Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2018, 20:40   #75
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Peel przyjął ich w tym samym salonie, w którym Gaheris widział się z nim po raz pierwszy. Teraz jednak towarzyszyły mu Rebecca i o dziwo Anna, która jak to miała w zwyczaju zajęła miejsce w jakimś fotelu i radośnie machała nogami.
Strain i Helen złożyli swoje raporty. Jak przewidywali, korytarze sięgały w głąb domen księcia i szeryfa i nie łączyły się z podziemiami strzeżonymi przez Nosferatu. Ariadne jak się okazało też nie próżnowała. Wypytała ludzi w okolicy i wychodziło na to, że od czasu znalezienia Gangrela, nikt nie zbliżał się do pubu, z którego było zejście do podziemi. Gdy skończyła wzrok księcia przeniósł się na Gaherisa.
- Wasza Wysokość, szanowne panie, mogę potwierdzić to, co widzieli poprzednicy, oczywiscie w zakresie głównej części podziemi, gdzie przebywałem. Jak zapewne wszyscy wiedzą, Rzemieślnicy dysponują nadzwyczaj czułymi zmysłami, które niekiedy pozwalają wejrzeć im ku przeszłości przedmiotu, czy miejsca. Są to pewne wizje, jednak niekoniecznie dają one konkretne informacje. Raczej wskazują na pewne obrazy, które działy się przy obecności przedmiotu, albo precyzyjniej, wskazują na pewne uczucia, które wywarły wpływ mocniejszy niżeli cokolwiek innego. Badałem Wasza Wysokość owymi zmysłami odnalezione rzeczy oraz miejsce, które wspominali moi poprzednicy. Czy Wasza Wysokość życzy sobie, żebym podzielił się owymi obrazami? Zaznaczam, że mogą one oznaczać, iż niektóre z osób względnie blisko Waszej Wysokości, mogą albo nie być zupełnie wierne, albo są poddane jakiejś magii umysłu, albo zachodzi przypadek, który da się wyjaśnić inaczej - powiedział spokojnie, chociaż doskonale wiedział, iż takie słowa mogły stanowić bardzo mocną sprawę.
Zamiast Peela odezwała się Rebecca, zresztą zdarzało się to bardzo często. Wydawać się niemal mogło że umysły księcia i jego córki są połączone.
- Henry dlatego udaliście się tam we czwórkę by dostrzec te rzeczy “nietypowe” i się nimi z nami podzielić. Jeśli coś cię zaniepokoiło wszyscy chcemy to wiedzieć.
- Pozwólcie więc. Tak jak wspomnieli poprzednicy, udaliśmy się do pomieszczeń pod pubem. Pozwolę sobie najpierw opowiedzieć na temat znalezisk.
Rycerz rozpoczął dłuższy monolog nie komentując słów Rebeccki. Lubił dziewczynę, jednak ewidentnie ściemniała. Wszak udali się tam zwyczajnie dlatego, iż nie chciał nikt inny ze strachu normalnie.
- Pierwszym odwiedzonym pokojem wartym badania była okrągła sala, bowiem na korytarzu nie dostrzegliśmy nic ciekawego. Jednak gdy podeszliśmy do fontanny dostrzegłem w aurach członków rodziny lekkie drgnięcie, jakby się aury rozjaśniły. Okazało się, iż na podłodze wykonano cienką linię z jakiegoś metalu, taki okrąg wokół fontanny. Kiedy krąg był przekraczany przez naszych, występowało rozjaśnienie. Obserwując aury, oczywiście wszyscy byli poddenerwowani, zaciekawieni. Ponadto szanowną Ariadne rozświetlały kolory nadziei oraz bojowego zapału – zmienił słowo „agresja” na przyjemniejsze. Ariadne stanowczo nie mogła po czymś takim mieć do niego pretensji. - Dodajmy ponadto, aury ghuli się nie zmieniły.

