Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2018, 21:03   #167
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
- O! Thorikę! - zakrzyknął uradowany Trzewiczek. - Wiesz może co to za język? Wiesz? - Stimy na wyprostowanej ręce wytknął przed siebie skrawek pergaminu zawierający podtytuł skradzionej księgi, trzecią linijkę tekstu z pierwszego tubusu i ostatnią z drugiego tubusu.
Selunitka była poważnie zaniepokojona, jeśli już nie zgnębiona. Szła przed siebie ciężkim krokiem, przesuwając smutnym spojrzeniem po mijanych twarzach w nadziei, że a nuż trafi na krępą przyjaciółkę. W skołowanym umyśle hulał wiatr z niedowierzaniem i całkowitym zagubieniem.
TURMALINA NA MULE!
Kto by widział, by ta krnąbrna krasnoludka chciała zbliżyć się w okolice jakiegoś zawszonego osła, a co dopiero na nim jechać! JECHAĆ!
I jeszcze nie dojechać tam gdzie chciała dojechać… a dojechać chciała do kopalni… a chabaź… czy inna chabeta nagle pojawia się i znika w miasteczku… ale Turmi ani widu, ani słuchu!
Co się na bogów stało?! Klątwa? Zbóje jakieś?
Półelfka resztką swojej samoświadomości, próbowała osłonić głowę przed targającym włosy i szaty wichrem. Zabieg był ten zbyteczny, bo już bardziej skołtunić jej czupryny to się nawet magią nie dało… Tymczasem dziewczyna dalej rozmyślała, starając się sobie wszystko poukładać…
Jak nic ktoś ją porwał!
Tylko kto?
Tak bez śladu… tak bez krzyku… bez trzęsienia ziemi?
SMOK!
Że co… że niby niedawno ubity?
A czort z tym!
TO BYŁ SMOK JAK NIC! Jakaś czerwona jaszczura wyniuchała pismo nosem i upolowała biedną dziewicę!
Czy w ogóle Turmi była dziewicą? Tego kapłanka nie wiedziała, ale skoro już ustaliła, że porywaczem było drakoniczne bydle to na potrzeby tej wizji udziewiczyła geomantkę z powrotem.

- Joris… - zaczęła raptem rozmowę, potykając się o kamień… Całkiem sporej wielkości, wciskający jej pod nos jakiś zwitek i wyjątkowo gadatliwy na kamienne okoliczności.
Złapana z nagła Melune wzięła do ręki pergamin i przyjrzała się pismu. O co w ogóle chodziło temu kamieniowi… tfu… Trzewiczkowi?
- Nie umiem czytać… - stwierdziła nagle oddając nieczytelny zwój. - To znaczy umiem! - zapiała, gdy dotarło do niej to co powiedziała. Zaczerwieniła się strasznie, zakłopotała, zgarbiła i zapadła jakoś w sobie. - Umiem… - zapewniała bardziej samą siebie, niźli innych. - Ale tego nie rozumiem… nie znam tego języka… może Garaele ci pomoże… przepraszam.
Popatrzyła smętnie na niziołka i poprawiła mu kapelusz na głowie.
- Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Przy stole byłeś taki cichy… czy złodziej też cie okradł? Nie martw się… znajdziemy go i Turmalinę także… a później załatwimy sprawę z Agathą. Będzie dobrze… zobaczysz…

Stimy przez chwilę walczył ze sobą, by się przemóc. W tym czasie schował w piąstce zapiski. Wreszcie strach przed niewiadomym zwyciężył.
- Klątwa! To na pewno to! O! Popatrz! - Trzewiczek wystawił przed siebie ukłuty palec. - Banshee karze mnie za to, że nie szukam lustra! Ukłułem się przypadkiem wtedy z pułapkami, myślałem że to nic, ale teraz trochę spuchło i jakoś mi słabo.
- Co? - spytała Tori głucho, zbita całkiem z tropu. Skupiła wzrok na tycim paluszku, zezując nieco na niego jak zaspana sowa. - Kiedy to się stało? - Chwyciła za dłoń mężczyzny, oglądając ją uważnie z każdej strony, a atmosfera wokół niej wnet się zagęściła i jakby wyostrzyła.
- No… mówię jak pułapkę rozbrajałem. - przerażony niziołek śledził poczynania Thoriki w każdym ruchu wieszcząc w najlepszym przypadku amputację ręki lub śmierć bez męczarni. - To coś groźnego? - zapytał piskliwie, po czym zapowietrzył się w oczekiwaniu na werdykt.
- Jaką pułapkę?! - zdziwiła się selunitka, modląc cicho, by sprawdzić rankę na obecność trucizny. - Wtedy tam w studni? Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałeś? To może być poważna sprawa. Mogło się wedrzeć zakażenie… albo zostałeś otruty. Tak nie wolno Stimi musisz mówić gdy jakaś pułapka cię ukłuje. - Zamilkła na chwilę zagryzając mocno szczękę, gdy dostrzegła złowróżebną aurę wokół sinawego palca.
- Jorisie muszę cię opuścić… To poważna sprawa… Trzewiczku… - Półelfka zawiesiła głos i złapała niskiego mężczyznę w pasie. -... idziesz ze mną.

- Z igły widły - mruknął pod nosem myśliwy za odchodzącą kapłanką, która wobec rewelacji Trzewiczka w jednen chwili zapomniała o mule, Turmalinie i wszystkim innym - w tym o swoim tropicielu, który stał obok. Pokręcił głową nad nadopiekuńczością półelfki i skinął na chmyzów karczmarza, którzy przynieśli informacje o mule.
- Dobra robota chłopaki.
Zaniepokoiła go ta wieść. Nie na tyle by biec i pędzić w ślad za brodaczem, ale… cholera… Naprawdę się obawiał o Turmalinę? Złe złego nie weźmie przecież… A Hammerstorm to jedno z najgorszych babsk jakie spotkał. Nawet, Tancerko świeć nad jej duszą, Yarla była znośniejsza… A przecież równie dobrze Turmalina, mogła zwyczajnie wkurzyć się na zwierzę i przegnać je precz. Ileż to razy mu wygrażała?
Wahał się przez chwilę, skrzywił i westchnął.
- Dobra. Złodziej nie zając.
Po czym ruszył do składu Barthena. Jak ten od muła to łowca, to pewnie co na sprzedaż miał i odwiedził kupca...

***

- Niestety usunięcie trucizny wymaga łaski bogini, jaka nie jest mi dana - oświadczyła smutno Garaele gdy z nerwowego monologu Tori wyłowiła sedno problemu. - Znam inkantację spowalniającą działanie jadu, mogę cię nauczyć, Torikho, ale nie mam jej przygotowanej. W tej okolicy nie ma jadowitych stworzeń, więc nigdy nie była mi potrzebna.
Ciekawe, że nie odczuwasz jeszcze skutków trucizny
- rzekła po namyśle. - Może twój organizm nadal się broni? Może trzeba dodatkowych warunków, by się aktywowała? Słyszałam historie o jadach, które same w sobie nie szkodziły, ale gdy człowiek został ukąszony przez określone stworzenie, czy doznał innej rany wtedy powodowały zgon. Używano ich do skrytobójstw. Może wpleciono w nią dodatkową magię, która odracza działanie? Skoro zatrułeś się w Studni mogło tak być - zamyśliła się elfka, podążając za wnioskiem Torikhi odnośnie pochodzenia rany. Trzewiczek póki co nie wyprowadzał ich z błędu.

Melune była zdruzgotana. Pochylała się nad krzesełkiem na którym usadowiła niziołka, gładząc go po kapeluszu, jakby to miało odegnać jej troski.
- Ja… dopiero dzisiejszej nocy będę mogła prosić Selune o wsparcie, nie wiem, czy nie będzie za późno… - Jak na fatalistkę przystało już zakładała najgorsze. Stimi umierał i nic nie dało się z tym zrobić.
Koniec. Kiła mogiła. Gdzie jest łopata? Zacznie kopać grób!
Wtem jakby się ocknęła i przyłożyła dłoń do czoła, a później policzka mężczyzny. Nie miał jednak gorączki. Nie miał też wypieków, ani nie był blady, a jego oczy nie świeciły trawioną go chorobą.
Rozpromieniła się na chwilę i znowu przygasła, wędrując po pokoju w tę i z powrotem.
Co to mogło być? Co to za podstępna trutka, że niby i była, ale jednak się czaiła?!
- Może w Neverwinter mu pomogą? Nie możemy przecież siedzieć i czekać na… na… na jego zapaść, albo bóle, albo nie wiadomo co? Poszukam Sharviego… on ma konia i umie na nim jeździć. Zabierze cie do miasta i ci tam pomogą. - Ostatnie słowa zwróciła do kompana, zbierając swoje rzeczy.
Że też wszystkie nieszczęśliwe wydarzenia musiały skumulować się akurat na ostatni tydzień, jakby nie mogły poczekać!
- Nawet konno zajmie im to ze dwa dni - uprzejmie zauważyła Garaele, która dawno przywykła do tego, że w nerwach półelfka miota się jak kotka z podpalonym ogonem.
- O...och… no tak. Tak to prawda. - Selunitka stanęła w progu tracąc całkowicie zapał.
Bogowie… DWA DNI! Dwa całe dni!
A Turmaliny jak nie było… tak nie ma.
- To… może umiesz przeczytać pewne zdanie? - zwróciła się do protektorki, ale patrzyła wymownie na Trzewiczka, który to miał zwitek pergaminu. Skąd jej się nagle wzięła ta zmiana tematu to chyba nawet święci by nie wiedzieli.

Stimy, który blednął coraz bardziej i już całkowicie oklapł z jakiegokolwiek entuzjazmu, podał karteczkę Garaele. Zupełnie zapomniał, że wciąż ściska ją w zdrowej dłoni.
- Gdybym powiedział wcześniej, coś by to zmieniło? - zapytał smutno.
Z przygnębienia Trzewiczek zapomniał nawet, że przecież jest genialnym wynalazcą. Może nie tak genialnym jak Vinogli, ale przecież również wiedział swoje i z pewnością mógłby przyrządzić przedmiot, przynajmniej spowalniający propagację trucizny. Zdawało się, że smutek jaki go nagle dopadł całkowicie pozbawiał go trzeźwego myślenia. Och! Vinogli gdyby tu był, na pewno by coś wymyślił!
- Hin są trochę bardziej odporne od innych ras. Często jadamy takie czerwone grzybki z białymi kropkami, a wiem, że dla was są trujące. - dodał z lekko tylko zaakcentowaną nadzieją w głosie, którą przebijała jednak nuta rezygnacji.
- Im wcześniej tym lepiej. - odparła nieuważnie elfka przyglądając się bazgrołom Stimiego. - Hm… tego nie znam… - wskazała na przepisane ze zwoju zdanie - A to jest w piekielnym, coś o podróżach… albo portalach… Dawno nie miałam z nim styczności. - dodała przepraszająco. - Skąd to masz? Ze Studni?
Rozmowę przerwało im pukanie do drzwi, więc niziołek wykorzystując to, przemilczał odpowiedź na zadane pytanie.

Barbarzynka zajrzała do wnętrza, ale widząc zgromadzenie z poważnymi minami - i nie widząc Jorisa - zrobiła zakłopotaną minę.
- Umarł kto, że tacy poważni? - spytała prosto z mostu - Pytanie mam do Jorisa. Ale poczekam, nie będę przeszkadzać... chyba że pomoc potrzebna? - zrobiła ruch jakby zamierzała wycofać się znów na podwórko.

- Jeszcze nie Przeborko… - Tori uśmiechnęła się blado, a potem zrobiła taką minę, jakby ją jaka pchła w tyłek ugryzła. Obejrzała się spłoszona na niziołka, by sprawdzić, czy nie uraziła chłopaka tym stwierdzeniem, po czym rumieniąc się strasznie zamruczała coś pod nosem - i Jorisa tutaj nie ma, udał się do burmistrza… coś się stało?
Spytała… ale chyba nie chciała znać odpowiedzi. Ciągle coś się działo. CIĄGLE COŚ!
- Jak to co się stało? - kobieta najwidoczniej odpowiedź Torki potraktowała jako zaproszenie, bo weszła do środka, zamiast sterczeć w połowie drzwi - No, kradzież była przeca. Mieliście złodziei szukać... - spojrzała na kapłankę z uniesioną brwią - Ludzi rozpytać, psa... coś wiecie już? - spytała z powątpiewaniem. Czyżby wzajemna, teraz trochę przytłumiona, niechęć odżyła i Tori tylko tak gadała wcześniej dla uspokojenia, a po prawdzie nie zamierzała nic zrobić? - taka myśl przeleciała nieproszona przez głowę kobiety, co natychmiast odbiło się na jej szczerej fizjonomii lekkim grymasem.
Przez cały czas Stimy trwał wpatrzony w palec jak w obrazek. Gdy dotarło do niego wreszcie, że stoi tu też Przeborka, zeskoczył żwawo ze stołka, bo przecież wcale nie był jeszcze umierający, tylko tak sam sobie i inni mu to wmówili.
- Przeborko! Muszę do Neverwinter. Czym prędzej! To sprawa życia! Ale najpierw muszę pomówić z Zenobią, czy wiesz gdzie ją znajdę?
- Nigdzie się stąd nie ruszasz! - zaprotestowała ostro selunitka, odwracając się do towarzysza. - Poszukam jej… nie przemęczaj się, siedź spokojnie… tylko spokojn… - Jej wywód został przerwany narastającym tumultem na zewnątrz.
Co to… wojna?!
Wymieniając nic nierozumiejące spojrzenie z wojowniczą, potem z niziołkiem, a na końcu drugą kapłanką, Melune wybiegła na podwórko sprawdzić co się dzieje.
- Jutro wyruszamy... szukać tego mordercy ze Studni. Pojedziesz z nami, w kompanii raźniej! - barbarzynka uśmiechnęła się lekko do Stimiego, choć nerwowe zachowanie kapłanki wprawiło ją w niejakie zdumienie.
- Idziemy z nią? Tumult jest, może reszta też idzie popatrzeć, to i Zenobię znajdziemy, i Jorisa... - zasugerowała, kiwając głową w kierunku drzwi.
Niziołek kiwnął szybko głową na oznakę zgody, zaraz jednak zreflektował się.
-Popatrzę przez okno, jeszcze się przeziębię… - rozłożył przepraszająco ramiona na boki i faktycznie ruszył z krzesełkiem szukać odpowiedniego miejsca.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 14-02-2018 o 22:02.
Rewik jest offline