Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2018, 12:21   #168
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Phandalin
Późny ranek


Garaele, Torikha i Przeborka wyszły na ryneczek, zostawiając Stimiego wyglądającego przez okno z domu tymorytki. Ku rozczarowaniu Przeborki nie było tam Jorisa. Z tłumu hałasującej gawiedzi wyłaniali się za to strażnicy Tressendarów oraz imć Omar, w wyższością spoglądający na pieklącego się burmistrza. Wester najwyraźniej odzyskał nieco rezonu gdy grupa Jorisa wróciła, bo głośno przeciw czemuś protestował. Kilka pytań zadanych przez Garaele najbliżej stojącym mieszkańcom pozwoliło dowiedzieć się przeciw czemu. Najwyraźniej i południowców okradziono, a ci nie mieli zamiaru czekać, aż złodziej sam się znajdzie i zaczęli regularną rewizję okolicznych domostw. Wyglądało na to, że póki co bez powodzenia.

Harmider na rynku nie był jedynym; kolejny tłum zbliżał się od strony namiotowiska. Na szczęście nadchodzący osadnicy mieli bardziej zadowolone miny niż phandalińczycy, zaś ciemnoskórzy wojacy wlekli między sobą dwóch mężczyzn. Obok szli Dawd, Zen, Shavri i Marv, na widok których Tori westchnęła z ulgą. Nie było to co prawda Joris, ale najemnicy dawali jakąś szansę na dialog inny, niż zbiorowy lincz, zwłaszcza że Traffo miał bardzo zadowoloną minę.

- Szlachetny panie - Dawd wybiegł na przód, zginając się w pół w ukłonie. - Twoi najemnicy odnaleźli złodziei; niestety wśród ich rzeczy nie ma twojej własności, o wielki!
- Nie ma?
- syknął Omar, a sługa wyraźnie zapadł się w sobie. - To się jeszcze okaże.
Czarodziej podszedł do złodziei i dotknął każdego, wymawiając kilka obco brzmiących słów. Sekundę później opryszkowie zawyli i zaczęli szarpać się w żelaznym uchwycie wojów, wrzeszcząc z bólu, mimo że nie było widać żadnych ran. Strażnicy trzymali mocno, stojąc z obojętnymi minami, podobnie jak Dawd, choć po wyrazie jego oczu Tori widziała, że nie pierwszy raz spotyka się z tym zaklęciem. Kto wie, może nawet sam go doświadczył?
- Gdzie. Moje. Rzeczy? - spytał dobitnie i bezpośrednio Omar, gdy złodzieje przestali wić się w konwulsjach.
-Nie… nie wiem… to nie my… - wyjęczał jeden, z trudem łapiąc oddech. Omar znów zainkantował jakiś czar. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu, ale nic się nie stało.
- Hm… - oszczędnie zdziwił się mag. -Mówisz prawdę. Możecie ich sobie wziąć - rzucił w przestrzeń, po czym wyprostował się i spojrzał na burmistrza, choć widać było, że mówi do wszystkich obecnych.
-Moje rzeczy mają znaleźć się do południa, inaczej *osobiście* przesłucham każdego mieszkańca tej zapchlonej dziury. A potem ją spalę - rzekł dobitnie i ruszył do gospody, nie zważając na bełkotliwe protesty Westera. Ósemka strażników puściła złodziei, którzy runęli na ziemię i ruszyła za nim, w większości zostając przed drzwiami przybytku Stonehilla. Wester gapił się za nimi przez chwilę, po czym kopnął jednego ze złodziei, omal się przy tym nie wywracając.
- Powiesić ich - sapnął. - No co ja mówię?! Ty, ty i ty tam!! - machał na młodzieńców, którzy zwykle ćwiczyli z Edethmathem walkę na miecze. - Na gałąź ich, a nuże!


Pokaz siły Tressendara jakoś odebrał wszystkim chęć do linczu. Co z tego, że powieszą opryszków, skoro zemsta Omara ich nie minie?

- Tu są skradzione rzeczy... - do burmistrza nieśmiało podeszła jedna z kobiet z namiotowiska.
- Dobra... niech się do mnie zgłoszą, komu tam co zginęło - burknął Harbin, nie patrząc nawet do wnętrza koszyka. Widać było, że sytuacja ponownie go przerosła.


 
Sayane jest offline