Przerwał chwilkę, ażeby dać wszystkim na przemyślenie tej informacji.
- Sprawdziłem także fontannę, chcąc wyczuć, jakie obrazy oraz odczucia pozostały przy niej. Niestety, mam fatalne informacje. Dostrzegłem dwie osoby. Bardzo eleganckie. Mężczyzn. Wiecie państwo, cylindry, doskonale skrojone, pełne fasonu londyńskiego płaszcze. Jednej osoby nie znałem, kompletnie, jednak drugą jak najbardziej. Wampir wielkiej mocy za moich czasów zwany sir Tarquinem. Potężny prawdziwie, szalbierz, silny wojownik, nie wahający się przed wszelką intrygą oraz pragnący mocy. Nie zawahałby się przed niczym, ażeby rządzić. Jeśli włączył się tutaj, można przyjąć, iż gra idzie o najwyższą stawkę. Jeśli macie Państwo zdolnego rysownika, mogę opisać mu, jak wyglądali owi mężczyźni, ażeby mógł narysować ich oblicza. Możliwe, iż znacie ich państwo. Podobnie jak inne osoby, które wspomnę jeszcze.

Westchnął powoli, podejmując jednak później opowieść.
- Wspólnie z panną Ashmore oraz Helen ruszyliśmy w jeden korytarz, Strain oraz Ariadne rozpoczęli penetrację kolejnego. Pomieszczeń kilka nie było wykorzystywanych przez ludzi, tylko wampiry. Krew ludzka, albo raczej jej zapach, pojawiały się niekiedy, lecz raczej jako coś przyniesionego. Właśnie na ubraniu lub jako wypełnienie kielicha. Wprawdzie jakichś osobistych drobiazgów, które świadczą, iż dane miejsce jest noclegownią, nie odkryłem, jednak zdawało mi się, iż ktoś prawdopodobnie tam właśnie sypiał. Wśród pokoi był także przeznaczony chyba na naradę. Wiecie państwo, kilka krzeseł skierowanych w jedną stronę, jakby do jakiegoś mówcy. Moim towarzyszkom przeszukanie powiodło się lepiej, odnalazły rzeczy, które mogły należeć do ostatnich użytkowników. Proszę – pokazał przedmioty - spinkę, guzik oraz monokl. Oczywiście zająłem się badaniem ich historii. Co do monokla. Zobaczyłem męskiego wampira mniej więcej średniego wieku, około 40 lat. Niewątpliwie osobę tą kojarzycie państwo. Miałem bowiem przebłysk chwili, kiedy lady Rebecca podała monokl właścicielowi. Musi on być prawdopodobnie kimś tutaj znajomym. Osobiście widziałem podobnego wampira, podobno sekretarza, przechodzącego przez salon, wypełnionego bardzo silną determinacją. Wydawał mi się tym samym. Zapewne wasza Wysokość oraz lady Rebecca poznają ów właśnie monokl – pokazał dokładnie wszystkim, aby mogli ponownie się przyglądnąć. - Guzik należał do młodszego mężczyzny, także wampira. Przystojnego, ubranego w hełm straży. Pewnikiem przypadkowo tam właśnie zgubiono go. Podobne guziki widziałem u strażników, którzy czuwali nad bezpieczeństwem siedziby książęcej. Przyznaję jednak, iż nie dostrzegłem nikogo podobnego oraz mającego wyrwany guzik. Oczywiście obydwu mógłbym przedstawić rysownikowi.

Rozłożył ręce, jakby gestem niepewności.
- Wracając spotkaliśmy Straina i Ariadne na korytarzu. Oni także odnaleźli dwie rzeczy. Nóż oraz notatnik. Proszę bardzo – wyjął przedmioty pokazując wszystkim. - Wiele nie mogę powiedzieć na temat noża. Świetnie nadawałby się do walki. Odczułem, iż powiązana jakoś była z nim wampirzyca, najpewniej około 20-oletnia przedstawicielka gangreli. Natomiast notatnik, właściwie wszystko zaczyna się gmatwać. Obejrzałem go. Pamiętam zapach tuszu, widziałem potęgą dyscypliny, jak jakiś nieznajomy wampirów używa notatnika w pobliżu tego, wiecie państwo, ostatniego miejsca morderstwa dokonanego przez gangrela. Ale to nie był ten gangrel, ktoś inny! - rzekł dobitnie. - Nie wiem kto, jednak mogę opisać twarz rysownikowi. Proszę popatrzeć, ktoś zapisywał daty mordów, zaś potem style dziennikarskim dodawał jakąś pisaninę. Pracownik gazety lub były dziennikarz. Proszę spostrzec, iż wyrwano parę kartek między zapiskami z morderstw. Panna Ashmore zastanawiała się, iż wygląda to tak, jakby ktoś przesłuchiwał ofiary, choć oczywiście to jedynie przypuszczenie – specjalnie wspominał zasługi Charlie. - Kartki usunięte stanowią pewną przeszkodę, jednak oczywiście przy notatniku zawsze pisanie na kartce odbija się jakoś na kolejnych stronach. Panna Ashmore zdołała nieco odczytać pisma. Były spisane nazwy konkretnych miejsc, niewątpliwie wśród nich elizjum Sylvii oraz … - wymienił pozostałe. - Ponadto imiona. Następujące … - wymówił owe, wśród nich ghule, głównie służące Florence oraz kobietę imieniem Elisabeth.

Skłonił się.
- Tyle ode mnie. Być może lady Ashmore oraz Helen mają jeszcze coś do dodania. Odpowiem także na pytania Waszej Wysokości oraz pań – dodał poważnie.

O ile po Peelu i Annie jak zwykle nie było widać reakcji, to oczy Rebecci rozszerzały się coraz bardzie wraz z tym jak Gaheris mówił.
- To wygląda jakby ktoś infiltrował całą rodzinną siatkę. - Zaniepokojona odezwała się do księcia.
- Owszem. - Peel wpatrywał się chwilę w Gaherisa, po czym obrócił się do Anny. - Czy moglibyście udać do mego sekretarza i odbyć z nim rozmowę? Ashmore, Rebecco?
Wampirzyce podniosły się ze swoich miejsc. Gaheris stał więc nie musiał się podnosić. Skłonił się jedynie lekko.
- Tak, Wasza Wysokość - potwierdził. Oczywiście zaznaczył wcześniej, iż nie ma pewności, czy ów sekretarz jest ową osobą, bowiem niekiedy występowały podobieństwa, jednak zakładał, iż Książę Peel był raczej przekonany.

Pozostawili resztę grupy wraz z księciem i Rebecca poprowadziła ich w nieznaną dla Gaherisa część pałacu. Weszli w wąski korytarz i nagle zrozumiał jakim sposobem jeden człowiek jest w stanie panować nad takim miastem jak Londyn. Za przeszklonymi drzwiami siedziały całe oddziały ludzi zajmujących się rachunkami, sporządzających notatki w księgach, toczyły się liczne rozmowy, z których jak podejrzewał spisywane były krótkie notatki dla księcia. Nad tym wszystkim czuwało kilka wampirów i dużo więcej ghuli, jednak nikt nie przypominał wspomnianego sekretarza. Dopiero gdy dotarli do końca korytarza, trafili na jeszcze jeden pokój. W nim siedziały tylko trzy osoby. Wampir, w którym rozpoznał bez trudu mężczyznę z wizji. Towarzyszyła mu para ghuli, Rebecca skinęła im.
- Wyjdźcie, chcę porozmawiać z sekretarzem. - Głos córki księcia był władczy i nie znoszący sprzeciwu. Ghule niemal wybiegły z pokoju. - Lester chyba musimy sobie coś wyjaśnić.
- Lady Boleyn. - Sekretarz skłonił się nisko, jednak Gaheris bez trudu wyłapał jak wielkim uczuciem darzy swoją szefową. Rebecca zerknęła na rycerza, szukając w nim potwierdzenia, rewelacji z wizji.
Pokazał monokl.
- Dzień dobry panu, czy to pana monokl? - spytał Gaheris licząc, iż albo sam się przyzna, albo Nadwrażliwością wyłapie owe relacje pomiędzy człowiekiem oraz wspomnianym przedmiotem. Przy okazji był przygotowany, gdyby tamten próbował uciekać, ażeby uruchomić Akcelerację oraz dorwać osobnika.

Wampir zawahał się, a Gaheris był niemal pewny czemu, kłamstwo przy Rebecce i Annie błyskawicznie wyszło by na wierzch.
- Tak, czy mógłby Pan zdradzić gdzie go pan znalazł? - Lester się bał, niemal pachniał strachem.
- Ja go nie znalazłem - powiedział prawdę Gaheris. Wszak dała mu go Charlotta, zaś kolejna spośród towarzyszek wyprawy kolejne przedmioty. Bowiem jemu nie udało się niczego odnaleźć. Skupiony był wszak na odczytywaniu aur. Jeśli więc wampir odczytywał jego aurę, albo próbował dociekać prawdy, musiał mieć przekonanie, że to jest faktyczna sytuacja. - Przyniesiono mi to, żaden wampir zresztą, nie wiem dokładnie, gdzie zostało znalezione - także powiedział prawdę, pomieszczeń było parę. Naprawdę nie wiedział, gdzie dokładnie dziewczyny odkryły odnalezione przedmioty - dlatego właśnie pytam.
Właściwie wiedział już, że to był ten wampir, jego wahanie zdradziło go. Jednak czekał jeszcze na odpowiedź. Później zaś pewnie lady Rebecca chciała go przycisnąć. Jednocześnie miał na uwadze zapobieżenie ewentualnej ucieczce.
- To należy do mnie. - Odpowiedział niechętnie. Przez chwilę Gaherisowi wydawało się nawet, że chciał zerwać się do drzwi, ale wszystkie zamiary przerwało mu parsknięcie Anny.
- Jest taki sam Rebecco, obawiam się, że będziecie musieli znaleźć nowego sekretarza.
Córka księcia przytaknęła
- Zostawcie nas proszę i jeśli byś mogła. - Zerknęła na Annę. - Przyślij tu kilku gwardzistów.

Mała wampirzyca przytaknęła, po czym chwyciła Gaherisa za rękę i pociągnęła go w stronę drzwi. Poddał się bez problemu. Ruszył za ulubioną Malkavianką pozwalając sobie, kiedy wreszcie zamknięto drzwi, powiedzieć szeptem.
- Pamiętasz imię Elisabeth, które zostało tam odczytane na porwanych kartkach? Obawiam się, że to może być ta właśnie Elisabeth. Nie wiem, czy jako ofiara, czy niekoniecznie - powiedział oględnie.
- Sprawdziłam swoje ghule gdy wyszła cała ta sprawa z Gangrelem. - Anna zatrzymała się przy kilku gwardzistach i bez skrępowania wydała im polecenie, potem omijając jak zwykle niewidoczne przeszkody, ruszyła dalej. - Jeśli nawet o nią chodzi, możliwe, że jeszcze jej nie dopadli.
- Wobec tego trzeba objąć ją ochroną. Albo oficjalną, albo dyskretną, przy czym tą drugą, jeśli ktoś chciałby założyć, iż byłaby wabikiem, jednak lubię Roberta, dlatego wolałbym nie. Kwestia, hm. Jednak być może któryś spośród ghuli odważyłby się na coś takiego? Oczywiście tych na liście, których zidentyfikowaliśmy, jako jeszcze nieruszonych. Faktycznie tak czy siak książę będzie miał wielki problem podczas odsiania farbowanych lisów. Proszę, jakbyś spotkała sir Tarquina, bardzo uważaj. Bardzo lubię cię oraz naprawdę, jest szczególnie niebezpieczny. Właśnie dokładnie przez niego przespałem się tyle długich wieków. Walczyliśmy wtedy, przegrałem prawie, kiedy zaczął się walić budynek. Musiał uciekać, dlatego udało mi się jakoś przespać pod warstwą cegieł.
- To szokujące, że jakikolwiek wampir był w stanie trwać tyle czasu. - Anna pokręciła głową. - Większość z nas “ucięła sobie drzemkę” choćby na chwilę. Jeśli rzeczywiście przez cały ten czas działał, wszyscy jesteśmy w sporym niebezpieczeństwie.
- Tego nie wiem, czy spał pomiędzy, jednak przebiegły jest, mocny oraz ma ego wielkości wież mostu Tower, ponadto ambicje wcale nie mniejsze. Połączenie takie daje mieszankę zaiste stanowiącą problem. Hm, może sprawdzić pozostałych wymienionych ghuli oraz wampiry. Może faktycznie spotkałbym kogoś, kto narysuje ich oblicza? Chyba, że możesz wziąć je bezpośrednio ode mnie, kiedy tworzę ich wizerunki wewnątrz myśli?
- Mogę… - Anna zawahała się. - Ale byłoby dobrze gdybym przekazała go komuś kto uczyniłby z tego widoku pożytek i przeniósł to rzeczywiście na papier. - Przez chwilę widać było, że się zastanawia. Zapewne nad tym kto nadawałby się do tej pracy. - Co do ghuli na pewno będziemy musieli ich dyskretnie sprawdzić. Jeśli ktoś jest sterowany, dobrze by było go nie uprzedzać i zamiast tego poobserwować.
- Masz na myśli Elisabeth? Jednak wiesz, nie wiem, czy ucieszy to specjalnie Roberta. Albo może powiedzieć jemu dyskretnie? Natomiast co do ghuli, mogę sprawdzić każdego, kto nie jest wampirem. Wystarczy, iż ktoś nawiąże jakąś dyskusję dotyczącą ogólnie tematu, mogę odczytać myśli. Przy wampirach niespecjalnie, jednak przy ghulach oraz ludziach spokojnie potrafię.
- Elisabeth należy do mnie i mój drogi syn ma w związku z nią niewiele do powiedzenia. - Anna uśmiechnęła się do Gaherisa.
- Nawet jeśli, wampirów oraz ghuli do sprawdzenia jest sporo. Możliwe, iż któryś ze strażników księcia … wprawdzie wspomniałem, iż nie spotkałem nikogo, ktoby miał oderwany guzik, jednak przyszyć sobie nie problem. Cóż, zobaczymy jakie będą decyzje księcia.

Właściwie nie wiedział, co dalej robić, ale nie za bardzo chciał się ruszyć bez pozwolenia.
- Na pewno jeśli zaproponujesz księciu pomoc, chętnie z niej skorzysta. - Anna wyminęła kolejną niewidzialną przeszkodę i skręciła w korytarz, który prowadził bezpośrednio do gabinetu Peela. - Chciałabym jednak poprosić cię, byś porozmawiał z Florence. Niech weźmie jednego z tych swoich artystów i wykorzysta go do czegoś pożytecznego.
- Czy Florence została wezwana? - spytał dziewczynkę. - Jeśli nie, chyba najlepiej, żebym ruszył rychło do niej - rozejrzał się wokoło. - Jak wiesz, sporo ghuli wymienionych należy do jej właśnie świty.
- Przyjechałam tutaj w celach towarzyskich. - Mała wampirzyca uśmiechnęła się. - A jak to bywa u księcia przerodziło się to w naradę. Nie… Florence tu nie ma. Porządkuje sprawy na swoim terenie.
- Wobec tego ruszę do niej. Tylko jeszcze spytam księcia, czy pozwoli mi na to. Bowiem jeszcze nie wspomniał, czy ma dla mnie jakieś inne zadania. Tak czy siak jednak, bardzo się cieszę, że ciebie tutaj spotkałem, albo może masz ochotę także wybrać się do Florence? - spytał choć niespecjalnie liczył na takie rozwiązanie.

Gdy wrócili do salonu, w którym pozostawili księcia z resztą grupy zastali dosyć dziwny widok. Peel rozmawiał z Charlottą, podczas gdy reszta przyglądała się temu z zaskoczeniem. Gaheris szybko wyłapał iskierki gniewu w spojrzeniu Ariadne, ale wyraźnie starała się trzymać język za zębami.
- Tak rzeczywiście to może być sposób na Hudsona. Porozmawiaj jednak z Charlesem, Baronem de Mauley, z tego co kojarzę… - Książe przerwał widząc, że weszli do pomieszczenia. - Witam. Widzę, że jednak przypuszczenia były dobre.

Rycerz odpowiedziałby, jednak zdawał sobie sprawę, iż pierwszeństwo należało do dziewczęcej wampirzycy. Ponadto Malkavianka miała sprowadzić strażników. Dlatego tylko skinął potwierdzając oraz czekając na wypowiedź przyjaciółki. Później planował spytać o pozwolenie na wyjazd do Florence do jej wyjątkowego przybytku. Tymczasem uśmiechnął się zadowolony, że Charlotta tak swobodnie rozmawia z samym księciem o sprawach dotyczących finansów.
- Owszem. Posłałam już ludzi do Rebecci. - Mała wampirzyca uśmiechnęła się szeroko.
- Wasza książęca mość, lady Florence dysponuje odpowiednim zestawem rysowników, którzy mogliby wykonać rysunki przedstawiające owych ghuli oraz wampiry. Czy mógłbym ruszyć tam, czy też miałaby Wasza Wysokość dla mnie coś jeszcze na miejscu, oczywiście deklaruję pełną współpracę. Jeśliby Wasza Wysokość potrzebował moich umiejętności, bardzo chętnie użyczę - wspomniał księciu pamiętając, iż wcześniej jego malkaviańska przyjaciółka uznała, iż Peel przyjąłby wsparcie wampira.

Książe spojrzał podejrzliwie na szczerzącą się Annę.
- Hm…rysowników powiadasz. - Henry nie był pewny, ale chyba w głosie Peela pojawiła się nutka ironii, albo rozbawienia. - Myślę, że pozyskanie rysunków ludzi, których widziałeś jest teraz najważniejsze. Moglibyśmy jutro wysłać więcej osób na poszukiwania, albo po prostu ich zidentyfikować. Co zaś się tyczy pomocy… Jutro w drugiej części nocy powinien pojawić się nasz gość. Będę chciał byś zabrał go wraz z Helen do podziemi.
- Oczywiście Wasza Wysokość - dziwne uśmieszki Malkavianki oraz rozbawienie księcia były dosyć niezrozumiałe. Widocznie oni wiedzieli więcej, niż on sam, ale co tam, Gaherisowi to nie przeszkadzało. - Wobec tego - skłonił się lekko - Wasza Wysokość, panie i panowie - posłał uśmiech dziewczynce. - Panno Ashmore, czy mogę liczyć na pani towarzystwo? - zwyczajnie planował wyjść oraz ruszyć powozem do Florence spędzając resztę nocy z rysownikiem lub ewentualnie kilkoma.
- Jeśli pozwolisz. Odwiozę Henryego i Charlottę, do starszej Torreadorów. - Anna dygnęła jak dziewczynka.
- Och nie mogłabyś przepuścic takiej okazji, prawda? - Peel machnął dłonią zezwalając im na odejście.

Charlotta podniosła się i pokłoniła nisko.
- Dziękuję za rozmowę i dobre rady.
- To nie problem. - Książe skinął ghulicy i we trójkę mogli opuścić salon.
 
Aiko jest offline