Magiczny pokaz wizualno-wokalny w wykonaniu tria czarodziejów zaczął przynosić oczekiwane efekty, ale to przemowa Berwina była przysłowiową wisienką na torcie. Wszystkie te czynniki, a dodatkowo widok zbrojących się Stirgan, którzy jeden po drugim gromadzili się za plecami Hrabana, spowodowały, że podburzony tłum w jednej chwili zmienił nastawienie. Chłopi poczęli sarkać, kląć i rozchodzić się, z niepokojem obserwując zanikające już magiczne ognie w lesie. Na nic się zdały krzyki i obietnice składane przez trzech łowców nagród. Chłopi nie mieli już zamiaru mordować ani wymierzać sprawiedliwości. Tłum wycofał się, a prowodyrowie razem z nim...
*
Kolejnego dnia tabor Stirgan przemieszczał się drogą biegnącą skrajem rozległego lasu porastającego brzegi rzeki. Podczas popasów i nocnego postoju Salvadore zarządził wzmożone warty, gdyż las miał reputację niezbyt przyjaznego miejsca, pełnego różnego zwierza i innych, mniej pokojowo nastawionych mieszkańców. Jednak to nie z tej strony nadeszło zagrożenie.
Drugiego dnia od opuszczenia Horbranz, przed południem, daleko z tyłu za jadącymi wozami, na drodze pojawiły się niewielkie, ciemne punkty. Osoby o bystrzejszym wzroku dostrzegły, że byli to trzej jadący konno ludzie, którzy starali się zachować maksymalny dystans, tak aby nie stracić z oczu wolno jadącej kawalkady wozów.