-A jak ta twoja bóg siem zwie?- Gnorix burknął spod hełmu do Fika, który tak bardzo zachwalał swojego patrona. Okrutniak nigdy nie był pobożnym osobnikiem. Miał w poważaniu, czy siłę zapewnia mu picie krwi pokonanych wrogów, czy łaska Gorka i Morka. Nie zważał na wszelkie emblematy, symbole ani tatuaże. Wierzył w siłę własnych mięśni, oraz niezłomne ciało. Mimo wszystko praktyki snotlinga działały i dla Gnorixa to się najbardziej liczyło.
-Spokój!- warknął w stronę Kysh'Cysha. -Zaatakujem, kiedy Gnorix uzna, że czas na to.- dodał i kiwnął głową w kierunku Snit'Gita.
-Bitewniak schowa się za orków. Bitewniak ze sztandarem łatwiej zauważyć. My nie możem stracić sztandar. Ty!- wskazał palcem Zruglura.
-Ty iść przodem i znaleźć wodza, albo szamana! Wtedy atakować my! Lepiej nie zawiedzie Gnorixa, bo przekona siem czemu mówiom na Gnorixa Okrutniak...- rozkazał goblinowi i wypchnął go do przodu.
-Przygotować się na bój.- zwrócił się do reszty.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |