Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2018, 20:58   #46
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


- A pozostali? - pytanie kontrolne wyprysło z ust dziewczyny nim się zorientowała, że są obserwowani. Wbrew pozorom i swej naturze nie chciała podważać stanowiska Czarnego jako Alfy. Wychodziło jej odruchowo mimo jej najlepszych starań. A może była to kwestia tego, że nie lubiła tracić kontroli. Przynajmniej tak przypuszczała. Nie mogła stwierdzić tego z pewnością na podstawie własnych wspomnień, prawda? - Jakie wskazówki wydałeś? - dodała koślawo próbując złagodzić obcesowe pytanie. Siąpnęła nosem.

- Pojadą jako obstawa. Tu nie jest bezpiecznie. Musimy pozostać w ruchu. Zaar mówi, że stracił kontakt z kilkoma krewniakami. To może być przypadek w tym całym zamieszaniu, ale może zaczynają podgryzać nam zasoby. Musimy to sprawdzić, ale nie mamy wolnych środków. Nie zaryzykuję teraz wysłania Zapalniczki i Zaara do śledztwa. Nie możemy sobie pozwolić na konfrontację. Poza tym on musi zadbać o nasz PR - powiedział smutnym głosem. Łatwo jest być dowódca w czasie pokoju. Choć trzeba było przyznać, że całkiem dobrze znosił ciężar odpowiedzialności.

- Masz jakiś plan na to muzeum? - zapytał w końcu.

- Liczyłam na pomoc Zaara w odłączeniu prądu na kilka minut w dzielnicy. Do tego nie musi jechać z nami. Dobrze by chyba też było mieć jakieś oczy na Łódź. Na pewno będą się przegrupowywać a po ucieczce tego kameleona tym bardziej by się przydała obserwacja. Może Zaar mógłby się tym zająć jeśli nie chcesz wysyłać nikogo fizycznie? Nie wiem na ile przydatne byłyby zdjęcia czy nagrania. - Żeńka nie dopowiedziała, że na fotach nie zawsze wychodzi prawda. Raczej nie musiała.

Spojrzała kątem oka na Tańczącą w Deszczu.
- W TIRze znalazłam pody - takie komory - w jakiej go trzymano. Pakowano w niego jakieś środki na budowę mięśni. - brunetka spięła się - Pachniało … mną.

Nie chciała wcześniej mówić tego bez obecności Czarnego. Chciała, żeby to od niej usłyszał jako pierwszej.
- Możliwe, że sama jestem ich eksperymentem. Albo jakimś ochotnikiem czy co… - wzruszyła ramionami - Mazut w rozmowie zdawał się być przekonany, że cokolwiek to było, było częścią mojego planu.

Skoncentrowała spojrzenie ponownie na Szamanie od duchów.
- Mówię to po to, że wyniki takich zabaw niekoniecznie wyjdą na podglądzie elektronicznym, nie?

Czarny pokiwał głową.
- Zaar pomoże nam zdalnie na tyle na ile będzie mógł. Co zaś do zapachu… tak, pachniesz fomorem. Żmijem. Istnieją trzy siły. Mówimy o nich Triada. Dzikun, który tworzy, Tkaczka, która porządkuje i Żmij, który niszczy. Całe zniszczenie pochodzi od niego. To on stoi za działaniami Pentexu. Możliwe, że coś ci zrobili. Możliwe, że przesiąknęłaś zapachem brata. Albo męża. Myślę, że gdy odzyskasz pamięć, to nam to wyjaśnisz. Powiedz kiedy możemy ruszać.

- Daj mi chwilkę na pogadanie z Zaarem. On nie wie, że ma robić za plan wejścia. - mrugnęła Żenia. - Muszę mu wyjaśnić co mi łazi po głowie.

Czarny zaśmiał się cicho. W jego spojrzeniu było widać dziwny błysk. Czyżby duma z pomysłowości ragabasha?

Podeszła do okaleczonego Kronikarza spojrzeniem sprawdzając jak się trzyma.
- Zaar, w sprawie tego muzeum.Plany mam i pamiętam. Ale potrzebowałabym kilka minut na wejście i wyjście. Dasz radę odciąć zasilanie prądu w okolicy na kilka minut? Prześlę Ci info na temat konkretnego czasu jak tam dotrzemy.

