Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2018, 09:18   #32
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W przedsionku czekały już dwa wiadra z bardzo ciepłą wodą i jedno z zimną, oraz jedno puste, dzięki któremu można było dopasować temperaturę do indywidualnych życzeń. To ostatnie po chwili było niemal pełne.
- Dolać ciepłej czy zimnej? - spytał.
- Ciepłej - odpowiedziała dziewczyna uprzednio sprawdzając dłonią jaka jest temperatura. - Podobno za ciepłe kąpiele nie są zdrowe, ale co mi tam.
Claude-Henri spełnił prośbę, po czym napełnił konewkę, spełniającą rolę prysznica.
- Używaj do woli. W razie czego doleję - powiedział.
- Bardzo dziękuję! - odparła z entuzjazmem. Henriemu brakowało tylko białego konia do ideału rycerza spełniającego marzenia. Ale za spełnienie tego o ciepłej kąpieli po tej długiej podróży Leokadia miała ochotę go wyściskać. Z trudem powstrzymała się od tego. Euforię jednak było widać. Większość rzeczy zostawiła w przedsionku, by nie zmokły. Ze sobą zabrała ręcznik i mydło.
- Następnym razem weźmiemy taboret - oznajmiła.
- Po co ci taboret?
- Bo nie ma tu wieszaka na rzeczy. A może coś by dorobić...hmmm...
- Sznurek, jeśli jakiś pożyczymy od wojska - zaproponował Claude-Henri. - Poza tym w namiocie też się taki przyda. A na razie... potrzymam. Albo ułożę w kosteczkę na butach.
Leokadia zniknęła w kabinie prysznicowej.
- Ułożyć…
Słychać było, że dziewczyna pośpiesznie się rozbiera.
- Pewnie brałeś nie raz prysznice w gorszych warunkach?
"I w gorszym towarzystwie", pomyślał.
- Trudno to było nazwać prysznicem - odparł. - Ale jeśli lecą na ciebie setki litrów wody, bo stoisz pod wodospadem, to wrażenie jest wspaniałe. Tyle, że woda bywa czasem chłodna - dodał.
Leokadia nic nie odpowiedziała. Ciężko było to zrobić gdyż właśnie w tej chwili wyobrażała sobie Claude-Henriego pod wodospadem niczym baśniowego Tarzana. Scena jak z filmu zajmująca wyobraźnię uciekła jednak wraz ze świadomością, że bez ciuchów robi się coraz zimniej. Pośpiesznie te ściągnięte z siebie zaczęła przewieszać przez ściankę kabiny.
- O rzesz jak zimno… brrr…
W tej chwili Claude-Henriemu przyszło do głowy, że bez niego Leli byłoby znacznie wygodniej. Ze spokojem mogłaby się rozebrać w przedsionku, po wcześniejszym zasznurowaniu drzwi.
- Pora skorzystać z prysznica. Zrobi ci się cieplej - zasugerował.
Sam zimna nie odczuwał, ale nie zamierzał zaproponować podzielenia się ciepłem. Zdecydowanie nie wypadało.

Lela wyszła spod prysznica owinięta ręcznikiem dość szybko. Ciepła woda była przyjemna ale wyczerpała się dość szybko a powietrze na zewnątrz teraz wieczorem i gdy było się mokrym wcale nie ogrzewało.
- Jak? Lepiej? - spytał Claude-Henri, gdy szum lecącej z prysznica wody ustał. - Nie trzeba dolać więcej?
- Nie, nie. Dziękuję bardzo. Jesteś większy na pewno drugie wiadro się nie zmarnuje - odpowiedziała dziewczyna. - No dalej. Ubiorę się i poczekam tu na ciebie.
Claude-Henri już wcześniej pozbył się butów i bluzy, ledwo więc Lela wyszła z kabiny, on zabrał ręcznik i mydło, oraz oba wiadra z wodą i wszedł do środka, poświęcając po drodze kilka sekund, by przyjrzeć się dziewczynie.
Jego uwadze z pewnością nie umknął niewielki tatuaż na plecach.


No i piegi. Były nie tylko na jej twarzy. Obsypały też ramiona.
Gdyby nie wzrost Lela nadałaby się na modelkę. Za chuda w wielu miejscach.
- Czy ta ptaszyna ma jakieś symboliczne znaczenie - spytał, napełniając konewkę - czy po prostu ci się spodobała?
- Koliber to najmniejszy ptak świata - odpowiedziała Leokadia. - Wybrał go dla mnie przyjaciel. Ten tatuaż to symbol buntu przeciwko rodzicom. Stare dzieje. Chyba każde dziecko przechodzi taki okres. Zrobiłam go krótko po tym jak przyjechaliśmy do Francji na stałe.
- Ładny - stwierdził Claude-Henri, przewieszając spodnie i pozostałe części garderoby wraz z ręcznikiem przez przegrodę oddzielającą obie części 'łazienki'. - W jakiś sposób pasuje do ciebie.
Plusk wody poinformował dziewczynę, że jej towarzysz rozpoczął kąpiel.
Dziewczyna przebrała się do spania w zielony dresik a na niego zarzuciła ciepły kremowy szlafrok. Kaptur wykorzystała by zasłonić mokre włosy. Z tobołkiem rzeczy, które wcześniej miała na sobie, czekała aż Henri skończy.
Dwa wiadra to nie ocean, więc kąpiel nie trwała długo. Po chwili Claude-Henri wyszedł z części prysznicowej, zawinięty, podobnie jak wcześniej Lela, w ręcznik.
- Bądź grzeczną dziewczynką i nie podglądaj - poprosił.
- Yyymmm, jasne. Tak. Poczekam na zewnątrz - Lela odwróciła się pośpiesznie, zupełnie jakby już podejrzała. Po tym wysunęła się z namiotu.
Nie musiała czekać zbyt długo.
Wnet z namiotu wyszedł Claude-Henri, niosąc swoje rzeczy i wiadra, które odstawił na swoje miejsce.
- To chyba jest nasza pralka - powiedział, wskazując na stojącą nieopodal miskę i towarzyszącą jej tarę. Musiał przyznać, że ten sposób prania znał raczej z opowiadań, niż z praktyki.
- Mogę jutro wyprać nasze rzeczy. Ale dziś już na pewno nie. Padam. - Lela zawiesiła na chwilę wzrok na “pralce” i westchnęła. Tego właściwie się spodziewała. Jakże przyzwyczajeni byli do prądu…
- Czyżbyś zrezygnowała z udziału w uroczystej kolacji, urządzonej na naszą cześć? - żartobliwym tonem spytał Claude-Henri.
Widać było, że Lela jest zmęczona, a prysznic, choć ją odświeżył, to nie dodał jej sił.
Dziewczyna jęknęła.
- Uroczysta kolacja, może jeszcze dyskoteka i fajerwerki… Nie no… - westchnąła. - Pójdę zjeść jakąś kanapkę i spadam spać. Byle szybko.
- I z kim będę tańczyć przy dźwiękach tam-tamów? - spytał z udawaną rozpaczą Claude-Henri. - Już mnie porzucasz...
Leokadia uśmiechnęła się do Henriego na chwilę dłużej zawieszając na nim wzrok.
- Jeśli będą tam-tamy obiecuję wytrwać tyle ile dam radę by cie nie porzucić - odpowiedziała.
- Trzymam za słowo. - Claude-Henri odpowiedział uśmiechem.

- Zresztą… jestem pewna, że znalazłoby się kilka chętnych - powiedziała Lela, chwilę później gdy doszli już do “czwartego” namiotu.
- Tak mnie oddasz w obce ręce? - Odchylił 'drzwi' od namiotu.
- Tego nie powiedziałam. - Fioletowłosa puściła oczko do swojego towarzysza, po czym przeszła przez wejście.
Póki co namiot nie miał dodatkowych gości. Lela ruszyła w stronę zarezerwowanego przez siebie łóżka.
Claude-Henri poszedł w jej ślady, wybierając oczywiście swoje łóżko polowe. Rozwiesił ręczniki na oparciu, po czym spojrzał na dziewczynę.
- W tym szlafroczku zaprezentujesz się wszystkim? - spytał.
Lela rozchyliła teatralnie szlafroczek.
- Mam dresik, tylko włosy niech przeschną. Jeszcze chwila została, prawda?
Claude-Henri rozłożył ręce.
- Nie mam pojęcia, prawdę mówiąc. Ale jestem pewien, że usłyszymy, gdy rozpocznie się uczta. Możesz się spokojnie szykować.
- Chciałbyś się przespać… to znaczy zdrzemnąć? - zapytała siadając na swoim łóżku. - Przed ucztą?
- Nie, jakoś wytrzymam... Ale ty się nie krępuj - odparł.
Fioletowowłosa skinęła głową. Położyła się na łóżku nawet się nie przykrywając i zdaje się zasnęła szybciej niż Henri zdążyłby wypowiedzieć w pełni swoje imiona i nazwiska.
- Obudzę cię - powiedział cicho Claude-Henri. - Słodkich snów.
Przykrył dziewczynę kocem, po czym zabrał się za porządkowanie swojego ekwipunku.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 15-02-2018 o 09:28.
Kerm jest offline