Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2018, 12:44   #34
Taive
 
Taive's Avatar
 
Reputacja: 1 Taive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputację
Na miejscu w pierwszej kolejności poleciała na poszukiwania wolnego namiotu. Nie miała nic przeciwko towarzystwu, ale zdecydowanie wolała, żeby to ono zajęło miejsca w pierwotnie “jej” namiocie, niż żeby to ona prosiła się o miejsce “u kogoś”. Przeszła przez całe pole namiotowe, już w połowie drogi mocno zrezygnowana, aż w jednym z ostatnich namiotów odkryła całe cztery puste miejsca. Rozpakowała swoje rzeczy, zaścieliła łóżko, żeby nikt nie miał wątpliwości co do tego, czy namiot jest pusty, następnie zrobiła szybki obchód po terenie obozowiska. Lubiła wiedzieć gdzie, co, kto i jak. Z pewnym rozczarowaniem zauważyła, że Claude i Leokadia są niemal nierozłączni. Najwyraźniej mężczyzna lubił typ dziewczyn, który dawał mu w prosty sposób karmić swoje ego poprzez zgrywanie bohatera i wyręczanie biednych, słabych, nieudolnych księżniczek. Alexis za daleko było do typu niesamodzielnej księżniczki, żeby choć rozważyć opcję udawania jej, na rzeczy zyskania sympatii tegoż. Zajrzała wszędzie, gdzie było otwarte i wtedy postanowiła odświeżyć się po podróży. Mimo, że była przyzwyczajona do mycia się w zimnej wodzie, postanowiła skorzystać z kotłów i paleniska, by ją podgrzać. Kocioł był duży i choć nie zapełniła go całego, nie zamierzała stać bezczynnie gapiąc się na taflę wody. Usiadła na ziemi nieopodal, oparła się plecami o ścianę budynku i wyjęła swój szkicownik. Rozejrzała się, szukając odpowiedniego obiektu do przełożenia go na papier, a jej wzrok mimowolnie spoczął na Mikailu, który z pełnym oddaniem trenował na samym środku placu. Czy był to tylko szpan, czy też codzienna rutyna mężczyzny, mimo całej niechęci do niego musiała ona przyznać, że umiał się poruszać i chętnie stanęłaby naprzeciwko niego na ringu. Zerkając to na mężczyznę, to na coraz bardziej pokrytą węglem kartkę szkicownika nie zauważyła nawet, kiedy woda w jej kotle zaczęła intensywnie bulgotać nad ogniem. Z artystycznego ciągu rysowania wyrwał ją dopiero fakt, że obiekt jej natchnienia skończył swój trening. Zamknęła pospiesznie szkicownik, wrzuciła go do kieszeni spodni, spojrzała na kocioł i niemal rzuciła się w jego kierunku, z głębokim zawodem zauważając, że całkiem spora część wody zdążyła się już wygotować.
Alexis odstawiła kocioł z wodą na bok i westchnęła zawiedziona. Z ilością wody jaka pozostała w kotle nie będzie jej dane wziąć gorącego prysznica, a co najwyżej letni. Rozejrzała się, próbując w ciemnościach odnaleźć jeszcze trochę drewna, zamiast tego zauważyła, że mężczyzna wymachujący chwilę wcześniej mieczem teraz właśnie zbliżał się do niej na odległość znacznie bliższą niż ta, którą wolałaby od niego zachować. Przewróciła oczami, zanim jeszcze ten podszedł na tyle blisko, by móc zauważyć ten gest. I po co jej było to całe rysowanie go? Pewnie ją widział i teraz myśli, że ma cichą wielbicielkę. Niedoczekanie. Stanęła nad kotłem w pewnej siebie, wyzywającej, wywyższającej się pozie i spojrzała na niego pytająco.

Küchler zbliżył się do kobiety. Cóż, dobrze wiedzieć, że nie tylko on myślał o higienie, ale jej
mowa ciała dużo mówiła. Ten mur który budowała wokoło siebie był wręcz namacalny. Nie ukrywał przed sobą, że ciekawiło go jego pochodzenie, ale nie miał zamiaru pytać… szczególnie, jeżeli nie chciano o tym rozmawiać. Jak to mówią? Wszystko w swoim czasie?
- Pani… Sorel? Prawda? - zapytał z delikatnym uśmiechem - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?

Już przeszkodziłeś, pomyślała, choć powstrzymała się od wypowiedzenia kwaśnego komentarza na głos. Gdyby nie on miałaby gorącą wodę, co zdecydowanie nie sprawiło, że jej sympatia do mężczyzny wzrosła.
- Starczy Alexis - rzuciła od niechcenia. - Zamierzałam właśnie iść pod prysznic, więc możesz się streszczać. Ale jak szukasz szczęścia, to ostrzegam od razu, nie rozdaję.

Brew mężczyzny uniosła się do góry w niemym rozbawieniu. “Interesujące…”
- Mam dość szczęścia by nie kraść cudzego. - powiedział z nutą zadowolenia - Niestety mam też okresy pecha, ale to wtedy kiedy zawiedzie mnie głowa. Jak niedawno. Słyszałaś może, czy ktoś ma wolne miejsce w namiocie? Co prawda wolałbym spać sam, ale źle dobrałem priorytety i trening wziął górą…

Serio? Ze wszystkich, wszystkich nieszczęść, które mogły spotkać ją tego dnia na sam jego koniec musiało trafić się właśnie takie? No przecież, za dobrze było, równowagi musiało stać się zadość. Wspaniały nowy świat, wspaniały dzień, wspaniała pogoda, wspaniały wilk, a nawet pusty namiot… To ostatnie do czasu. Tyle ludzi w obozie, a do niej przylepił się właśnie psychiatra, czy też psycholog, jeden diabeł. Z pewnym trudem powstrzymała ciężkie westchnięcie i przywdziała na twarz wyjątkowo mało sympatyczny uśmiech.
-U mnie są trzy wolne, ale obawiam się, że puszczam w nocy wyjątkowo głośne i nieprzyjemne zapachowo gazy. Nie polecam się do wspólnego mieszkania. - Skłamała na poczekaniu drugą zniechęcającą rzecz jaka jej przyszła do głowy - samo chrapanie mogłoby nie być wystarczające - a jej uśmiech zmienił się na skruszony.

Mikail zaśmiał się cicho i pokręcił głową. Kobieta coś kręciła, ale nie wnikał. Nie płacili mu za to. Prawdę mówiąc nie płacili ani grosza, był wolontariuszem.
- Z gorszymi przypadkami spałem w jednym namiocie podczas rekonstrukcji historycznych. Uwierz mi, wiem co mówię. - powiedział kojąco - Poza tym, raczej nie mam innego wyjścia prawda?

- Ależ oczywiście, że masz. Zaręczam, że mój namiot nie jest jedynym, w którym znajdzie się wolne miejsce. - Rekonstrukcje historyczne… Wspaniale. Nie dość, że psychopata, czy jak mu tam, to jeszcze historyk. Jak wepchnie jej się do namiotu i postanowi opowiadać historyjki o wątpliwej ciekawości, to naprawdę nie ręczy za siebie. A to by było naprawdę marnie, dać się sprowokować i zamknąć, albo zabić za morderstwo kogoś takiego. Nie warto, no naprawdę, cholera, nie warto.

- Zróbmy tak. Przejdę się i zobaczę, ale jeśli nie znajdę niczego interesującego to zamieszkamy razem. Lubię ciszę i spokój. To co, zgoda? - powiedział psycholog w którego umyśle powoli klarował się obraz Alexis, a dokładniej prawdopodobne warianty zaburzeń.

- Obawiam się, że mimo najszczerszych chęci, nie mogę cię wyrzucić - stwierdziła z żalem, którego już nie ukrywała. - Należy ci się miejsce w namiocie dokładnie tak samo jak i mi, ku mojemu nieszczęściu. Ale z góry ostrzegam, zapewniam bezpieczeństwo tylko pod warunkiem zachowania tej ciszy i spokoju. Jeśli będziesz za dużo gadał, znajdę sposób, żeby wyrzucić cię z namiotu. Jeśli za dużo pytał… - urwała. Może lepiej jednak nie grozić mu odcięciem języka - Nie chcesz się dowiedzieć.

- Nie martw się o to. Jak mówiłem, szukam ciszy i spokoju. - powiedział z uśmiechem… co było szczerą prawdą. Medytacja wymagała ciszy. Zabawne jak los podsuwał mu idealne rozwiązanie, a gadanie? Wiedział kiedy zachować ciszę i wiedział, że z czasem biedna Alexis się do niego przekona. Jednak nie było w jego interesie ją poganiać.
- Woda chyba gotowa, nie sądzisz? - zapytał jeszcze zmieniając temat.

- Aż za bardzo… - mruknęła bardziej do siebie, niż do niego, zerknęła na kocioł stojący obok nich i wróciła mało przychylnym wzrokiem do swojego rozmówcy. - Idź już szukać tych wolnych miejsc, co? - Zabrzmiało to mniej więcej jak ugrzeczniona forma od “Spieprzaj”. - Najlepiej zanim całkiem wystygnie mi woda.

- Da radę zrobić, ale jak nie znajdę to idę do ciebie, Alexis - powiedział radośnie. Widocznie albo się z nią droczył, albo inaczej znajdował sprawę jako zabawną - To który to twój namiot? Wiesz, zgodnie z naszą niepisaną umową.

- Masochistą jesteś, czy o co chodzi? - Alexis złapała kocioł za rączkę i zarzuciła na przedramie, całkiem uważnie starając się nie dotknąć nim ciała, obrzuciła szybkim spojrzeniem pole namiotowe. - Zacznij od tego. - Rzuciła od niechcenia, wskazując pierwszy lepszy z brzegu namiot. Niby jak mu miała wyjaśnić który to? Jakoś nie zrobiła na nim specjalnych znaków, a na pewno nie będzie prowadzić natręta za rączkę, podczas kiedy woda jej stygnie. - A jak poszukasz, to znajdziesz mój - dodała, nie zwracając już większej uwagi na mężczyznę ruszyła powoli w stronę natrysków przytrzymując kocioł drugą ręką.

Mężczyzna się lekko zaśmiał pod nosem i machając ręką ruszył w stronę namiotów mówiąc, a raczej podśpiewując…
- Gdybyś o pomoc poprosiła, to teraz byś się nie męczyła…
Fakt faktem. Szedł szukać wolnego namiotu. Czytać, jej namiotu, bo nie chciało mu się znajdywać kolejnego. Zresztą, była idealna do jego projektu. Z tą osobowością powinien mieć dość spokoju, a i ryzyko wyrwania z medytacji nagłym większym dźwiękiem było raczej znikome… same plusy!

Przystanęła jeszcze na krótką chwilę, słysząc tą nędzną przyśpiewkę. Przewróciła oczami i pokręciła głową. Prosić o pomoc? Niedoczekanie. Gdyby miała zrobić listę rzeczy, których na pewno dzisiaj nie zrobi, proszenie o pomoc tego typa znalazło by się gdzieś w ostatniej dziesiątce. Zresztą, miałaby nie dać sobie sama rady? Niemal prychnęła, powoli docierając z kotłem na miejsce.
“No co za paskudny typ!” pomyślała jeszcze, zanim rozebrała się i weszła do kabiny.
 
Taive jest offline