"There wouldn’t need to be paladins if the world was, like, fair." -Lien, OOTS #1032
Od kiedy orcza fala najechała pobliskie ziemie wyższa siła prowadziła Pluszka od jednego miejsca przesiąkniętego śmiercią i złem do następnego. Niewiele mógł zrobić. Był zaledwie wypchanym misiem, niewiele wyższym niż pół metra. Jednak obecność w każdym z takich miejsc utwierdzała go w przekonaniu, że nie może pozwolić, aby takie rzeczy dalej się działy. Kiedy przybył do huty szkła miał już za sobą kilka walk z goblińskimi i orczymi maruderami. Jego miecz - zwykły kuchenny nóż zasmakował już krwi złych istot. Tarcza z drewnianego dekla od beczułki po kiszonce nosiła już ślady po goblińskich nożach. Małe kaloszki i zbroja z deseczek drewnianej tacki też były parę razy naprawiane.
Był gotów do kolejnego boju.
Kiedy jednak mały rycerz usłyszał krzyk, miał przypływ nadziei, że tym razem zdoła kogoś ocalić. Pobiegł w głąb budynku i jak się okazało już ktoś go uprzedził. Grupa awanturników już robiła porządek z orkami i goblinami. Obserwował to wszystko spod marmurowego stołu. Nikt nie zwrócił na niego uwagi. W końcu wzrok jego oczek padł na jedną z kobiet, które próbowały ratować ocalonego. To nie była zwykła osoba. To był ktoś... ktoś podobny do niego... a nawet więcej...
Niezbyt świadom wyszedł spod stołu i podszedł do "uzdrowicielek". W łapkach miał tarczę i kawałki szkła. Nóż zatknięty był za pasek spinający jego drewnianą zbroję. Patrzył jak zaczarowany z otwartym lekko pyszczkiem na Panią o Płonących Oczach .