Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2018, 20:19   #45
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Ostatni Akt





Wróg mego wroga

Szczury zeżarły nieszczęśnika w całości. Niektóre wielkie na przedramię dorosłego mężczyzny… z każdym kęsem rosły, puchły… aż w końcu pękały, a z ich trzewi wychodziło siedem nowych i cykl się powtarzał. Pod ich dotykiem ciało gniło, ale nieszczęśnik nie umierał… mimo, że już niewiele z niego zostało i czucie odeszło, a umysł ogarniała apatia on nie umierał stając się częścią roju. Tak jak wcześniej sześciu innych. Razem siedem ofiar. Siedmiu ludzi o drzemiącym talencie by umysłem zmieniać rzeczywistość. Szczury zakotłowały się. Zgromadziły w wijącej masie. Miotały się i wiły w nieustannym ruchu gdy nagle z pomiędzy ich ciał wybiła w górę ręka. Jak kości obleczone cienką tkaniną. Drżała…. była słaba, jakby sam ruch szczurzych ciał mógł ją złamać, ale szybko nabierała masy. Kości pokryły się ciałem. Opadła w dół zapierając się o ziemię, druga już od początku miała swą siłę. Wysiłek odznaczył się mięśniach których przed chwilą nie było. Kości się naprężyły w swoim pierszym wysiłku. Wataha szczurów się podniosła i rozstąpiła wypuszczając spomiędzy siebie plecy. Głowę. Barki i chwilę potem pomiędzy nimi stał czarnoksiężnik.
- Niech no tylko dorwę tego apostoła…

Ale przed bezimiennym czarnoksiężnikiem-szczurem stało inne wyzwanie niż zemsta. Jego panowie mieli oczekiwania. Tym oczekiwaniom aktualny bunt bardzo przeszkadzał, bo potrzebował tego okrętu.

Strzeż się wroga
który nie ma nic do stracenia


Enginarium

Plan był dobry. Potoki piany gaśniczej spadające z wysokich stropów miały wywołać chaos. Szarża Ionachta, zaraz w drugim momencie natarcia, szerokim łukiem prowadząca go na tyły wroga miała odciągnąć ogień. Moce Beshana i siła ognia Azarkova miały ich ich złamać… Ale oni czekali głębiej. Snajperzy wysłani przez czarnoksiężnika dali się zauważyć zbyt szybko. Nim zajęli pozycje zostali ostrzelani. Na każdego z nich który padł ginęło czterech buntowników, ale zostali wystrzeleni nim siły Beshana zdążył dojść na miejsce, a jeszcze przed tym awangarda nie dała rady dostrzec rozstawionych czujek i buntownicy wiedzieli o nadciągających siłach znacznie więcej niż powinni.

Gdy Beshan dotarł ze swymi ludźmi w przedsionku enginarium nikt na niego nie czekał. Mieli tu osłony. Mogli się tu bronić, ale tego nie zrobili. Za to ukryli się w głębi maszynowni. W setkach kryjówek czekali pojedynczo, bądź parami… taktycznie rozmieszczeni.

Gdy, pod osłoną dymu i ciężkich pawęży wmaszerowali przez gródź, którą wcześniej buntownicy przepalili ciężką meltą powitała ich ostrzał z ręcznych wyrzutni rakiet. Pierwsza przeciwpancerna, kolejne odłamkowe. Wystrzelone na ślepo, ale wycelowane na długo nim lojaliści Regentów się w ogóle zbliżyli… Musieli się wycofać, a nim wrócili piana opadła i chaos dał się opanować.

Buntownicy przyjęli jedyną taktykę na którą nie było dobrej kontry. Skazali się na śmierć. Jeden po drugim byli wyłapywani i mordowani, ale wychwycenie partyzantów zabierało bardzo dużo czasu… a czas był kluczowy. Był walutą której nie mogli zbyt szastać. Czarnoksiężnik zaklął… jego oddziały nie mogły się poruszać szybko, bo na każdym kroku, za każdym rogiem czekał jakiś buntownik… jedni zwyczajnie wypalali szybką serię i strzelali tak długo póki nie zostali rozstrzelani. Często udawało się ich zabić nim nacisnęli spust, ale innymi razami razem ze sobą zabierali dziesięciu żołnierzy. Jeden zeskoczył z wyższej półki w mały oddział, z krótkimi laskarabinami jeszcze z oberżniętymi lufami. Zginął szybko, ale granaty ustawione na długo zapłon, które miał przy sobie, pociągnęły wiele ofiar… czas mijał. W każdej minucie kolejny ładunek wybuchowy był zakładany w ważnym miejscu enginarium.


Więc problematyką tego wątku jest czas. Buntownicy odebrali sobie wszelką szansę na pokonanie was poprzez rozdzielenie się, ale taka straceńcza partyzantka jest bardzo skuteczna. Opcje:
  • Szybka szarża - bardzo duże straty. Możliwe, że zbyt duże.
    Mechanika:
    Rzut na straty w ludziach: k10-(2 do 5) [z Szaraeelem, albo kimś kto dobrze zna enginarium byście mieli dokładniejsze dane]. Na wyniku zero i niżej wasi kończą się szybciej niż buntownicy. Na wyniku 1-3 (po modyfikatorach) -1 na kolejny rzut.
    Rzut na zaminowanie enginarium: k10+1
  • Ostrożny, powolny marsz - opcja o bardzo niedużych stratach. Na pewno osiągniecie sukces, tyle, że w tym czasie buntownicy cały czas zaminowują enginarium.
    Mechanika:
    Rzut na straty w ludziach: k10+(1 do 3)
    Rzut na zaminowanie enginarium: k10-4
Te opcje są bazowe. Nie biorą pod uwagę obecności Radnych.
Jak coś wymyślicie wymyślę osobne modyfikatory. Generalnie zachęcam do wymyślenia czegoś co mnie zmusi do dania wam lepszych liczb, bo z tymi będzie bardzo źle.

No i jesteście o parę minut nim przyjadą wozy pancerne.




Generatorium

Amon zaszlachtował ostatniego z buntowników na barykadzie po tym jak osobiście ją rozerwał na strzępy. Osobiście. Bo plan nie poszedł jak powinien. A był dobry. osłona dymna, plus gęsta struga napalmu dla częściowego oślepienia sensorów które na pewno przy sobie mieli buntownicy.

Potężna ośmiometrowa tarcza jaką zaimprowizował i przyniósł o własnych siłach wyrywając grodzie i spawając je do wielkiej kratownicy wcale nie okazała się tak wytrzymała jak przypuszczał. Buntownicy byli przygotowani na próby takiego kombinowania i w podłodze czekały minu przeciwczołgowe, którym ich technicy dali możliwość zdalnego wysadzenia. Pierwsza z nich wybuchła zdecydowanie zbyt szybko, gdy zdetonowała ją struga napalmu, a druga rozerwała tarczę na dwoje, wysadzając w powietrze nieszczęsnego operatora działa plazmowego i powołując wielką kulę takiego też ognia. To złamało szyk natarcia, a zwykła fala uderzeniowa miotnęła Amonem, pozwalając tarczy opaść, odsłaniając nieszczęsnych gwardzistów. Musiał to kontynuować samemu. Jego ludzie umierali. Plecak skokowy na jego plecach zagrzmiał gdy zbierał się do szarży i wtedy objęła go gęsta smuga promethium. Zawył, a wraz z nim zawyło dziesięciu innych ludzi których ta sama smuga objęła. ktoś krzyczał by się wycofać, Amon czuł strach jego ludzi. Jego na wpół demoniczne ciało nie płonęło jak powinno, ceramiczny pancerz lepiej bronił go w tych pierwszych chwilach niż standardowy, ale płomienie go oślepiały. Wtedy strużka promethium dostała się znacznie głębiej w systemy plecaka skokowego. Jego eksplozja nałożyła się z eksplozją pęczka granatów ogłuszających. Oszołomiło go to tylko na sekundę, a gdy dochodził do siebie był wbity w wał, wgniatając go na kilka cali. Ostrzał wciąż trwał. Blask smugi promethium był widoczny nawet w gęstym dymie. Tak jak tańczące sylwetki ludzi których ona objęła. Amon był ranny… Trzecią rękę, tę którą darował mu Khorne by (jak Amon zwykł mawiać) móc choćby się w nosie podrapać urwało mu w łokciu. Kostka była przetrącona, a pół twarzy zerwane z czaszki. Pozostałe oko cudem uniknęło oślepienia. Czuł, że wiele kości ma pękniętych, kilka żeber jest połamane a w ustach czuł smak krwi i węgla. Chyba miał pękniętą potylicę. Nic czego nie da rady wyleczyć przelewając krew dla boga krwi…
- Krew! - ryknął wbijając demoniczne szpony w barykadę i otwierając ją jak konserwę. Jakiś buntownik dojrzał go i skierował w niego karabin, ale Amon złapał go za lufę i szarpnął, przyciągając nieszczęśnika w zasięg swoich ramion. Kolejni nie dali się tak podejść, ale lekki kaliber to nie było coś czym Amon się przejmował, a 5 sekund później, gdy rozwarł stalową ścianę dość by przejść… walka była praktycznie skończona. A przelana krew zasklepiała mu rany.

Amon rozejrzał się i ocenił straty. Ze studwudziestu ludzi pozostało mu pięćdziesięciu ośmiu zdolnych do dalszej walki, a pokonali jedynie wał… zabili dwudziestu buntowników. Reszta szpony miała jeszcze czekać na nich w środku. Tak niskiego morale jeszcze nigdy nie widział w swojej Szarańczy.
- Czaszki na tron czaszek…
- Krew dla boga krwi…
- Na pochybel skówysynom!
Chcąc nie chcąc... Amon uśmiechnął się do siebie w duchu. Zapamiętał twarze tych żołnierzy, co nawet bez jego słowa podsycili gniew. Przypomnieli reszcie za co walczą. Teraz pozostawało pytanie co dalej?



Wynik 4 oznacza dolną granicę częściowego sukcesu. Straciłeś połowę ludzi i jednego sentinela, ponadto znaczną część swojego ekwipunku (jeśli masz wątpliwości co było w stanie przeżyć oblanie promethium i eksplozję jumppacka to pytaj). Kończysz także bez trzeciej ręki i nie jesteś pewny gdzie jest Twój miecz. Stan zdrowia na daną chwilę jest na poziomie jakieś 85% (a w najgorszym momecie sięgnął 20%), jednak odrośnięcie ręki to znacznie bardziej skomplikowany proces. Najszybciej ją odzyskasz jeśli po wszystkim Sharaeel będzie w stanie Ci bionikę zamontować

Sytuacja przed którą stoisz jest ciężka. Do wygrania ale wciąż ciężka. Straciłeś połowę ludzi i w tym momencie buntownicy mają 3-4 krotną przewagę liczebną i ze względu na lepsze morale (choć w większości sporo gorsze przeszkolenie i dużo gorszy sprzęt) każdy z nich jest teraz wart jakieś 0,9 Twojego człowieka. Czyli biorąc jeszcze pod uwagę przewagę pozycji jak zostawisz ich samych sobie to nie mają żadnych szans. Musisz, razem ze swoją psykerką której imienia nie pamiętam, zapewnić im jakąś przewagę.




Wytruć ich wszystkich

A ten plan z kolei wcale nie był dobry. Od początku pozbawiony on był głębszego sensu. Systemy Podtrzymywania Życia nigdy nie były zaprojektowane by dać możliwość dostarczenia danej dawki powietrza do danej sekcji. To wymagało pracy. Przebudowania ich całych. Zamontowania nowych systemów, nowych komponentów… Sharaeel zabrał się do tego w ogóle nie wiedząc jak się do tego zabrać. To było pewne. Pan Przeznaczeń to kapryśna bestia. Dwa dobre plany właśnie się sypały i szturmy które miały uratować enginarium i generatorium stanęły w miejscu, gdy miały werżnąć się w buntowników jak w masło. Natomiast ten jeden plan, który był zły wypalił lepiej chyba niż sam heretek się spodziewał. Zagłębił się w swoją konsolę. Technomantyczne zmysły powędrowały przewodami. Zbadały systemy. Opanowały je. I zrozumiały sposób. Sharaeel uśmiechnąłby się gdyby posiadał twarz jako-taką. Mieszanka quasi-psykerskich sztuczek, wykorzystanie starych, teoretycznie nie działających systemów które dekady wcześniej pozostawiono turbinach wentylacyjnych (bo ktoś był leniwy, a wymontownie ich prawdopodobnie zajęłoby kilka tygodni, ale na pewno te szczątki obniżały wydajność SPŻ) oraz talent hereteka pozwoliły mu nad tym zapanować.

Trujące spaliny zostały skierowane w głąb okrętu. Ale nie tam gdzie pierwotnie heretek planował. Monitoring pokazał, że są ważniejsze miejsca… np. warto było zablokować kilka korytarzy, którymi szpony maszerowały by uderzyć na plecy Beshana i Amona. Ilość spalin była ograniczona… zaczadził jeden korytarz, potem drugi… nim buntownicy się zorientowali jak poważny jest problem kilkudziesięciu już nie dało rady się wycofać. Kilka innych też wymagało zablokowania, bo zwyczajnie by je obeszli. Spaliny wzbogacone i gaz bojowy którym również teraz Sharaeel dysponował tą metodą zebrało pokaźne żniwo wśród buntowników. Szybki szacunek mówił o trzech-czterech setkach martwych i zahamowanym marszu całego Skrzydła, które było ostatnią rzeczą której brakło w tym momencie.


Tutaj nie dużo. Dla ciebie to jest pół-kolejka. Chciałbym króciutkiego posta w którym opowiadasz jakie będą dalsze działania postaci, bo tutaj tego potrzebuję bardziej niż u innych. Możesz też w komentarzach zadeklarować i będzie git





  • Oddział buntowników zbliża się do Świątyni Chaosu. Ta ma metody obrony, ale 85% z nich jest bezużyteczne przed opuszczeniem okrętu (aktualnie działa są ‘złożone’ i skierowane w wielkie prowadnice po których ona zjeżdża podczas zrzutu, albo w ściany działowe między sekcjami). Oddział to nawet nie Szpon, więc istnieje zasadna szansa, że ci w świątyni sami sobie poradzą (rzut k10+2), ale jeśli nie to i zajmą ją, to możecie się spodziewać, że spaliny, które tak pięknie osłaniają wam dupy, przestaną płynąć.
  • Skrawki informacji które Sharaeel daje radę zbierać dzięki technomancji mówią, że buntownicy skończyli już z komponentami cywilnymi. Aktualnie nie macie już kwater dla załogi, żadnej mesy ani kuchni, jedno arboleum jest całkowicie zniszczone (do drugiego się najwyraźniej nie dostali, a ciężkie przecinaki miały inny priorytet).
  • Te same skrawki informacji mówią o tym, że coś się dzieje wśród buntowników. Jakiś nowy gracz się pojawił. Wy możecie się domyślać o kogo chodzi bo czytaliście pierwszy akapit posta, ale wasze postaci go nie czytały =p
  • Zbliżamy się do końca wątku. Myślałem, że już przejdę do wielkiego finału, ale okazuje się, że potrzebuję jeszcze kilku waszych deklaracji. Generalnie jesteśmy o sekundy przed momentem kulminacyjnym. Przemyślcie wasze decyzje. Starajcie się patrzeć w przód. Przewidzieć działania wroga. Zastanowić się co niedobrego mogą robić niezwiązane walką siły i jednostki. Nawet jeśli ni traficie akurat w to co się rzeczywiście dzieje to nagradzam logiczne myślenie, kombinowanie i badass factor. Eleishar wpadł na pomysł, że kamery mogą być shakowane i dzięki temu wiecie, że torpeda nekrowirusowa już nie jest pod waszą kontrolą, a pod Chór idzie pół szponu.



 
Arvelus jest offline