Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-02-2018, 22:10   #41
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
-Rozwalisz jeszcze jednego, to nowego zainstaluję Ci w dupie. Może wtedy będziesz bardziej o niego dbał. - Odparł mu z przekąsem Sharaeel.


- Poważnie? Odważny jesteś! Zdajesz sobie sprawę, że to skażony teren i wyziewy występujące w tych rejonach powaliły by nawet Mortarion 'a? Jesteś pewien, że mnie tak lubisz, że chcesz mi tam włazić? - Amon roześmiał się chrapliwie. Na moment niewyszukane żarty pozwoliły mu oderwać się od dość ponurej rzeczywistości i od buzującej w nim wściekłości.

Potem wysłuchał wieści na temat podchodów buntowników.
Czego mogli chcieć od Chóru? Nie był to tak znaczący komponent dla działania statku...

- Sharaeel, dasz radę zająć się tą torpedą z wirusem? Beshan i ja jesteśmy zajęci.
- Beshan? Co oni mogą chcieć od chóru? Myślisz, że mają psykera i chcą użyć miejsca by uderzyć jakąś przeklętą czarnoksięską sztuczką w nas wszystkich? Możesz ewakuować swoich astropatów i wyłączyć lub uszkodzić sprzęt, by nie mogli tego użyć? Dało by nam to czas, by pozamiatać tutaj wpierw. a potem ich odwiedzić.
 
Ehran jest offline  
Stary 10-02-2018, 00:11   #42
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
[ - Szarańcza nadciąga - ] nieobecny od jakiegoś czasu głos wrócił na kanał Rady, kiedy Beshan maszerował z siłami na sekcje zasilania.
[ - Nareszcie, już myślałem że tylko my czworo walczymy. Powtarzam - teraz razem z Ionakchtem odbijemy enginarium. Ale trzeba też szybko zabezpieczyć generatorium, dok saperski, hangarów bombowców, mostek i pokład medyczny. A potem metodycznie eliminować przywódców buntu, jednego skurwiela po drugim - ] ton marine nie różnił się od zwykłego, ale przecież ciężko myśleć że wsparcie było mu nie na rękę. Niejako na potwierdzenie tego tym samym kanałem rozszedł się pakiet informacyjny z szacowanymi czasami ataków i paczką nagranych na szybko dźwiękowych not Beshana. Detonacja min w doku saperskim mogła rozerwać okręt na strzępy - a przecież miny były przeznaczone do wybuchania i dużo łatwiej było je uzbroić niż na przykład silnik. Bombowce mogłyby nieskrępowane atakować okręt od zewnątrz i, w obecnym stanie załogi, nie byliby w stanie szybko obsadzić wieżyczek na poszyciu. Na pokładzie medycznym byli ranni członkowie Rady. Kaliban był ciągle MIA.

Szturm był przygotowany.
Falanga tarcz i grenadierów wiedziała co ma robić; strzelcy wyborowi wyznaczenie do odstrzelenia operatorów ciężkiej broni także wiedzieli co i kiedy.
A kiedy? Wtedy kiedy buntownicy poczują się odrobinę bezkarni, niszcząc pierwsze cele bez oporu. To i tak było nie do uniknięcia, mieli nad nimi przewagę kilku minut. A w tym czasie ludzie których wysłał wcześniej na kładki i platformy nad enginarium rozkładali się z bronią, żeby w kluczowym momencie położyć ogień zaporowy od drugiej strony, uniemożliwiając buntownikom bezpieczne cofnięcie się do środka i dalsze podkładanie ładunków. To była znacząca część planu - bez tego szturm mógł szybko przerodzić się w wojnę pozycyjną między delikatnym sprzętem - więc oprócz żołnierzy z stosownie ciężką bronią wysłał tam ludzi bardziej elastycznych, zdolnych do improwizacji i zebrania niedobitków obsługi. Barwna szajka jego nowych przybocznych oddawała honory talentowi nieodżałowanego Oberona do znajdywania ponadprzeciętnych ludzi.
Kilku ochotników do dołączenia do osobistej gwardii czarnoksiężnika wyruszyło już z zadaniem poddania się jednej z czujek buntowników nieopodal. Artyleria w postaci wielolufowego CKMu serwitora zamontowanego na prowizorycznej platformie oblężniczej, Azarkowa i granatników także była gotowa. Nawet duchy maszyny były chętne do wzięcia udziału w walce - czekały na znak czarnoksiężnika, by w korytarzach z wyciem syren zaczęło się oberwanie chmury jakiego większość marynarzy nigdy nie miała w życiu szansy doświadczyć, nie schodząc na tropikalną planetę. A chwilę po nich serwitory wewnątrz enginarium zabiorą się do usuwania wody i piany, sprawiając wrażenie dodatkowej armii na tyłach. Poinformowani wcześniej żołnierze Beshana mieli szansę się na to przygotować.
Tamci nie.

Ręcznie przeładował cztery pociski podarowane mu kilkaset lat temu do magazynku boltera i metodycznie upewnił się, że cała reszta ekwipunku jest gotowa do ataku. Kontakt miał nastąpić dopiero za kilka minut...ale był już za stary by bezkrytycznie wierzyć w nawet najlepszy zwiad.
Byli gotowi do ataku.

[- Świątynia, przygotujcie pojazdy naziemne do wyładunku, wysyłam serwitory. Wydeleguj paru ludzi, żeby doprowadziły je na miejsce. -]
[ - Powtarzasz się po mnie. Moi ludzie ruszyli po pojazdy do szturmu kwadrans temu. A akurat teraz potrzebujemy cię na pełnych obrotach, więc nadganiaj szybciej - ] od hereteka który szczycił się intelektem który przewyższał wszystkich na okręcie oczekiwał konkretów. Które ten zwykle potrafił dostarczyć, a teraz był cholernie kiepski czas na wyjątki od tej reguły.
A poza tym, rozmowy zbawiennie wpływały na krążenie.

[ - Beshan! Sprawdź i zabezpiecz twoich astropatów. Wydobyłem trochę wspomnień z jednego z tych złotookich pokrak. Coś dużego się szykuje. Suczy syn był przekonany, że nas to ostatecznie złamie. A kluczem jest twój chór astropatów. Pośpiesz się, cokolwiek to jest, ma wydarzyć się lada moment! - ]
[ - Wyraźnie zaznaczyłem żeby mieć oko na mój chór. Bo miałem powody. Naprawdę, nie mówię takich rzeczy dla fantazji. - ] ton marine Tysiąca Synów był spokojny, choć stawka znów podskoczyła. Jego forteca mogła być najbezpieczniejszym miejscem na okręcie, ale wcale nie musieli jej zdobywać. Wystarczyło żeby weszli do magazynów dookoła. Zdobycie chóru...po prostu kończyło walkę szybciej.
[ - Dobra robota. Znowu. Ale nie mogę przerzucić ludzi spod enginarium. I i tak byliby za późno, jeżeli pójdą pieszo. Rozpocznę szturm tutaj w ciągu 10 minut i zajmę się tą sprawą. Będę na miejscu równo z nimi lub chwilę przed nimi, ale będę potrzebował wsparcia. Każdego możliwego- ]
Cytat:
Konia. Królestwo za konia!
Tudzież motor. Klasyk przedterrańskiej literatury którego nigdy nie poznał z jakiegoś powodu odbił mu się w głowie, na chwilkę zaburzając misterne plany ataków.

[- Beshan? Co oni mogą chcieć od chóru? Myślisz, że mają psykera i chcą użyć miejsca by uderzyć jakąś przeklętą czarnoksięską sztuczką w nas wszystkich? Możesz ewakuować swoich astropatów i wyłączyć lub uszkodzić sprzęt, by nie mogli tego użyć? Dało by nam to czas, by pozamiatać tutaj wpierw. a potem ich odwiedzić.
[ - By objąć tym opętaniem nas i sąsiednią planetę. -] czarnoksiężnik potwierdził całkiem trafne domysły Amona
[ - Ale nawet wysłanie informacji o naszej pozycji do samej Floty Koronusa - a nie do wszystkich w zasięgu - narazi nas na szybki atak z kolejnej strony.
- Sam chór jest dobrze chroniony. Kupi nam dość czasu. Ale jeżeli rozpełzną się po magazynach pod samym chórem i zrozumieją co jest dookoła nich...
- Shaarel. Pytałeś o pojazdy ze świątyni. Masz dla tej czwórki lepsze zadanie niż przerzut wsparcia dla mnie, czy pytałeś dla zabawy? -]
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 10-02-2018 o 08:48.
TomBurgle jest offline  
Stary 10-02-2018, 00:31   #43
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Pierwszą uwagę Beshana zignorował, nie było sensu teraz kłócić się o to kto kiedy jakim pomysłem zarzucił. Jednakże po drugiej już wypadało zareagować.
-Chodzi mi o same pojazdy, nie środki transportu. - Odpowiedział, by po chwili uściślić. - Zamierzam podłączyć układy wydechowe do wentylacji i wytruć tych skurwysynów spalinami z dodatkiem paru moich specyfików. Jak sądzisz, po co wysyłałem wam koordynaty sektorów których macie unikać? Tam puszczę dym. Zostaw moim serwitorom kilka tych messiańskich ustrojstw, co kopcą jak zepsute czołgi i będzie dość. Resztę sobie bierz i jedź choćby do serca Wrzeszczącego Wiru. - Wyjaśnił, nie potrzebował przecież wszystkich wehikułów ze świątyni desantowej.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 10-02-2018 o 00:34.
Eleishar jest offline  
Stary 10-02-2018, 11:04   #44
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację

Ionachkt znieruchomiał na moment zaraz po przekazaniu informacji Beshanowi. Czasem musiał mocno się zmuszać do tego aby pokonać ogarniająca go słodką apatię Nurgla. Większość komunikatów na kanale Rady ignorował. Pozostali regenci dobrze sobie radzili więc nie wymagało to żadnej akcji z jego strony.

Wiedza Ionachkta na temat ich statku była znikoma w porównaniu do najwybitniejszych jednostek na pokładzie, ale na tyle duża, że wiedział jakie są w tym momencie najistotniejsze komponenty, których utrata będzie skutkować koniecznością porzucenia ich obecnego środka transportu. Były nimi generatorium i enginarium. Wszystko inne w mniejszym lub większym stopniu dałoby się naprawić używając surowców zapewne znajdujących się w ich obecnym systemie i przy odpowiedniej ilości czasu. A jemu nigdzie się nie spieszyło.

No może z małym wyjątkiem. Hudd'Rhagor był w tym momencie czynnikiem, który walczył o pierwsze miejsce na liście konsyliarza z potrzebą ratowania statku. Na szczęście jeszcze nie wygrywał.