- Zasilanie. Kamery na ulicy. Nawet jeżeli potrzebujesz to światła na skrzyżowaniach w całej dzielnicy. Tylko potrzebuję kilka godzin na przygotowanie się. Czekaj chwilę - zaczął grzebać w kieszeni i po chwili wyciągnął z niej coś małego i czarnego.


- Trzymaj. Gdy będziesz chciała się połączyć wciskasz dwa razy.

- Dzięki. - przejęła gadżet chowając go do kieszeni spodni dresowych - Postaram się dać Ci znać jak szybko się da. Bądź ostrożny i zadbaj o swoich ludzi. - dodała ciszej nawet nie patrząc na Jarka. - I nie rób nic czego ja bym nie zrobiła - Żenia przy tych słowach zaśmiała się krótko.



Warszawa.

Czarny stanął na wysokości zadania. On prowadził starego Opla Astrę. Żenia odzyskała swój motocykl. Do Warszawy dotarli późnym popołudniem. Czarny wynajał mieszkanie na tydzień. Pewnie nie była to dla niego pierwszyzna. Spisał umowę posługując się fałszywym dowodem. Żenia miała się przez ten czas nie pokazywać. Samo mieszkanie było gdzieś na poddaszu starej kamienicy. Poza małą lodówką, kanapą i rozkładanym łóżkiem polowym miało mały stolik i dwa składane krzesła. Czarny zapłacił za wynajem tysiąc złotych. Nie była to wygórowana cena za brak dodatkowych pytań. Miała to być ich baza wypadowa.

Po jakiejś godzinie szaman wrócił z czajnikiem bezprzewodowym i kartonem pizzy.
- Będziemy mogli się napić herbaty. A teraz opowiedz co planujesz.

- Z muzeum? - Żenia usiadła po turecku, podwijając stopy pod uda - Plan jest prostacki - wzruszyła ramionami - Ich system zabezpieczeń tak samo. Zaar ściągnął mi plany.

Dziewczyna otworzyła pada i pokazała materiały Alfie.
- Chcę wejść normalnie na bilecie niedługo przed zamknięciem muzeum i zostać aż zacznie się ściemniać w środku. Dogadując się z Zaarem by odciął zasilanie w dzielnicy. - dziewczyna sięgnęła po kawałek pizzy i ugryzła. Kontynuowała żując zaciekle - To nie tylko odetnie prąd w samym budynku ale wywoła panikę. Zawsze wywołuje. Sądząc po strażniku w zaawansowanym wieku, raczej nie spodziewam się błyskawicznej reakcji. Jeśli mają zasilanie awaryjne to mam kilkadziesiąt sekund zanim ono zacznie działać. Ale to wystarczy na ściągnięcie obrazu, wycięcie z ram i odwieszenie ramy na miejsce. Wyjść chcę tylnym wejściem - pokazała miejsce na planach - o tu. Albo w ogóle wskoczyć do Umbry i przejść stamtąd Umbrą.

- Nie wsokczysz do umbry z obrazem. Przynajmniej nie bez przygotowania. Pamiętasz jak odprawiałem rytuał w lesie? Przypisywałem do ciebie twoje ubrania. Dzięki temu zmieniały się z tobą, gdy zmieniałaś się w wilka. Przedmiot wniesiony do umbry bez takiego rytuału może się rozpaść, albo zmienić nie do poznania. Na rytuał może nie być czasu. Zrobisz, jak uważasz, ale ja nie ryzykowałbym skoku w bok - powiedział mężczyzna włączając czajnik.

- Aha - Żenia przełknęła kawałek pizzy i kiwnęła głową - Dzięki za info. To znaczy, że ten rytuał będziesz musiał i tak odprawić zanim Iwan dostanie swój obraz?

- Wydaje mi się, że tak. Wiesz, nigdy nie zajmowaliśmy się przenoszeniem na drugą stronę lustra dzieł sztuki. Broń przestaje działać. Telefony komórkowe też.

- Hmm na co duchowi obraz? Co z nim niby zrobi? Może chce w nim wyjść? - Żenia uśmiechnęła się na sam pomysł.

Czarny wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Wiesz, może jest znudzony? - powiedział szaman.
- Z duchami jest jak z ludźmi. Nie ma jednego ogólnego stereotypu mogącego opisać wszystkich.

- Hmm i co? Mam nosić przodka w skradzionym obrazku w plecaku? - Bondar skrzywiła się, wycierając dłonie z tłuszczu. - a co po tej dostawie? Co trzeba zrobić dalej?

- Nic - zalał herbatę dla siebie i Żenii, po czym dosiadł się do stolika na którym leżała pizza.
- Wtedy będziesz pełnoprawnym wilkołakiem. Następnym krokiem jest schronienie się pod opieką jakiegoś totemu. Dla nas to kojot. Ale skoro ty masz wątpliwości…
Zamilkł i napił się herbaty, a Żenia się skrzywiła.
- Sam wiesz dlaczego. - burknęła - A teraz po tym wybuchu, jestem chłopakom też coś dłużna. Poza tym jak dobrze pójdzie to zgarniesz pod sobą nie tylko Poznań ale i innych. Nie?

- O ile będzie co zgarniać. Zaczęliśmy regularną wojnę Żeniu. Grzegorz był pierwszą ofiarą, ale będą następne. Cały czas myślę, czy warto zaczynać ofensywę siłową. Ale z drugiej strony słowami niczego nie zdziałaliśmy - westchnął smutno.

- A Garou nie są od tego? - kolejny kawałek pizzy ugrzązł w ustach dziewczyny - Od walki i ochrony ludzi i tak dalej?

- Żołnierze też są od walki. Ale to nie znaczy, że ten kto nimi dowodzi ma ich bezmyślnie posyłać na śmierć - tym razem czarny sięgnął po kawałek pizzy - myślisz, że dasz radę zrobić to jutro? Wynieść obraz?

- Nie mówie o bezmyślnym wysyłaniu ludzi na śmierć. Mówię o czymś większym, Czarny. - spojrzała na Szamana na chwile poważna - Zjednoczeniu. Powstaniu. Jeśli tutejsze watahy dadzą radę rozwalić placówkę w Łodzi, pomyśl jaki to będzie mieć efekt. Co można zrobić? Nie mówię o fizycznej walce co dzień. Ale walka ma wiele form. - odruchowo złapała dłoń Szpona Ciemności i ścisnęła - Dlaczego nie wykorzystać ich sposobu działania? I nie odwrócić go w ich stronę tak jak Zaarowi sugerowałam z Markiem? Celować w główne głowy hydry. - Żenia mówiła cicho. - Nie mówię z duchami, nie czytam przyszłości. Ale wierzę w Ciebie, Czarny. Mimo Twojej naiwności. - uśmiechnęła się koślawo. Czemu mu słodziła? Czemu próbowała napawać nadzieją? Nie wiedziała sama. - Zjem i podjadę pod muzeum jak się ściemni. Nie ma co marnować czasu.

- Pff, ja ci dam naiwność szczeniaku - prychnął Czarny, choć po jego obliczu było widać, że idea przypadła mu do gustu. Nie mówił już więcej. Zajadał się pizzą korzystając z chwili spokoju w ucieczce przed Pentexem.

***

Jak stwierdziła tak i zrobiła.
Droga do muzeum dawała jej chwilę samotności, której jakoś potrzebowała. Anonimowości dużego miasta nie przebije nic. Czy to też twór Żmija? Czy to tak do końca złe stworzenie, jeśli tak?
Żenia odpychała od siebie myśli o Grześku.

Ciemność i migające światła miasta nie przeszkadzały jej. Podziwiała ich urok i swojego rodzaju przytulność.

Najpierw przejechała wzdłuż Alei Jerozolimskich obserwując natężenie ruchu. Znalazła miejsce w Europarku i wracając spacerkiem w stronę muzeum zakupiła kebaba w minikiosku.

Pogryzając bułę z mięchem klapnęła na ławeczce by móc w spokoju przyjrzeć się też ilości pieszych. Wyciągnęła komórkę i udając robienie sobie selfików zrobiła kilka fotek okolicy.
Koncentrowała się głównie na najlepszych drogach wyjścia, w których można by było się schować pośród przechodniów.

Interesowało ją wszystko: postoje taksówek, przejeżdżające tramwaje i autobusy oraz budynki wokół samego muzeum. Plany to jedno, rzeczywisty widok i doświadczenie to drugie.

Wciąż z komórką w dłoni, pozbyła się papierka po kebabie i ruszyła na ogląd wyjścia bocznego z muzeum. Była pewna, że Iwan spojrzy na obraz i każe go odnieść z powrotem…

Miasto było niesamowite. Niemal puste tramwaje i korki na ulicy. Kościół na przeciw nocnego klubu. Wspaniale uprzątnięte ulice i kontenery z których śmieci wylewały się na tyłach restauracji. Kontrasty na każdym kroku. Ludzie mówiący w obcych językach. Teoretycznie wiele miejsc do ukrycia. Teoretycznie, bo w praktyce wszędzie zerkały kamery. Autobusy i tramwaje wydawały się naturalną drogą ewakuacji, ale wykorzystanie ich wymagało synchronizacji. Taksówki krążyły w różnych kierunkach. Kilka stało na postoju, ale było już ciemno. Być może za dnia jest ich więcej. Muzeum latem czynne było do 18:00, dlatego prąd będzie wyłączać gdy będzie jeszcze jasno. Ludzi nie było wiele na ulicach, choć biegnąca kobieta będzie zwracać uwagę z daleka. Ucieczka po dachach raczej też nie wchodziła w grę. Chyba, że wspięła by się dopiero po ucieczce z muzeum. Mogła też spróbować zamelinować się w którymś z okolicznych Night Clubów. Choć tam akurat dość często nie wpuszczano kobiet.

Zagryzła zęby. Skąd u niej ta wiedza?

Motocykl wydawał się z każdą chwilą coraz rozsądniejszym rozwiązaniem.

Rozwiązując zagadkę ucieczki z muzeum doszła do ciemniejszego zaułka i rzuciła spojrzeniem za siebie. Kolejno spojrzała w lusterko - kolejny podarek Szaman od duchów. Ciekawiło ją jak wygląda muzeum po drugiej stronie.

Poczuła jak coś targa jej żołądek w prawo i w lewo. Uczucie to trwało i trwało. Dużo dłużej niż kiedykolwiek dotąd. Widziała jak świat w którym jest staje się przeźroczysty. Zastępuje go inny. Bardziej nieprzystępny.

***

W końcu świat jaki znała zniknął. Zastąpiło go brudne i szare miasto. Budynki wyglądały jak z innej epoki. Choć część otrzymywała nowe kształty. Wszędzie były dziwne pająki z błyszczącymi fioletowymi odwłokami. Wiły nici, z których wyłaniały się nowe szklane i stalowe konstrukcje. Nad wszystkim górował jakiś zamek, który rzucał cień na budynek muzeum.

Żenia rozejrzała się z niemal rozdziawionymi ustami.
No zamku się nie spodziewała…
Pająki też nie wyglądały na specjalnie przyjazne. Żenia już- już miała ruszać w stronę budynku zamiszcza, gdy puknęła się w głowę.
“Skup się na obrazku, skup się na obrazku”.
Odwróciła się w stronę samego muzeum i niezbyt pewnym krokiem ruszyła na jego obchód.

Im bardziej zbliżała się do muzeum, tym pająków zdawało się być więcej. Wprawdzie na ścianach budynku było tylko kilka, ale w okolicy widziała ich już kilkanaście. Nie mogła znaleźć tylnego wyjścia, ani dróg ewakuacyjnych. Było tylko jedno, główne wejście. Drzwi przed nią otworzyły się same. Wnętrze muzeum było przestronne. Umeblowane z dużym wyczuciem smaku. Czuła jakąś dziwną energię. Chwilę stała w progu zastanawiając się czy wejść do środka. Nawet zrobiła jeden czy dwa kroczki ciągnięta tajemnicą jak pies słoniną.

A potem przyszło otrzeźwienie.
Nie ma pojęcia o Umbrze i różnych dziwach tutaj. Od “tutaj” był Szaman od duchów.
Hmmm - jeśli by dało się tam wejść, a Zaar dałby radę wyłączyć prąd jeszcze tej nocy…

Żenia zdecydowała się wyjść z Umbry i zadzwonić do Czarnego.

Odebrał natychmiast co ją aż zaskoczyło. Jakby trzymał telefon i wpatrywał się w wyświetlacz czekając na połączenie.
- Tak? - padło krótkie pytanie.

- Hmmm denerwujesz się? - spytała z ciekawością ale nie przerwanie ciągnęła dalej - Byłam po drugiej stronie. Jest budynek ale tam jest jakoś dziwnie. Pomyślałam, że może można by było i dzisiaj? Tylko do tego chyba musiałabym Ciebie zaangażować. Wiesz, żeby wleźć zza Zasłony.

- Wiesz, to twoja próba. Jesteś dorosłym wilkiem. Musisz to zrobić sama - powiedział oficjalnym tonem - teraz zadzwonię do Zaara, żeby się z tobą skontaktował i udzielił rad. Tyle możemy zrobić. I to wszystko. A ty się nie ruszaj z miejsca zanim tam nie dojadę. Nie mogę ci pomóc, ale akurat miałem się przejść do muzeum. Zobaczyć co tam jest po drugiej stronie lustra. - dodał w końcu, a Żenia czuła, że szczerzy zęby w uśmiechu.

Zdusiła chichocik:
- Tak jest… Alfo - rzuciła na próbę z przekorną pokorą - Noc taka piękna… Czekam zgodnie z instrukcjami.



***

Najpierw zadzwonił Zaar.
- Za kilka minut będę mieć podgląd z kamer. Jak idzie? Czarny mówił, że masz jakiś nowy plan - powiedział bez powitania od razu przechodząc do rzeczy.

- Mhm, wleźć z drugiej strony, zabrać gadżet, wyjść po tej stronie. A najlepiej narobić przy tym trochę hałasu, żeby odwrócić uwagę. - w głosie dziewczyny słychać było złośliwy uśmiech - I zabrać trochę zasobów. Jak długo zajmie odcięcie prądu w muzeum?

- To jest jedno kliknięcie. Jakieś piętnaście milisekund. Ale daj mi jakąś godzinę, żebym wszedł do samego systemu. Przez hałas rozumiesz uruchomienie alarmu? Czy coś specjalnego?

- Raczej aferkę. Może puścisz coś w sieci? Albo w tv? Wiesz napad na Muzeum Narodowe i te sprawy...Albo zadzwoń z donosem na policję? Albo wszystko na raz jeżeli to nie jest za dużo roboty. Myślę, że warto jednak zainwestować w rozdrobnienie ich na dwa fronty. Kupić sobie trochę czasu skoro i tak to robię.

- Hmm - odpowiedziało jakieś mruknięcie - ma to być powiązane z twoim nazwiskiem? Zerknę co tam mają za eksponaty jeszcze.

- Może być - Żeńce i tak było wszystko jedno. I tak była poszukiwana. - Może jakieś pamiętniki? Albo broń?

Zaar zaśmiał się.
- No to chyba szczęście nam sprzyja. W piwnicy na specjalnej wystawie jest pokazywana na widok publiczny włócznia św. Maurycego. W zasadzie sam grot, no ale nieporównywalnie cenniejsze od tego Matejki.

Tym razem Żenia nie powstrzymała śmiechu:
- Już widzę ich miny. Dobra niech będzie ten Maurycy. Chociaż tyle, że łatwo go schować, bo obrazek dość sporawy. Czyli czekam godzinę.

- Tak, ale załóż tę słuchawkę. Nie będę dzwonić na telefon już. - Po tych słowach Jarek rozłączył się.

Chwilę czekała aż pojawił się Czarny. Noc była chłodna jak na środek lata. Płaszcz nareszcie znalazł dla siebie uzasadnienie. Żenię zastanowiło czy płaszcz kiedyś się pierze i jeśli tak to jak. Chyba nie oddawał go do pralni...
- Przepraszam, że musiałaś tyle czekać.
Żenia zagapiła się na Szamana.
- Czekać? Nie czekałam jakoś specjalnie długo. Coś nie tak?
- Nie, wszystko w porządku. To ty jesteś ściganą terrorystką siedzącą sobie spokojnie w stolicy. Chodźmy - Czarny instynktownie ruszył w stronę tego samego zaułka który wcześniej wybrała Żenia.
- Nawet jadłam kebaba w stolicy - mruknęła pod nosem.
Wyjął z płaszcza małe lustro i przez chwilę się w nie wpatrywał. Nagle rozejrzał się dookoła. Wszystko powoli się przenikało. Nie jak za pierwszym razem w lesie. Raczej tak jak chwilę temu gdy brunetka przeskakiwała między światami.
- Muszę odnowić więź z duchami. Ta walka w Poznaniu mocno nadszarpnęła moje siły. Co widać.
- Że takie przezroczyste przenikanie?
- Przejście powinno zająć ułamek sekundy. Tymczasem my teraz się powoli rozpływamy w naszym świecie i powoli wyraźniejemy po drugiej stronie. A ten stan przejściowy jest bardzo niepożądany. Widzisz, ktoś mógłby nabrać głupich podejrzeń.

Żenia pokiwała głową:
- Mhm czaję. No ale teraz stoimi sobie w ciemny zaułku. Może się uda i nikt się nie napatoczy? - wyszczerzyła się do Czarnego. - Już niedługo sobie odpoczniesz. Na zielonej trawce, pod drzewkiem, w słoneczku. Może nawet ktoś się znajdzie do zrobienia Ci masażu… wiesz zapach oliwki i tak dalej… - przekomarzała się z wilkołakiem.

Czarny oddychał ciężko przez nos. Zaczął się powoli zmieniać w wielką bestię. Po chwili patrzył już z góry na brunetkę.
- Tak. Grr...
Coś mówiło dziewczynie, że szaman nie będzie już taki rozmowny.

- No dobrze no. Bez masażu - dokończyła cicho pod nosem.


Rozglądała się wokół czekając aż mdłe uczucie minie i w końcu znajdą się w świecie Szamana od duchów.

W końcu minęło. Żołądek też zdawał się wrócić na swoje miejsce. Czarny ruszył na czterech łapach. Musiała przyznać, że był bardzo szybki. Zatrzymał się przy wejściu do muzeum.
- Dobrze… poczekałaś..
Czarny chwilę się ruszał machając głową. Zmienił się w prawie człowieka, a futro rozwiało się w czarny płaszcz.
- Dobrze, że poczekałaś. To księżycowa ścieżka. Nie wiem dokąd prowadzi - powiedział, po czym wyciągnął w stronę dziewczyny dłoń.

- No czekaj! Jak pójdziemy to jak wrócimy? Nie mamy za dużo czasu, Szamanie. Ludzie na nas czekają. - Żenia z wolna wracała do normalnego stanu bycia sobą. - Mamy niecałą godzinę…

- To ty chcesz wyjść wewnątrz muzeum. No, ale nie musimy wchodzić drzwiami - spojrzał na okno.
- Wtedy wejdziemy bezpośrednio do muzeum.

- No chcę ale jak skończymy… - westchnęła wsuwają dłoń w dłoń wilkołaka - Chodźmy.

Uśmiechnęła się nieco nerwowo i ruszyła u boku Czarnego.

Czarny z lekkością skoczył i złapał parapet. W tym świecie siły musiały działać jakoś niezrozumiale. Z lekkością pchnął dziewczynę i po chwili obydwoje byli już na oknie.

Nie było już dziwnego uczucia przy drzwiach. Czarny siłą wyrwał okno i wepchnął do środka.
- Idziemy?

- Jak tam? Jesteście w środku? - odezwał się głos w słuchawce w uchu dziewczyny.

- Już tak. Ktoś tu się naoglądał “Italian job”. - Żenia trzymała się blisko ściany rozglądając po duchowej wersji muzeum i próbując przełożyć sobie obecną miejscówkę. - Zacznijmy od życzenia Iwana a potem tego Maurycego.

Dość szybko zorientowała się, że jest we wschodnim skrzydle. Od celu dzieliło ich jakieś sześćdziesiąt metrów i trzy piętra. Grot włóczni był za to jakieś dwa piętra niżej. Teoretycznie bliżej, choć w teoretycznie dużo lepiej strzeżonej części budynku. Ciekawe, czy po tej stronie lustra też były jakieś zabezpieczenia.

Na ścianach wisiały obrazy, które poruszały się, gdy Żenia na nie spoglądała.

- Lepiej się nie rozdzielajmy - powiedział Czarny.


- Ok - dziewczyna czuła się dziwnie pod obstrzałem spojrzeń co poniektórych bohaterów portretów - Mamy trzy piętra w górę i z pięćdziesiąt metrów - wygrzebała z plecaka fetysz i skoncentrowała na aktywacji pomocnego ducha węża. Ruszyła na pamięć w kierunku schodów.

Po kilkunastu minutach i kilku ślepych zaukach dotarli do sali w której rozmawiali sobie spokojnie Chmielnicki z Tuchajbejem. Ten drugi machał wesoło czerwonymi trzewikami.

Żenia przestąpiła z nogi na nogę.
- Jeśli obrazek jest tu, to trochę bez sensu wychodzić z Umbry - nie miała pewnej miny - No i nie trzeba robić rytuału.
Spojrzała na Czarnego:
- Jak zabiorę tu to co po drugiej stronie? Wetnie go?
Kolejny raz brak pamięci dziewczyny ujawnił dziury w jej wilkołaczej wiedzy.

- Nie. Minie trochę czasu. Może kilka lat. Obraz będzie szukać swojego odbicia. Może go ktoś ukradnie? Może zaginie w jakimś transporcie gdy wyruszą na zagraniczną ekspozycję. W końcu to co jest po tej stronie połączy się z tym co po drugiej. Ale duchy są cierpliwe. To okno które wyłamałem dla przykładu. Tej zimy będzie pewnie nieszczelne, a za pare lat będzie wymagac wymiany. Chyba, że pająki wzorca dostosują umbrę do rzeczywistości.

Sposób w jaki mówił szaman tak bardzo nie pasował do ponad dwumetrowego neandertalczyka jakiego przypominał, że Żenia musiała na moment zamknąc oczy.

- Nie wiem tylko ile zajmie nam dostanie się do twojego pradziadka - powiedział spokojnie.

- Hmm czyli trzeba go świsnąć dwa razy.
Brunetka podeszła bliżej obrazu naciskając słuchawkę zgodnie z instrukcjami Zaara:

- Jak sytuacja u Ciebie?
- U mnie cisza. Głucha cisza. Mów jak tylko będziesz potrzebować tej ciemności.

Bondar przyglądała się obrazowi uważnie. Dziwne, że tu, po tej stronie zasłony zabrakło zabezpieczeń. A może strażnikami były pozostałe obrazy?

Dookoła było głośno od rozmów. Różne obrazy korzystały z życia w najlepsze. Zdawały się w ogóle nie zauważać obecności wilkołaków. Nie było też widocznych żadnych zabezpieczeń. Przynajmniej żadnych, które potrafiłaby zidentyfikować.

- Zaar, przepraszam. Jednak zmiana planów. - burknęła Żenia po chwili namysłu - Ten Maurycy jednak nie tym razem. Nie ma za wiele czasu, wolę podziałać z Iwanem. Możesz jednak dla funu wyłączyć ten prąd.

Dłonie złodziejki wystrzeliły w kierunku obrazu by zdjąć malowidło ze ściany. Tuż przed dotknięciem ram dzieła, mruknęła jedynie do Czarnego:
- Zabieramy i spadamy. Uwagę odwrócę w inny sposób.

“Chodź no tu, skarbeńku”
Żenia wstrzymując oddech, spięła się by w razie czego odskoczyć. Ujęła lekko Turka i Ukraińca i zdjęła ze ściany.


Choć nie znała rodzinnego języka Tuhaj-Beja, to była pewna, że przeklinał gdy tylko pochwyciła ramę obrazu. Chmielnicki z większym spokojem podszedł do sprawy. Spiął konia. Złapał za hetmańską buławę i ruszając uderzył z wymachem w palec wilkołaczki trzymającej ramę. Zabolało, choć nie na tyle, żeby miała puścić ikonę.

- А ти що? З ума зійшов? - syknęła dziewczyna - Do Iwana Wyhowskiego Cię zabieram a Ty cyrk odstawiasz? I to z kim? Turkiem?
Fuknęła aż pasmo z oczu odfrunęło jej nieco ale kroku przyspieszyła. Ledwo kilka pięter dzieliło ich od wybitego przez Czarnego okna.

Jak gdyby rozumiejąc co powiedziała Tuhaj-Bej zaczął jeszcze głośniej złorzeczyć. W odpowiedzi Chmielnicki go skrzyczał. Kłótnie między mężczyznami towarzyszyły im nie tylko do wyjścia z muzeum, ale i dalej. Szli kilka przecznic. Omijali zbiorowiska dziwnych istot włóczących się po ulicy. Dopiero po kilkudziesięciu minutach intensywnego marszu dotarli do załomu za restauracją. Była to skryta księżycowa ścieżka, którą Czarny ich przeprowadził. Podróż do Iwana zajęła sporo czasu. Tak przynajmniej wydawało się Żenii.

- No to teraz się okaże. - brunetka spojrzała na Szamana ujmując mocniej obrazek - Cicho, obaj. - nakazała malowanym postaciom. - Mmmm jakoś mam go przywołać?
Nie wiedzieć czemu w głowie jej zabrzmiało “taś, taś, Iwan!”.

Górujący nad nią Alfa nie wydawał się jednak odpowiednią osobą do podzielenia się takim żartem…
 

Ostatnio edytowane przez corax : 22-02-2018 o 10:12.
corax jest offline