-
Proponuję taras. Dobre miejsce, żeby się przewietrzyć.- rzekł odchodząc w kierunku stołu, skąd zabrał całą butlę wina. Po chwili wrócił i skinął Venorze głową.
-
Namyśliłaś się?-
-
Niech więc będzie taras - zgodziła się, bo faktycznie w sali zrobiło się już dość duszno. Wstała i podążyła za czarodziejem.
-
To miło z twojej strony, że dotrzymujesz mi towarzystwa - powiedziała gdy znaleźli się na zewnątrz. Venora odetchnęła wtedy zimnym i orzeźwiającym powietrzem. Arlo nalał jej wina do kielicha, po czym dopełnił swój puchar.
-
Skoro jej królewska miłość pragnie wysłać nas na wspólną misję uznałem, że powinniśmy się nieco poznać.- wyjaśnił. -
Powinnaś mi zaufać, nim ruszymy na wyprawę.- dodał pogodnym tonem, choć było widać, że wino nieco go rozweseliło.
Panna Oakenfold oparła się o balustradę i spojrzała poza taras. Alkohol przyjemnie szumiało jej w głowie. Upiła kolejny łyk wina i przyjrzała się czarodziejowi.
-
Nie mam problemu z dawaniem kredytu zaufania nowym kompanom -odparła mu po chwili zadumy. -
Więc nie masz się co martwić. Damy sobie na pewno radę z zadaniem - zapewniła go z przekonaniem w głosie.
-
Też tak myślę.- odparł mag. Arlo upił trochę wina z kielicha i spojrzał na pannę Oakenfold od stóp do głów.
-
Pięknie wyglądasz w tej sukni. Chociaż ten miecz przypomina mi, że na co dzień nosisz zbroję i jeździsz na końskim grzbiecie.- zaśmiał się pod nosem.
-
I walczę ze smokami, gigantami, liczami, likantropami i tak dalej... - dodała z udawaną powagą w głosie. -
Uwielbiam to co robię i nie zamieniłabym swojego losu na żaden inny, nawet biorąc pod uwagę niebezpieczeństwa jakie stają mi na drodze - uśmiechnęła się promiennie. -
A ty? Jesteś domatorem ceniącym sobie ciszę biblioteki czy też masz w sobie poszukiwacza przygód?
-
Jestem uczniem mego mistrza. Jego zdrowie pozostawia wiele do życzenia, więc kiedy trzeba zbadać jakieś ruiny wysyła mnie. Kiedy trzeba odszukać zaginioną recepturę, wysyła mnie. Kiedy trzeba… Sama wiesz o co mi chodzi. To miła odmiana, bo choć chłonięcie wiedzy z kolejnych ksiąg jest moją pasją, to wyjście z komnat też sprawia mi przyjemność. Lubię wykorzystywać swoje umiejętności przeciwko wrogom i potworom…- wzruszył ramionami. -
Choć to czyni mnie bufonem.- uśmiechnął się pod nosem.
-
Dla mnie najgorsze co mogło być w moim szkoleniu to uczenie się z ksiąg, ślęczenie godzinami w świątynnej bibliotece - westchnęła ciężko na wspomnienie lat poprzedzających jej pasowanie na rycerza. -
Nie znoszę czekania i stania w miejscu - wyznała niby w tajemnicy, ale zaraz się roześmiała lekko. -
W jakim rodzaju magii się specjalizujesz? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem i upiła wina z kielicha wyczekując jego odpowiedzi.
-
W magii oczarowania, a nie widać?- zaśmiał się z własnego żartu, poprawiając grzywkę dłonią.
-
Oh, naprawdę? Nie zauważyłam - zmrużyła oczy i uśmiechnęła się wyzywająco. Mimo tej riposty zarumieniła się na policzkach, nie do końca panując nad zakłopotaniem, w które je wprawił. Odwróciła spojrzenie. -
Jesteś czarodziejem czy zaklinaczem? Bo wspomniałeś, że magią parasz się odkąd pamiętasz - dopytała, nieco zmieniając temat.
-
Trochę zaklinaczem, trochę magiem, trochę wojem… Taka chodząca mieszanka talentów i szkolenia!- odrzekł zadziornie.
-
Czyli chcesz powiedzieć, że tą włócznią potrafisz robić coś więcej niż tylko się podpierać? - Venora pokręciła głową z niedowierzaniem. -
Może będzie okazja, żebyś pokazał swój kunszt - skomentowała z rozbawieniem.
-
Zabawne.- naburmuszył się nieco. -
Potrafię równie dobrze władać włócznią, co mieczem.- dodał splatając ręce na piersi.
-
Pochwal się swoimi talentami! Cóż więcej od walki mieczem potrafi lady Venora z zakonu Helma?- spytał.
-
Potrafię dokonywać rzeczy niemożliwych - odparła szybko i bez zawahania. -
Ale przede wszystkim mam talent do ściągania problemów - dodała i odrobina smutku pojawiła się na jej obliczu. -
Mimo to, wciąż nie brakuje szaleńców świadomych tego, którzy jednak do mnie dołączają
-
Myślę, że dołączają, bo masz w sobie coś bardziej wyjątkowego niż pierwiastek przyciągania problemów…- odparł i nalał Venorze wina do pucharu.
-
Idziemy jeszcze zatańczyć?- zapytał uśmiechając się.
-
To fakt, potrafię być przekonująca... I na pewno nie jest ze mną nudno - rycerka w jednej dłoni trzymając kielich, drugą rękę wyciągnęła ku niemu, pozwalając by poprowadził ją na salę. -
Nie jesteś taki zły, gdy się ciebie bliżej pozna - dodała szczerze.
-
I wzajemnie!- syknął czarodziej posyłając Venorze oczko.
~***~
Venora niewiele pamiętała z tego wieczoru, a zabawa trwała niemal do rana. Rycerka piła wino, tańczyła, jadła i tak na zmianę. Jedno było pewne. Dawno się tak dobrze nie bawiła jak tego wieczoru w odległym miasteczku w środku lasu. Arlo odprowadził Venorę pod jej namiot, gdzie reszta towarzyszy od dawna twardo spała. Młody mag pożegnał rycerkę pocałunkiem w dłoń i chwiejnym krokiem skierował się w kierunku zamku. Arlo wyznał pannie Oakenfold, że postój w miasteczku będzie trwał dwa, do trzech dni, więc ta mogła ze spokojem ułożyć się do snu.
Była tak bardzo zmęczona, że nawet nie kłopotała się z zakrywaniem podczas przebierania się ze stroju wyjściowego. W ostatnim odruchu świadomości, dorzuciła kilka drew do ognia i dopiero wtedy ułożyła się w swoim śpiworze, na łóżku polowym. Owinęła się szczelnie kocem i zamknęła oczy. Czuła się jak na statku płynącym w sztormie, a w głowie huczało jej od głośnej muzyki i za dużej ilości alkoholu. Po długich zmaganiach w końcu udało jej się zasnąć.