Ionachkt skierował swoje kroki w kierunku enginarium, a konkretnie miejsca gdzie z Beshanem mieli się przegrupować i następnie przeprowadzić wspólny atak.
Droga do celu wiodła znajomymi korytarzami. Miał jakieś pół godziny zapasu do czasu jaki wyznaczył Beshan więc bez większego namysłu skierował się do pracowni.

Komory stazy zastał w takim samym stanie w jakim je zostawił. Funkcje życiowe radnych jakich postanowili zachować przy życiu. Funkcje życiowe Gwhryhra i Hydry były idealne co mogło skutkować tym, że w każdej chwili mogli się wybudzić. Konsyliarz zaaplikował im jeszcze po dawce stymulantów po czym udał się w najdalsze części pokładu medycznego.

Było to królestwo Ionachkta. Nigdy nie sprzątane, z walającymi się pod nogami pozostałości po nieudanych eksperymentach. Niektóre z nich potrafiły odpełznąć dobrych kilkanaście metrów zanim ich funkcje życiowe ustały. Jeśli buntownicy by tutaj dotarli to pewnie jakakolwiek akcja dewastacji spowodowałaby poprawę stanu tych pomieszczeń.

W końcu Ionachkt osiągnął swój cel. Na stole położył jeden ze zdobycznych granatów odłamkowych i jeden dymny. Używając narthecium pobrał substancję z jednego ze swoich gruczołów i obok postawił pojemnik z paliwem do miotacza. Wybrał narzędzi i przystąpił do pracy.

***

Gdy skończył ocenił swoje dzieło. Efekt może nie dorównywał plaguemeistrom, ale był zadowalający. Na szczęście zostało mu trochę czasu.
- Będę na miejscu za 5 minut - rzucił na prywatnym kanale do Beshana i ruszył ku wyjściu.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 10-02-2018 o 11:09.
Raga jest offline  
Stary 11-02-2018, 20:19   #45
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Ostatni Akt





Wróg mego wroga

Szczury zeżarły nieszczęśnika w całości. Niektóre wielkie na przedramię dorosłego mężczyzny… z każdym kęsem rosły, puchły… aż w końcu pękały, a z ich trzewi wychodziło siedem nowych i cykl się powtarzał. Pod ich dotykiem ciało gniło, ale nieszczęśnik nie umierał… mimo, że już niewiele z niego zostało i czucie odeszło, a umysł ogarniała apatia on nie umierał stając się częścią roju. Tak jak wcześniej sześciu innych. Razem siedem ofiar. Siedmiu ludzi o drzemiącym talencie by umysłem zmieniać rzeczywistość. Szczury zakotłowały się. Zgromadziły w wijącej masie. Miotały się i wiły w nieustannym ruchu gdy nagle z pomiędzy ich ciał wybiła w górę ręka. Jak kości obleczone cienką tkaniną. Drżała…. była słaba, jakby sam ruch szczurzych ciał mógł ją złamać, ale szybko nabierała masy. Kości pokryły się ciałem. Opadła w dół zapierając się o ziemię, druga już od początku miała swą siłę. Wysiłek odznaczył się mięśniach których przed chwilą nie było. Kości się naprężyły w swoim pierszym wysiłku. Wataha szczurów się podniosła i rozstąpiła wypuszczając spomiędzy siebie plecy. Głowę. Barki i chwilę potem pomiędzy nimi stał czarnoksiężnik.
- Niech no tylko dorwę tego apostoła…

Ale przed bezimiennym czarnoksiężnikiem-szczurem stało inne wyzwanie niż zemsta. Jego panowie mieli oczekiwania. Tym oczekiwaniom aktualny bunt bardzo przeszkadzał, bo potrzebował tego okrętu.

Strzeż się wroga
który nie ma nic do stracenia


Enginarium

Plan był dobry. Potoki piany gaśniczej spadające z wysokich stropów miały wywołać chaos. Szarża Ionachta, zaraz w drugim momencie natarcia, szerokim łukiem prowadząca go na tyły wroga miała odciągnąć ogień. Moce Beshana i siła ognia Azarkova miały ich ich złamać… Ale oni czekali głębiej. Snajperzy wysłani przez czarnoksiężnika dali się zauważyć zbyt szybko. Nim zajęli pozycje zostali ostrzelani. Na każdego z nich który padł ginęło czterech buntowników, ale zostali wystrzeleni nim siły Beshana zdążył dojść na miejsce, a jeszcze przed tym awangarda nie dała rady dostrzec rozstawionych czujek i buntownicy wiedzieli o nadciągających siłach znacznie więcej niż powinni.

Gdy Beshan dotarł ze swymi ludźmi w przedsionku enginarium nikt na niego nie czekał. Mieli tu osłony. Mogli się tu bronić, ale tego nie zrobili. Za to ukryli się w głębi maszynowni. W setkach kryjówek czekali pojedynczo, bądź parami… taktycznie rozmieszczeni.

Gdy, pod osłoną dymu i ciężkich pawęży wmaszerowali przez gródź, którą wcześniej buntownicy przepalili ciężką meltą powitała ich ostrzał z ręcznych wyrzutni rakiet. Pierwsza przeciwpancerna, kolejne odłamkowe. Wystrzelone na ślepo, ale wycelowane na długo nim lojaliści Regentów się w ogóle zbliżyli… Musieli się wycofać, a nim wrócili piana opadła i chaos dał się opanować.

Buntownicy przyjęli jedyną taktykę na którą nie było dobrej kontry. Skazali się na śmierć. Jeden po drugim byli wyłapywani i mordowani, ale wychwycenie partyzantów zabierało bardzo dużo czasu… a czas był kluczowy. Był walutą której nie mogli zbyt szastać. Czarnoksiężnik zaklął… jego oddziały nie mogły się poruszać szybko, bo na każdym kroku, za każdym rogiem czekał jakiś buntownik… jedni zwyczajnie wypalali szybką serię i strzelali tak długo póki nie zostali rozstrzelani. Często udawało się ich zabić nim nacisnęli spust, ale innymi razami razem ze sobą zabierali dziesięciu żołnierzy. Jeden zeskoczył z wyższej półki w mały oddział, z krótkimi laskarabinami jeszcze z oberżniętymi lufami. Zginął szybko, ale granaty ustawione na długo zapłon, które miał przy sobie, pociągnęły wiele ofiar… czas mijał. W każdej minucie kolejny ładunek wybuchowy był zakładany w ważnym miejscu enginarium.


Więc problematyką tego wątku jest czas. Buntownicy odebrali sobie wszelką szansę na pokonanie was poprzez rozdzielenie się, ale taka straceńcza partyzantka jest bardzo skuteczna. Opcje:
  • Szybka szarża - bardzo duże straty. Możliwe, że zbyt duże.
    Mechanika:
    Rzut na straty w ludziach: k10-(2 do 5) [z Szaraeelem, albo kimś kto dobrze zna enginarium byście mieli dokładniejsze dane]. Na wyniku zero i niżej wasi kończą się szybciej niż buntownicy. Na wyniku 1-3 (po modyfikatorach) -1 na kolejny rzut.
    Rzut na zaminowanie enginarium: k10+1
  • Ostrożny, powolny marsz - opcja o bardzo niedużych stratach. Na pewno osiągniecie sukces, tyle, że w tym czasie buntownicy cały czas zaminowują enginarium.
    Mechanika:
    Rzut na straty w ludziach: k10+(1 do 3)
    Rzut na zaminowanie enginarium: k10-4
Te opcje są bazowe. Nie biorą pod uwagę obecności Radnych.
Jak coś wymyślicie wymyślę osobne modyfikatory. Generalnie zachęcam do wymyślenia czegoś co mnie zmusi do dania wam lepszych liczb, bo z tymi będzie bardzo źle.

No i jesteście o parę minut nim przyjadą wozy pancerne.




Generatorium

Amon zaszlachtował ostatniego z buntowników na barykadzie po tym jak osobiście ją rozerwał na strzępy. Osobiście. Bo plan nie poszedł jak powinien. A był dobry. osłona dymna, plus gęsta struga napalmu dla częściowego oślepienia sensorów które na pewno przy sobie mieli buntownicy.

Potężna ośmiometrowa tarcza jaką zaimprowizował i przyniósł o własnych siłach wyrywając grodzie i spawając je do wielkiej kratownicy wcale nie okazała się tak wytrzymała jak przypuszczał. Buntownicy byli przygotowani na próby takiego kombinowania i w podłodze czekały minu przeciwczołgowe, którym ich technicy dali możliwość zdalnego wysadzenia. Pierwsza z nich wybuchła zdecydowanie zbyt szybko, gdy zdetonowała ją struga napalmu, a druga rozerwała tarczę na dwoje, wysadzając w powietrze nieszczęsnego operatora działa plazmowego i powołując wielką kulę takiego też ognia. To złamało szyk natarcia, a zwykła fala uderzeniowa miotnęła Amonem, pozwalając tarczy opaść, odsłaniając nieszczęsnych gwardzistów. Musiał to kontynuować samemu. Jego ludzie umierali. Plecak skokowy na jego plecach zagrzmiał gdy zbierał się do szarży i wtedy objęła go gęsta smuga promethium. Zawył, a wraz z nim zawyło dziesięciu innych ludzi których ta sama smuga objęła. ktoś krzyczał by się wycofać, Amon czuł strach jego ludzi. Jego na wpół demoniczne ciało nie płonęło jak powinno, ceramiczny pancerz lepiej bronił go w tych pierwszych chwilach niż standardowy, ale płomienie go oślepiały. Wtedy strużka promethium dostała się znacznie głębiej w systemy plecaka skokowego. Jego eksplozja nałożyła się z eksplozją pęczka granatów ogłuszających. Oszołomiło go to tylko na sekundę, a gdy dochodził do siebie był wbity w wał, wgniatając go na kilka cali. Ostrzał wciąż trwał. Blask smugi promethium był widoczny nawet w gęstym dymie. Tak jak tańczące sylwetki ludzi których ona objęła. Amon był ranny… Trzecią rękę, tę którą darował mu Khorne by (jak Amon zwykł mawiać) móc choćby się w nosie podrapać urwało mu w łokciu. Kostka była przetrącona, a pół twarzy zerwane z czaszki. Pozostałe oko cudem uniknęło oślepienia. Czuł, że wiele kości ma pękniętych, kilka żeber jest połamane a w ustach czuł smak krwi i węgla. Chyba miał pękniętą potylicę. Nic czego nie da rady wyleczyć przelewając krew dla boga krwi…
- Krew! - ryknął wbijając demoniczne szpony w barykadę i otwierając ją jak konserwę. Jakiś buntownik dojrzał go i skierował w niego karabin, ale Amon złapał go za lufę i szarpnął, przyciągając nieszczęśnika w zasięg swoich ramion. Kolejni nie dali się tak podejść, ale lekki kaliber to nie było coś czym Amon się przejmował, a 5 sekund później, gdy rozwarł stalową ścianę dość by przejść… walka była praktycznie skończona. A przelana krew zasklepiała mu rany.

Amon rozejrzał się i ocenił straty. Ze studwudziestu ludzi pozostało mu pięćdziesięciu ośmiu zdolnych do dalszej walki, a pokonali jedynie wał… zabili dwudziestu buntowników. Reszta szpony miała jeszcze czekać na nich w środku. Tak niskiego morale jeszcze nigdy nie widział w swojej Szarańczy.
- Czaszki na tron czaszek…
- Krew dla boga krwi…
- Na pochybel skówysynom!
Chcąc nie chcąc... Amon uśmiechnął się do siebie w duchu. Zapamiętał twarze tych żołnierzy, co nawet bez jego słowa podsycili gniew. Przypomnieli reszcie za co walczą. Teraz pozostawało pytanie co dalej?



Wynik 4 oznacza dolną granicę częściowego sukcesu. Straciłeś połowę ludzi i jednego sentinela, ponadto znaczną część swojego ekwipunku (jeśli masz wątpliwości co było w stanie przeżyć oblanie promethium i eksplozję jumppacka to pytaj). Kończysz także bez trzeciej ręki i nie jesteś pewny gdzie jest Twój miecz. Stan zdrowia na daną chwilę jest na poziomie jakieś 85% (a w najgorszym momecie sięgnął 20%), jednak odrośnięcie ręki to znacznie bardziej skomplikowany proces. Najszybciej ją odzyskasz jeśli po wszystkim Sharaeel będzie w stanie Ci bionikę zamontować

Sytuacja przed którą stoisz jest ciężka. Do wygrania ale wciąż ciężka. Straciłeś połowę ludzi i w tym momencie buntownicy mają 3-4 krotną przewagę liczebną i ze względu na lepsze morale (choć w większości sporo gorsze przeszkolenie i dużo gorszy sprzęt) każdy z nich jest teraz wart jakieś 0,9 Twojego człowieka. Czyli biorąc jeszcze pod uwagę przewagę pozycji jak zostawisz ich samych sobie to nie mają żadnych szans. Musisz, razem ze swoją psykerką której imienia nie pamiętam, zapewnić im jakąś przewagę.




Wytruć ich wszystkich

A ten plan z kolei wcale nie był dobry. Od początku pozbawiony on był głębszego sensu. Systemy Podtrzymywania Życia nigdy nie były zaprojektowane by dać możliwość dostarczenia danej dawki powietrza do danej sekcji. To wymagało pracy. Przebudowania ich całych. Zamontowania nowych systemów, nowych komponentów… Sharaeel zabrał się do tego w ogóle nie wiedząc jak się do tego zabrać. To było pewne. Pan Przeznaczeń to kapryśna bestia. Dwa dobre plany właśnie się sypały i szturmy które miały uratować enginarium i generatorium stanęły w miejscu, gdy miały werżnąć się w buntowników jak w masło. Natomiast ten jeden plan, który był zły wypalił lepiej chyba niż sam heretek się spodziewał. Zagłębił się w swoją konsolę. Technomantyczne zmysły powędrowały przewodami. Zbadały systemy. Opanowały je. I zrozumiały sposób. Sharaeel uśmiechnąłby się gdyby posiadał twarz jako-taką. Mieszanka quasi-psykerskich sztuczek, wykorzystanie starych, teoretycznie nie działających systemów które dekady wcześniej pozostawiono turbinach wentylacyjnych (bo ktoś był leniwy, a wymontownie ich prawdopodobnie zajęłoby kilka tygodni, ale na pewno te szczątki obniżały wydajność SPŻ) oraz talent hereteka pozwoliły mu nad tym zapanować.

Trujące spaliny zostały skierowane w głąb okrętu. Ale nie tam gdzie pierwotnie heretek planował. Monitoring pokazał, że są ważniejsze miejsca… np. warto było zablokować kilka korytarzy, którymi szpony maszerowały by uderzyć na plecy Beshana i Amona. Ilość spalin była ograniczona… zaczadził jeden korytarz, potem drugi… nim buntownicy się zorientowali jak poważny jest problem kilkudziesięciu już nie dało rady się wycofać. Kilka innych też wymagało zablokowania, bo zwyczajnie by je obeszli. Spaliny wzbogacone i gaz bojowy którym również teraz Sharaeel dysponował tą metodą zebrało pokaźne żniwo wśród buntowników. Szybki szacunek mówił o trzech-czterech setkach martwych i zahamowanym marszu całego Skrzydła, które było ostatnią rzeczą której brakło w tym momencie.


Tutaj nie dużo. Dla ciebie to jest pół-kolejka. Chciałbym króciutkiego posta w którym opowiadasz jakie będą dalsze działania postaci, bo tutaj tego potrzebuję bardziej niż u innych. Możesz też w komentarzach zadeklarować i będzie git





  • Oddział buntowników zbliża się do Świątyni Chaosu. Ta ma metody obrony, ale 85% z nich jest bezużyteczne przed opuszczeniem okrętu (aktualnie działa są ‘złożone’ i skierowane w wielkie prowadnice po których ona zjeżdża podczas zrzutu, albo w ściany działowe między sekcjami). Oddział to nawet nie Szpon, więc istnieje zasadna szansa, że ci w świątyni sami sobie poradzą (rzut k10+2), ale jeśli nie to i zajmą ją, to możecie się spodziewać, że spaliny, które tak pięknie osłaniają wam dupy, przestaną płynąć.
  • Skrawki informacji które Sharaeel daje radę zbierać dzięki technomancji mówią, że buntownicy skończyli już z komponentami cywilnymi. Aktualnie nie macie już kwater dla załogi, żadnej mesy ani kuchni, jedno arboleum jest całkowicie zniszczone (do drugiego się najwyraźniej nie dostali, a ciężkie przecinaki miały inny priorytet).
  • Te same skrawki informacji mówią o tym, że coś się dzieje wśród buntowników. Jakiś nowy gracz się pojawił. Wy możecie się domyślać o kogo chodzi bo czytaliście pierwszy akapit posta, ale wasze postaci go nie czytały =p
  • Zbliżamy się do końca wątku. Myślałem, że już przejdę do wielkiego finału, ale okazuje się, że potrzebuję jeszcze kilku waszych deklaracji. Generalnie jesteśmy o sekundy przed momentem kulminacyjnym. Przemyślcie wasze decyzje. Starajcie się patrzeć w przód. Przewidzieć działania wroga. Zastanowić się co niedobrego mogą robić niezwiązane walką siły i jednostki. Nawet jeśli ni traficie akurat w to co się rzeczywiście dzieje to nagradzam logiczne myślenie, kombinowanie i badass factor. Eleishar wpadł na pomysł, że kamery mogą być shakowane i dzięki temu wiecie, że torpeda nekrowirusowa już nie jest pod waszą kontrolą, a pod Chór idzie pół szponu.



 
Arvelus jest offline  
Stary 18-02-2018, 21:11   #46
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Nie mam na to czasu - czarnoksiężnik ogłosił otaczającym go oficerom - Powiedziałem wam jak zmniejszyć straty. Teraz ich życie jest waszych rękach. To cenna waluta - wydajcie dokładnie tyle żeby zabezpieczyć cel na czas. I żołnierzy, i cywili - ale musicie zdążyć umocnić się w środku zanim kolejna grupa buntowników spróbuje odbić enginarium z naszych rąk. -
Wskazani cywile, czyli marynarze którzy do tej pory włóczyli się za żołnierzami, a teraz w końcu mieli ruszyć do ataku, byli uzbrojeni jedynie w pistolety, noże i inną broń osobistą czy też taką którą udało im się zaimprowizować. Chronieni prowizorycznymi tarczami i nędznymi resztkami roboczego ubioru ochronnego, byli ślepi w ciemnościach, dymie i mgle.
Ale też przeważający kilkakrotnie nad buntownikami, a w walkach na dystans metra i do tego zza zakrętu przewaga liczebna znaczyła więcej niż wyszkolenie.
A broń?
Wyposażenie, zgodnie z najstarszą doktryną wojenną jaką znał, zdobywało się na wrogu.

Taktyka walki pozostawała niezmienna względem tego, co tak długo tłumaczył oficerom przed natarciem. Nie wychodzić za róg bez tarczy. Nie żałować granatów odłamkowych tam gdzie nie mają wyraźniej informacji że mogą przebić coś ważnego. A czasami i wtedy, to i tak lepsze od zaminowania przez buntowników. Auspexy ustawić na wykrywanie materiałów wybuchowych, tak by żołnierze mogli zabezpieczyć ładunki zanim buntownicy wysadzą enginarium. Zawsze z bezpiecznej odległości wspierać ogniem Brata Aptekarza, czego by nie robił. Jeżeli zadecyduje o zgaszeniu światła, jak wspominał, to przezbroić grupy ze sprzętem do widzenia w ciemności z laserów na pociski i wypuścić na polowanie na sabotażystów. Z góry, z kładek, mimo że wycofali się podczas nieudanej zasadzki ocalały centaur i jego towarzysze znów zapewniali wsparcie ogniowe szachujące wszelakie próby przegrupowania, obojętnie czy zapadnie ciemność czy nie. Będzie chciał nagłośnienie? Załatwcie mu je już teraz.
Taktyka zdobycia i zabezpieczenia komponentu nie ulegała więc zmianie. Spodziewał się walk w korytarzach enginarium od samego początku..
To strategia musiała się adoptować do nowych informacji.

A tych ciągle brakowało. Frustrujący był fakt, że wciąż nie udało się złapać żadnego buntownika żywcem i po raz kolejny musiał zadowolić się mglistą pamięcią ciała pierwszego ustrzelonego w enginarium buntownika, którego resztki wyrzucił w kąt kiedy tylko uzyskał to co chciał. Nie było w niej niczego pożytecznego.

Za to echo które zwracał umysł Kalibana, dawało nadzieję że żyje. Zaginął gdzieś, być może w czeluściach eldarskiej Osnowy, ale żył. I była szansa się z nim później skontaktować.

[- Ionakcht. Zostawiam zabezpieczenie Enginarium w twoich rękach. Żołnierze dostali rozkaz wspierać cię, jeżeli tylko tego zapragniesz. A jeżeli nie, to będą zdobywać halę miejsce w miejsce. Ruszam zabezpieczyć chór. -]
[- Do całej Rady. Potrzebuję przewidywań ruchów buntowników. Na co to wygląda z waszych pozycji? Mab, Shaarel? -

Cztery wozy pancerne na komendę rozjechały się w przeciwnych kierunkach - dwa, wypełnione lekkozbrojnymi pędem miały dostarczyć posiłki do świątyni, a dwa kolejne, wiozące większość ciężkiej broni jaka była dostępna i najciężej opancerzonych żołnierzy (w tym Azarkova i gigantycznego serwitora bojowego), gnały by przygotować umocnienia pod chórem. Sam czarnoksiężnik z obstawą ruszył jeszcze szybszym środkiem transportu - kolejką. W marszu nadawał komunikat za komunikatem, tak by kiedy tylko usiądzie w wózku móc przejść do właściwej części planu.


Kilkudziesięciometrowy, eteryczny płomień buchnął niepokojącym różem, przenikając ściany i pancerze, smażąc wszystkich nieszczęśników którzy nie wiedzieli że powinni uciekać kiedy tylko ktoś wspomniał że czarnoksiężnik zabiera się do pracy. Byli przypadkowymi ofiarami.
Prawdziwą ofiarą był ten ogień, kiedyś wydestylowany z demonów Pana Zmian, a teraz zwracany mu w chwili wielkiej potrzeby.

Ognista kula implodowała, a płomienie zbiegły się w drgającą czerwoną kopułę, pełną znaków i liczb które w pośpiechu wyrył na łuskach pocisków zanim je zdetonował. A teraz miał przed sobą quasi-stabilny, jednokierunkowy portal do królestwa Tzeentcha, jedną jedyną szansę żeby uzyskać wsparcie na czas. Z mieszaniną buty i determinacji rzucił na drugą stronę swoje wezwanie. Żądanie by złamać dla niego zasady gry, tak jak spadkobiercy Magnusa zawsze je łamali; by moc która jest poza jego zasięgiem, została użyta wedle jego woli.

Miał wybór: czyje życie uda mu się wykupić?


Czysta, przymusowa wizja rozlała się po całym okręcie niczym fala uderzeniowa - i naprawdę niewielu oszczędziła. Nawet gdy był zmuszony wyrażać się przez niedoskonały, fizyczny język, kapitan Tysiąca Synów rozkazywał, uwodził i zwodził tuziny śmiertelnych jednocześnie. Obdarzony pożegnalnym darem Oberona i przyciśnięty wyższą potrzebą, wznosił się na wyżyny jakich nigdy wcześniej nie osiągnął. Historia sięgała wprost do umysłu odbiorców - słowa przeplatały się barwnymi, pełnymi symboli obrazami, ulotne zapachy ściągały myśli we właściwe miejsca, a dłonie czuły dotyk broni której wcale nie miały w rękach. Wszystko było tak jak chciał to przedstawić, tak, jak miało dać najlepszy efekt. A do tego fakty dopasowywały się do jego narracji, zmieniając scenerię gdzie faktycznie przebywali poszczególni Radni i zakłamując liczbę wojsk którymi dysponowali, sugerując że sytuacja była beznadziejna, a wszystkie siły były rzucone do ataku na generatorium i enginarium.
W otwartej, uczciwej grze woli przeciwko odległemu truchłu na maleńkim, starym tronie, stojący samotrzeć Radny nie miałby żadnych szans. Nikt na tym szarym, pachnącym wybuchami korytarzu nie miał. Ale Imperatora już nie było, a Imperium rządzili uzurpatorzy ciągnący za sznurki zza Złotego Tronu.

Buntownicy o zapadniętych w głąb czaszek oczach, opętani mocą fałszywej, narzuconej im wiary, walczyli do upadłego, zabierając ze sobą do piekła swoich bliskich i dalszych znajomych. Zdewastowali swoje własne kwatery, przez chwilę utrzymali baraki i zniszczyli generator pola Gellara, jakby chcieli wydać swoich towarzyszy na żęr demonów, rzekomo dla dobra ludzkości. Nawet w tej chwili, okręt trzyma się w całości tylko dzięki tytanicznemu wysiłkowi tych nielicznych obrońców o zdeterminowanych twarzach, widocznych wokół walczących Radnych. Wokół Amona - jego Szarańcza. Ionakchta i wspierających go żołnierze. Mab i je sztab na mostku. Legion.

W kalejdoskopowej serii migawek okręt pokonał kilka sektorów. Zrobili razem już tyle, zaszli tak daleko od Terry, tu, gdzie parszywe światło zniewalającego Astronomiconu powinno być tylko blaskiem we wspomnieniach, a krwawe żniwa Administratum ich nie dotyczyły.

Wizja zapłonęła żywszymi barwami, a jej tchnienie przyniosło zapach ozonu i wewnętrzne ciepło na policzkach, napełniając odbiorców tym samym wrażeniem którym zawsze emanował Beshan - że mają przed sobą naturalnego przywódcę, człowieka który wyprowadzi swoich ludzi z piekła. I jak na takiego dowódcę przystało, czarnoksiężnik, z tuzinem zdeterminowanych żołnierzy za plecami, w końcu przemówił swoim własnym głosem.
- Nazywajcie to daremnym uporem, czy jak chcecie, ale ja nie mogę zdzierżyć opętania moich ludzi, by walczyli na pokładzie Ostatniej Nadziei Ludzkości w imię tego który własną trwożliwością prawie zgubił ludzkość - rozpoczął, ale za chwilę wizja znów zanurkowała w obszar niewypowiedzianych słów, odsłaniając przed słuchaczem wyrywek umysłu czarnoksiężnika.
Tutaj mogli - zmieniali - świat, wyrywali ludzkość z okowów bezmyślnej tradycji, odwiedzali światy rzekomo poza zasięgiem ludzkości, przesuwali granicę tego czym było człowieczeństwo. Razem zwiedzili Siedem Wirów, Kołyskę Węży, Procesję Przeklętych - i wyszli z tego obronną ręką, wbrew imperialnemu tabu zakazującemu im postawić tam stopę. Na pokładzie chętnie witani byli mutanci, psionicy i heretecy.
Eksperymenty, orgie, walki - tak długo jak nie godziło w dobro całej załogi, wszystko co rozwijało jest pochwalane.

- Tutaj jesteście wolni - zwrócił się do wszystkich - Tutaj możecie sami stanowić swój los, na dobre i na złe - na tyle na ile was samych jest stać, na ile macie woli i umiejętności.

Nagle zerwał z głowy hełm, i wbił spojrzenie wprost w ciebie. Błękitne, pełne słusznego gniewu oczy świdrowały duszę na wylot.
- Więc na ile cię stać? - zapytał, ale wcale nie czekał na odpowiedź - Nie odpowiadaj. Nie usłyszę. Nie chcę usłyszeć. Chcę zobaczyć. Zobaczyć tak jak przy wszystkich abordażach które odparliśmy, razem ze swoimi braćmi krwi stajesz ramię w ramię stajesz przeciwko tym opętańcom urojonej wiary, broniąc chóru, by to opętanie nie rozlało się na cały okręt. Doku saperskiego i hangaru bombowców, by nie dostali środków, żeby wysadzić nas w powietrze. Systemu podtrzymywania życia.
Chcę zobaczyć jak opóźniacie pochód wroga na wszelkie możliwe sposoby, a jeżeli to zwiedzie, walczycie do ostatniego naboju o to co trzyma was na tym statku. O to, co jeszcze chcesz osiągnąć.
Do boju, bo kto jak nie ty będzie ostatnią nadzieją tego okrętu?



Czarnoksiężnik rozluźnił się, kończąc telepatyczne nadawanie. Nawet przy ostrożnym dawkowaniu mocy, nadanie tak długiego przesłania - kilkunastokrotnie dłuższego niż zwykle - było jak przebieżka przez cały pokład. Do tego finalnie wyczerpał spadek Oberona i Makamete. Ale było warto.

Wciąż był w wagonie kolejki. Uważnym spojrzeniem przesunął po twarzach towarzyszących mu żołnierzy, czytając z ich twarzy emocje, oceniając efekt jaki udało mu się osiągnąć. Wyświetlacz wewnątrz hełmu informował go, że plan toczy się zgodnie z harmonogramem i będzie pod chórem na kilka minut przed spodziewanym atakiem buntowników. Wozy bojowe powinny dotrzeć równo z atakiem, lub chwilę po.

Niezależnie od tego czy ktoś z Kryształowego Labiryntu odpowie czy nie, musiał porozmawiać z Hegemonem - lub, jeżeli ten stchórzy, z Shareelem by jeden z nich odbił torpedę. Czarnoksiężnik potrzebował czasu, żeby należycie rozegrać swoją ostatnią kartę, i ktoś musiał ten czas kupić, a torpeda była czymś czego nie mógł umieścić w wizji. Innym światełkiem na końcu tunelu kolejki było kilkudziesięciu żołnierzy - i setka cywilów z sektorów najbliższych jego fortecy - którzy zgłosili mu gotowość do walki o chór jeszcze zanim wsiadł do kolejki. Byli już na miejscu, i zgodnie z jego rozkazem zaczynali już fortyfikować teren.

No i miał nadzieję że jego wizja przełamie do końca niemoc załogi, tak jak przedtem jego komunikacja na kanałach voxa.


 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 22-02-2018 o 01:44.
TomBurgle jest offline  
Stary 20-02-2018, 11:20   #47
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację

- Który z Was jest najwyższy stopniem? - groźny owadzi głos Aptekarza spowodował, że żołnierze zamarli i dopiero po kilkunastu sekundach jeden z nich, ociągając się, wyszedł przed pozostałych.
- Skoordynuj zebranie sprzętu z poległych buntowników. Potem rozdziel go między naszych ludzi. Stwórz dwie grupy. Jedni mają mieć najlepszą broń, pancerze, granaty, infrawizję, flary, race i pałki chemiczne, a reszcie przydziel to co zostanie i wyznacz dla nich dowódcę. Poinformuj mnie jak skończysz. Migiem! - rozkaz spotkał się z widoczną ulgą u samozwańczego dowódcy, który oczekiwał najgorszego.

- Gotowe! - usłyszał po kilku minutach konsyliarz od stojącego za jego plecami sierżanta.
Ionachkt odwrócił się się i przyjrzał się swoim nędznym zasobom.
- Każ im obsadzić barykady - zwrócił się do sierżanta wskazując na mięso armatnie, które liczyło grubo ponad połowę ich stanu - Mają jednocześnie dać opór ewentualnemu atakowi buntowników i reagować gdyby ktoś ze zdrajców tutaj próbował uciec.

- Weź połowę pozostałych i ustaw się na prawej flance enginarium - rozkazał gdy sierżant wykonał poprzednie polecenie. - Gdy zgaśnie światło ruszcie ostrożnie do przodu. Race oświetlają wroga i jednocześnie blokują ich pole widzenia. Nie żałujcie granatów, ale ich nie marnujcie. Wykonać! - ostatnie słowo uruchomiło trybiki wyszkolenia i spowodowało płynne wykonanie rozkazu.

