Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2018, 05:12   #609
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Focza zapakowana do fury trafiła się nawet całkiem zabawna, a z pewnością pocieszna. No i z mordy nie straszyła, więc w razie czego mogło się obyć bez papierowej torby na ryju. Poza tym miała swoja pasję, zawód i jednocześnie zamiłowanie którym się oddawała całym sercem oraz duszą, co Blue jako poważny, rasowy przedsiębiorca prosto z Miasta Świateł, doskonale to rozumiała i pochwalała. Od zawsze sądziła, że każda kobieta powinna się realizować i spełniać w tym, co daje jej radość, bo jeżeli praca była również hobby, to nie miało się roboty, a jeden, niekończący się dzień dziecka.
- Chcesz jechać ze mną? Nie wiem czy by ci się spodobało - panna Faust udała, że intensywnie się nad propozycja zastanawia. Zmarszczyła czoło aż w końcu wzruszyła ramionami, rozkładając dłonie na kierownicy - Impreza jest mała, kameralna. Większa była w nocy. Wyścigi, wóda, koks, lasery i dj. Teraz tylko ja… no i może paru cieciów z ochrony. I oczywiście Szafirek, moja dupa. Wy na nią mówicie Blue Angel - rzuciła rudej kose spojrzenie, wydymając nieznacznie usta - Jestem już spóźniona bo dałam się Dzikiemu przetrzymać… no ale to Dziki, nie? Jak na tyle kraks wszystko ma na swoim miejscu - mrugnęła - I luzuj majty mała. Gdybym się na ciebie gniewała, albo uważała za głupią, nie jechałabyś ze mną. No albo gdybyś była czarna - tutaj drugi raz wzruszyła ramionami, kwitując tym najprawdziwszą z prawdziwych prawd.

Dziewczyna siedząca na fotelu pasażera słysząc co kierowca nawija z wolna chyba zapomniała, że ma się w planie wdzięczyć czy coś w ten deseń. Za to na twarzy oczy i usta otwierały jej się coraz szerzej w zdumieniu. Najwyraźniej miała kłopoty z przyswojeniem tego rodzaju informacji w takim stężeniu.

- Znasz Blue Angel?! I Dzikiego?! Byłaś u nich?! Ooo jaaa… - Dirty w końcu odzyskała głos ale wciąż musiała być pod wrażeniem tego co właśnie usłyszała.

- U nich, na nich, w nich… co za różnica? - profesjonalny uśmiech rodem z reklamy pasty do zębów nie schodził blondynie z wytapetowanego ryja - A ty skąd popierdalasz, co?

- No z klubu.
- odpowiedziała rudowłosa lekko machając dłonią w stronę jakiegoś budynku. Odpowiadała machinalnie wciąż trawiąc rewelacje usłyszane od tej blond businesswoman w niebieskiej superfurze. Rozejrzała się po wnętrzu luksusowej, sportowej maszyny jaka nawet w tej stolicy motoryzacji była rarytasem. - Ja też znam Blue Lady. Kiedyś poszłam z takim jednym do Cylindra. Zabrał mnie. I ona tam była. Złapałam ją w kiblu i poprosiłam o autograf. To mi dała. Szminką na podkoszulku bo nic nie miałam. Ona też. I mam jeszcze majtki Patty. Odkupiłam od takiego jednego jak je dorwał po którymś Wyścigu. - Dirty mówiła trochę słabym głosem pewnie zdając sobie sprawę z różnicy jakościowej swoich doświadczeń i tej kobiety obok z tymi gwiazdami Ligi znanymi daleko poza rogatkami tego miasta.
- I jeszcze się z nimi bzyknęłaś?! Naprawdę?! Oo raanyy! - dziewczyna znów wróciła spojrzeniem do kierowcy wracając do bardziej świeżych spraw. Patrzyła na nią z wyraźnym podziwem na twarzy jakby spotkała kogoś kto dokonał jakiegoś wyśnionego i wymarzonego przez nią wyczynu.

- A można być w Det i nie zaliczyć tutejszych atrakcji? - Julia zaśmiała się wesoło, bagatelizując sprawę jakby nie działo się nic nadzwyczajnego - Nawet spoko macie tutaj, chociaż ciemno. Mało świateł i neonów - skrzywiła się, wracając wzrokiem do drogi przed maską. Nie chciała zarysować fury przy pierwszej jeździe a nie wiadomo czy kolejny lunatyk nie wyskoczy jej pod koła. Nie miała już miejsca na kolejnego pasażera, wywalać Dirty nie zamierzała. - Ale są Wyścigi - przeszła do pozytywu, dociskając pedał gazu - Trzymaj się mnie, to nie zginiesz. Może nawet wezmę cię do Dzikiego - popatrzyła w lusterku na odbicie rudej - Będziesz miła dla mnie i mojej ekipy, ja i moja ekipa będziemy mili dla ciebie. Trzeba być człowiekiem, nie?

- Weźmiesz mnie?! Naprawdę?! O rany ale ty jesteś superancka babka!
- Dirty prawie dosłownie podskoczyła z radości na swoim fotelu akurat jak Blue uruchamiała maszynę w swoim firmowym kolorze. Dziewczyna w euforii i tej przyjemnej obietnicy objęła kierowcę ramionami i pocałowała ją mocno w policzek. Potem chwilę tak cieszyła się i jazdą i tą bliskością ale widząc, że wóz na poważnie rusza odkleiła się w końcu od blondynki i wróciła na swoje miejsce.
- No tak, mamy Wyścigi! Wyścigi też są super. Zwłaszcza jak je oglądasz na żywo. Szkoda, że najlepsze miejsca to trzeba się przepychać ale wiesz, jak wiadomo gdzie będzie Wyścig to zawsze idzie się jakoś wkręcić. - rudowłosa głowa wróciła do energicznego paplania i kiwania czuprynką znowu dając się ponieść radosnym emocjom.
- I no pewnie, że będę miła dla ciebie. I twojej ekipy. I kogo chcesz. - Dirty pokiwała energicznie głową z zapałem patrząc w bok na kierowcę. - O rany, nie mogę uwierzyć! Ale mam dzisiaj farta! I taka bajerancka fura no i ty. I znasz Blue Angel i Dzikiego. Serio byś mogła mnie poznać z Dzikim? - popatrzyła znowu w bok z wypiekami na twarzy. - Aha, teraz jedziemy do Blue Lady? To tutaj skręć, o tam widzisz? Tam przy estakadzie a potem wzdłuż niej. O! To jedziemy do Blue Lady?! A poznasz mnie z nią? Wiesz, wtedy w Cylindrze to mi się bardzo fajna wydawała. Wcale nie była taka wredna jak to o niej mówili. Nawet zabawna była bo mi się ręce trzęsły jak nie mogłam nic znaleźć i jej tą szminkę w końcu dałam. - Dirty płynnie skakała z tematu na temat przy okazji pokazując w który w tych kanionów ze sprasowanych aut, obstawionych wrakami ulic i częściowo zawalonych gruzem drogach należy skręcić. Nagle zamarła, zamilkła i po chwili zastanowienia znowu spojrzała na blondynkę obok.
- Ej ale chyba nie jesteś jakimś psycholem co? Tym co ostatnio kroi dziewczyny? Wiesz jakbyś chciała się bzykać to wcale nie musisz mnie kroić i w ogóle. - zapytała trochę zdezorientowanym tonem zupełnie jakby coś jej się przypomniało.

Jasne brwi podjechały bardzo powoli do góry, blond głowa przekręciła się w stronę pasażerki.
- Czy jestem psycholem? Co kroi dziewczyny? - brwi zmieniły pozycję, marszcząc się pośrodku czoła, błękitne oczęta zmrużyły się i zaraz przewróciły ku sufitowi auta - Mordeczko luzuj poślady. Po chuja miałabym cię kroić? Żebyś mi juchą i flakami ciuchy ujebała, albo co gorsza tapicerkę? - prychnęła pokazując że sam pomysł tego pomysłu jest jej wybitnie nie w smak i dodała - Zajebanie cię jest nieekonomiczne. Nie lubię rozpierdalać sztonów bez większego sensu… no dobra, jeżeli nie jest to wódka, koks, poker i ruletka - pokiwała smutno głową, bolejąc nad własnymi słabościami - To bez sensu, jeszcze bym sobie paznokcie połamała, a dopiero co je robiłam - prychnęła ponownie, patrząc na wspomniane pazury w jasnoniebieskim kolorze - Poza tym jakbym cię zajebała to nie mogłabyś wpaść ze mną do Dzikiego, nie? - wyszczerzyła się nagle, wracając do zblazowanej pogody ducha, ciała oraz umysłu - Ale najpierw Szafirek. Muszę z nią coś obgadać, pewnie się wkurwi że mnie tyle nie było… no ale kocha to poczeka, a biznes się sam nie ukręci. W tym czasie możesz coś dla mnie zrobić. Ostatnio pocięłam się z moim ochroniarzem. Szkoda go, ma ciężki okres i przydałoby mu się odstresować. Ja niestety nie mam na razie czasu żeby go tracić na pierdoły typu przeprosiny - mruknęła zadumanym głosem i sapnęła pod nosem - Za parę dni będzie w starej cementowni Deathmatch. Dziki z Blue Lady wystąpią przeciwko innym ekipom. Taki tam… spontan - uśmiechnęła się, woląc nie wchodzić w szczegóły - Od samego rana zapierdalam żeby dograć i dopiąć interes. Stary Schultz już się zgodził, obejmie patronatem całą imprezę. Nagroda jest, ekipy dochodzą. Jestem kobietą interesu - rzuciła krótkie spojrzenie dziewczynie obok - Czyli zajętą, zalataną i zabieganą.

- Wow. No faktycznie. To Starego Zgreda też znasz? Oo raanyy.
- Dirty wyglądała jakby zaczynało jej już sił brakować od tego zalewu rewelacji jakimi ją częstowała kobieta w biurowym uniformie jakiego nie powstydzono by się w dawnych korporacjach. - No tak, tak, musisz być bardzo zajęta. Ale no… Z taką furą… - powiedziała znowu rozglądając się po wnętrzu wozu z respektem w oczach. - No tak, pewnie wpuszczą cię wszędzie. - pokiwała głową jakby docierały do niej te oczywiste fakty które dotąd umykały jej w zachwycie nad tym całym wieczorno - nocnym spotkaniem.
- No tak. Masz rację. Przecież to by się wszystko pochlapało jakbyś mnie tu zajebała. - Dirty znowu nie miała żadnego problemu z przeskoczeniem na kolejny temat. - Ale jestem głupia no nie pomyślałam. - uśmiechnęła się przepraszająco i klepnęła się w czoło. - A wiesz, bo to właśnie gadaliśmy w klubie o tym psycholu. Znaczy właściwie nie wiadomo kto to. Ale wiesz znaleźli już trzy dziewczyny. Albo dwie. No zależy jak liczyć. I tak właśnie z ulicy, i wieczorem bo znaleźli je w dzień jak już nie żyły. W ogóle podobno straszna sieczka. Ale co dziwne no dały się zatargać czy co. Więc no plota poszła, że to jakiś ważniak z superbryką. Ktoś widział jakąś czarną brykę podobno a czarne bryki to wiadomo, że u Schultzów pełno. Więc gadają, że to ktoś od nich przyjeżdża tutaj kroić laski. No albo laska. Dlatego dziewczyny nie podejrzewały. To tak teraz załapałam, że pasujesz. Ale wiesz, to może jakiś potwór czy co, cholera wie co w tych Ruinach się lęgnie nie? - Dirty streściła ploty z dzielni z ostatniego czasu które ostatnio były na topie tłumacząc się skąd jej się wziął taki pomysł co do kierowcy. Popatrzyła na nią przepraszającym wzrokiem ale zaraz znowu musiała powiedzieć gdzie skręcić. Wydawała się całkiem dobrze orientować gdzie są i gdzie trzeba pojechać. Chociaż reflektory Ferrari rozświetlały z mroków nocy kolejne bezimienne budynki, zdewastowane sklepy, wraki na poboczach i chodnikach albo nawierzchnię ułożoną z masek i dachów samochodów co gdzie indziej chyba się nie zdarzało.
- Deathmatch?! Będzie jakiś deatchmatch! Oooo! Ale czad! I ty się tym zajmujesz? Ale to czekaj to jesteś z Ligi? Liga się zajmuje Wyścigami. Ale nie słyszałam by teraz miał być jakiś deathmatch. - po zakręcie gdzie Blue musiała wyraźnie zwolnić bo ta superfura dochodziła do trzycyfrowych wartości na liczniku nie wiadomo kiedy. Dirty znowu się odezwała jakby po chwili skojarzyła co przed chwilą powiedziała panna Faust.

- Z Ligii? - skrzywiła się trochę i pokręciła z rozmysłem głową - Jestem poważnym przedsiębiorcą z szanowanej i poważanej w Vegas rodziny… biznesmenów i inwestorów - udało się jej powstrzymać parsknięcie, bo przecież mówiła cała prawdę, nie? - Zależy co rozumiesz przez Ligę. Jeżeli myślisz o tej tonie biurokracji, papierach, durnych przepisach… jestem po to, aby te durne przepisy obchodzić. No i wolę trzymać z ludźmi. Dlatego robimy przyjacielski spontan - mrugnęła, zarzucając rzęsami - Będzie co oglądać… a zajmuję się wieloma rzeczami. Zależy czy mają potencjał i ile zysku da się z nich wycisnąć. Biznes bywa nieprzewidywalny - westchnęła boleśnie, a potem parsknęła - Ale to i tak lepsze niż… siedzenie na dupie. Mówisz że macie tu pojeba który rzeza laski? - przy tej kwestii spoważniała - Znałaś ofiary? Gdzie je znaleźli i kiedy? No i ja pierdolę… - tym razem westchnęła jakby się jej serce krajało - Myślałaś że to ja? Moja niunia nie jest czarna. Jest niebieska. Taka tam różnica.

- Ojej, przepraszam cię, nie gniewaj się. Tak jakoś mi się skojarzyło bo no ktoś widział czarną brykę ale nawet jak prawda nie wiadomo czy to właśnie ten typ więc nie wiadomo czy ma czarną brykę czy co.
- Dirty wydawała się przejęta tym, że blondynka może mieć coś mieć jej za złe więc przepraszająco dotknęła jej ramienia z nieszczęśliwą miną. - No i tak, no taką furę na pewno by ktoś zapamiętał. - pokiwała głową teraz dla odmiany przesuwając pieszczotliwie po desce rozdzielczej.
- A te dziewczyny. No tak trochę. Jedną. Ginę. Czasem spotykałyśmy się w klubie a czasem na imprezie. I tak no w tamtym tygodniu ją znaleźli w Ruinach. A trochę wcześniej inną laskę. Chyba wiem która to była, gdzie mieszkała ale może to nie ta. Nie wiem w sumie. No i podobno obie były strasznie pocęte. Podobno nawet wypatroszone. No jak się tak nasłuchałam to normalnie strach. - klubowa dziewczyna też wydawała się poważniejsza. Patrzyła gdzieś przez boczną szybę w dół na śmigające za drzwiami smugi albo gdzieś na swoje kolana.
- Ale mówisz, że będziesz robić spontan? Z deatchmatch? O rany ale czad! A kto będzie? A ten twój ochroniarz to fajny jakiś jest? A czym jeździ? A właściwie to jest sam? - dziewczyna wróciła do bardziej teraźniejszych spraw i wróciła spojrzeniem do kierowcy. Wróciła jej też ta chaotyczna pogoda ducha jaka często się u niej objawiała.

- Kto bedzie? Zobaczysz za parę dni… ale i tak ich wszystkich znasz jak jesteś z Det - panna Faust i zarechotała - Troy to profesjonalista, przedkłada pracę nad życie prywatne… i jest wkurwiony bo mu rozjebałam furę dwa tygodnie temu. No dobra… między innymi o to jest wkurwiony - wyjaśniła pokrótce - Czy jest “fajny”? Na pewno nie jest jebanym czarnuchem, ma komplet kończyn i z ryja też siary nie ma. W barach szeroki, silny. Ujdzie - zrobiła krótką listę zalet ciągle się szczerząc - Któraś z twoich kumpel obsługiwała kiedyś Steve’a Handa?

- Handa? White Handa? Tego od Schultz’a?
- Dirty skojarzyła bez problemu o kogo chodzi a widząc potwierdzenie zamyśliła się chwilę szukając natchnienia w suficie. - To ważniak. - powiedziała na wstępie. - No nie wiem. Musiałabym popytać. Ale wiesz, zwykle jak White Hand po kogoś jedzie na miasto... - rudowłosa wymownie rozłożyła ramiona dając potwierdzenie plotkom słyszanym o głównym cynglu Schultza. - A co? Też go znasz? Chcesz coś od niego? - zapytała z zafascynowaniem w głosie jakich to ważniaków w tym mieście ta blondwłosa kobieta obok może znać, mieć lub załatwiać z nimi interesy.
- A z tym Troy’em? No to Troy. Fajne imię. To się nie przejmuj. - ruda machnęła dłonią z lekkim lekceważącym ruchem zbywając ten drobiazg. - Tutaj fur jest pełno. Jak chcesz to ja znam paru fajnych chłopaków w garażu. Fajnie mnie kiedyś obrobili na raz. I oni cały czas coś mają to jak chcesz to możesz ze mną pojechać. Albo on. Coś sobie pewnie znajdzie. - wyjaśniła beztroskim tonem i widocznie zdobycie jakiejś bryki nie wydawało jej się zbyt trudne. - A no wygląda na fajnego. Mam być dla niego miła? Dla kogoś jeszcze? To jak zrobię mu dobrze to już będę w twojej paczce? - ruda z zaciekawieniem popatrzyła na bizneswoman przybierając wyraz zaciekawienia na twarzy. - A w ogóle to Blue Angel już mieszka tam. Tylko jeszcze trzeba objechać lotnisko bo to po drugiej stronie. - przy okazji wskazała przez boczne okno. Tam zaś objawiała się nocna ciemność i chyba jakiś żywopłot i ogrodzenie z siatki. Pasowało do ogrodzenia lotniska przy jakim miała siedzibę van Alpen ale przez te krzaczory nic nie było widać. Ale jeśli za nimi było lotnisko to były już prawie rzut beretem.

- Co chcę od Handa? - teraz to blondynka się zadumała, patrząc uwaznie na drogę bo robiło się syfiasto, a nie znała tej dziury na tyle, by się w pełni rozeznawać co i jak, a przede wszystkim gdzie - Widziałam go parę razy, dziś też. Pogadaliśmy o interesach, ciekawy typ. Mam słabość do psycholi o wypranym z wyższych emocji wzroku. Dobra dupa, taka 9 na 10… i ten garniak. Chcę skurwiela z niego wyciągnąć… jak znajdę chwilę wolną - zwierzyła się pasażerce z ciężkiego losu ciężko zapracowanego przedsiębiorcy - Będziesz miła dla Troya, to pomyślimy z tymi paczkami. Ale na deathmatch bez przepychania cię wezmę. Po chuja masz się przebijać przez tłum, nie? - zadała pytanie czysto retoryczne.

- Zabierzesz mnie?! Na Wyścig?! Tą furą? Oo jaaa! Normalnie się chyba w tobie zakocham. - Dirty wydawała się szczęśliwa jakby co najmniej święty Mikołaj zabrał ją do swojego magazynu z zabawkami i pozwolił zabrać o ma ochotę. I to tak z TIRa. - Aż się mokra zrobiłam. - sapnęła cicho i całkiem kusząco wbijając sobie dłoń na podołek sukienki. W międzyczasie długa prosta wzdłuż tych krzaków nie była wcale taka długa. Dla niebieskiego Ferrari. Ledwo chwilę nią się jechało i już był zakręt w poprzek.
- A White Hand. - dziewczyna trochę zmieniła temat. Pokiwała ze zrozumieniem głową gdy nowa przyjaciółka podzieliła się zwierzeniami na jego temat. - To pewnie masz jak ja z gangbangami. Jak widzę grupkę facetów to od razu mi się chce tam wejść między nich i by mnie zaczęli z miejsca obrabiać. No ale to tak, żeby chociaż ze czterech było bo no trzech to w sumie sama wiesz. - dziewczyna pokiwała w zamyśleniu rudą głową też zwierzając się ze swoich pragnień. - A Handa nie widziałam nigdy. Ale no słyszałam, że no lepiej go nie poznawać zbyt dobrze, zbyt blisko. Taki niby gajer i w ogóle ale jak ma kogoś sprzątnąć to go sprząta i tyle. - pokiwała znowu głową gdy widocznie myślała o mężczyźnie w białym gajerze. - I ma białego merola. Bo wiesz, oni u Schultzów lubią czarne i zwłaszcza merole. A on jeden ma białego. Jak jego gajer. - przypomniała sobie kolejny fakt o detoidzkim cynglu. - Jej, nie wiem. Nie znam go. Ale popytam. Specjalnie dla ciebie. - rudowłosa głowa otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała przyjaźnie na kierowcę widząc, że nie może jej teraz za bardzo w tym pomóc ale obiecała chociaż, że spróbuje.
- A z Troyem no pewnie. Lubi coś specjalnego? Jak chcesz to możesz popatrzeć albo nawet się podłączyć. Wiesz, że ciebie też obrobię jak będziesz chciała? Zwłaszcza w teh furze. O. A tam już jest Blue Lady. - Dirty wydawała się na poważnie traktować zadanie obrobienia Troya. Ale też nie chciała chyba by blondynka o niej zapomniała i to na co się umawiały po drodze. A niebieska sportowa fura wyjechała na kolejną prostą, tym razem z drugiej strony lotniska. Teraz już Blue wiedziała gdzie są. Widziała nawet miejsce gdzie wczoraj w nocy kawalkada fur wbiła się na tradycyjny, nocny Wyścig na lotnisku. A po drugiej strony były już widoczne światła i podjazd dawnego hotelu który przejęła we władanie Blue Angel wraz ze swoją świtą.

Sadol, bezwzględny morderca, psychol i jeszcze bujał się białym merolem równie stylowym jak jego garniak… brzmiało to jak miód na uszy Blue, ale ona nigdy nie uważała się za normalną pod żadnym względem. Część o sprzątaniu rozumiała - dostawał rozkaz i robił swoje. Profesjonalista. I ciągle druga pozycja na liście atrakcji do zaliczenia w Det, a teraz nawet pierwsza, skoro Dzikiego można już było odhaczyć.
- No gajer to ma prawilny - mruknęła nieobecnie - Podpytaj swoich koleżanek, może zapakował kiedyś którąś do tego swojego merola. Jestem ciekawa co lubi - zwolniła, a potem dla odmiany znowu dała po heblach, chcąc zaparkować po detroicku, skoro już woziła się po tym, a nie innym terenie. Była w pełni świadoma towarzystwa napalonej laski na wyciągniecie reki, ale z poświęceniem wstrzymywała się przed zatrzymaniem się wcześniej i wyłuskaniem jej z ciuchów… liczyła, że Troy doceni jak wielkie wyrzeczenia jest gotowa poczynić, byle jego kwadratowemu dupsku było dobrze - Jestem już spóźniona, mam jeszcze kupę roboty, ale jak znajdę chwilę to do was wpadnę. - pokręciła głową i zasuszyła klawiaturę - A jak nie teraz, spikniemy się potem. Dziś nie kończy się świat, nie? Będe sie bujać po rewirze jeszcze jakiś czas. Na wszystko przyjdzie pora.

Świat wokół podjazdu nie zmienił się jakoś specjalnie niż wtedy gdy przed świtem Blue odjeżdżała stąd pokiereszowanym Mustangiem Dzikiego. Nadal tak samo jak wtedy było ciemno tylko było już ciemno a nie jeszcze. Nadal też przed wejściem stali ochroniarze. I znowu jeden z nich podszedł do samochodu który zawitał przed podjazd. A jednak coś się zmieniło. Twarz ochroniarza zdradzała niepewność, zaskoczenie i zdziwienie gdy patrzył w dół na siedzące niżej kobiety. Odwrócił się na moment w stronę tego co został przy wejściu.
- To Blue. Dajcie znać szefowej. - powiedział podnosząc głos i ten drugi skinął głową po czym zniknął w przejściu. Ten który został przeszedł przed maską wozu podchodząc od strony kierowcy. Dirty niepewnie poparzyła na blondynkę chyba niezbyt wiedząc co teraz robić bo ochroniarz szedł jakby coś chciał. Może coś powiedzieć z bliska a może otworzyć drzwi.

- Luzuj, po co się spinasz? - blondynka mruknęła cicho, powoli wyciągając paczkę papierosów. Wyłuskała zębami jednego i podpaliła, a potem podrzuciła paczkę rudzielcowi, opuszczając powoli szybę żeby posłać wykidajłowi firmowy uśmiech numer pięć.
- Co tam mordeczko, spokój mieliście? Szafirek u siebie? - spytała, czekając aż koleś podejdzie. Skoro niby pochodził z Federacji mógł wiedzieć, że damie wypada otworzyć drzwi. Takie tam, pierdoły savoir vivre czy jak to sie tam kiedyś nazywało.

- Dobry wieczór panno Blue. - ochroniarz otworzył drzwi od strony kierowcy i czekał aż ta wysiądzie. - Tak, panna Angel jest u siebie i oczekuje panią. - skłonił się lekko. Dirty ze swojej strony sama wysiadła i stała jeszcze w otwartych drzwiach. Mimo wszystko wydawała się być pod wrażeniem tego wszystkiego. Zerkała na pannę Faust jakby miała być jej kołem ratunkowym w tym wielkim świecie u progu jakiego stali.
- Czy mam przeparkować pani samochód? - zapytał jeszcze kierowca wskazując brodą na niebieską superfurę. Za to ten który przed chwilą wszedł do środka budynku wrócił z powrotem i znowu stanął przy wejściu. Skinął temu od gadania głową jakby to miało wystarczyć.

Wreszcie panna Faust poczuła się prawilnie jak w domu. Zupełnie jakby w magiczny sposób przeniosła się znowu do Vegas w erze świetności swojej rodziny… zanim się nie wzięło i nie popierdoliło dokumentnie. Wyjęła kluczyki ze stacyjki i wysiadła, zarzucając kuprem niby całkowicie przypadkowo. Podała je ochroniarzowi, drugą rękę kładąc mu na ramieniu i zjeżdżając dotykiem aż do nadgarstka. Lampiła mu się przy tym prosto w oczy, wciaż z biznesową miną na pysku.
- Tylko nie porysuj mojej niuńki - wymruczała, mrużąc oczy - Będę u Szafirka. Wiesz gdzie jest Troy? Ten kloc, krótko upitolony. Zostawiłam go Szafirkowi zanim odjechałam. - skinęła na Dirty, wyciągając łapę aby mogła bezpiecznie zakotwiczyć pod skrzydłem.

- Oczywiście. Poszedł coś sprawdzić. Powinien niedługo wrócić. - ochroniarz lekko skinął głową obserwując wędrówkę dłoni panny Faust po swoim ramieniu. Za to Dirty chętnie i wdzięcznie zamknęła drzwi po swojej stronie i szybko okrążyła niebieską maszynę by chętnie i wdzięcznie przykleić się do kierowcy. Dało się wyczuć wyraźną ulgę u dziewczyny, że Blue wybawiła ją z tej konsternacyjnej stagnacji w jakiej przed chwilą się znalazła. Ochroniarz zaś wziął kluczyki od kierowcy i czekał aż droga do wnętrza fury stanie otworem.

- Dzięki mordeczko - panna Faust zatrzepotała rzęsami i z rudą pod ramieniem skierowała się do wejścia i drugiego ochroniarza.
- To jest Dirty - pokazała na prowadzoną laskę i musnęła czubkiem nosa jej policzek - Znajdę jej jakiś kąt i kielicha, a jak przyjdzie Troy to ja do niego zaprowadźcie. Muszę spierdalać do Szafirka, nie wiem ile to zajmie… nie będziesz stała na tej pizgawicy. Tu cię nikt nie upierdoli, ani nie rozpierdoli kosą. Inny klimat… i widzisz jakie prawilne duperki tu są - zwróciła się do Dirty, a przy końcówce mrugnęła do pingwina.

Rudowłosa fanka motoryzacji i Ligi pokiwała grzecznie i zgodnie rudą głową bez protestów zgadzając się na wersję o jakiej mówiła właścicielka superfury. Superfurę zaś ten bardziej wygadany ochroniarz uruchomił i zjechał z podjazdu kierując się dookoła aż zniknął za rogiem budynku. Obydwie minęły jeszcze tego ochroniarza który został przy drzwiach a ten podobnie jak ten pierwszy otworzył przed nimi drzwi i zaprosił gestem do środka. W środku zaś było od razu jaśniej, cieplej i przyjemniej.
- O rany! Naprawdę ich znasz! A oni ciebie! A mogę zobaczyć Blue Lady? - rudowłosa wyszeptała gdy przy boku blondynki poczuła sie najwyraźniej pewniej i swobodniej. Więc znowu udzieliło jej się to niesamowite wrażenie jakie budziła w niej cała Liga, Wyścigi i ich sławy. Przecież całe Det zdawało się żyć i pulsować w rytm nadawany przez kolejne ligowe Wyścigi.

Dirty razem z Blue miały tylko chwilę na przejście przedsionka i korytarza gdzie w nocy był parkiet i impreza. A jej ślady już były w większości uprzątnięte chociaż kilka osób nadal jeszcze porządkowało teren. Zaś gdy obie doszły gdzieś do środka tej sali z przeciwnej strony weszła młoda, niebieskowłosa kobieta. Dirty zdążyła zrobić bezgłośnie “Woow!” gdy rozpoznała gwiazdę Ligi z Federacji i najlepszego kierowcę tego nowego sezonu w ogólnej kwalifikacji.

- Tygrysico! - wykrzyknęła ze złością Federatka maszerując z impetem prosto na obydwie nowoprzybyłe kobiety. Tyle, że spojrzenie miała utkwione w tej ubranej wedle wytycznych miejscowego dyktatora mody.
- Gdzie byłaś?! - wykrzyczała ze zdenerwowaniu unosząc w irytacji ramiona nad głowę i ani na moment nie zwalniając kroku. Przez co ten parkiet jakoś gwałtownie zdawał się kurczyć przed nacierającą Federatką. Dirty niepewnie pozezowała to na blondynkę to na niebieskowłosą znowu niepewna co się teraz stanie więc na wszelki wypadek mocniej zacisnęła dłoń na Blue.

Blondynka oddała uścisk i puściła jej oko, a potem wyswobodziła najpierw rękę, a potem siebie z uścisku. Zdjęła też własne kończyny z talii dziewczyny, patrząc już tylko na błekitnowłosą furię przed sobą. Dobra… zasiedziała i zależała się u Dzikiego, ale w słusznej i ważnej sprawie. Zostało to tylko dobrze wytłumaczyć, bo przecież nie było tak, jak pewnie Federatka myślała.
- No już Szafirku, nie denerwuj się. - posłała jej pokrzepiający uśmiech, idąc równie szybko w jej stronę - I jak to gdzie byłam? U Starego w Downtown, a wiesz że w jego wieku to już nie ma tak szybkich ruchów jak te trzy dychy temu, no nie? Trochę zajęło zanim mu nawinęliśmy z Dzikim temat, a potem trzeba go było przewałkować żeby łyknął i nas poparł - tłumaczyła ogólnikami żeby świadek za dużo nie wiedział - Ale go przewałkowałam, zgodził się. Pojechał z nami do Ambasadora do Zgreda… a tam zanim zaczęliśmy gadkę o interesach trzeba było odstawić całą szopkę z lunchem, konwenansami i pierdu pierdu starych pryków nad kawą i szarlotką. Ogarnięte, za parę dni odbędzie się deathmatch. - parsknęła wreszcie znajdując się tuż obok Mairy i wtedy skoczyła do przodu, łapiąc ją jedna reką w pasie, a potem podcięła jej nogi, przegibując przez własne biodro. Zamiast pozwolić jej upaść, zawiesiła sobie jej plecy na ramieniu, obejmując mocno i patrząc z góry prosto w jej twarz. Gapiła się tak dłuższą chwilę, aż wreszcie pochyliła się całując te wykrzywione w gniewie usta. Mocno, jakby znaczyła teren.

Szefowa lokalu i jednocześnie federacyjna szlachcianka oraz gwiazda Ligi wydawała się kompletnie zaskoczona nagłym atakiem ubranej po biurowemu blondynki. Tak bardzo, że ta czuła jak ta druga, z niebieskimi włosami instynktownie złapała się jej mocniej by nie upaść. W pierwszej chwili pod wpływem tego zaskoczenia Maira była dość bierna. Dała się całować ale odpowiadała słabo. I gdzieś tak to trwało z jakieś cały mokry i urwany oddech póki pewnie nie zorientowała się co się dzieje.
Wtedy sama mocno wpiła się ustami w usta panny fast chciwie się w nie wbijając i wargami i językiem. Zdała się na jej chwyt więc ramionami objęła jej głowę mocno przyciskając do siebie i gorączkowo przeczesując jej włosy swoimi palcami. I jeszcze raz mocniej przyciskając. Też pocałunkami zaznaczała swoją obecność i emocje.

- A ty co porabiałaś jak mnie nie było? - panna Faust spytała po dłuższej chwili, pomagając jej podnieść się do pionu.

- Bo tak się bałam. Jak cię tyle nie było. Że cię jakiś skurwiel ukatrupił. Albo nawet sam Schultz. Albo, że ci coś innego zrobią. Coś strasznego. A ten cały Dziki? Przecież to wariat. Tak się bałam, że już cię nie zobaczę. - wypruła się w końcu Federatka gdzieś między jednym oddechem a drugim i między jednym a drugim na moment przerwanym pocałunkiem. - Ale jak już jesteś to nieważne. Chodź Tygrysico, chodź. Chcę ci coś pokazać. - w końcu Maira uśmiechnęła się wreszcie i nie puszczając dłoni panny Faust pociągnęła ją w stronę swoich prywatnych apartamentów. Dziewczyna z Vegas dojrzała zdezorientowane spojrzenie Dirty która zostawała z każdym krokiem coraz bardziej sama na tym parkiecie. Niepewnie pomachała im i uniosła kciuki do góry znowu z tym bezgłośnym “Woow!”.

I jak tu nie kochać takiego Szafirka? No nie dało się, patrząc jak się tak szczerze przejmuje, a przecież Blue jej mówiła, że jakoś to będzie. Nie podzielała zdania na temat Dzikiego, bo całkiem spoko się okazał jak na chuja z Ligii… co innego Matt, a co do niego akurat nie miała jeszcze czasu i głowy aby poukładać zdarzenia minionego dnia. Co do śmierci w paskudny sposób… na szczęście udało się ją ominąć. Tym razem karta dobrze poszła w partii pokera zwanej życiem.
- Przecież mówiłam ci, koty z Vegas zawsze spadają na cztery łapy - przytuliła mocno niebieskowłosą, czując jak jakieś ciepłe gluty przesuwają się jej w klacie, ale to było cholernie miłe uczucie - Dobrze, że nic ci nie jest. Że nikogo nie przysłali… już jest dobrze, będzie git. Wygramy to rozdanie - skończyła, zostawiając pocałunek na jej skroni i dając się prowadzić nad wyraz chętnie, trochę jak dziecko które zaraz ma otworzyć paczkę zaadresowaną do siebie.
- Troy ci się nie naprzykrzał? Gdzie on polazł? Miał kutas cię pilnować, jasno mu powiedziałam… następnym razem lambadziarzowi to rozrysuje żeby skumał, pierdolony - warknęła przez zęby. Kwadratowy jebaniec miał jedno zadanie. Jedno… a i tak widać za trudne.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline