Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2018, 02:53   #180
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny Angie mogła stwierdzić, żę ma najlepszego wujka na świecie! Znowu coś wymyślił fajnego, do tego wyglądało że zostają u miłych Westów na noc i chyba dostał ubrania po panu tacie Jamesa i Jacka na czas gdy jego mundur suszył się na sznurku.
Zaciekawiona dreptała za opiekunem aż do domu z sianem i z starymi gratami. Stodoła - tak nazwał budynka. Mieli iść do stodoły żeby coś im pokazał.
- Chcesz łyka? - spytała stając przy nim i podając butelkę. Sama pociągała z niej ukradkiem od czego obraz dwoił się jej przed oczami, ale to było przyjemne… i jeszcze to rozlewające się po ciele ciepło i spokój. Wreszcie nie nerwowała, ani nie myślała o tym co będzie jutro i czy nowy dzień zmusi ją do stanięcia naprzeciw pana z obrazkami w walce o czerwoną wodę i trofea dla Khaina.

Wujek spojrzał w dół na drobniejszą nastolatkę z wyciągniętą w jego stronę butelką. W półmrokach stodoły rozświetlonej tylko przez jedną lampę i to obecnie stojącą w pobliżu chłopców którzy szykowali strzelnicę słabo było widać twarz Pazura. Ale Angie miała wrażenie, że zastanawia się albo chce coś powiedzieć. W końcu wziął od niej butelkę ale wsadził sobie do bocznej kieszeni spodni. Zaraz przez wodę z hałasem wrócili do nich Westowie. Że przygotowywali strzelnicę z puszek i butelek to chyba już wszyscy w stodole się zorientowali bo co opiekun nastolatki kazał im nazbierać ten cały okoliczny złom i poustawiać go przy jednej ze ścian.

[MEDIA]http://hplusmagazine.com/wp-content/uploads/MPrevolver.jpg[/MEDIA]

- To jest rewolwer. - wujek wyjął ze swojego plecaka jedną ze zdobycznych rano klamek. - To nasz S&W model 1910. Albo jego udana kopia. Na początku ubiegłego wieku bardzo popularny i dość tani. Dlatego i dzisiaj można go jak widzicie spotkać tu i tam. Nie wiem z którego roku jest akurat ten ale najstarsze mogą mieć więcej niż sto lat. A najmłodsze mogą być tuż sprzed wojny bo ten model to nasza rewolwerowa klasyka a przed wojną był boom na retro. - powiedział unosząc nieco broń by pokazać ją zgromadzonej dzieciarni która wpatrywała się zafascynowana w prawdziwą broń i nie mogła się doczekać co będzie dalej. Wujek tłumaczył spokojnie, mówiąc bez pośpiechu by dzieci mogły się przyjrzeć trzymanej przez niego broni.
- Jak większość rewolwerów nie ma bezpiecznika. Więc jednym zabezpieczeniem jest spust i kurek. Dlatego trzeba obchodzić się ostrożniej niż z większością pistoletów bo jest większe ryzyko przypadkowego wystrzału niż przy pistoletach. - powiedział lekko machając bronią. Przerwał by spojrzeć uważnie na dzieciarnie. Chłopcy chyba zrozumieli albo wyczuli, że tego oczekuje bo energicznie pokiwali głowami. A Jane jak zwykle patrzyła na niego i na broń w milczeniu i szeroko otwartymi oczami. Tylko teraz też uległa euforii oczekiwania bo z wrażenia buzię też miała otwartą.
- Otwiera się prosto. Wystarczy przesunąć bębenek. - wujek zademonstrował tą czynność i bęben broni razem z nabojami wysunął się na bok. Na sześć komór nabojowych brakowało jednej kuli. A chyba nawet chłopcy wiedzieli skąd ich goście mają broń i w kogo ta kula mogła być wystrzelona. I to sprawiało, że bycie pod wrażeniem znowu wskoczyło na kolejny poziom.
- Ten jest już wyrobiony. No i jak się ma trochę wprawy można zrobić takie coś. - wujek z powrotem zamknął z cichym, charakterystycznym szczękiem bębenek. A potem wykonał gwałtowny ruch ręką w bok. Ruch nagle urwał się gdy zatrzymał nadgarstek ale siła pędu działała nadal i wystarczyło to do tego by bębenek wyskoczył w bok. Dzieciarnia była zachwycona tą sztuczką i zrobiła zbiorowe “Wooow!”. Ale też i nie mogła się doczekać co jeszcze ten dorosły może im pokazać.
- Chcecie to sami spróbujcie. - Pazur uśmiechnął się ale zanim oddał dzieciom rewolwer nieśpiesznie wyjął z bębna wszystkie naboje. Czynność, choć prosta zajęła trochę czasu i zniecierpliwione maluchy aż kręciły się w miejscu ze zniecierpliwienia. Wreszcie gość podał Jamesowi rozładowaną broń i ten od razu zaczął nią machać by powtórzyć sztuczkę wujka nastolatki. Przez moment uwagę całej dzieciarni skupił ten rewolwer i wujek chwilowo zszedł na dalszy plan.