- Mostek! Mówi Ionachkt. - głos aptekarza zabrzmiał na kanale - Za 60 sekund wyłączyć całkowicie oświetlenie w enginarium i dajcie mi nagłośnienie w tej sekcji. Ma być tutaj ciemno jak w dupie u Salamandry. Teraz!

- Wy! - Ionachkt zwrócił się do pozostałych jednocześnie zdejmując całun z Ikony rozkładu przymocowanej do jego pancerza - trzymajcie się kilka metrów za mną i strzelajcie do wszystkiego co się rusza.

Gdy zgasło światło konsyliarz szybkim krokiem ruszył lewą flanką w głąb enginarium. Wiedział, że wystawia się na pierwszy ogień, ale nie spodziewał się dużego zagrożenia. Sprawdził czy nagłośnienie działa.

- Parszywi zdrajcy, mówi wasz były konsyliarz. - głos regenta był tak charakterystyczny, że każdy kto słyszał go raz wiedział do kogo należy. Groźba wymieszana ze spokojem w głosie była wręcz makabryczną obietnicą, której spełnienie było pewne. - Idę po was. Ale nie bójcie się, nie zamierzam was wszystkich zabić. Potrzebuję was do moich eksperymentów. Utrzymam was tak długo przy życiu jak tylko umiem, a pewnie słyszeliście, że umiejętności mam niemałe…

Ionachkt dobrze to zaplanował. Potrzebował jednego żywego buntownika, któremu poświęci kilka minut. Najpierw wyłonienie się z ciemności, potem chwila zabawy. Otwarte złamanie kości piszczelowej, wbicie wąskiego ostrza w staw łokciowy lub kolanowy, wyrwanie gałki ocznej lub kończyny, a potem gulgot duszenia się własną krwią po poderżnięciu gardła. Jeśli wszystkie towarzyszące temu odgłosy rozniosą się po pomieszczeniu to powinno dać im dużą przewagę. Jeśli jego plan się powiedzie to zaoferuje im jeszcze alternatywę szybkiej i bezbolesnej śmierci. Wystarczy że się poddadzą.. w końcu po co mu aż tyle królików doświadczalnych.

Nagle przyszła mu do głowy jedna myśl. Włączył nagrywanie w kamerze swojego pancerza. Po wysłaniu go na mostek i odpowiedniej obróbce można go rozesłać na otwartym kanale do wszystkich na pokładzie. Ciekawe jaki będzie efekt.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 20-02-2018 o 15:35.
Raga jest offline  
Stary 20-02-2018, 17:17   #48
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację

[i]Przed atakiem na barykadę, chroniącągeneratorium...[/u]

Rytmiczny stukot setek opancerzonych butów roznosił się niczym grom w wąskich pogrążonych w mroku korytarzach okrętu.
Amon przyglądał się jak trójka jego ludzi zagłębia się w bocznym korytarzu by go zabezpieczyć, nim kolumna go minie. Gdzie było to możliwe, Amon lub jeden z jego techników zamykał grodzie. Lecz nie wszystkie kluczowe korytarze takowe posiadały.
Nie wykrywając nic, Amon ruszył dalej. Czasem wyprzedzał główną kolumnę daleko, by zbadać osobiście przedpole.
Zatrzymał się na progu kolejnego sektora, tuż poza zasięgiem słabego światła bijącego z jeszcze działających lamp w suficie. Nawet w najlepszych czasach okręt nigdy nie był dobrze oświetlony. Co odpowiadało Amonowi. Preferował walkę w cieniach. Szybkie brutalne natarcia z wielu stron. Do tego trenował swoją szarańczę. Do tego i więcej...
Korytarz Przed nim zatopiony był w pomarańczowe, migające światło alarmów. Z głośników grzmiał głos nawołujący do stawienia oporu fanatykom imperatora truchła.
Amon przywołał drużynę osłaniającą oddziałowego hereteka. Hakael skinął głową swemu przywódcy. Jego cybernetyczne oczy jarzyły się czerwono w mroku. Z pod karapaksu wysunęły się mechaniczne macki i zabrały się do pracy przy panelu kontrolnym. Hakael był dobry. Nie tak dobry jak Sharaeel, oczywiście. Nie ta liga. Raczej był bliski poziomem samemu Amonowi, niemniej, Amon wiedział, co to delegacja obowiązków. Nie mógł i nie chciał robić wszystkiego osobiście. Krwawa Szarańcza musiała być w stanie operować niezależnie od niego.
Pierwsze zgasły światła, zatapiając korytarz w pełnym mroku. Potem mrugające wściekłą pomarańczą alarmy. Głośniki pozostały żywe.
- Przed nami ktoś jest. - obok Amona pojawiła się Anani. Niczym duch wyłoniła się z mroku. Jej pozbawione źrenic porcelanowo białe oczy wpatrywały się gdzieś w dal.
Trójka zwiadowców ruszyła bezgłośnie truchtem, zatapiając się w mrok. Anani przesłała im telepatycznie dokładną pozycję i bez wątpienia jeszcze konkretne szczegóły. Amon Drac czasem żałował, że jest tak całkowicie niewrażliwy na taką formę komunikacji. Bezwiednie przejechał dłonią po karku, niemalże czuł obrożę Khorne pod palcami, mimo, że była schowana pod pancerzem.
Skupił się na odczytach z auspex, ale ten jeszcze nic nie wskazywał. Spojrzał zatem pytająco na Anani. Ta pokiwała tylko przecząco głową, jej kruczo czarne włosy rozsypały się na jej smukłych ramionach. - Cywile. Dużo strachu. - wyszeptała smutnym i nieobecnym głosem. Chyba miała nadzieję na spotkanie jakiegoś wroga.
- Dobrze, ci też się przydadzą.- zacharczał Amon Drac i ruszył śmiałym krokiem do przodu. Łańcuchy cicho pobrzękiwały a ciągnące za nim trupy zostawiały krwawy ślad.

***

W mroku słychać było płacz małych dzieci. Złowrogie syki mężczyzn i cichy szloch kobiet. Pachniało ludzkim potem, przenikniętym strachem oraz ostrym zapachem krwi i uryny. jakiś szaleniec bez przerwy mamrotał modlitwę do mrocznych bóstw. Ktoś krzyczał, by uciszyć bachory. Ktoś rytmicznie walił głową o stalową ścianę, czemu każdorazowo towarzyszyło mokre mlaśnięcie.
Anna wkulała się z całej siły do boku swej matki. Bała się. szczególnie po tym jak zgasło światło. Dziewczynka nie pamiętała wiele, coś złego się stało, ktoś krzyczał o demonach, matka zaciągnęła ją tutaj, gdzie wraz z innymi się schronili... potem i tu zaczęło być źle, bardzo źle... Ktoś oszalał, i zaatakował innych... Anna nie widziała, mamusia zasłoniła jej oczy, jednak słyszała... słyszała przeraźliwe wycie jakiejś kobiety, wściekły bełkot czegoś nienaturalnego i... ktoś strzelał...
Potem przyszło złote światło... Na chwilę było lepiej... ale znów stało się źle. Znów ktoś oszalał. Mamrotał coś o imperatorze. Mężczyźni znów zaczęli zabijać... Anna była przez wyczajona do śmierci, noże w ciemności należały do czegoś naturalnego tu na niższych pokładach... lecz rzadko widziała taką furię, tyle przemocy w jednym miejscu.
Ktoś strzelał... Potem znów było spokojniej. Anna tuliła się do mamusi. Czuła pod palcami lepką gorącą krew, ale bała się spojrzeć do góry... Mamusia żyła, głaskała ją. Może... może to nie jej krew...
A potem zgasło światło. Nie by mieli go dużo. Lecz lepsza była mdła poświata rzucająca liczne cienie od tej całkowitej, huczącej w uszach ciemności.
Dzieci znów się rozpłakały. Mężczyźni klęli. A ręka mamusi głaskała wolniej... i wolniej... aż opadła na plecy Anny... by w jakiś czas później zwiotczeć całkowicie. Anna nie płakała. Choć doskonale wiedziała co to oznacza. Po jej policzkach spływały bezgłośnie stróżki łez.
I wtedy nagle zazgrzytały drzwi. Były z grubej stali i do tego jeszcze zostały zabarykadowane skrzyniami i wszystkim co ludzie mieli pod ręką. Wystarczyło to, by odgrodzić się od tamtych. Lecz... teraz sterta, jaka przedstawiała sobą barykadę drgnęła. Spadły skrzynie, odbijając się z głośnym łoskotem o pokład. Metal drzwi zawył przeciągle. Głośny trzask obwieścił pękające zasuwy i zawiasy. Do środka dostała się ogromna postać, niczym lodołamacz rozpychając przed sobą prowizoryczną barykadę.
Ludzie zaczęli krzyczeć. Zabłysło światło. Za olbrzymem pojawiło się kilku żołnierzy, białe światło umocowane na ich ciężkich pancerzach raziło. Stojący w blasku mroczny olbrzym przyglądał się tłumowi w milczeniu. Był straszny. Czarny pancerz połyskiwał lekko czerwonawo, niczym krew. Liczne zadziory, umocowane na łańcuchach czaszki i ten hełm. Taki przerażający, o bezkresnych mrocznych oczodołach wwiercających się w dusze ludzi. Olbrzym spojrzał bezpośrednio na Annę.
Dziewczynka odsunęła martwą rękę mamusi i wstała. Spojrzała ostatni raz na kobietę, która dała jej życie. Na wyrwaną pod żebrami dziurę od pocisku. Na sine usta i zlepione od potu włosy. Odwróciła się od niej i podeszła przed oblicze intruza.
Dziewczynka uklękła spuszczając głowę. - Jesteśmy twoi Lordzie Amonie. - rzekła pokornie.
Hałas ludzi za nią ucichł. Anna usłyszała jak inni również klękają. Byli przerażeni stojącym przed nimi potworem. Nie było ucieczki. Nie mogli się od niego oddalić. Był tu, żądał by się podporządkowali jego woli.
Amon Drac skinął głową. - Pójdziecie za mną. Mam dla was zadanie do wykonania. - obwieścił nie tolerującym sprzeciwu głosem.
Anna wstała i podążyła za nim.

