Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2018, 18:40   #493
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zabawy trwały w najlepsze, a nieświadome obserwacji nie zapuszczały się po za zasięg wzroku strażników miejskich. Venora poczuła ulgę i mogła spokojnie skupić się na swojej misji zapewnienia posiłku pozostałym oraz przygotowania się do wyjazdu.
Z czystym sumieniem ruszyła do domostwa i tam od gospodarza dostała kawałek szynki, jajka i świeżo upieczony, wielki bochenek chleba i garniec mleka. Wszystko zawinięte w lnianą ścierkę i mlekiem niesionym pod pachą, Venora wróciła do namiotu.
- Wstawać, koniec obijania się! - powiedziała od progu, radosnym tonem panna Oakenfold. Ustawiła wszystko co przyniosła obok paleniska i spojrzała po kompanach. - Trzeba się powoli zbierać, jutro najpewniej wyruszamy
Deszczowy dzień mijał im leniwie. Gustav i Dundein nie ruszali się z spod śpiwora, za wyjątkiem odwiedzin w pobliskim wychodku, który uznali za chwilową własność, no i oczywiście uzupełnieniem zapasu energii w brzuchu. Moradinita nie krył radości z faktu, że nie trzeba było nawet zbytnio się wysilać, bo śniadanie przyniesiono im pod sam nos. Krasnolud od rana (a w zasadzie wczesnego południa) tryskał energią i dobrym nastrojem. Wraz z Gustavem zastanawiali się nad tym jak może wyglądać przeprawa przez góry. Agness zaś w pełni poświęciła swój wolny czas na nauki kolejnych psalmów i modlitw do Tempusa. Anger zachęcała przyszłą adeptkę do większej inwencji i własnego wkładu w słowa modlitw, zapewniając exkultystkę, że Tempusowi nie zależy na wielkich i pięknych słowach, a raczej na czynach.

Do wieczora czas minął im leniwie. W końcu chwilę po zmroku do namiotu zawitał jeden z gońców informując Venorę i jej świtę, że wymarsz nastąpi tuż po świcie.
Panna Oakenfold z czystym sumieniem stwierdziła, że już dawno się tak nie wynudziła, odpoczęła i zarazem dobrze bawiła jak tu, w Waymoot. Agness mocno się zmieniła, bo zajmując się zgłębianiem nowej wiary nie miała czasu na głupie komentarze względem młodej paladynki. Ale też sama Venora nie rozgadywała się o tym co robiła na uroczystej kolacji u Trollobójcy, a już szczególnie przemilczała sprawę jej towarzysza, który udowodnił jej, że takie spotkania nie są tak złe jak jej się do tej pory wydawało. Miło też było móc poznać Arla od ludzkiej strony i nawet trochę go polubiła.
Mimo że przyjemnie było poleniuchować i wypocząć, to teraz już nie mogła doczekać się ruszenia w dalszą drogę. Energia wręcz ją rozpierała i ostatniego dnia spędziła na przyzwyczajaniu ręki do nowego oręża. Kręciła nim młynki, pozorowała ataki. Po cichu liczyła na to, że do oddziału, do którego ją wyznaczyła Regentka, dorzucą też jej kompanów, jednak teraz na myśl, że jednak tak się nie stanie, mniej się denerwowała.

15 dzień Opadania Liści. Królewski Las, miasteczko Waymoot

Zgodnie z zapowiedziami, wymarsz wojsk nastąpił niedługo po świcie. Słońce powoli wspinało się po nieboskłonie, ale ogromne drzewa otaczające trakt z każdej strony jeszcze długi czas osłaniały żołnierzy od jaskrawego blasku promieni. Nad runem unosiła się mgła, na szczęście bez porównania do tamtej mgły w górach, gdzie kryło się obozowisko gigantów. Kolumna powoli przesuwała się do przodu, momentami zwężając się przez zmienną szerokość brukowanego traktu. Potężne korzenie drzew nie sprzyjały takim podróżom jak ta, ale nikt tutaj nie miał zamiaru marudzić z tego powodu. Venora wiedziała, że teraz czeka ich kilka, może nawet kilkanaście dni nudnej i męczącej wyprawy aż w końcu dotrą do ostatniego przystanku na drodze jakim było miasteczko Espar na granicy Królewskiego Lasu. W oddali, gdzieś na przedzie kolumny, tuż za królewską karocą jechał Arlo, w towarzystwie swego mistrza. Młodzieniec wyglądał na wypoczętego i zadowolonego z postoju w Waymoot.


Z nudów panna Oakenfold rozglądała się po twarzach ludzi tworzących kolumnę, czy to wpatrując się w dal, między pnie drzew. Czasem jej spojrzenie wędrowało w kierunku królewskiej karocy, a nawet łapała się na tym, że przyglądała się czarodziejowi zastanawiając się co też go tak cieszy.
Venora natomiast coraz częściej miała głupie pomysły, żeby odłączyć się od wlekącego się pochodu i puścić galopem na przód. Poczekałaby wtedy na resztę już w Espar.
- Gdybym wiedziała, że tyle ta droga będzie się ciągnąć to wzięłabym sobie jakąś książkę... Żałuję, że nie mieliśmy czasu na spokojne przygotowania do tej wyprawy - marudziła Venora, wiercąc się w siodle. - Kto ma ochotę na sparing przy okazji najbliższego postoju? - zaproponowała żywiołowo i spojrzała po swoich kompanach.
-Ja tam bab nie bije- odparł krasnolud.
-Na mnie zawsze możesz liczyć- wtrąciła uradowana taką propozycją Anger. Nim Venora zdążyła odpowiedzieć kapłance Tempusa dostrzegła jak Arlo w oddali wyrywa się poza kolumnę i galopem pędzi gdzieś w las na zachód, między drzewami.

- Chyba coś się dzieje - wskazała ręką paladynka, która z dużym zainteresowaniem przyglądała się temu co zrobił czarodziej, wróciła wzrokiem na konnych którzy do tej pory jechali najbliżej niego i w ich zachowaniu szukała podpowiedzi co się wydarzyło i czemu tak Arlo zareagował. Sama miała ogromną ochotę bez zastanowienie popędzić Młota za nim, co spięta postawa jej rumaka tylko potwierdzała, że czarny ogier czeka na zgodę swej pani.
Żołnierze z jego najbliższego otoczenia wydawali się być zaskoczeni i zdezorientowani zachowaniem młodego maga, który już kilka sekund później zniknął im z oczu.
- Co on wyprawia... - mruknęła pod nosem Venora. - Jadę sprawdzić co się dzieje! - rzuciła do swoich towarzyszy, a na te słowa Młot wystrzelił w przód niczym strzała. Nisko pochylona na końskim grzbiecie paladynka pokierował swego wierzchowca między drzewa, tam gdzie zniknął Arlo.
Pogoń za magikiem trwała kilka minut. W końcu kolumna wojsk zniknęła z zasięgu jej wzroku, ale Arlo na szczęście się zatrzymał i uważnie czegoś wypatrywał z końskiego grzbietu.
-Śledzisz mnie?- syknął z zawadiackim uśmiechem pod nosem, nawet nie spoglądając w kierunku Venory.
- Wystrzeliłeś jak z procy to myślałam, że coś się stało... - odparła Venora teraz już nie pewna czy dobrze zrobiła jadąc za nim. Podjechała bliżej do niego. - Bo coś się stało? - zapytała go.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline