Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2018, 12:09   #607
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Krogulec dał im znowu po dwie bomby. Dwie bo choć ten transportowiec wydawał się krótszy od tego rozwalonego kutra z oznaczeniami PT 604 to jednak wydawał się mniej zdewastowany od niego. I się nie palił. I miał znacznie wyższe burty. Miał mniej wieżyczek ale za to nie wiadomo właściwie co jeszcze mógł mieć. Guido zapewnił im jako takie wsparcie. Z budynków już właściwie nie dało się skorzystać. Garaż bez dachu był problematyczny do obsadzenia chociaż na jego zapleczu powstało coś jak punkt zborny czy chwilowa baza. Tam też został szef bandy. Część zaś swoich lżej rannych ludzi wysłał po skraju lasu za drzewa. Mieli nie strzelać i nie wychylać się chyba, że znowu te cholerne kutry coś odpierdolą. Za bliskie wsparcie dwójki pływaków mieli stanowić Krogulec i jakaś dziewczyna. Krogulec wybrał ją jako najlepszego pływaka z tych nie posiekanych ołowiem ale trzeba było przyznać, że wielkiego wyboru nie było. Właściwie to tylko Guido i Billy Bob byli jeszcze cali. Ale młody popłynął łodzią w kierunku rzeki więc właściwie już go nie było na polu walki.

Do zawalonej kupy gruzów dopłynęli cało choć nie bez problemów. Nix miał wyraźne trudności z podwodną nawigacją w tej mętnej wodzie z wciąż unoszącą się zawiesiną z dna wzbitą po niedawnej strzelaninie. Z pewnym zaskoczeniem natknęli się na podwodną przeszkodę i dopiero z bliska okazało się, że to dopiero co zatopiony kuter. A raczej jego resztki. Byli więc już całkiem blisko centrum podwórza i zawalonej stodoły. Pazur zdawał się zdać na zmysły swojej żony. Niemniej jednak płuca zdawały się mu pracować jak miechy bo gdy jej już nieźle szumiało w głowie on zdawał się wciąż płynąć bez zauważalnego wahania. I tak pomagając sobie nawzajem wynurzyli się a raczej pod wodą zderzyli się z pierwszymi resztkami stodoły. Jakieś przegniłe drewniane resztki przetykane czasem jakimiś kablami od światła czy złomem. Po chwili wynurzyła się przy nich druga para. Oni stanowili “Plan B”. Gdyby zaszła potrzeba Krogulec miał spróbować rozwalić transportowiec z wyrzutni. A dziewczyna miała dać mu wsparcie z broni jaką do niedawna operował Chrome. Niemniej oni gdzieś tu mieli zostać a do samego transportowca mieli podpłynąć Czacha i Nix.

- Którędy chcecie iść? - szef grupy specjalnej mafioza z Detroit zapytał patrząc na młode małżeństwo o półdobowym stażu. Pytanie było niezłe. Można było wybrać drogę lądową lub wodną. Lądowa prowadziła na przełaj przez te sterty gruzów, dech i jakiegoś złomu który tu chyba był jak jeszcze wszystko stało w pionie. Powstały różne finezyjne góry, doliny i hałdy osuwające się pewnie przy każdym ruchu. Ale za to po przeciwnej stronie zawalonej stodoły było najbliżej do tej wciąż pływającej jednostki. Tylko nie było pewne czy jakoś da się niepostrzeżenie zanurzyć w wodzie. No i trzeba było przejść obok tego pracującego czegoś. Nikt nie wiedział czy to może ich wykryć czy nie, podniesie jakiś alarm, zacznie strzelać czy nie. Ciężko było zgadnąć nikt z nich nie znał się na takich rzeczach. Alternatywą było opłynięcie w wodzie a potem pod wodą resztek stodoły. Ale była to dłuższa trasa do pokonania więc znowu i dłuższy kawałek na bezdechu i do gubienia się. A po uzbrojeniu bomb trzeba było jeszcze wrócić pod jakąś osłonę i tam przeczekać na wybuch.

Wybór był jak między kiłą a rzeżączką - obie trasy nie podobały sie nozowniczce. W ogóle cała ta chryja jej się nie podobał. Wolałaby tez siedzieć ze swoim chłopem gdzieś gdzie ciepło, sucho, bezpiecznie i jeszcze nie ma ryzyka oberwania tripletem, granatem, albo wyziębienia na śmierć… o ile Biała Pani nie dopadnie ich wcześniej ołowianym pocałunkiem.
- Pójdziemy górą - pokazała na gruz i resztki budowli, a potem spojrzał na Petera - Nie ma już płachty, nie ukryje nas. Chłód dopadnie nas pierwszy. Dopłyniemy tam i nie damy rady zamontować bomb… a tak jest szansa. Idźmy lądem.

Pazur popatrzył na nożowniczkę. Nożownikcza popatrzyła na Pazura. Oboje wyglądali jak para brudnych, przemoczonych, zmarzniętych kociaków gotowych do utopienia w tym bagnie. I sami się znowu w nie pchali. Mieli tylko te bomby, nóż i pistolet. Resztę zbędnego obciążenia zostawili w łodzi. Posiadanie uzbrojenie na coś wielkości większej od ciężarówki wydawało się bardzo iluzoryczne. Jak te bomby nie załatwią sprawy to…

- Będzie dobrze. Zobaczycie. - powiedział szczękający zębami najemnik. Krogulec i ta dziewczyna spojrzeli na siebie i pokiwali kulturalnie i uprzejmie głowami. Wszyscy zdawali sobie sprawę na co się piszą więc słowa były zbędne. Nix puścił oczko żonie i ostrożnie ruszył przez osuwający się gruz kierując się w kierunku jakiejś szczeliny. Tam zamarł nasłuchując chwilę. W końcu powoli wychylił głowę i rozejrzał się po drugiej stronie. I równie powoli znów się obniżył.

- I co? - Krogulec zapytał wracającego po osuwisku komandosa.

- No nic. Albo ten co tu kopie nie widział mnie albo go to nie obchodzi. Spróbujemy przejść jak Emi mówi. Jak się uda to znaczy, że ten tutaj zlewa nas. Wtedy możecie przejść za nami. Z tamtej kolejnej hałdy powinien być lepszy widok na tego co tam pływa. - powiedział Nix w odpowiednich kierunkach wskazując dłonią. W odpowiedzi druga dwójka też pokiwała głową na znak zgody. Ale pierwszy i najbardziej ryzykowny ruch musiała wykonać ta pierwsza para.

- Dobra. To chodź Emi, idziemy tam. - Pazur machnął zachęcająco głową. Nieco zmienił kierunek i podążył w kierunku innego osuwiska. Z bliska była tam szczelina więc zmniejszało ryzyko, że jakieś czujniki pływającego transportowca złapią namiar. Przeszli. Wylądowali w jakiejś rozkopanej kupie gruzu. Zaledwie kilkanaście kroków od tej dziwnej koparki. Z bliska było widać, że nawet ma gąsienice jak prawdziwa, dawna koparka. Tylko było dość małe. Jak niezbyt duża osobówka. Zupełnie jakby na pakę ktoś tam naczepiał zamontował różne dźwigary, liny, haki i kto wie co jeszcze. Nic specjalnego się jednak nie stało. Ruszyli więc w dalsza drogę. A ich miejsce zajęła druga para. Spotkali się jeszcze na moment przy kolejnej hałdzie gdzie już dalej Krogulec z cekaemistką nie zamierzali ruszać.

Emily i Peter trzęsąc się z zimna znaleźli jakieś przeorane przejście w kształcie osypującego się złomem rowu i zalewanego ściekającym nadmiarem ulewy. Ten doprowadził ich aż do zimnej wody. Człapali i czołgali się po kłujących kawałkach dech i złomu ociekających strumieniami wody jak po dnie rozwalonej i poszatkowanej rynny która jakoś jeszcze nie rozpadła się ostatecznie. Przy jej wylocie znowu zanurzyli się w wodzie. Po drugiej stronie odkryli jednak jakiś wrak osobówki którego do tej pory nie widać było z przeciwnej strony. Stanowił niezły przystanek. Ostatni przed podróżą do desantowca i pierwszy gdy się chciało z niego wracać. No i gdzieś z połowę bliżej niż ten kawałek co płyneli z garażu do stodoły.

Ostatni wysiłek. Ostatnie ryzyko. Ostatnie faza walki. Przynajmniej na to chyba wszyscy ludzie na tej zatopionej farmie mieli nadzieję. Para pływaków nabrała oddechu i znów zanurzyła się w wodne odmęty. Z bliska słyszeli nawet pod wodą burczenie silnika pracującej jednostki co pozwoliło się zorientować gdzie mają płynąć. Wreszcie dostrzegli majaczący nad wodą ciemny kształt. I po chwili już byli przy jego burcie.

Tu się wynurzyli. Ale choć byli tuż przy burcie wznoszącej się pionowo nad ich głowami nic się nie stało. Nix więc wyjął swoją bombę i uzbroił. Po chwili wahania wrzucił ją ponad burtą do środka jednostki. Słyszeli jak stuknęła metalicznie o coś wewnątrz. Coś tam zaraz zaszumiało jak jakiś mechanizm. Uruchomiło się coś? Pazur szybko zaczął uzbrajać kolejną bombę i dał znać żonie by podała mu swoje. Kolejną też wrzucił do wnętrza ale gdy uzbrajał kolejny detonator jednostka uruchomiła silnik i najwyraźniej zaczęła ruszać z miejsca. Ale robiła to z typowym refleksem wodnych jednostek więc Pazur robił co mógł by uzbroić trzecią bombę. Spojrzał pytająco na Emily. Ryzować z czwartą? To cholerstwo rusza i nie wiadomo co zamierza zrobić. Wykryło jakoś te bomby czy nie? Może jakiś sam atak? Co robi? Odpływa? Sprawdza? Atakuje? Dopiero ruszała więc była jeszcze szansa dać nura pod wodę i próbować wrócić w stronę zawalonej stodoły albo chociaż wraku. A jak zostaną na kolejną bombę to nie było wiadomo co to oznacza. Ale kolejna bomba na pewno zwiększała szansę zniszczenia jednostki zwłaszcza jak nawet nie było pewne czy bomby wybuchną.

Musieli mieć pewność, inaczej cały ich wysiłek szedł psu w dupę i nie był wart farta kłaków. Z ciężkim sercem San Marino popatrzyła na swojego Żywego, będąc boleśnie świadoma ile ryzykują i tego, że przyjdzie im oddać wszystko, co jeszcze im pozostało. Piekąca, kłująca drobina wpadła jej do oka, zamrugała szybko. Chłód obu światów wyciągał po nią ręce, a co gorsza również po Petera. Coś się działo, czas się kończył, a im pozostała jeszcze jedna bomba i niepewność co dalej.
- Kocham cię - wyszeptała, pochylając się żeby móc pocałować zimne, mokre wargi obok swojej głowy. Na więcej brakowało czasu. Brakło go na tak wiele. - Rób czwartą. Jestem przy tobie.

Peter spojrzał na nią bystro i posłał jej dające otuchy spojrzenie. Gestem ponaglił by podała mu ostatnią bombę.
- Trzymaj się burty. Przy burcie nas nie sięgnie. Przynajmniej nie z ckm-ów… - powiedział szybko i równie szybko pracował nad uruchomieniem ostatniej bomby. Sam szedł brodząc w wodzie by pozostać w pobliżu burty jednostki. Jednostka miała jak na razie dość ospałe tempo i idący człowiek mógłby bez problemu nadążyć za nią. Ale idący po równej powierzchni i ze swobodą ruchy. Pazurowi ciężko było brnąć po pas w wodzie, dna nie było i tak widać a więc i przeszkód skrytych pod mętną wodą i do tego jeszcze zmarzniętymi dłońmi uruchomić detonator. Pod tym względem San Marino miała łatwiej bo chociaż dłonie miała wolne. Odgłosy z wnętrza pojazdu brzmiały alarmująco i niepokojąco. Zupełnie jakby coś tam się uruchamiało czy włączało. Pojazd nabierał prędkości.

Wreszcie Nix skończył i przerzucił ostatnią bombę przez burtę. Ta jak i poprzednie spadła gdzieś tam w środku.
- Spadamy! - krzyknął bezzwłocznie Nix i dał nura pod wodę. Oboje zanurkowali pod wodę i zostawili za sobą zaalarmowanego wieloryba. Hałas zaczął z wolna oddalać się a oni znowu zmagali się z bezdechem, ciemnością i orientacją. Aż zupełnie nagle zderzyli się pod wodą z czymś i okazało się, że to te resztki stodoły. Tracili już z zimna czucie w ciele więc nie byli pewni czy coś im wystało z wody czy nie. Ale na pewno rozległ się siekący powietrze odgłos broni maszynowej. Desantowiec otworzył ogień! Pruł przez wodę, przegniłe deski, rozbijał gruz próbując dosięgnąć celu. Nagle jednostką szarpnęła eksplozja. Ta wyrwała przetoczyła się przez pokład ładunkowy i głównie poszła otwartą górą. Nie przeszkodziło to jednak ani na chwilę siec ogniem karabinom w nadbudówce. Mały stateczek zaczął bezwładnie skręcać i przechylać się na górę. Siekł z broni maszynowej prosto we wrak i resztki za jakim para nurków próbowała przeczołgać się by znaleźć schronienie. Ścigał ich bezwzględny ogień z karabinów. Z góry odpowiedziała broń maszynowa spadkobierczyni Chroma. Ale jednostka z uporem zdawała się ścigać swój oryginalny cel. Nix dobiegł pierwszy i wyciągnął ręce w stronę Emily by pomóc jej wciągnąć za dający nadzieję na osłonę wrak.

Wtedy wodnym transportowcem szarpnęła kolejna eksplozja. Ta wyrwała jej rampę załadowczą i w przechyloną po wcześniejszym wybuchu jednostki zaczęła wlewać się woda. Teraz transportowiec zdawał się już tonąć w oczach. Mimo to zamontowane na szczycie nadbudówki karabiny nie przerywały ognia. Zmieniły jednak cel i zaczęły szatkować złomowisko wokół erkaemistki. To dało potrzebny moment San Marino by wykonać ostatni skok za zbawczą osłonę z wraku. Ogień z ckm umilkł. Z transportowca też. Ciężko oddychający Nix popatrzył na siedzącą tuż obok niego Emi. Za sobą mieli tą żałosną osłonę z wraku osobówki przed sobą ruinę dawnej rudery. Po bokach otwartą przestrzeń gdzie nie było się jak skryć i dokąd uciec. Nie mieli już żadnych bomb ani żadnej broni. Dotąd wybuchły dwie bomby. Strach się było odezwać czy głębiej odetchnąć by nie ściągnąć na siebie uwagi tych cholernych gniazd broni ciężkiej.

- Kurwa zdechnij wreszcie. - jęknął cicho Peter czekając w napięciu na to co się działo. Coś się działo. Dźwięk za plecami kusiły by wyjrzeć. Coś tam się gięło, łamało, brzdękało. Ale czy to oznaczało koniec jednostki? Czy czeka tam z tymi swoimi gotowymi do strzału lufami by otworzyć ogień do pierwszego namierzonego celu jaki się pokaże.

- Eeejjj?! Żyjecie?! - gdzieś zza załomu doszedł ich głos Krogulca. Musiał być blisko. Pewnie z kilka czy kilkanaście kroków. Ale przez te hałdy się nie widzieli a byli w podobnej sytuacji. Też było ogromne ryzyko by wystawić łeb na widok aby sprawdzić co się dzieje. A reszta była zbyt daleko by mogli coś im pomóc.

Nożowniczka obrzuciła Pazura taksującym spojrzeniem, dysząc ze zmęczenia. Wydostanie się z wody i wygibasy na gruzie wyssały z niej resztkę sił. Chciała się położyć i odpocząć, ale nie przyszedł jeszcze na to czas.
- Nic nam nie jest! - odkrzyknęła, zastanawiając się gorączkowo co teraz?! - Żyją jeszcze te kurwie syny czy już poszły na dno?! Masz kogoś przy koparce? Niech rzuci okiem za czym grzebała. Brzytewka mówiła że to też ważne!

- Dobra! Nie ruszajcie się! Sprawdzimy! - Krogulec odkrzyknął po chwili milczenia. Dalej słychać było dźwięki pracującej koparki która chyba ani na chwilę nie przerwała pracy.

- Ej, ile było wybuchów?! - Nix skorzystał z okazji i wykrzyczał swoje pytanie.

- Dwa! - padła odpowiedź szefa specgrupy. Nix pokiwał głową czego tamten w przeciwieństwie do Emily nie mógł zobaczyć.

- No to jeszcze dwie! Wrzuciliśmy wszystkie! - odkrzyknął dzieląc się uwagą na temat ilości podłożonych ładunków. Tylko nikt nie wiedział czy te brakujące dwa się po prostu spóźniają czy w ogóle nie wybuchną.

Desantowiec jeszcze jednak nie zdechł. Chociaż tam coś się gięło i waliło to jednak po chwili wsłuchiwania się w ulewę bębniącą o wodę i ruiny stodoły, dźwięki pracującego silnika koparki, obsypujący się gruz nagle przszyła kolejna seria z broni maszynowej siekąca gruz i ruiny.

- Kurwa prawie mnie sięgnął! - wrzasnęła zdenerwowana dziewczyna gdzieś tam z jednego rogu stodoły.

- Ale już strzela tylko jeden! - krzyknął Krogulec który też widocznie zorientował się w sytuacji.

- Ale co?! Tonie?! - zapytał zniecierpliwiony Nix. Nawet jak został tylko jeden karabin to akurat i stodoła i cała ich czwórka była jak na widelcu ledwo wychyliła się zza zasłony.

- Już zatonął! Ale jest tak płytko, że cała góra wystaje! - odkrzyknął mu Nix. Pazur westchnął i pacnął się w czoło słysząc takie wieści. Wyglądał na sfrustrowanego. Na pocieszenie i dla otuchy złapał jednak w swoją zmarzniętą dłoń dłoń swojej żony.

- Nie jest źle. Zostaje poczekać aż mu się baterie rozładują czy zrobi mu się spięcie od tej wody co nabrał. A nam znowu się udało coś wysadzić. - powiedział zerkając łagodnie na siedzącą na tym samym mokrym gruzie co on kobietę. Siedzieli oparci o maskę przerdzewiałego wraku kryjąc się przed morderczym ogniem z broni maszynowej.

- Wytrzymacie jeszcze trochę?! Ja mam jeszcze dwie bomby! Popłynę tam i wykończę skurwiela! - zza złomiastej zalewanej ulewą zaspy złomu doszedł ich po chwili głos Krogulca gdy najwyraźniej namyślił się co dalej robić.

Nożowniczka z wyraźną ulgą usiadła na kupie gruzu, pozwalając nogom odpocząć. W podobnej pozycji plecy też mniej bolały. Mogła też oprzeć ręce o kolana i im również dać chwilę wytchnienia.
- Leć z tym koksem, my tu poczekamy! - krzyknęła Krogulcowi, ale lampiła się na Pazura. Zaraz też wyszczerzyła się szeroko, przekrzywiając kark pod karkołomnym kątem i ścisnęła jego dłoń - To co Śliczny, oficjalnie jestem tym twoim komandosem? - napuszyła się z poważną imitacją powagi - Nieźle jak na zwykłą babę-gangerzynę z niepazurowej cywilbandy, co? Na chuja mi to wasze szkolenie? - wychyliła się do przodu - Poza tym moje dupsko lepiej wygląda w skórzanych spodniach niż tych waszych drelichowych kamuflażach. - zjechała wzrokiem na wspomnianą część ciała. Jeszcze nie skończyli, ale chwila oddechu przyprawiała ją o głupawkę. Gdzieś za plecami wyczuła jak Opiekun posyła jej czysty niesmak, ale jakoś nie umiała się przejąć. Nie w tej chwili. Teraz było dobrze. Na razie było dobrze.

- No. Niesamowicie. - Pazur mimo szczękania zębami zdołał się uśmiechnąć. Pocałował trzymaną w dłoni dłoń żony unosząc ją do swoich ust. Zostawało im czekać. Samego Krogulca pewnie i tak nie zobaczą bo musiał płynąć pod wodą tak samo jak oni przed paroma chwilami. I wtedy niespodziewanie padł strzał. Pojedynczy strzał jak z karabinu. Sądząc z zamieszania i głosów zza wydmą złomu druga dwójka też musiała być całkowicie zaskoczona tym wystrzałem. Wydawał się pochodzić gdzieś od strony farmy obsadzonej przez resztę ludzi.

- Ej to pewnie nie wy co? - zapytał chyba pro forma głos Krogulca. Nix pokręcił głową i otworzył usta by coś mu odkrzyknąć ale wówczas znowu padł drugi pojedynczy wystrzał. Tym razem doczekał się reakcji ze strony transportowca. Ogień z broni ciężkiej zadudnił po raz kolejny nad farmą i przeleciał gdzieś ponad zatopionym podwórkiem gdzieś w dal. Skuleni za wrakiem para nurków widziała kreski smugowych pocisków nad głową gdy pociski mknęły ponad nimi ku swojemu przeznaczeniu. I wtedy znowu coś wybuchło. Karabin maszynowy przerwał ogień równie nagle jak go otworzył. Eksplodowała któraś z pozostałych bomb albo coś innego. Przez wodę znowu przeleciał ognisty podmuch owijając także parę podwodnych saperów. Coś tam się gięło i waliło. Nix znowu spojrzał z wahaniem na Emily. Już? Czy znowu jeszcze nie?

Kto strzelał? Ich ludzie, czy ktos zupełnie inny? Kogoś zaswędziały palce na spuście i nie wytrzymał napięcia?
- Kurrrwa… no co za złamasy - warknęła, spluwając w wodę. - Idziemy. Spróbujmy. Im dłużej czekamy, tym… no kurwa mamy coś wynieść z tych statków. Cokolwiek co będzie warte tej rzeźni. Tym razem idę pierwsza - popatrzyła na męża chcąc się upewnić ze na pewno rozumie o czym do niego mówi.

- Tak? I co? Chcesz sprawdzić czy jesteś szybsza od kuli? - zapytał nieco drwiącym tonem mąż lekko w ironii unosząc brwi do góry. - Poczekaj. Niech oni sprawdzą. - powiedział kiwając głową w stronę zrujnowanej stodoły zza jakiej nadal dochodziły odgłosy pracy tej gąsienicowej koparki czy co to tam było. - Hej krogulec! Możecie sprawdzić o co biega?! - zawołał w stronę ponurego widoku ruin zalewanych przez kolejne fale ulewy.

- Dobra! Dajcie nam chwilę! - szef specgrupy odkrzyknął prawie od razu. Znowu więc zostawało im czekać skulonym za wątłą ochroną przed wizgającym ołowiem i czekać co przyniesie działania innych. Przyniosło dźwięki osuwającego się metalu i gruzu. I niedowierzający okrzyk tej erkaemisty.

- Rozjebany! Chyba jest rozjebany! - krzyknęła dziewczyna ale wyraźnie się wahała. Zaraz potem szuranie osuwającego gruzu się wzmogło i doszedł ich alarmujący krzyk Krogulca.

- Stój! Zaczekaj! Wracaj! - Krogulec wydarł się ale było już za późno. San Marino i Nix teraz też zobaczyli wspinającą się po gruzie dziewczynę. Wspinała się osuwając gruz i podpierając się dla ułatwienia karabinem. Wychyliła się do połowy a w końcu stanęła na szczycie osuwiska. I nic. Nic się nie stało. Nie skosił jej żaden ogień broni ciężkiej.

- Roozjeebanyy! - wrzasnęła radośnie dziewczyna i wyrzuciła ręce do góry.
Chciała się chyba odwrócić do Krogulca a może i reszty ale zachwiała się na niepewnym luźnym i mokrym gruzie, straciła równowagę i sturlała się po stoczy wprost do mętnej i zimnej wody. A desantowiec znowu nijak nie zareagował na ten spektakl.

Udało się, no kurwa jego mać rozwalili te pływające czołgi! Nożowniczka wydała z siebie tryumfalny ryk, wyrzucając zaciśniętą pięść ku niebu i zaraz szybko się podniosła.
- Szaaaaaber! - wydarła się radośnie, rechocząc jak opętana. Porwała najemnika w objęcia i nie przestawała się śmiać - Mamy je, słyszysz?! Mamy je! Mamy broń. Tylko trzeba po nią iść. Chodź, zaraz odpoczniemy. Jeszcze trochę i wrócimy. Chodź - pociągnęła go za sobą i zaraz wydarła się w noc - Niech ktoś idzie po Diabła i resztę! Trzeba zebrać fanty!

Nix też powstał, złapał żonę za kibić i z radości podrzucił ją do góry. Teraz mogli sami zobaczyć jak to wygląda. Transportowiec nadal mniej więcej stał wyrwanym dziobem w ich kierunku. Ale był gdzieś do połowy burty zanurzony w wodzie. No i miał liczne wyrwy i dziury poskręcanego wybuchami metalu. W pełni zasługiwał obecnie na nazwę wraku. I to zatopionego wraku.

- No ale iść tam… - komandos zawahał się i spojrzał na wrak wciąż trzymając żonę w objęciach. W międzyczasie dziewczyna wciąż śmiejąc się i rozcierając głowę podniosła się znowu podpierając się karabinem. Krogulec zaś pokazał się na szczycie złomowej wydmy.

- Były cztery bomby a trzy wybuchy. Wybuch mógł zniszczyć tą ostatnią ale jeśli nie to nadal tam gdzieś leży. Uzbrojona. Trzeba zachować ostrożność. - Pazur spojrzał uważnie na żonę, potem na dziewczynę która zdążyła do nich podejść i runnerowym zwyczajem zabrała się za odpalenie skręta. Jednak odkryła, że podczas tego całego pływania i nurkowania paczka fajek jest już paczką fajek tylko z nazwy i przyzwyczajenia a zawiesina tytoniu, bibuły i tektury rozpaćkała się po całej kieszeni. Ale nawet to jakoś nie zepsuło jej humoru.

- No. Zacznijmy od tego pierwszego. Tam co chyba miało wybuchnąć to już wybuchło. - Krogulec wskazał głową w kierunek skąd wszyscy przypłynęli i gdzie został pierwszy wrak i reszta bandy.

- O ja pierdolę! Udało się nam! Udało! A już myślałam, że nas tu kurwa wszystkich rozjebią! - dziewczyna nagle znowu zaczęła skakać i machać ramionami gdy zaczęło do niej docierać co właśnie osiągnęli.

- Idziemy po resztę - San Marino była zbyt zmęczona aby okazywać radość. Ograniczyła się tylko do wariackiego szczerzenia, uwieszona na najemniku jak bardzo poczochrana i bardzo mokra boja - Jak coś ma pierdolnąć zrobi to gdy będziemy daleko. - wyciągnęła z kieszeni portfel Powelsa, podrzucając go lekko i łapiąc z powrotem w skostniałą dłoń. Popatrzyła przy tym na Nixa wymownie. Każdy zdobył swój fant, Mówca nie był tu wyjątkiem - Biała Pani dostała trybut, Mówca wywiązał się z obietnicy, a Żywi zyskali broń. Mówiłam, Duchy są po naszej stronie. Ruszajcie dupy, kończmy robotę i idziemy odpocząć. Należy się nam.

 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline