Roel wszedł do głównej sali, gdzie czekał na niego strażnik.
- Idź do lecznicy i czekaj na nas. Uprzedź swoich ludzi, że pojawimy się tam z Kapłanem Herbertem, kiedy on skończy tutaj. I pamiętaj. - akolita zbliżył się do strażnika, by podkreślić powagę słów - Nikomu nie wolno zamienić z więźniami choć słowa. Jeśli ktokolwiek wejdzie, lub wyjdzie z ich izby, to lepiej, żeby kapłan nie dostał was w swoje ręce. To naprawdę poważna sprawa. - dodał opiekuńczym tonem i odprawił strażnika.
Kiedy ten zamknął za sobą ciężkie drzwi westchnął wiedząc, że właśnie przyprawił biedaka o kępkę siwych włosów, ale liczył, że gdy zorientują się, że ich więźniowie zniknęli, nie przybiegną zaraz z alarmem do Ulrykanina. Może strach przed karą będzie silniejszy i zaszyją się w jakimś mrocznym zaułku.
Akolita odczekał chwilę, wyjrzał za zewnątrz przez wąskie, strzeliste okno i wrócił do lochów.
- Co do?! - Krzyknął omal nie spadając ze chodów, kiedy zobaczył Ulrykanina idącego w jego kierunku. Gdyby nie stalowa poręcz nie skończyło by się na poślizgnięciu i piętach obitych o twarde stopnie. Wciąż ślizgając się nerwowo po podłożu podciągnął się i cofnął wytrzeszczając oczy ze zdziwieniem.
Ostatnio edytowane przez Morel : 16-02-2018 o 09:26.
|