***

Amon Drac naradzał się z swoim sztabem. Przed nimi znajdowała się bariera, jaką sami postawili by chronić dojścia do generatorium.
Podejście było ciężkie, sześćdziesiąt metrów czystego przedpola... Korytarz miał dwanaście metrów szerokości. Dość dużo.
auspex nie sięgał za barykadę, ale Anani twierdziła, że obstawia go dwudziestu fanatyków i następne dwadzieścia stoi zaraz za nimi w odwodzie. Zapewne by uzupełniać poległych, gdyby doszło do długotrwałej wymiany ognia.
Amon chciał obejść barykadę. Z frustracją wpatrywał się w plany, szukając drogi do środka. Bez skutku. Nie mógł się przebić przez ściany z boku, nie mógł pójść wyżej ani niżej by przebić się z innego pokładu... za dużo adamantium, za dużo płynu chłodniczego... za dużo wszystkiego... nie dało się.
Mógł pójść poszyciem okrętu, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem. Wejście do środka było zapewne podobnie wąskie, a podróż była by długa... Nie mieli tyle czasu.
Khornita zdecydował się zatem na najprostsze rozwiązanie. Przebije się tutaj i teraz. Co jednak nie znaczyło, że zamierzał wejść prosto pod lufy.
Jego technicy już pracowali. Syczały spawarki i stukały młotki.
Amon Drac podszedł do grupki ludzi, stłoczonych i sparaliżowanych strachem beznadziejnych śmiertelników.
- Przysłużycie się nam. Pójdziecie w pierwszej szarży. - oznajmił sucho i bez ogródek. Kobiety wybuchły płaczem, kilkoro mężczyzn coś krzyczało, kilka osób rzuciło się do ucieczki.
- Sprzeciw nie będzie tolerowany. - zagrzmiał Amon, chwytając bez problemów dwójkę uciekinierów. Pozostałych wychwycili jego gwardziści. W ruch poszły pałki, z tłumu zostali wyciągnięci ci, którzy się przeciwstawiali.
- Kara za nieposłuszeństwo. - Amon zrobił przerwę. - Ukrzyżować ich na oblężniczym pawężu. - wydał rozkaz.
Nim jeszcze jego słowa przebrzmiały, już było słychać stukot młotków i krzyk przybijanych.
- Pójdźcie dla mnie w pierwszej szarży, a oszczędzę wasze dzieci. Sprzeciwcie się, a zawiśniecie obok tamtych. - wyjaśnił spokojnie.

Okuci w ciężkie i przerażające pancerze gwardziści odciągnęli Annę od reszty. Została wraz innymi dziećmi odeskortowana do jakiegoś składzika. Była przerażona. Od ścian odbijał się krzyk przyszpilonych do wielkiej czarno połyskującej ruchomej ściany. Pozostali dorośli dostawali broń. Beznamiętnym głosem jeden z szarańczy tłumaczył jej działanie.
Obok wejścia do składzika stała jakaś kobieta. Była posągowo piękna i... przerażająca. Anna wzdrygnęła się pod jej lodowym spojrzeniem. Nie potrafiła oderwać wzroku od tych przerażających białych oczu. Ona wie, ona wie! przebiegło jej przez myśli, gdy kuląc się w sobie minęła ją i wbiegła do składzika.

- Widziałeś ją? - zapytała Anani kuszącym głosem, gdy podeszła do khornity. - Tak. - warknął Amon. - Gdy to wszystko się skończy, weźmiesz ją pod swoje skrzydła. Szarańcza krwawi, potrzebni są nam nowi rekruci. potrzebuję wiedź takich jak ty.

***

Amon ostatni raz przeskanował auspeksem okolicę. Potem zaparł się o wielki prowizoryczny pawęż oblężniczy. Ludzie po jego drugiej stronie jęczeli z bólu. Metal zgrzytnął, gdy konstrukcja się ruszyła. Przybici ludzie zawyli z bólu.
Początek strefy śmierci, czyli korytarza prowadzącego do barykady obstawionej przez fanatyków stanowił swego rodzaju literę T, gdzie długa pionowa kreska odpowiadała długiemu korytarzowi prowadzącemu do bariery, a belka górna przedstawiała dwa boczne korytarze dochodzące do tego głównego.
Amon miał już rozlokowane wojsko na obie strony.
Wystrzeliło działko plazmowe, by zalać tunel gorącem, by oślepić tych, którzy patrzyli przez noktowizory. Syknęły granaty dymne.
Amon Szarpnął za metal i wprowadził pawęż w światło tunelu z barierą na końcu. Wypchnięci przez gwardzistów ruszyli przodem cywile.
Pawęż zgrzytnął, gdy Amon zmienił kierunek ruchu, pchając mobilną barykadę teraz na wprost wroga.

Za nim ruszyły oba sentinele. Miały chronić flanki swymi polami siłowymi. Ruszyli też gwardziści. Na bokach tarczy, lejąc płynnym ogniem po ścianach, buchnęły miotacze.
Z tyłu do wymarszu przygotowywała się reszta szarańczy. Lecz wpierw z bocznych korytarzy zostało wsunięte podwyższenie, na które szybko wdrapali się operatorzy ciężkich działek. Mieli oni strzelać nad pawężem oblężniczym. Mieli rozłupać górną część barykady. Plan był dobry. Fanatycy mieli tylko otwory strzelnicze na wysokości ludzkiej piersi. Nie mogli ostrzeliwać Ciężkich Amona ponad zbliżającą się szybko mobilną barykadą.
Idący obok Amona gwardziści ciskali ponad barierą granatami dymnymi. W rękach ściskali prowizoryczne drabinki. Jak tylko pawęż zadudni o barykadę fanatyków, mieli wejść do góry. Wtedy nagle sytuacja by się odwróciła. Szarańcza Amona była by kryta przez obie bariery, i mogła by prowadzić ostrzał przez wybite uprzednio przez ciężkie działka dziury u góry barykady...
Przez chwilę wyglądało, że plan się sprawdza. Zmyleni dymem i ogniem obrońcy strzelali na oślep, niecelnie. A gdy już coś widzieli, koncentrowali się na biegnących przed pchanym przez Amona pawężem cywilach. Względnie, gdy tych zabrakło, na przytwierdzonych do samej adamatytowej powierzchni nieszczęśników. Krzyk zabijanych i rozrywanych odbijał się echem od ścian. Dla idących za osłoną gwardzistów szarańczy była to zbawienna melodia. Każdy konający oznaczał, że oni mogą iść o krok dalej wolni od ostrzału.
I wtedy się wszystko posypało.
Eksplodowała pierwsza mina. Potem druga. Potem plecak skokowy... Amon zaklął paskudnie, przeklinając Tzeencha za jego kapryśność.

***

Amon dyszał ciężko. U jego stóp waliły się rozczłonkowane truchła buntowników. Bolała go ręka i... chyba zgubił gdzieś swą dłoń... i miecz...kurwa psia jego mać....
W jego głowie słyszał śmiech Khaaz 'a. Krew. Dużo krwi. Demon był zadowolony, ale pragnął więcej. - Przelejemy jeszcze wiele krwi. - obiecał Amon.
- Arakiba, Barakijal! - Amon przywołał aptekarza i ostatniego z swoich dowódców.
Szarańcza poniosła druzgoczące straty. Stracili tak wielu. Jednak pozostali się nie złamali. Amon był... był z nich dumny. Szczerze i prawdziwie. Dawno nie czuł tego uczucia. Duma z kogoś. A teraz to uczucie przepełniało jego pierś.
Amon walną pięścią o swój napierśnik. - Hołd szarańczy. Hołd i chwała bohaterom! - zawołał w uznaniu.
- Spisaliście się moje dzieci. - rzekł już normalnym głosem do Barakijal.
- Przegrupuj drużyny. Zbierz ciężką broń. Rozdaj wśród naszych zdobyte na wrogu granaty, auspexy i gogle.- rozkazał Barakijal 'owi.
- Arakiba, zbierz ciężko rannych i przygotuj pozostałych do walki. - aptekarz oddał salut i wziął się do roboty. Ciężko ranni byli rozkładani kawałek za barykadą. Lżej ranni dostawali pierwszą pomoc i środki uśmierzające ból.
Resztka cywili, tych, których Amon nie posłał w szarży, czyli głównie kobiety, zostali zagnani do zbierania poległych komandosów szarańczy. Trupy buntowników zostały przybite do ścian prowadzących do pokonanej barykady, tworząc ponury szpaler.
Barykada została na powrót uprzątana i obstawiona. Równocześnie dozbrojona z drugiej strony resztką pawęża oblężniczego i truchłem jednego z sentineli, tak, by przywitać buntowników, którzy by wyleźli z generatorium.
Nikt jednak nie wylazł.
- Czekają na nas. - oznajmiła grobowym głosem Anani, wpatrując się gdzieś w dal, w głąb generatorium.
- Wiem. - rzekł Amon. Pokazał jej obraz z kamery od środka. - Kilkoro lojalnych elementów nadal tam jest. Rozmawiam z Xh52, heretekiem nadzorującym ostatnią zmianę oraz z sierżantem Brian Custer, odpowiadającym za ochronę generatorium. - wyjaśnił.
Obraz z kamery nie był obiecujący. Buntownicy byli pewni siebie. Rozstawili się luźnym półksiężycem przy wejściu do generatorium. Czekali. Amon wiedział, że zwęszyli jego krew. Pragnienie zabicia jednego z rady musiało być spore. Prawieczny astartes, który wzgardził łaską boga imperatora, gdy ten jeszcze żyw przechadzał się wśród śmiertelników. Zabić takie plugastwo musiało by zagwarantować im łaskę pana i zbawienie.
Na przeciw grodzi, w dość odsłoniętym szyku stało koło 150 chłopa. Kolejne 50 już się zagłębiało dalej, by rozkładać środki wybuchowe i by wyłapywać lojalistów...
Amon miał dość informacji. Jednak dodatkowo posmakował lepkiej tkanki mózgowej kilkorga buntowników obsadzających barykadę. Szukał wiedzy. Czy w środku był złotooki? Ile środków wybuchowych mieli? Czy są kolejne miny?

- Pomaszerujemy choćby w paszczę piekieł za tobą panie. - oznajmił pewnym głosem Barakijal. - Nasze życie dla ciebie!
Amon skierował na niego swoje spojrzenie. Oficer przełknął ślinę, wpatrując się w potworną demoniczną czaszkę.
- To dobrze. - odparł Amon Drac.- jednak nie zamierzam szafować swawolnie waszą krwią. - dodał po chwili, kładąc wielką pazurzastą łapę na ramieniu swego wiernego oficera.
- Hakael skontaktuj się z Xh52, Wyłączcie światło w generatorium. Chcę, by na nasz sygnał wszystko pochłonął mrok. A z głośników ma lecieć nasz specjalny kawałek. - Hakael skinął głową. Ich specjalny kawałek, był nagraniem psalmów ku czci mrocznych bogów, a za tło robiły liczne głosy męczonych i torturowanych ludzi. Krwawa szarańcza nie raz i nie dwa używała tego, by zagłuszać vox lub by ogłupić wroga.
- Barakijal, chcę, by te dwie płyty - tu Amon wskazał na dwa fragmenty oderwane od pawęża oblężniczego, - przymocowano jako klin na pozostałym sentinelu. To będzie nasz taran. Ogrzej przód, tak by był wyraźnie widoczny na termowizji. Z reszty żelastwa zrób osłonę, którą wystawimy za właz, by osłaniała naszych jak się rozbiegną na boki.- instruował dalej Amon.

Plan nie był skomplikowany i Amon szybko zapędził wszystkich do roboty.
Na dany sygnał miały zgasnąć światła, z głośników miał rozbrzmieć ogłuszający ryk psalmów i umęczonych dusz.
Działa plazmowe miały oddać salwę w wrogie elementy tuż na przeciw włazu. Do przodu miał wybiec sentinel opancerzony osłoną w kształcie V i przeć na przód jak klin, skupiając na sobie uwagę wroga. Amon miał nadzieję, że pole siłowe i dodatkowa warstwa adamantytu kupią im dość czasu. Szkoda było mu ostatniego sentinela... lecz nie było lepszej opcji.
Równocześnie miały polecieć flary rozjaśniające pozycje buntowników i granaty dymne by zakryć przedpole włazu.
Lojalne elementy w środku miały zaatakować pozycję fanatyków. A ci którzy nie potrafili walczyć lub nie mieli broni, mieli śledzić i znakować buntowników rozkładających środki wybuchowe.
Kawałki pawęża miały posłużyć jako dodatkowa osłona, postawiona przed włazem już wewnątrz generatorium, miała pozwolić szarańczy rozbiec się na boki, skąd miała poprowadzić ostrzał, skryta za różnymi zasłonami. Amon miał sporo ciężkich działek, planował je odpowiednio rozmieścić. Trochę czasu spędził nad uzgadnianiem najlepszych stanowisk i delegowaniu drużyn w te miejsca.
Samemu Amon postanowił pobiec nieco po łuku i zaatakować lewą flankę. Planował staranować ich, rozrzucając na boki wbiec głęboko w skupisko wroga i siec i rwać i rozczłonkowywać. Cały czas w ruchu, cały czas mobilny.
Plan nie był szczególnie górnolotny. Jednak zawsze lepsze to niż szarża w pięćdziesiątkę na dwustu.


Na koniec, zrządzeniem mrocznych bóstw, na tuż przed atakiem dotarło do jego pozycji nieco posiłków. Głównie cywile, ale i trochę gwardzistów.
Amon bardzo potrzebował tych ludzi. Pierwsza fala miała się składać z jego wyborowych oddziałów wyposażonych w sprzęt pozwalający widzieć w ciemnościach.
Posiłki miały obsadzić barykadę i ruszyć jako druga fala, gdy buntownicy się rozproszą. Bo, że nie będą wiecznie stały w miejscu, na środku, i nie dadzą się od tak wyżynać, tego był Amon pewien. Jeśli dobrze pójdzie, zada im spore straty. Stojąc na środku byli wrażliwi zarówno na ciężkie działka jak i granaty.
Słabiej uzbrojone posiłki, gdy już ruszą do akcji, mogły ratować się flarami, przenośnymi reflektorami i podręcznymi latarkami.

***

Na vox rozbrzmiał głos czarnoksiężnika tysiąca synów:
- Do całej Rady. Potrzebuję przewidywań ruchów buntowników. Na co to wygląda z waszych pozycji? Mab, Shaarel? -

- Dobre pytanie. - dołączył się Amon. Potem przesłał dane o sile wroga jakiego napotkał oraz informacje o już wyeliminowanych celach.
Nie był w stanie obecnie przekazać nic więcej...
- Sharaeel, masz jakieś informacje o kontaktach z wrogiem? Przebite grodzie? Alarmy przeciwpożarowe, meldunki od naszych ludzi? Cokolwiek? - Amonowi bardzo nie podobało się, że stracili kontakt z tak licznymi zastępami wroga, który rozbiegał się im po statku.

***

Wszystko było gotowe.
Amon uniósł w górę trzecią rękę. Do kości miał przytwierdzony zdobyczny piło-topór. Nie tak dobry jak jego miecz energetyczny... ale wibracje jakie wytwarzał silnik broni, a jakie przenosiły się po jego kikucie i wzdłuż kości w głąb ciała były... miłe.
Krew dla boga Krwi! Czaszki dla tronu czaszek! - wyrwało się z pół setki gardeł. - Idę po was! Ave Dominus Nox - ryknął wzmocnionym systemami pancerza i mocą zaklętego w nim demona głosem Amon wyzywająco w stronę fanatyków.
Ryknęły syreny wbudowane w sentinela. Z głośników buchnęła kakofonia jęków, krzyków i głośnego, równocześnie plugawego i hipnotycznego zaśpiewu ku czci mrocznych bogów.
Zaczęło się.


Wcześniej, przed atakiem na generatorium...

Amon przywołał do siebie część cywili, którzy dołączyli się do jego oddziału. Wybrał takich, którzy wydawali się najodpowiedniejsi do tej roli.
- Potrzeba mi takich ludzi jak wy. I więcej. Będziecie moimi heroldami. Heroldami krwawej szarańczy! - rykną.
- Ruszycie wgłąb statku i skrzykniecie tyle ludzi ile się da. Dostaniecie zaraz od Hakael 'a komunikatory, będziecie składali raporty i otrzymywali kolejne rozkazy. Każdy zdolny do walki ma stanąć w obronie Ostatniej Nadziei Ludzkości! Szarańcza szuka rekrutów! Każde ścierwo, które się wykaże w tej bitwie może spróbować się do nas dostać i odmienić swój los na lepszy!

Amon przygotował porozumieniu z pozostałymi radnymi siatkę sektorów i rozdzielił heroldów odpowiednio.
Mieli ruszyć i nawoływać pozostałą załogę. Mieli przebiec korytarzami i zdawać raporty. Mieli kierować ochotników w miejsca gdzie byli potrzebni. Mieli rozstawiać czujki i mieli werbować kolejnych heroldów.
Szarańcza potrzebowała świeżej krwi, nowych rekrutów. Amon wiedział, że jego formacja cieszy się odpowiednią renomą, wszyscy wiedzieli, że Amon wymaga wiele, ale i wiele daje w zamian, nie szczędząc wsparcia swym ludziom.
Potrzebne były też czujki i zwiadowcy, by wypatrzeć wroga. By zarzucić sieć z srebrnej nici upszczonej dzwoneczkami. Nie by splatać i pochwycić wroga, a raczej by rwąc ją, przeciwnik wywołał dzwonienie dzwoneczków, za którym to słodkim głosem podążą myśliwi.
Hakael, oddziałowy heretek, rozdał heroldom komunikatory. Mieli ich teraz sporo po poległych ludziach. Do tego czworo gwardzistów zabrało się za malowanie znaku Amona na czołach ludzi. Nie było czasu na tatuaże, ale flamaster zadziała równie dobrze na kilka godzin.
Do tego każdy z heroldów dostał numer i hasło, znane tylko jemu samemu i sztabowi Amona i pozostałym radnym. Hakael rozesłał odpowiednie pliki z sygnaturą głosową każdego herolda. Dzięki temu mogli upewnić się, że nie pojawią się nowi fałszywi heroldzi.

 

Ostatnio edytowane przez Ehran : 22-02-2018 o 13:36.
Ehran jest offline  
Stary 28-02-2018, 13:38   #49
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Nic nie szło zgodnie z planem od kiedy skoczyli w stronę Ostrza Apokriona... Przynajmniej do tego momentu, wymieszane z chemikaliami spaliny rozchodziły się "śpiewająco" odcinając poszczególne oddziały buntowników od udziału w operacjach i wytruwając część z nich. Monitorując działania tych ścierw, Sharaeel regulował przepływ trucizny, by zoptymalizować efekty, ale na chwilę mógł się od tego oderwać. Część serwitorów, która została w pracowni zajęta była wygrzebywaniem materiałów wybuchowych. Młody heretek miał nadzieję na granaty, albo rakiety, niestety Amon musiał najwidoczniej odebrać swoje zamówienia wcześniej, bo zostało jedynie trochę klasycznych ładunków, które planował podrasować w wolnym czasie.
-Będzie musiało wystarczyć. - Mruknął pod nosem i wydał kolejne polecenia serwitorom. Żeby bomby zyskały na skuteczności nie było trzeba wiele, wystarczyło okleić je drobnym złomem, bądź przytwierdzić do kanistra promethium, a tego w laboratorium nie brakowało. Buntownicy z torpedą musieli przejść przez nieodległe od niego korytarze, zamierzał więc je zaminować, zanim tam dotrą. Przygotowane ładunki miały być rozmieszczone w widocznych miejscach, nie było czasu na tworzenie skrytek, a w nieco mniej widocznym punkcie znajdował się czujnik ruchu, domyślnie mający służyć do detonacji. Była to jednak zmyłka, mająca wciągnąć buntowników w pułapkę. Czujnik rzecz jasna był prawdziwy, zdolny technik bez problemu dostrzegłby imitację, jednak jego rozbrojenie nic nie da. Sposób odpalenia był zgoła inny i miał wykorzystać uśpioną po pozbyciu się rzekomego detonatora czujność nadchodzących przeciwników. Odpowiednio zaprogramowane servo-czaszki rozplatały między ładunkami sieć z cienkiego jak włos, przezroczystego drutu, którego Sharaeel używał normalnie przy urządzeniach zminiaturyzowanych, zazwyczaj złapałby się za głowę nad takim marnotrawstwem dobrego materiału, ale wyjątkowe okoliczności wymagają desperackich środków. Jedno pociągnięcie i seria eksplozji powinna pozamiatać korytarze z tego buntowniczego ścierwa. Drogi okrężne otrzymywały część duszącej mieszanki z wentylacji, były więc niedostępne. Był to teoretycznie korzystny zbieg okoliczności, ale gdyby Szpon nie podzielił się na dwie części zmierzając do jednego celu, mógłby ich znacznie skuteczniej wytruć.
Gdy jego mechaniczne sługi pracowały nad brutalnymi metodami, Sharaeel skupiał się na bardziej subtelnych rozwiązaniach. Niektóre sektory wyposażono w dostęp biometryczny, by upewnić się że nikt niepowołany nie wejdzie, bo gdzieś podpatrzył kod do grodzi. Kilka kliknięć i rozpoznawanie twarzy połączyło się z monitoringiem całego statku, wyszukując potwierdzonych buntowników i przypisując kartoteki do ich towarzyszy. Informacje o pozycjach i składzie oddziałów wędrowały zaś do członków Rady, by wiedzieli gdzie się spodziewać jakiego oporu. Trzeba było monitorować ich posunięcia, by zapobiec niepotrzebnym masakrom, do jakich mogło dojść gdyby dwa ogarnięte żądzą krwi oddziały na siebie wpadły. I tak uzupełnienie załogi zajmie im dużo czasu, po co jeszcze bardziej utrudniać sobie to zadanie? Na podstawie obserwacji można też było oszacować teoretyczne cele przeciwnika.
Tymczasem następne pomysły Sharaeela były wprowadzane w życie.
-Ciekawe co powiecie na to! - Uśmiechnął się paskudnie kończąc wprowadzać kolejną procedurę i uruchomił ją. Tym razem zresetował aparaturę dostępu. Wszystkie grodzia przestały reagować na standardowe kody, w trakcie restartu można je było otworzyć tylko kodem awaryjnym, który przed rozpoczęciem procesu wprowadził do systemu. Kanałami prywatnymi powędrował on tylko do wybranych uszu, zaś pozostali Regenci mogli przekazać go tym, którzy zachowali wierność. Oczywiście nie zatrzyma to buntowników, ale konieczność przecięcia się przez dodatkowe pancerne włazy z pewnością ich spowolni.
- Mostek! Mówi Ionachkt. - głos aptekarza zabrzmiał na kanale - Za 60 sekund wyłączyć całkowicie oświetlenie w enginarium i dajcie mi nagłośnienie w tej sekcji. - Fragment o dupie Salamandry umknął Sharaeelowi, który, już przełączał systemy oświetlenia, by we właściwej chwili je dezaktywować, nagłośnienie poszło w ruch, by demoniczny marine mógł nieco postraszyć swoim klekoczącym głosem tych, którzy akurat byli w zasięgu. Heretek odpalił odliczanie do zgaszenia światła i zajął się kolejną kwestią.
Dok saperski... jeśli buntownicy chcieli się do niego dostać, będzie na nich czekać niemiła niespodzianka. Aby ominąć restart włazy ostatniego sektora między statkiem a samym dokiem były otwarte, oprócz tych prowadzących bezpośrednio do doku. Można było to całkiem wiarygodnie zwalić na zwarcie, których pełno gdy statek jest tak pokiereszowany. Zaś wewnątrz, wszystkie grodzia prowadzące w przestrzeń kosmiczną zostały otwarte. W momencie gdy buntownicy przebiją się przez ostatnie drzwi, zacznie ich wysysać próżnia, a drogę ucieczki zamknie im procedura alarmowa, blokując wszystkie wyjścia. Nie będą mieli czasu się przez nie przeciąć.
-Mab ogarnij pilotów i zabezpieczcie hangar. Jeśli te ścierwa spróbują zająć nasze jednostki, będziemy mieli od cholery dodatkowych problemów. - Nadał do członkini Rady, która na pilotażu znała się najlepiej, miała też prawdopodobnie najlepszy układ z załogami obsługującymi ich małą flotę.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 28-02-2018 o 19:08.
Eleishar jest offline  
Stary 03-03-2018, 13:23   #50
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Nadejście Burzy

Wszystko zbliżało się do końca. Sztorm wzmagał się na swe wyżyny i nadchodziło rozliczenie. Zwycięstwo albo śmierć. Nie było innych opcji i wszyscy czuli, że już zaraz miało się okazać kto okaże się silniejszy. Słudzy którego z bogów są potężniejsi (albo skłonniejsi do autodestrukcji)?

Świątynia Chaosu
- Iiimperaatooor! - poniósł się krzyk gdy ostatni z obrońców zginął.
Buntownicy wyrżnęli cała obronę w jednym szturmie. Połowa z nich padłą martwa, trzech na każdego martwego obrońcę, ale dali radę.
- Zaminujcie generator świątyni! Alec! Znajdź jak to plugastwo zdesantować w próżnię!
- Imperator chroni!
- Chroni! - przytaknęło mu dwanaście gardeł które dotarły do środka.
Nic już nie mogło ich zatrzymać.

Niech żyje Śmierć

Pułapka była przygotowana. Kabel cienki jak włos tylko czekał . Jedno potknięcie wysadziłoby w powietrze wszystko co znajdowało się w korytarzu. Czy metoda był skuteczna? Sharaeel oceniał, że torpeda nie powinna wybuchnąć pod tymi eksplozjami. Czas mijał i kolejne wyzwania wymagały jego uwagi, ale gdy miał chwilę to się zastanawiał… czy na pewno? Czy bardziej grał w pokera z prawdopodobieństwem? Coś trzeba było zrobić, i tylko to nie pozostawiało wątpliwości.

Minuty mijały. Jedna, trzy, pięć, kwadrans… poruszali się wolno, ale już powinni byli opuścić tamten korytarz i przejść przez gródź B14-OP. Heretek wysłał jedną z serwoczaszek na zwiady i dostrzegł co mu umknęło. Torpeda nie musiała być nigdzie dostarczona. Co prawda istniały miejsca bardziej optymalne do jej wysadzenia (na przykład w sercu działających sysstemów podtrzymywania życia… wtedy cały okręt by wybiło w ciągu minut), ale one wszystkie wymagały długiego marszu. Dużo czasu. Wielu możliwości utraty torpedy. A nawet odpalenie jej tu… byłoby dewastujące dla całego sektoru...

Cud pod Ośmioramienną Gwiadą
Szeroka gródź się otworzyła.
- Wróg? - zapytał jeden z żołnierzy
- Wróg! - potwierdził inny kilka sekund później
Dwa wozy pancerne wjechały wgłąb Świątyni Chaosu. Wylały się z nich zaraz dwie piętnastki zbrojnych gdy z ciężkich stubberów montowanych na gniazdach przy włazie pruli dwaj inni.
- Alec!
- Już! … Już! - drugie zapewnienie nie brzmiało wcale pewnie.
Słyszał jak jego towarzysze umierają. Z imieniem Imperatora na ustach rzucali się pod karabiny aby kupić mu trochę czasu. Jeśli teraz, z otwartą grodzią, zdesantuje świątynię… to przynajmniej zabiorą ze sobą więcej zdrajców zamiast zwyczajnie dać się rozstzrelać. Morale chaosytów było bardzo wysokie, ale czyje by nie było gdyby miał okazję postrzelać do wroga jak do kaczek?
- Tylko chwila! - procedura była długa i uciążliwa. Pełno zawiłości, sposobów w jakie należało instruować duchy maszyn by urażone nie rozkazały powtózyć jej całej. Ale się zbliżał. Ostatni towarzysz zginął, ale on skończył.
- Imperator chroni - szepnął na pół sekundy przed pociągnięciem ostatniej dźwigni która by zdesantowała całą świątynię w kosmos i wtedy objęła go ciągła smuga flamera. Ryknął starając się zignorować ból. Sięgnął ręką do dźwigni… ale nie był w stanie trafić. Płomień promethium błyskawicznie oślepił mu oczy gdy tylko je uchylił by dostrzec gdzie ta dźwignia. Wił się jeszcze parę sekund do ostatnich chwil próbując naleźć dźwignię… póki płonące promethium nie przepaliło mu mięśni i ścięgien, pozwalając mu dopalić się na podłodze.


Koniec Głosów
- Jak!? - ryknął w kancie binarnym Sharaeel. Pracował. Pracował ciężko i starał się przewidywać dalsze posunięcia, próbował też rzucić okiem raz na jakiś czas na odczyty z pikt rekorderów i wszystkiego, bo nie wierzył w kompetencje Mab którą zostawiono do tej roli i właśnie poczuł ten brak przygotowania. Gdzieś pod nimi. Niedaleko do głównego węzła komunikacyjnego, bezpośrednio pod mostkiem, przedostał się oddział. Teraz coś w nim majstrowali.. i właśnie kończyli.

- IMPERATOR CHRONI bracia! - odezwały się wszytskie voxy na okręcie. Sharaeel próbowł to odciąć, albo zagłuszyć… ale sam został fizycznie odcięty - Plugawe Potęgi nie dbają o nas! Dla Regentów jesteśmy jedynie mięsem! Nasze życia i dusze to jedynie surowiec dla nich! Ile niesłusznego cierpienia doświadczyliście przez nich?! Ile śmierci waszych rodzin i przyjaciół za swój jedyny powód miało ich kaprysy?! Ilu cywili było zagnanych jako żywe tarcze prowadzone przemocą przed “naszymi”?! Jesteśmy dla nich ścierwem i jak ścierwo giniemy, a po wszystkich demony pożerają nasze dusze! Jesteśmy LUDŹMI! Nasza rasa prawowicie panuje w galaktyce! Nie jesteśmy ścierwem! A jak nie możemy żyć jak ludzie to przynajmniej umrzemy jak ludzie! A w śmierci Imperator uchroni nasze dusze przed losem gorszym niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić! Widzieliście wizje Astronomicanu który nas wyrwał z gniewu Osnowy! To był sam Imperator! To była obietnica!

- POWSTAŃCIE BRACIA! Powstańcie i walczcie o swe dusze bo tylko one wam jeszcze zostały!
- IMPERATOR CHRONI
Sharaeel wreszcie dał radę. Energie osnowy przekroczyły bariery przeciętych przewodów. Pozwoliły duchom maszyn szeptać poprzez wyrwy w drogach. Wtedy dostrzegł. Ładunki wybuchowe, a obok nich… potężny generator plazmowy. Widział to tylko przez ułamek sekundy, bo wtedy go załączyli. Gniewne elektroduchy popłynęły przewodami komunikacyjnymi. Potężna ich ilość. Zbyt potężna… destruktywna. Połączony z okręte poczuł jak setki metrów przewodów w których żyły duchy maszyn były przeciążane. Odczuł serii eksplozji gdy auxyliarne baterie nie wytrzymywały. Odciął je. Szybko i odruchowo odłączył kilka systemów. Cały mostek nagle zgasł pozbawiony zasilania, gdy Sharaeel odciął go, aby uchronić przed zniszczeniem bardzo czułych aparatur. Ale to tyle… tylko tyle dał radę zrobić.
Rzut


U wrót hangaru
- Panie - odezwał się głos na osobistym kanale Beshana. To wysłąny sługa wreszcie dotarł gdzie go wysłano - Gródź hangaru jest zablokowana. Nie jest░m w ▓anie jej otwo▒░ć▒░▓ - jakiejkowlwiek odpowiedzi chciał jej czarnoksiężnik udzielić już nie byłw stanie. Łączność vox padła.



Wstrzymajcie się na razie z pisaniem postów.
Tę kolejkę przeprowadzamy na docach. Dziś/jutro porozsyłam wam linki.

Nastała cisza. Nie ma komunikacji między wami.
Witam w wielkim finale.

To ostatnia kolejka w której możecie naromadzić jakieś plusy (albo przynajmniej powstrzymać buntowników przed nadaniem wam minusów, bo oni będą próbować) przed ostatnim rzutem na los całego okrętu.

Wykorzystajcie ją dobrze, albo oddajcie swe dusze jako karmę dla demonów.


 
Arvelus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172