Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2018, 21:43   #35
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Spotkanie w siedzibie dowództwa Legii Cudzoziemskiej się zakończyło, a z drewnianej budowli przypominającej czasy wieków minionych wyłonił się wężyk uzbrojonych i umundurowanych mężczyzn. Część z nich zatrzymało się przed chatą, nawiązując ożywione rozmowy. Reszta rozeszła się we wszystkich kierunkach, zajmując się sobie tylko znanymi sprawami.

Jeden mężczyzna z pagonami wskazującymi na stopień kaprala, szedł szybszym krokiem i z pochyloną głową próbował odpalić cygaro. Nie patrząc przed siebie, kierował się w stronę miejscowych “łazienek”. Pech chciał, że z naprzeciwka szła jedna z nowoprzybyłych do krainy za Wrotami. Alexis Sorel, bo tak kobieta się nazywała, podobnie jak Erick nie podnosiła wzroku. W pewnym momencie oboje zatrzymali się gwałtownie, kiedy dosłownie wpadli na siebie. Legionista sapnął, zaskoczony, o mało nie upuszczając jeszcze nie rozpalonego cygara. Obejrzał pobieżnie swoją “przeszkodę” i dopiero teraz zauważył atrakcyjną kobietę z mokrymi włosami.
- Najmocniej przepraszam - odezwał się kapral i pochylił pokornie głowę. - Nie powinienem tracić ani na moment skupienia - mruknął niechętnie i rozłożył bezradnie ręce, wymachując cygarem.
Z mokrymi, rozpuszczonymi włosami, które w tej sytuacji przykrywały jej wygolone boki głowy, wilgotną skórą i ubraniami niesionymi na rękach, Alexis wyszła z pod prysznica ubrana w luźny sweter w kolorze oliwki, sięgający mniej więcej do połowy długich ud kobiety, na tyle rozciągnięty, żeby raz po raz zsuwał jej się on z ramienia. Szła prosto do swojego namiotu, całkowicie pochłonięta własnymi myślami, nie patrząc nawet przed siebie. Z zamyślenia została wyrwana nagle, przez potężne ciało brodatego mężczyzny, które stanęło na jej drodze z impetem w nią uderzając, jednocześnie wytrącając jej z rąk zawinięty zgrabnie zwitek ubrań.
- Cholera jassna… - mruknęła z niezadowoleniem pod nosem, dopiero potem spojrzała na mężczyznę z którym się zderzyła, a na końcu na ubrania rozrzucone na ziemi. Westchnęła - Nie szkodzi - dodała szybko, usprawiedliwiając w myślach sanitariusza. - Taka sama wina Twoja, jak i moja. Fakt, że nie powinieneś tracić skupienia. Inny fakt, że ja też nie. - Schyliła się i zaczęła zbierać rozrzucone po ziemi ubrania.

- Pozwól chociaż, że pomogę - zaproponował szybko ze skruchą, przyklękając obok kobiety. - Alexis, zgadza się? - zapytał, sięgając po pierwszy ciuch z brzegu, jednocześnie zaglądając cywilowi w oczy z bliska.
Lekko skinęła głową, zbierając w pierwszej kolejności swoją bieliznę, dopiero potem resztę rzeczy. Odwzajemniła jego spojrzenie z delikatnym, całkiem sympatycznym uśmiechem na twarzy, bez skrępowania utrzymując wzrok w jego oczach, całkiem jasno dając do zrozumienia, że nie ma mu za złe tego wypadku.
- Zgadza się, Alexis, chociaż możesz mi mówić po prostu Alex. Ty jesteś Erick, nie?
- We własnej osobie - odparł mężczyzna, wyciągając rękę po kolejny element garderoby kobiety. Mimowolnie odwzajemnił skromnie jej uśmiech, przyjmując “zaproszenie” do znajomości wyrażone w jej spojrzeniu.
- Zwróciłem na ciebie uwagę podczas przeprawy. Masz naprawdę niezłą kondycję, a mówi ci to Legionista - Erick ponownie skinął lekko głową. - Trenowałaś coś? - zapytał, nie ukrywając zainteresowania.
- Nie trudno zgadnąć, co? Miło być docenioną przez legionistę. Od kilku ładnych lat uprawiam szeroko pojęte sztuki walki. Poza tym zawsze wychodziłam z założenia, że własne ciało to najlepsza broń i bezwzględnie należy o nią dbać. Trenowałam jeszcze sporo zanim zaczęłam bawić się na arenie. - Dziewczyna podniosła spodnie, ostatnią z rzeczy, które zostały na ziemi i wyprostowała się, przeczesała palcami włosy, odrzucając je na jedną stronę. Przyjrzała się jeszcze raz twarzy legionisty i lekko się uśmiechnęła, widząc jak zniknął z jego twarzy bolesny, umęczony jej wyraz, który towarzyszył mu właściwie przez cały dzień. Czyli jednak, da się.
- Sztuki walki? - zagaił kapral, również wstając z przyklęku. Wyciągnął przed siebie ręce, podając Alexis jej ubrania. - Ciekawe. Nie spodziewałem się takich zainteresowań po… po… - Legionista urwał, robiąc lekko zakłopotaną minę.

- Po kobiecie? - Dokończyła za niego, lekko rozbawiona jego zakłopotaniem i odebrała od mężczyzny resztę ciuchów. - Każdy radzi sobie najlepiej jak może, na miarę swoich potrzeb i możliwości. Sztuki walki to całkiem przyjemny, bardzo przydatny i pełen adrenaliny sport. W sam raz dla takiej osoby jaką jestem. Ty za to jesteś żołnierzem - sanitariuszem. Zastanawiam się jak to jest, jednocześnie zabijać ludzi i ratować ich przed śmiercią? To musi być coś.
- Nie chciałem tego mówić na głos - skrzywił się Erick z delikatnym uśmiechem. Przestąpił z nogi na nogę i oparł dłoń o przewieszony przez kark karabin, jednocześnie przyglądając się rozmówczyni.
- Owszem. Poza tym każdy powinien wiedzieć, jak się bronić - skomentował jej wypowiedź ze skinieniem głowy.
- Co zaś do ratowania i zabijania… W wojsku wykształca się więź z towarzyszami broni. Kiedy spędza się z nimi tyle czasu i pakuje razem w najgorsze gówno, szybko stają się twoimi braćmi. A ratowanie braci przychodzi naturalnie, nawet jeśli najpierw trzeba kogoś zabić. - Kapral wzruszył ramionami, po czym zerknął na trzymane w drugiej ręce cygaro, jakby się zastanawiał, czy powinien je odpalić.
- Poza tym jesteśmy patriotami, czyż nie? Zrobimy wszystko dla naszego kraju. - Te ostatnie słowa Flanigan wypowiedział z wyczuwalna nutą ironii.
- Nie martw się, nie jesteś pierwszym, któremu łamię schematy myślowe. - Powiodła wzrokiem za jego dłonią, aż na karabin, jednak szybko wróciła wzrokiem do twarzy, oczu rozmówcy. Zastanowiło ją, trzymał tą broń tak kurczowo, bo tak został wyszkolony, czy też po prostu dawało mu to poczucie bezpieczeństwa?
- Zazdroszczę licznej rodziny. Mi jakoś nie było nigdy dane poznać smaku braterstwa… - W jej oczach na krótką chwilę pojawił się jakiś smutny, nostalgiczny ognik, który choć szybko zgasł, dla uważnego rozmówcy mógł być jasnym sygnałem, że nie jest to temat który Alexis mogłaby chcieć kontynuować. - Chociaż kto wie, może czas na zmiany. Polubiłam legionistów, przynajmniej tych, z którymi miałam do czynienia po tamtej stronie… Tylko może niekoniecznie za miłość do ojczyzny żabojadów. - Lekko się uśmiechnęła, spojrzała za siebie, na namiot z natryskami - Szedłeś odświeżyć się przed wieczorną imprezą? Ostrzegam, jak lubisz myć się w ciepłej wodzie, to trochę ci zejdzie.
Choć Erick nie wyglądał na takiego, kto przejmowałby się losem pierwszej lepszej osoby, wysłuchał uważnie Alexis, odzwierciedlając zainteresowanie.
- Ciepła woda? Co to za luksus? - odparł Erick żartobliwym tonem, odsłaniając do kobiety białe zęby w uśmiechu. Następnie przygryzł nieodpalone cygaro i obrócił głowę w bok, jednocześnie przeczesując palcami włosy.
- Co sądzisz o tym miejscu? Czujesz się tu bezpieczna? - zapytał, wodząc spojrzeniem po “zabudowaniach”.

Lekko zaśmiała się na komentarz Ericka odnośnie ciepłej wody. No tak, w końcu rozmawiała z legionistą.
- Gruba palisada, kilka eleganckich wieżyczek strażniczych i więcej wojska, niż ludności cywilnej… Tak, zdecydowanie czuję się tu bezpiecznie. - Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech - Ale ja mogę nie być najlepszą osobą do badania opinii tłumu, nie należę do strachliwych istotek.
- Strach w tym przypadku ma niewiele do rzeczy. Wystarczy się rozejrzeć. - Legionista wyciągnął rękę w kierunku północnym. - Tamta skarpa. Nie jest w ogóle strzeżona, a wiemy przecież, że przeciwnik dysponuje… lotnictwem. W przypadku ataku z tamtej strony, dostrzeżemy wroga dopiero wtedy, kiedy będzie w obozie. Chyba nie muszę mówić, że to bardzo niedobrze - kapral westchnął, wyraźnie niepocieszony. - Nie chcę jednak wzbudzać paniki - kolejny uśmiech wyrósł na twarzy mężczyzny, po czym mrugnął do Alexis.
- Zauważyłam. - Mimo to, powiodła wzrokiem we wskazanym kierunku - Ale należałoby też zwrócić uwagę na to, że gdyby przeciwnik chciał nas tutaj witać nalotami swoich armii, prawdopodobnie w ogóle nie udałoby nam się wyjść z jaskini. Wolę myśleć, że tubylcy mają do nas raczej neutralne nastawienie. Ale jeśli ktoś miałby dzięki temu spać spokojniej, to może należałoby postawić wieżyczkę też tam. Proponowałeś szefostwu?

Legionista machnął ręką, ponownie skupiając się na swojej rozmówczyni.
- Proponowałem wiele rzeczy, zobaczymy, jak będzie z wykonaniem. Niestety jestem tylko kapralem i niewiele mam tu do gadania. - Kobieta mogła zauważyć, że rozmawiając z nią znacznie się otworzył i zachowywał się swobodnie.
- Mam nadzieję, że jajogłowi szybko się uwiną z tym, co mają tutaj do zrobienia. Powoli zaczynam tęsknić nawet za Gujaną Francuską… - Flanigan mruknął pod nosem. - Ty nie wyglądasz jak jedna z nich - stwierdził jeszcze na sam koniec.
- I chwała Bogu. - Zaśmiała się lekko, dźwięcznie. - Całkiem daleko mi do jednego z nich. Jestem tu raczej hobbystycznie i nie zamierzam ich poganiać. Aż tak Ci się tutaj nie podoba, że po jednym dniu tęsknisz do tamtego świata? Nawet nie zdążyło się jeszcze nic niezwykłego wydarzyć.
- Właściwie to… - Erick zaczął, jakby chciał coś powiedzieć, jednak ostatecznie mlasnął i machnął ręką. - Ja nie zgłaszałem się na ochotnika. Wolałbym siedzieć w Afganistanie i wyzwalać kraj z rąk terrorystów - westchnął, kręcąc głową. Zaraz też uśmiechnął się raźniej. - Może jednak nie będę się tutaj nudził - zagaił, przyglądając się przyjaźnie kobiecie z ukosa.
Odwzajemniła uśmiech, niemal instynktownie wyczuwając delikatny flirt ze strony legionisty. Poprawiła zsunięty z ramienia sweter.
- Ja na pewno nie zamierzam się tutaj nudzić. Z zasady bardzo tego nie lubię. I… Jak mam być szczera, to zwiedzanie nowego świata wydaje mi się być ciekawsze, niż strzelanie do terrorystów. Do tamtego bym się z pewnością nie zgłosiła. A propos braku nudy. Słyszałam coś o imprezie na cześć naszego przybycia, wiesz cokolwiek na ten temat?
- Wiem tyle, co ty. Bez obaw, baza nie jest taka rozległa, na pewno usłyszymy, jeśli coś się zacznie - Erick pokiwał głową z namysłem. - Czyli widzimy się na imprezie? Niestety nie zabrałem ze sobą swojego galowego munduru - mężczyzna zaśmiał się szczerze, co za każdym razem chwilowo rozpuszczało jego smętną i skupioną minę profesjonalisty. A może był to po prostu kolejny sposób na maskowanie się?
- Galowy, czy nie, mundur zawsze wygląda dobrze. - Kiwnęła głową na potwierdzenie swoich słów. Obrzuciła spojrzeniem pole namiotowe i lekko się skrzywiła, jakby przypominając sobie coś. - Trzymaj kciuki za mój wciąż pusty namiot. I do zobaczenia na imprezie. - Posłała mu jeszcze jeden, całkiem przyjemny uśmiech i poprawiła naręcze ubrań, zanim ruszyła w swoją stronę.
- Do zobaczenia - powtórzył za nią kapral i jeszcze przez chwilę stojąc w miejscu, odprowadzał ją wzrokiem, przesuwając się nim z góry na dół. Z uśmieszkiem i cygarem w zębach pokręcił głową, po czym skierował się przed siebie.
- A niech cię, Flanigan - mruknął do siebie, kiedy oddalił się wystarczająco.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline