Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2018, 15:34   #487
Ranghar
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Drużyna A

Sybill wyciągnęła przed siebie rękę i świetlista poświata wysiorbała 2PŻ z uciekającego goblina i przekazała popalonemu mężczyźnie. Energii wystarczyło na tyle, żeby złagodzić odczuwalną agonię i zabezpieczyć go od śmierci. Jednak ohydne bąble i zniekształcenia wciąż pokrywały połowę twarzy i większość ciała. Z nauk jakie pobrała od kapłanów pamięta, że zaklęcie 2 poziomu może złagodzić bąble i uzdrowić część spalonych nerwów. Sybill wraz z akolitą próbowały pomóc starszemu mężczyźnie. Część szkła udało się rozkruszyć przynajmniej na tyle by uwolnić go z siedzenia, jednak wiele kawałków tkwi głęboko w ciele, których nie da się łatwo wyjąć. Mężczyzna ciężko dyszy i od czasu do czasu pojękuje, jest tak wyczerpany, że nie ma sił mówić, ale jakoś odczytałaś bo drgnięciach warg, że chce wody.

Axim ruszył w pogoń za goblinami, ale żeby mieć szanse, któregoś zranić musiał wskoczyć na marmurowy stół, na którym leżało pocięte ludzkie ciało. Odbił się i wylądował na stole sunąc kolanami, uderzył w ciało, które z lekkim oporem zwaliło się na ziemie. Wyzwoliciel śmignął w kierunku goblina, z którego Sybill siorbała życie. Jeden celny zamach przeciął dwa uda przeciwnika powalając go na ziemie. Dobicie leżącego było tylko już odruchem łaski i satysfakcji.

Ostatni ostały przy życiu goblin pobiegł w kierunku drzwi prowadzących do piwnicy i zniknął z oczu za nimi

Draug skończył rozbrajać pułapkę pod jednym z kafelków w podłodze i był gotowy przyłączyć się ponownie do walki u boku Axima. Obaj ruszyli za ostatnim goblinem

Rag skinęła orkowi i cofnęła się do drzwi, aby mieć szansę zaatakować posiłki przeciwników z zaskoczenia.

Balkazar zamachnął się Łamaczem Czaszek prosto w czaszkę przeciwnika robiąc w niej wgłębienie i słysząc łamane kości. Wróg padł martwy, a Balkazar miał jeszcze szansę cofnąć się i przylgnąć zasapany do ściany Obok Rag. Posiłki wroga wbiegły szybko na górę słysząc krzyki we wspólnym (języku handlowym większości ras). Rozejrzeli się szybko widząc ciała dwóch strażników, ale nie wykryli napastników. Balkazar wyglądając zza rogu dostrzegł trzy orki uzbrojone w miecze i oszczepy.

Nagle z drugiej strony trzasnęły drzwi i wpadł zdyszany goblin. Widząc Balkazara i biorąc go za sprzymierzeńca krzyknął do niego i przy okazji zaalarmował strażników, którzy też go usłyszeli, ale nie widzą.
- Człeki biją! Człeki biją! Ognio-oka tu jest! Powiedzieć mistrzowi!. Powie… - Z ciemności złapała go za twarz ręka krasnoludki, która go uciszyła, a druga poderżnęła gardło w paskudny, mściwy zygzak.
- Skurwysyn – szepnęła. Z nosa Rag leciała krew, musiała oberwać, gdy otworzył nagle drzwi. Powoli chwyciła truchło i wyniosła zza drzwi, by nie przeszkadzało w walce. Tuż przy niej pojawili się Axim i Draug.

Dwa orki chwyciły za swoje miecze – falchiony, trzeci za nimi za oszczep. Powoli zbliżyli się do zakrętu.

Pluszek został podświadomie przyciągnięty do kolejnego miejsca mordu i rozpaczy. Jakiś wewnętrzny magnes ciągnął go w kolejne miejsca masakry. Ty razem trafiło na fabrykę szkła, gdzie chroniący się w niej od kilku dni pracownicy oraz mieszkańcy zostali zaatakowani. Drzwi od strony sklepu zostały rozbite na drzazgi. Wewnątrz pełno pięknych szklanych wyrobów zostało przerobionych na odłamki. Miś instynktownie złapał dwa długie szklane kawałki przypominające kształtem sztylety. Ruszył śladami zniszczenia przed siebie. Minął zygzakowaty korytarz i przekroczył kolejne zniszczone drzwi. Wkroczył do jadalni, która została zdewastowana. Połamane krzesła, stoły i talerze, resztki jedzenia walające się po podłodze, rozrzucone karty do gry zabarwione na czerwono w kałużach krwi.

Obok mieściła się sypialnia pracowników z wieloma rozszarpanymi ciałami w łóżkach. Plamy krwi spływały ze ścian, wśród ofiar było również małe dziecko z licznymi śladami goblińskich pogryzień. W rączce trzymało zaciśniętego drobnego pluszowego misia, mniejszego z dwa razy od Pluszka. Jego szyja była rozerwana, a wypychające go szmatki powyrywane. Głowa zwisała na kilku kawałkach materiału wzdłuż ciała. Drobniutki obrońca spełnił swój obowiązek. Pluszek jeszcze z większą determinacją zamierzał spełnić swój.

Gdzieś z dalszej części budynku dobiegły krzyki mężczyzny dogorywającego w agonii. Miś zerwał się i pobiegł za smugą krwi prowadzącą z jadalni na nowy korytarz i kolejny i jeszcze jeden, gdzie grupa ludzi, brązowy ork i krasnoludka wymieniali pośpiesznie zdania. Czwórka ludzi rzuciła się ku krzykom rozgramiając szybko gobliny. Pluszek wszedł pod marmurowy stół i obserwował sytuację. Dwie kobiety zbliżyły się z pomocą do torturowanego mężczyzny, ich towarzysz wyglądający na rycerza wskoczył na stół, pod którym ukrywał się miś i strącił ciało martwego człowieka zamordowanego wcześniej przez gobliny. Chwilę później obok stołu padł goblin z odciętymi nogami, który spojrzał zaskoczony na żywego misia i miał coś powiedzieć, gdy ostrze miecza dobiło go. Drugi mężczyzna skończył rozbrajać pułapkę w podłodze i dołączył do niego przy stole. Wyglądało na to, że ruszają do pozostałych towarzyszy.

Tymczasem dwie kobiety próbowały uzdrowić poparzonego mężczyznę i zdjąć z niego kawałki szkła. Jedna z nich miała oczy płonące żywym ogniem niczym pochodnie. Coś wręcz hipnotyzującego przyciągało Pluszaka do niej, biła od niej dobra energia, ciepły blask. Trochę podobna do pluszakowej, ale także z domieszką czegoś więcej. Kobieta sprawiała wrażenie bardzo intrygującej.



Drużyna O

Esmond wystrzelił z laski, a mroźny sztylet odstrzelił jeden z palców ukazując dalsza cześć korytarza. Sąsiednie palce zostały zmrożone szronem.

Krasnoludy przeszukały ciała, tak jak było można podejrzewać ubrane były w białe więzienne ubrania i nie miały przy sobie dobytku. Olaf przeszukał korytarz i cele, obmacał kamienie w ścianach w poszukiwaniu schowków i przejścia. Nie znajdując nic nadzwyczajnego, ot parę zasranych cuchnących naczyń i śmierdzące potem orazi krwią prycze przystanął by zebrać myśli.

Logiczne myślenia kapłana przeżywało kryzys tożsamości, tak wielki, że postanowił poprosić boga o udzielenie mu wskazówki. Wypowiedziana modlitwa po paru chwilach przyniosła rezultat. Grungni przysłał ścieżkę widoczną tylko dla Olafa prowadzącą do najbliższego magicznego przedmiotu, który pomoże im w obecnej sytuacji. Demonolog trochę się zdziwił, gdy ścieżka zatoczyła parę razy koło wokół niego. Ostrożnie przesunął się w bok, na wypadek gdyby miał mieć bezcenny magiczny przedmiot pod sobą.

Ścieżka nie dała za wygraną i ponownie zatoczyła koło wokół Olafa. W końcu zdenerwowana tępotą wspięła się po krasnoludzie i zatrzymała na pierścieniu jaki nosił na palcu. Mężczyzna spojrzał na ścieżkę z wyrzutem. Grungni czy jesteś na pewno pewien, że znaleziony w poprzedniej misji pierścień Tarana oferujący różne zaklęcia taranujące, mogące rozbijać ściany, drzwi i okna coś tu pomoże? Ścieżka pomknęła do ucha Olafa i pękła jak bańka mydlana.

Mógłby przyrzec, że usłyszał cichy szept:
- Tak. Drugi minus do wiary u Grungni za wezwanie boskiej mocy do głupiej interwencji… - głos dudnił echem w mózgu Olafa i rąbnął z plaskacza chochlika siedzącego we łbie.

Plemienna mądrość zawarta w słowach barbarzyńcy Grzmota zadała mentalne obrażenia wspaniałemu intelektowi Esmonda. Było w jego prostych słowach wiele prawdy, mag powinien wiedzieć najwięcej na ten temat z nich wszystkich. Jednak mężczyzna nie miał do czynienia wcześniej z nekromantyczną magią, tyle co ma tą płaczącą nieustannie rękę i może nieumarłego sługę, ale tak poza tym to nie wiedział więcej. Może tyle, że po obrażeniach zadanych z laski wygląda na upiorną barykadę, która trochę się rozpadła po ataku.

Grzmot widząc, że cel można uszkodzić nie czekał na myślicieli w swojej grupie i rzucił w nią Pędzącym Toporem. Dwuręczna broń huczała wirując w powietrzu ledwo mieszcząc się w pomieszczeniu. Uderzył mocno w ogromną kościstą dłoń wyłamując drugi palec

Harpia oparta o ścianę przyglądała się z szydzącym uśmieszkiem na wyczyny wybawców miasta.

[Barak mapy bo nie ma gdzie się ruszyć]
 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 11-02-2018 o 15:51.
Ranghar jest offline