Małe ludzie wiedziały co dobre. Angela też lubiła broń, chociaż wolała długą. Nawet dziadek mówił, że karabiny, strzelby i podobne lepiej leżą jej w rękach niż rewolwery i pistolety, które mniej kopały. Przy strzale, szczególnie serią, potrzeba było trochę siły, żeby utrzymać kopiący karabin. Do nauki lepiej nadawały się właśnie te krótkie… albo noże! Noże też były fajne.
- Wujku… co to jest retro? - spytała cicho, obejmując go ufnie ramionami i niby całkowitym przypadkiem tak je układając, aby dłonie znalazły się w okolicach zabranej butelki. Odczekała chwilę i zaczęła mówić, przy okazji ostrożnie zabierając się za zabieranie szklanej rzeczy - Bicie na noże też możemy pokazać. Ty i ja, zrobimy konkursa. Taką zabawę nie na poważnie. Treninga - wyjaśniła, unosząc głowę do góry i opierając brodę o tors opiekuna żeby móc robić minę smutnego kota, chociaż pewnie on tego nie widział bo było ciemno.

- Retro to coś starego. Zwykle styl albo moda, zwłaszcza jak powraca i znów coś jest uważane za modne, stylowe, klasyczne i tak dalej. - odpowiedział wujek patrząc w dół na twarz blondynki opartej na jego piersi. - Myślę jednak, że same strzelanie wystarczy. - dodał i odwrócił się znowu w stronę chłopców. Wysunął w ich stronę rękę by oddali mu rewolwer gdy się już nim nacieszyli. Angie była zaś w kropce. Wujek chyba nie zauważył jej manewru ale jej dłoń coś miała opory z wysupłaniem butelki z bocznej kieszeni szortów. Teraz zaś poruszył się więc rozdzielili się gdy zaczął z powrotem ładować rewolwer wyjętymi wcześniej nabojami. Dzieciarnia z wypiekami na twarzy obserwowała jak po kolei zapełniał prawdziwą broń, prawdziwymi nabojami.
- Rewolwery czy pistolety to broń krótka. Tak się na nią mówi. W przeciwieństwie do broni długiej czyli strzelb, pistoletów maszynowych czy karabinów. Bo jest o wiele od niej mniejsza i lżejsza. Ale i tak pewniej się zwykle strzela trzymając broń oburącz. Z bronią krótką można poruszać się i strzelać na różne sposoby. Ale pokażę wam jeden z najbardziej uniwersalnych i najprostszych. - wujek mówił spokojnie wręcz jakby złosliwie opóźniał co najważniejsze. I chłopcy i dziewczynka nie mogli się już doczekać co takiego pokaże i kiedy będzie te strzelanie. Pazur zaś złapał rewolwerową klasykę w jedną dłoń, ją od dołu dla stabilizacji i wzmocnienia chwytu złapał drugą i jakoś od razu zaczął wyglądać bardzo bojowo. Nawet w tych swoich szortach z wystającą z kieszeni butelką nastolatki.
- Przy strzelaniu i poruszaniu się z bronią może się zdarzyć, że nie chcemy od razu strzelać. Wówczas zdejmujemy palec ze spustu i kładziemy go obok, wzdłuż broni. Ważne zwłaszcza przy rewolwerach bo jak wspomniałem nie mają innego bezpiecznika niż cyngiel. A w chaosie walki, biegania może całkiem łatwo palec przesunąć się ten pół centymetra i broń może wtedy wystrzelić. - postawny ciemny blondyn zademonstrował sam chwyt a potem położył palec tak jak mówił demonstrując jak to powinno wyglądać. Teraz wskazujący był położony wzdłuż korpusu broni i były małe szanse, że trafi znowu na spust przypadkowo. Ale w każdej chwili wiadomo było, że łatwo może tam wrócić jeśli strzelec postanowi strzelić. Wujek poodwracał się kilka razy demonstrując na przemian jak kładzie albo zdejmuje palec ze spustu. Nawet w tak oszczędnych ruchach wydawał się groźny i bojowy choć przecież właściwie nic specjalnego niby nie robił. A jednak czuło się, że w każdej chwili naprawdę może tak zacząć strzelać z tego prawdziwego rewolweru i prawdziwej amunicji by powstrzymać zagrożenie. Dzieci patrzyły na to wszystko z żywym zainteresowaniem i płonącymi policzkami.

Nastolatka też patrzyła jak zaklęta na blond opiekuna. Wyglądał tak super i poważnie no i tłumaczył, jak dziadek. To rozumiała - co i o czym mówił. Zniknęła niepewność i dziewczyna złapała się na tym, że uśmiecha się pod nosem. Naprawdę miała bardzo ładnego wujka i takiego mądrego.
- Żeby trafić trzeba zgrać muszkę ze szczerbinką. Muszka równa się mówi - w głowie usłyszała głos dziadka, który był tam zawsze i powtarzał te wszystkie ważne rzeczy, jakich ją uczył w domu. Powtarzała po nim, a im więcej mówiła, tym bardziej nieobecny miała wyraz twarzy. Oczy stawały się puste, zapatrzone w lufę rewolwera.- Zależy od celownika, czy jest szczerbinkowy, przyziernikowy czy broń ma szynę celowniczą. Można celować w punkta, lub pod punkta… jak się celuje do statykowego celu. Takiego co się nie rusza. W punkt, to jak zgrane przyrządy ustawiamy w miejscu w które chcemy tracić. Pod punkt, kiedy ustawiamy poniżej miejsca do trafienia. Nu… ale to trza pamnienić paru rzeczy. Że broń się psuje, a to pogarsza celność. Zużycie gwintów w przewodzie lufy, po wystrzeleniu większej ilości naboi. Rozbicie wylotu lufy. Zanieczyszczenie lufy osadem prochowym przy większej liczbie strzałów. Skrzywienie lufy, muszki, celownika. Skrzywienie lub nadmierne luzy kolby. Rozszerzenie się lufy wskutek rozgrzania przy dłuższych seriach. Rdza, wżery w lufie w skutek braku lub przy nieprawidłowym obsługiwaniu technicznym broni. - Głos też się jej zmieniał: zaczęła mówić nisko, przez nos i chrapliwie, kanciasto wypowiadając kolejne słowa, a chwilami nawet zaciągając śpiewnie po słowiańsku.
- Tolsza swietło ważne. Najlepij stanąć tak, żeby sunce nie padało na broń. Dobre oświetlenie poprawia widoczność celu i przyrządów celowniczych, polepszając warunki celowania i tym samym wyniki strzelania. Jednak jaskrawe promienie słońca padające w oczy strzelającego męczą wzrok. Robią powstanie poświaty na przyrządach celowniczych, szczególnie przy startej powłoce ochronnej utrudniając ich prawidłowe zgranie. Zbyt jasne oświetlenie przyrządów celowniczych powoduje również pozorne zniekształcenie muszki i szczerbinki celownika a tym samym błąd w celowaniu: promienie słońca padające z prawej strony powodują, że prawa strona muszki będzie jaskrawsza i pozornie „szersza”, będziemy więc celować „lewą” muszką, po lewej też stronie celu ułożą się przestrzeliny, albo odwrotnie. Gdy słońce oświetla muszkę z góry, muszka wydaje się dłuższa i mimo woli strzelamy „niską muszką” i przestrzeliny układają się w dole celu. Oświetlenie szczerbinki z prawej strony daje złudzenie poszerzenia się jej w lewo, więc przesuniesz lufę w lewo, w celu, bo ty myśli, że prostuje do równego ustawienia muszki w szczerbince. Nu albo jak gorąco, jak na pustyni, i powietrze falowuje. I ciężej się skupić bo gorąco i szybko się męczysz.

Słowa nastolatki wywołały żywą reakcję młodszego pokolenia. A właściwie słuchali i patrzyli się na nią z zafascynowaniem. Często zerkali na dorosłego mężczyznę z bandaną na głowie sprawdzając jak on reaguje na tą wypowiedź ich kumpeli. Wujek też słuchał i patrzył uważnie aż blondynka nie skończyła mówić i opowiadać. Na koniec pokiwał głową.

- Angie ma rację. - wskazał ją brodą i lekko potwierdził ruchem dłoni. - Ale to już trochę wyższa szkoła jazdy. Wymaga opanowania pewnych podstaw. - zgodził się bo dzieciarnia chyba miała trudności z opanowaniem tego co mówiła blondynka i nie wiedziała jak powinna zareagować. - Ja na razie pokazuję wam podstawy. Myślę, że jak na pierwszy raz to zaczniemy od czegoś prostego. - blondyn uśmiechnął się i nieco uniósł dłoń z bronią do góry chcąc wrócić do demonstracji.
- Już wiecie trochę od Angie jak się strzela na dalsze dystanse. Wiecie ode mnie jak się trzyma broń. Teraz pokażę wam jak się z nią poruszać. - wujek powiedział spokojnie i znów wrócił do tej pozycji strzeleckiej z wycelowaną bronią jaką miał wcześniej. Teraz jednak ruszył przed siebie. Szedł dość raźnym tempem celując przed siebie z rewolweru. Wyglądało, że po prostu idzie w tej wodzie po tej stodole. Ale jak doszedł do drugiej strony stodoły to zakręcił. Wykonując ten wiraż nie opuszczał broni tylko ona wykonała wiraż razem z nim. Zaczął wracać trochę pod skosem a potem do grupki widzów. Gdy wydawało się, że idzie prosto na nich i przez moment mieli wycelowaną w siebie trzymaną przez niego broń on nagle opuścił ramiona i lufa rewolweru celowała gdzieś dwa kroki przed jego rozchlapującymi wodę nogami.

- Kolejna rzecz. Nie celujemy do swoich ani cywili. Tylko do tych złych. Jak ktoś z naszych nam wejdzie pod lufę to ją opuszczamy o tak. - powiedział wujek wskazując na właśnie opuszczoną w dół broń. - Albo ubezpieczamy inny kierunek. Zwłaszcza jak ta druga osoba jest z nami i też ma broń. - wujek uniósł z powrotem broń na linię twarzy ale celował gdzieś w bok. Potem pokazał jeszcze w podobnym stylu jak wchodzić po schodach i jak chodzić by celować i sprawdzać także górę i dół. Zwłaszcza w miastach, budynkach i innych takich. Gdy tak pokazywał te proste pojedyncze ruchy w całym zestawie wodząc lufą na wszystkie strony to nagle okazywało się, że wędrówka z pistoletem czy inną bronią po takim niepewnym terenie jest całkiem pracochłonna i wymaga patrzenia w rożne strony prawie jednocześnie i generalnie nie jest wcale taka łatwa nawet do samego patrzenia.
- I dlatego łatwiej jest w grupce. Zwłaszcza jak reprezentują podobny poziom wiedzy i doświadczenia. - uśmiechnął się wujek na sam koniec tej części pokazu. - To jak? Chcecie spróbować? Akurat jest was czwórka to wyjdą dwie pary. - wujek pokazał po kolei na każdego z mniejszych i większych widzów i młodsze pokolenie zafascynowane pokazem oczywiście, że chciało. Ale jednak trochę musieli poczekać bo wujek znowu rozbroił rewolwer a potem wyjął kolejne klamki tak by każdy dostał pustą broń.

Nastolatka raz po raz przekrzywiała głowę jak większa, blond wersja psa, patrząc na wujka i słuchając co mówi, a im dłużej się tak gapiła, tym więcej życia do niej wracało aż do momentu, gdy zaczęła się bujać z pięt na palce. Lubiła takie ćwiczenia i chodzenie w zespole, gdzie wzajemnie się bezpieczyło. Tylko jednej rzeczy nie rozumiała. Jak niby miała rozróżnić tych złych od dobrych? Oprócz tego, że źli i potwory byli z Nowego Jorku.
Pod koniec lekcji raźno poderwała się z miejsca, doskakując od małej ludzi i spoglądając na nią z góry.
- Chcesz się ze mną pobawić w bezpieczenie? - spytała jej, szczerząc się wesoło. Zaraz przeniosła wzrok na wujka - A mogę karabin? Wole karabiny… i pić mi sie chce wujku. Mogę jak ty nie chcesz? - pokazał na butelkę.

- Angie to taki pokaz. Lepiej by wszyscy mieli to samo by zobaczy jak to działa. A na pragnienie masz manierkę. - wujek odpowiedział spokojnie i tłumacząc i wskazując dla odmiany manierkę nastolatki. Jakoś nie wydawał się być chętny do korzystania z butelki ani przez siebie ani przez kogoś innego.

Za to Jane pokiwała główką po chwili zafascynowanego milczenia. Przez chwilę z równą fascynacją trzymała prawdziwy rewolwer. Chłopcy bez problemu zgodzili się na taki podział proponowany przez blondynkę i chwilowo toczyli hałaśliwą wojnę który ma wziąć rewolwer a który pistolet. Pazur dał im wszystkim się chwilę wykrzyczeć i podekscytować póki nie wkroczył do akcji nie widząc przełomu w tej scysji. Zaproponował by jedną trasę jeden z nich trzymał jedną pukawkę a potem w kolejnej się zamienili. I to po chwili namysłu zdawało się pogodzić obydwu braci.
-Spróbujcie. Najpierw pojedynczo. Angie wam pokaże potem wy. Powiedzmy wejdźcie stąd tam na górę po schodach. - opiekun nastolatki zaproponował pierwsze ćwiczenie wskazując na cel jaki mieli osiągnąć. Wydawał się dość prosty bo trzeba było przez utopioną w wodzie stodołę przejść z jakąś połowę długości a potem wejść po schodach tak jak to przed chwilą pazurowy instruktor pokazywał.

Blondynka wzruszyła ramionami zastanawiając się chwilę czy jakby skoczyła na wujka i próbowała mu odebrać flaszka w walce to by się obraził, czy uznał że to też może być szkolenie albo ten cały pokaz dla małych ludziów.
- Ale ja nie chcę wody - burknęła opiekunowi, patrząc na niego spode łba którym zaraz pokręciła, zwracając się do Jane. Klęknęła przy niej.
- Tam gdzie oczy, tam lufa, to proste - uśmiechnęła się do niej, wstając z kolan.

Dziewczynka pokiwała głową. Cała dzieciarnia obserwowała oddalającą się przez zalane klepisko nastolatkę i potem jak wspina się po schodach. I to z zapartym tchem. Bo dopiero jak Angie zatrzymała się na górze przy barierce zaczęli wesoło coś krzyczeć i tłumaczyć sobie nawzajem a nawet machać do niej. Dla Angie zaś ten prosty kawałek był całkiem prosty w porównaniu do tego co zdążyli ją wcześniej nauczyć i dziadek i wujek. No ale poruszanie się z kimś wymagało trochę większej koordynacji i współpracy niż pojedynczy marsz.

Po Angie ruszyła Jane. Była z nich wszystkich najmniejsza i najmłodsza. Wujek wybrał dla niej chyba najmniejszy pistolet z tych zdobycznych a i tak jakoś dziwnie duży wydawał się w małych rączkach dziewczynki. No ale brnęła przez wodę celując trochę na czuja a trochę na oślep to tu to tam. Angie widziała, że dziadek pewnie by się wygadał teraz widząc taki partacki poziom ale dziewczynce musiało to sprawiać masę frajdy. Bo gdy wreszcie weszła po dużych dla siebie schodach na górę i stanęła przed Angie a podczas wchodzenia po schodach chyba w ogóle zapomniała, co wujek mówił o nie celowaniu do swoich bo po prostu wchodziła po schodach z pistoletem to na sam koniec spojrzała z oczami pełnymi szczęścia i wypiekami na twarzy na nastolatkę jakby właśnie ukończyła jakiś maraton czy coś podobnego. Chłopcy też zaczęli coś krzyczeć wesoło i zachęcająco więc w ogóle zrobiło się miło i sympatycznie.

Chłopcy oczywiście znowu nie mogli dojść do porozumienia który ma iść pierwszy i prawie się pobili ale wujek zainterweniował znowu, że raz ma iść jeden a następnym razem drugi jako pierwszy. I to znowu jakoś ich pogodziło. Więc po paru chwilach wokół Angie przy barierce stała cała dzieciarnia a wujek został na dole stodoły.

- Świetnie, właśnie o coś takiego chodzi. Mniej więcej. - z góry wszystkie rysy twarzy mężczyzny na dole nie były zbyt wyraźnie widoczne więc uśmiech było słychać głównie w głosie. Wujek pewnie też dostrzegał te niedociągnięcia trójki młodych kandydatów tego wieczornego kursu strzeleckiego ale widocznie postawił na dobrą zabawę a nie szkolenie z prawdziwego zdarzenia. - A teraz parami. Najpierw dziewczyny potem chłopaki. Spróbujcie dojść do tego worka. - wujek pokazał na jeden z worków wypełniony prowizorycznie sianem. Aby tam dojść trzeba było najpierw zejść po schodach na dół a potem przejść na drugi kraniec stodoły. Trasa dość prosta ale teraz już trzeba było się zgrać z partnerem. Chłopcy trochę pomarudzili, że dziewczyny idą pierwsze ale w końcu też chcieli zobaczyć co będzie dalej i jak najszybciej tego spróbować więc dziewczyny miały wolną drogę.

Brzmiało łatwo i było łatwe, bo nikt zły ani żaden potwór nie czaili się w ciemności. To była zabawa, bez strachu, że zaraz dostanie się kulkę, albo zarobi bolącą ranę.
- Biorę lewą strony, ty prawą - powiedziała do małej ludzi i ruszyła powoli, dostosowując tempo do jej małych kroków.

Angie szybko odkryła, że o dziwo największy problem pojawił się zaraz na początku. Dziewczynka miała poważne trudności z nadążaniem za dorosłymi, zwłaszcza po dużych dla niej schodach albo nie tak płytkiej wodzie. Po schodach schodziło pojedynczo i na tyle ją to pochłaniało, że ten pistolet trzymała raczej symbolicznie w górze. Więc to blondynce było łatwiej zwolnić do jej tempa niż dziewczynce próbować za nią nadążyć. Ale i chłopcy i wujek cierpliwie i z przyjaznymi uśmiechami czekali aż zejdą na dół i dojadą wo worka. Na dole dziewczyna z miną pełną zapału i zaangażowania wodziło trochę chaotycznie ale jednak wodziła po swojej stronie gdy Angie sprawdzała swoją.

Chłopcom poszło tak sobie. Trochę wyraźnie było widać, że bardziej konkurują ze sobą jakby to był jakiś wyścig niż praca zespołowa. Ale za to mniej więcej poprawnie reagowali jak na swój początek przygody z takimi manewrami. Potem wujek podszedł do nich i trochę poradził każdemu z nich co i jak by można zrobić lepiej. Chłopcom pomogło by bardziej zaczęło to w ich dwójce przypominać współpracę a Jane chociaż starała się nie celować po swoich ludziach. Wszyscy zdawali się być wręcz oczarowani całą tą zabawą. Ale to jeszcze nie był koniec! Wujek wreszcie przeszedł po tym całym wstępie do najciekawszej części - strzelania! To co obiecał przy kolacji! Wreszcie się doczekali!

- Najpierw pokażę wam takie zwykłe, podstawowe strzelanie do celu. - wujek zaczął mówić gdy spokojnie zaczął wkładać naboje do S&W. Dzieciarnia otworzyła szeroko oczy z fascynacją przypatrując się temu etapowi przygotowań. Każdy z nich nadal trzymał po jakiejś klamce ale ich pukawki nadal były puste. Wreszcie wujek skończył ładować broń i znowu przybrał tą pozycję strzelecką jaką pokazywał na samym początku. Teraz w twarzach dzieci pokazał się jakiś ślad zrozumienia i radosnej satysfakcji, że wiedzieli już coś czego nie wiedzieli wcześniej i pewnie nawet z dorosłych nie każdy wiedział.
W końcu pociągnął za spust. Rewolwer w jego dłoniach nie wydawał się jakiś specjalnie duży i wcale nie rzucał w ich pewnym chwycie. Nastolatka wiedziała, że amunicja na jaką “chodził” ten rewolwer jest dość słaba więc i odrzut niezbyt mocny. Ale dzieci były słabsze i drobniejsze od dorosłych więc z pełnowymiarowymi pukawkami pewnie miałyby o wiele większe trudności z ich opanowaniem niż dorośli. Wujek swobodnie wystrzelał cały bębenek dziurawiąc oddalony o kilkanaście kroków worek. Wnętrze stodoły huczało przy kolejnych strzałach a każdy strzał był witany dziecięcą fascynacją. Na koniec Pazur opuścił już pustą broń, zrobił ten trik z wyrzucaniem na bok bębenka i potrząchał bronią by wysunąć łuski. Wysunęły się trochę więc łatwiej je było wyjąć ręcznie. Mężczyzna załadował bęben ponownie i podał go swojej podopiecznej.
- Angie też wam może pokazać jak to się robi. - powiedział wujek a uwaga dzieci skoncentrowała się teraz na ich nowej kumpeli.

- Haraszo - odpowiedziała wesoło, podrywając się z miejsca i przejmując w locie broń. Też wyglądała na zaaferowaną, a przy tym wyjątkowo szczęśliwą, a miała się z czego cieszyć! W końcu spędzali z wujkiem razem czas i wspólnie się bawili w trening. Trochę na dzieciowo, ale i tak całe to bezpieczenie, a teraz strzelanie należało do fajnych i przyjemnych zajęć. Wolała je niż te dziwne literki, albo kolejne słowa. Lubiła strzelać, nawet jeżeli nie z dziadkowego karabinu, tylko piesowego rewolwera.
- To nie jest trudne - zaśmiała się do małych ludziów, uderzając z bębenek żeby zakręcił się parę razy, a gdy skończył od razu podniosła broń i wycelowała w nieruchomy worek. Raz za razem naciskała spust, śmiejąc się przy tym jak małe dziecko.

Strzelanie z rewolweru do dość sporego celu, nieruchomego i z parunastu kroków okazało się być dla wychowanej przez dziadka dziewczyny całkiem proste. Też podziurawiła worek kolejnymi dziurami. Tu i tam pokazały się już kłosy słomy jakiej tam napchali wcześniej podczas przygotowań. Chłopcy i Jane zaś kibicowali i bili brawo, i krzyczeli podczas tego strzelania jakby chodziło o nie wiadomo jakie zawody i trofea. Wreszcie przyszedł ten moment, że wujek znowu przejął rewolwer i załadował go nowymi kulami. Łuski jak widziała nastolatka na razie chował do kieszeni bluzy. Gdy skończył przyklęknął i podał broń Jamesowi. Pozostała dwójka zamilkła z emocji jakby sami mieli już tą broń w rękach i się przymierzali do strzelania. I jakoś to poszło.

James strzelił pierwszy raz i przez chwilę zapanowała euforia młodszego pokolenia. Jakby wygrał zabawkę w lunaparku. Nawet udało mu się trafić w worek. Potem już było gorzej i dało się zauważyć, że broń po każdym strzale bardziej mu skacze w rękach niż bardziej dorosłym strzelcom. Nie miał jeszcze takiej masy, siły i wprawy by sprawnie niwelować odrzut broni a to sprawiało, że raczej mógł strzelać pojedynczo. Schemat u pozostałej dwójki się powtórzył. W ciągu paru chwil więc wystrzelali 5 bębenków a łuski w kieszeni bluzy wujka zaczynały wyglądać jak mała, kanciasta piłeczka na brzuchu.

- Tak. Ładnie wam poszło. - pochwalił ich wszystkich wujek z ciepłym uśmiechem na twarzy. - A teraz pokażę wam jeszcze taki jeden trik. - uśmiech zrobił się nieco tajemniczy gdy odebrał broń od Jane która strzelała jako ostatnia i znowu ją ładował kolejnymi nabojami.
- Wadą większości pistoletów czy rewolwerów jest słaba szybkostrzelność. W porównaniu do broni automatycznej. Strzelając pojedynczo ciężko jest powtórzyć strzał a strzelając raz za razem ma się większą siłę ognia ale celność robi się bardzo problematyczna. Zwykle wtedy jest to marnotrawstwo naboi chociaż można liczyć na efekt zastraszenia przeciwnika. Ale jest wyjście pośrednie z tego problemu. - Pazur uśmiechnął się tajemniczo bo akurat skończył ładować S&W. I mówił tak jakby zaraz miał zdradzić jakiś wielki sekret. Po tym wszystkim dzieci wyglądały jakby zaraz miały się ugotować z ciekawości po tym całym wieczornym show jakie zorganizował im wujek Angie no i sama Angie. Wujek zaś znowu przybrał postawę strzelecką celując w już nieźle rozpruty ołowiem worek. A potem strzelił. Bardzo szybko, dwa razy pod rząd, że dwa strzały prawie zlały się w jeden.

- Dublet. Czyli podwójny strzał. - powiedział wujek lekko odwracając się profilem do dzieciarni. - Trzeba strzelić od razu, raz za razem. Szybko zanim odrzut podrzuci broń i minie ten moment by ją wyrównać i znów wystrzelić. Jak to wygląda jak się strzela pojedynczo jak my do tej pory. To jest metoda dawnych komandosów i antyterrorystów. Strzelano tak w głowy. Bo wszelkie kamizelki dość łatwo zatrzymują takie dość słabe ammo ale no strzał w głowę to strzał w głowę. No ale to trudne więc strzela się tak tylko z paru kroków bo dalej traci to sens. Czyli nieźle nadaje się do walki w budynkach, zwłaszcza jak broń ma tłumik a przeciwnik jeszcze o nas nie wie. No a w praktyce to wygląda to tak. - wujek spokojnie tłumaczył i w międzyczasie doładował bębenek dwoma nabojami. Potem znowu odwrócił się w stronę zaimprowizowanej strzelnicy przybierając postawę strzelecką. I strzelał. Tymi dubletami. Tym razem do rozstawionych puszek. A, że były rozstawione tam i tu to Pazur odwracał się jak jakaś automatyczna wieżyczka i trafiał i pudłował ale tempo i natężenie ognia było nieporównywalne z czymkolwiek mieli dotąd do czynienia w tej stodole. Teraz wydawał się jak taki prawdziwie groźny żołnierz czy komandos zupełnie jakby na chwilę w tej stodole pojawił się w jego miejscu całkiem kto inny. A gdy skończył znowu opuścił broń i odwrócił się, uśmiechnął i znowu wyglądał jak wujek.
- No tak to zazwyczaj wygląda. - powiedział do zgromadzonej dzieciarni. Wynik był połowiczny. Przy tak szybkim strzelaniu jedna puszka była nietknięta choć w deskach były rozpłaszczone kule tuż obok niej. Druga była rozbyrźgnieta podwójnym trafieniem a trzecia pojedynczym.

Cały pokaz Angela oglądała z szeroko otworzonymi oczami, chłonąc je każdą komórką ciała. Lubiła jak wujek pokazywał co umie, ale właśnie jak wujek - nie żeby zrobić krzywdę, tylko nauczyć, albo dać przykład. Ona tak nie umiała, tego dziadek nie uczył… bo wolał strzelać raz i celnie. Najlepiej z dużej odległości. Albo zachodzić z nożem, bo cicho. Ale jego już nie było, teraz miała wujka.
- Łaaał… - westchnęła kiedy strzały ucichły i nagle poderwała się z beczki na której przysiadła, zagryzając paznokcie kiedy broń huczała prochem i nabojami. Standardowo wpadła na wysokiego blondyna z impetem, obejmując go z całej siły, dumna i szczęśliwa jednocześnie. - Jesteś najlepszy! Jak dziadek!

- Noo! -
czereda maluchów pod wpływem impulsu powtórzyła manewr nastolatki. I nagle oni oboje a zwłaszcza wujek byli w tym żywym oblężeniu ochów, achów, śmiechów i uścisków. Wujek też zdawał się to przyjmować z uśmiechem i zadowoleniem. - Dobrze, też jesteście wspaniali. Chyba wystarczy na dzisiaj, wracajmy do domu. - wujek powiedział łagodnie i dzieciaki w końcu go odstąpiły. On sam pozbierał swój plecak i znowu wybuchła radość bo pozwolił każdemu maluchowi zatrzymać broń jaką operował podczas tych wieczornych manewrów. Ale amunicję obiecał zostawić pani West. Na koniec zaś jeszcze wziął Jane na barana by nie szła znowu przez tą wodę i tak kawalkada zaczęła brnąć przez zalane wodą podwórze w kierunku domu Westów.

Angie dreptała posłusznie obok opiekuna, trzymając go za rękę i zezując co jakiś czas na butelkę, ale nie mówiła nic o niej, za to poruszyła inny temat.
- Myślisz, że pani doktur będzie bardzo zła, jak się rano pojawimy na te badania? - spytała, przenosząc wzrok na ulicę gdzie gdzieś daleko był bar i westchnęła - Nie chcę stąd iść. Tu jest dobrze. Zostańmy.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline