Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2018, 09:06   #31
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
- Zaczekaj! - Gdy Henri postanowił wyruszyć by zarezerwować dla siebie wolny namiot Lela zerwała się co sił (a wiele ich już nie miała) by potruchtać za nim. Lekko przygarbiona pod ciężarem szybko zarzuconego tylko na prawe ramię plecaka i z obolałymi nogami przypominała trochę kaczkę.
- Tak sobie pomyślałam, że może w jakimś namiocie będą akurat dwa wolne miejsca i może byś zechciał wtedy żeby to drugie było dla mnie - wydyszała jednym tchem.
- Zawsze będziesz mile widzianym gościem - odparł Claude-Henri. - A raczej współlokatorem. Współlokatorką - poprawił się. - Pomóc ci z tym tobołkiem?
Leokadia zsunęła plecak z zamienia i podała Henriemu.
- Każda kobieta zawsze ma taki problem, to chyba cecha wspólna kobiet, że nie wie co spakować i pakuje znacznie za dużo a na dodatek później i tak nie wie co gdzie jest w jej kobiecej torbie. Za nic się nie wyróżniam.
- Jeśli tylko nie będziesz tego wszystkiego zabierać ze sobą na dłuższe wycieczki - odpowiedział, nie wnikając w tajniki kobiecych sposobów pakowania się - to raczej nie powinno być problemów.
Zajrzał do pierwszego z brzegu namiotu, lecz ten wyglądał zdecydowanie na zamieszkały. Dopiero czwarty sprawiał wrażenie 'bezludnego'.
- Miejsce przy drzwiach, czy w głębi, koło okna? - spytał, wskazując tylną ścianę namiotu.
- Zdecydowanie w głębi. Przy drzwiach chyba bym nie zmrużyła oka - odpowiedziała Lela.
- Nie sypiałaś nigdy przy otwartym oknie? - zagadnął, równocześnie zajmując łóżko sąsiadujące z tym, które wybrała dziewczyna.
- Sypiam głównie przy otwartym. Ale tu jest inaczej. Przez lekko otwarte okno może wlecieć mucha po której ugryzieniu będę świecić na zielono całą noc - wymyśliła w żartach. Podeszła do Henriego po swoje rzeczy.
- Bardzo dziękuję za pomoc - uśmiechnęła się w podzięce. - Marzę o ciepłym, długim prysznicu.
- Jeśli potrzebna ci pomoc w tej dziedzinie, to zawsze możesz na mnie liczyć - zapewnił. - Od dawna się zastanawiałem, jak zdobyć sprawność łaziebnego - dodał żartobliwym tonem.
Leokadia zaczęła przeszukiwać plecak w poszukiwaniu czegoś najwyraźniej niezwłocznie jej potrzebnego. Część rzeczy wylądowała na łóżku. Były to przeważnie ciuchy czy bielizna. Jedne majtki koloru fioletowego przypadkiem wylądowały u stóp łóżka. Leo nie zwróciła na to uwagi szukając dalej.
- Tego szukasz? - spytał Claude-Henri, schylając się po 'upadłą' część bielizny.
- O tak to też… - dziewczyna odebrała swoją część bielizny nawet przy tym lekko się rumieniąc co nieźle współgrało z fioletem włosów.
- Zapomniałam wspomnieć, że jestem raczej bałaganiarą. Chociaż zwykłam mówić, że nigdy nie mam czasu na tak przyziemne rzeczy jak sprzątanie.
- Mi to nie przeszkadza. - Claude-Henri zdawał się nie przejmować tą wadą swej współlokatorki. - W razie czego wszystkie zabłąkane rzeczy będę kładł na twoim kufrze. - Wskazał skrzynię, która (zapewne) miała zastępować szafę.
- Kufer. - Leokadia zawiesiła na moment wzrok na meblu zupełnie jakby doznała olśnienia. Po tym wraz z plecakiem podeszła do ów mebla. Otworzyła.
- Pusty - stwierdziła, po czym przechyliła plecak do góry nogami nad kufrem. Szybki sposób przepakowywania plecaka musiał być skuteczny o tyle, by Lela w końcu wyciągnęła z triumfem jakiś ciuch i szlafroczek.
- Myślisz, że będą tam ręczniki?
- Jeśli zapomnisz ze sobą zabrać, to będziesz wracać goła i mokra - odparł Claude-Henri. - Dali nam, na szczęście.
Na stojącym obok jego łóżka taborecie leżały dwa ręczniki i kostka mydła. Był pewien, że Lela ma taki sam zestaw. Bo chyba nie dali jednego kawałka mydła na cztery osoby...
- Mmmh... - Dziewczyna machnęła ręką. - Nie byłoby na co patrzeć. - Wyrzuciła do skrzynki resztę rozsypanych na łóżku rzeczy zostawiając tam tylko gruby skórzany notes z przyczepionym do niego srebrnym długopisem. I jej zestaw kąpielowy znalazł się, po prostu zasłonięty kocem i rzeczami.
- Pewnie się mylisz. - Mężczyzna zrobił powątpiewającą minę. - Ale nie sądzę, byś chciała to sprawdzić doświadczalnie.
- Paradować nago po obozie pierwszego dnia po przybyciu? Zasłynęłabym czymś innym niż doktoratem, dwoma magisteriami i innymi pierdołami. Sława do końca świata. - Rozbawiona fioletowłosa wyszczerzyła się do mężczyzny. - No jestem gotowa - dodała. W dłoniach miała już ręcznik, mydło i inne klamoty by iść pod prysznic.
- Może najpierw sprawdzimy, czy jest zimna woda? Ciepła... - poprawił się natychmiast. - Zimna jest z pewnością.
- Oh nie! - jęknęła cicho Leokadia i wyraźnie podupadła na kąpielowym entuzjazmie. - Kocham gorące kąpiele… po takiej podróży taka kąpiel… - westchnęła. - Na pewno nie będzie tu ciepłej wody.
- Zostaw więc to wszystko - zaproponował. - Zobaczymy, jak wygląda sytuacja. Jeśli ktoś przygotował gorącą wodę dla spragnionych kąpieli wędrowców, to zarezerwuję jedną kabinę i dopilnuję, by nikt nie zużył całej wody. Ty w tym czasie przyniesiesz ręczniki. Jeśli wody nie będzie, to jakoś zorganizujemy ciepłą i będziemy mogli zmyć z siebie trudy podróży.
Dziewczyna przytaknęła. Pozostawiła więc wszystkie rzeczy, by wraz z Henrim opuścić namiot i udać się w stronę pryszniców. Nadzieja na wymarzoną ciepłą kąpiel opuściła ją jeszcze nim wyszli z namiotu.

"Kabiny prysznicowe" były cztery, a każdą stanowił zadaszony namiot z przedsionkiem i podłogą, którą stanowiła krata z heblowanych desek, zaś prysznic stanowiła zawieszona pod sufitem konewka z przywiązanym do niej sznurkiem. Wystarczyło nalać do niej wody, pociągnąć...
Ale że z pustego nawet Salomon nie naleje, zatem w tym momencie o prysznicu można było tylko pomarzyć.
Przed namiotami, bo te stały frontem do okólnika dla koni, znajdowały się dwa nieduże paleniska, obok których stały niewielkie kociołki, na oko mogące pomieścić tyle wody, że można by napełnić trzy konewki. Wystarczyło rozpalić ogień, napełnić kociołek, a potem tylko cierpliwie poczekać, aż woda się zagrzeje.
I pilnować, by nikt inny nie zaopiekował się kociołkiem...
Lela rozsiadła się po turecku, przyglądając się jak Henri rozpala ogień. Przyglądając się płomieniom, które zaczęły się pojawiać. Przyglądając się Henriemu. Nic jednak nie mówiła. Po chwili przymknęła oczy w myślach obiecując sobie, że tylko na kilka sekund…

Zwykle tak jest, że im bardziej człowiek na coś czeka, tym bardziej nadejście owego 'czegoś' odwleka się w czasie. Czekanie na to, aż woda się zagotuje, należało do najbardziej oczywistych przykładów tego zjawiska. Claude-Henri zdążył parę przynieść kolejne dwa wiadra wody, dorzucić do ognia raz i drugi, a potem trzeci, a uparta woda za nic nie chciała się zrobić cieplejsza.
Gdyby nie to, że Lela pogrążyła się w rozmyślaniach, lub (co było nawet bardziej prawdopodobne) zdrzemnęła się nieco, chwyciłby za toporek i rozprawiłby się z paroma klockami drewna, by kolejny spragniony kąpieli uczestnik wycieczki miał łatwiejsze życie.
Nie miał jednak serca, by wyrywać dziewczynę z marzeń, dlatego też przysiadł niedaleko niej, zastanawiając się, co będzie szybciej - woda, czy przebudzenie.
Wygrała woda.
Do stanu gorącości było jej daleko, ale wszak nie musiała mieć stu stopni Celsjusza. Odrobina zimnej i była w sam raz.
Dotknął ramienia Leli.
- Czy, jak w porządnej bajce, budzi się ciebie pocałunkiem? - spytał. Niezbyt głośno zresztą.
Pierwszy odpowiedzi udzielił mu uśmiech dziewczyny, jeszcze nim ta otworzyła oczy. Zawstydziła się znów, o czym świadczył kolejny lekki rumieniec.
- Tylko i wyłączenie - odpowiedziała. - Przepraszam, powinnam była ci pomóc. Znów zrobiłeś wszystko sam. - Zwróciła w jego stronę głowę już z otwartymi zielonymi oczami.
- Przy najbliższej okazji jakoś się zrewanżujesz - odparł Claude-Henri. - W końcu to nie ostatni raz, gdy coś będziemy robić razem. To co? Prysznic? Możesz wziąć to wiaderko w ramach pomocy - zaproponował.
“Oby nie ostatni” - pomyślała Lela.
- Tak jest szefie. - Fioletowowłosa nieśpiesznie wstała. Zgodnie z prośbą Henriego wzięła wiaderko. - I przyniosę ręczniki.
- A ja zajmę dla nas kabinę - odparł Claude-Henri, dopiero po sekundzie orientując się, że mogło to zabrzmieć nieco dwuznacznie.

Leokadia uwinęła się dość szybko. Minęło zaledwie kilka chwil gdy wróciła niosąc dwa zawiniątka.
- Tu jest twój ręcznik, mydło i bielizna… pozwoliłam sobie, mam nadzieję, że nie był to zbyt śmiały gest - odparła podając Henriemu tobołek ze swojej prawicy.
- Jesteś prawdziwym skarbem - stwierdził, zabierając zawiniątko.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Kerm : 15-02-2018 o 09:16.
Wila jest offline