopiero teraz zaczęła sobie zdawać sprawę jak bardzo przejęta była udziałem w naradzie. Spojrzała na butelkę wina, którą zaczęli jej kompani, ale nie czuła by miała ochotę się napić. Nagle wstała i ruszyła do wyjścia.
- Idę się przewietrzyć, póki pogoda jest na to - rzuciła przez ramię wychodząc z namiotu.
Spacerując między obozującymi odwiedziła kapłanów z jej zakonu. Chwilę z nimi pomówiła, pokrótce wprowadzając ich w zadanie jakie miała i wspólnie z nimi odmówiła modlitwy. Wychodząc z ich namiotu przeszła jej ironiczna myśl, że w razie niepowodzenia, przekażą przeorowi z czym musiała się zmierzyć. Ale pokręciła zaraz głową. Była przecież zaradna i z niejednym problemem sobie poradziła.
Venora w końcu zawędrowała na skraj obozu chcąc chwilę spędzić na samotnych rozmyślaniach. Stała z rękoma skrzyżowanymi przed sobą, ze spojrzeniem wbitym w dal.
-Gdybym dostała miedziaka za każdym razem gdy ktoś wątpi w moje doświadczenie przez moją aparycję, to miałabym całkiem ciężki mieszek - mruknęła pod nosem. - Dobrze chociaż, że to samo tyczy się moich wrogów - uśmiechnęła się sama do siebie.
-Ode mnie dostałabyś nawet srebrnika…- usłyszała za plecami głos, który już jej się obił o uszy tego wieczoru. Młody czarodziej Arlo stał nieopodal, oparty o młode drzewo, które traciło ostatnie żółte i czerwone liście. Venora nie spodziewała się towarzystwa i nie wiedziała, czy po prostu nie zauważyła niewiele starszego od siebie czarodzieja, czy poruszał się tak cicho.
-Doszły mnie słuchy o młodej wojowniczce pod dachem Helmitów, ale nie spodziewałem się spotkać jej na tej kampanii.- dodał, przestępując z nogi na nogę.
Panna Oakenfold uniosła brew zaskoczona tym towarzystwem.
- Tak, zauważyłam, że nie pokładasz we mnie wielkich nadziei - odparła i wróciła do obserwowania krajobrazu jaki rozciągał się przed nią. - Jeszcze tamtych rozumiem, ale ty sam nie wyglądasz na wiele starszego ode mnie - wytknęła mu.
-Niech cię mój młody wygląd nie myli. Moi przodkowie pochodzili z innego planu i dzięki nim przypominam młodzieńca.- odparł uśmiechając się pod nosem.
-To nie chodzi o to, że nie pokładam w tobie nadziei.- dodał odwracając wzrok w stronę gwiazd. -Słyszałem o wielu wielkich wojakach, którzy na widok hordy orków uciekali gdzie pieprz rośnie. Wiem o twoich dokonaniach co nieco. Ale to chyba ciągle za mało by zrobić na mnie wrażenie.- zdawał się być bardziej zadufany w sobie niż starsi i bardziej doświadczeni, którzy brali udział w naradzie u królowej.
- W sumie... - Venora dopiero teraz zwróciła uwagę na to że jej dziewczęcy wygląd może być podyktowany niebiańskim rodowodem. Zdała sobie sprawę, że o tym już jej wspomniała Marret, ale wtedy jakoś tak nie wzięła tego do siebie. - Sama jestem aasimarem to możliwe, że długo jeszcze będę mieć niepozorną aparycję - stwierdziła bardziej do siebie, zastanawiając się czy jest to dobra czy jednak uciążliwa rzecz. Za to na komentarze Arla co do wątpienia w jej odwagę, zaśmiała się. - Wyraźnie twoje "co nieco" to za mało skoro myślisz, że ulęknę się- skomentowała jego słowa oschłym tonem.
-Nie zrozum mnie źle. Właśnie mam nadzieję, że się nie ulękniesz, bo na takiej misji jak ta nie możemy sobie na to pozwolić.- rzekł i powoli odszedł zostawiając pannę Oakenfold samą sobie.
~ Dziwny typ... ~ skomentowała go w myślach paladynka. Cieszyło ją, że w końcu została sama.
Westchnęła, zaciągając się zimnym powietrzem i pogrążyła we wspomnieniach spotkania z bogiem.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |