John wyszczerzył zęby do Gabrielle w grymasie przypominającym uśmiech. Zrobił to po części dlatego, by zamanifestować swoje zadowolenie faktem, że udało im się uciec spod lodowatego prysznica, jaki urządzili im niemieccy marynarze na zewnątrz, a po części po to, by uniemożliwić zębom szczękanie, o jakie niechybnie przyprawiłby go chłód doszczętnie przemoczonych ubrań. Angielskiemu oficerowi w obliczu damy zawsze wypadało trzymać fason.
Słysząc rozkaz agentki uśmiechnął się i skinął głową. - R... rozkaz. - odpowiedział, powstrzymując drżenie szczęki. - Ale termosa z kawą nie obiecuję, chyba, że znajdziemy tu kambuz. Prędzej wpadniemy na Niemców.
Obrzuciwszy czujnym wzrokiem korytarz i drzwi prowadzące na galeryjkę Wainwright odpiął od Enfielda bagnet, który schował w cholewkę buta. Sam karabin przewiesił na taśmie przez plecy, po czym odpiął kaburę i wyciągnął z niej pistolet identyczny jak ten, który miała przy sobie Francuzka. Zdecydowanym ruchem odciągnął suwadło zamka, przeładowując broń, następnie podszedł do pierwszych drzwi po prawej stronie korytarza. Trzymając w prawej ręce pistolet, lewą ręką ujął klamkę drzwi, odczekał chwilę, po czym zdecydowanym ruchem szarpnął za klamkę. |