Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2018, 21:23   #183
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Darmowa kąpiel brzmiała dobrze, a nawet bardzo dobrze. Tym bardziej, że od następnego dnia miało się skończyć wesołe chlapanie, ale Izzy jeszcze się tym nie przejmowała. Wedle planu najdalej pojutrze rano mieli ruszyć na drugą stronę rzeki i dalej aż do domu. Tak wyglądała pozytywna wersja i jej lekarka postanowiła się trzymać, bo i tak mieli dookoła wystarczająco wiele powodów do nerwów i niepokojów. Nie chodziło tylko o dziwną wściekliznę - cała otoczka powodzi działała przygnębiająco, podnosząc poprzeczkę nerwicy na jeszcze wyższy poziom. Katastrofy tego rodzaju niosły ze sobą pokłosie chorób zakaźnych… jakby było im mało dziwnego wirusa.

Był też oczywiście khainita Roger, szurnięty gorzej niż marcowy zając, do tego chodzący blond chaos z karabinem i jej wujek. Im więcej O’Neal słuchała o dziwnej, militarnej rodzinie, tym bardziej zaczynała się obawiać co przyniesie następny dzień. Obiecała że pomoże Samowi z córką, chciała jej pomóc. Ułatwić aklimatyzację w świecie ludzi… ale zadanie z godziny na godzinę, z rewelacji na rewelację, wyglądało na coraz trudniejsze.

Po szybkiej wymianie zdań z właścicielem lokalu i podziękowaniu za darmową kąpiel, Izzy musiała się uszczypnąć aby przywrócić zdrowy rozsądek, bo ciało razem z sercem pchały się w te pędy prosto na zaplecze. Musiała się umyć i to szybko, zanim zadrapie się na śmierć. Najpierw jednak wypadało zająć się bardziej przyziemnymi kwestiami.
- Myszko wujek Lou przygotował dla ciebie kąpiel - zwróciła się do siedzącej obok przy stole córki, odgarniając jej włosy z policzka za ucho. Westchnęła przy tym w duchu, posyłając mężowi szybkie spojrzenie i mrugnęła do niego. Hierarchia w stanie nakazywała najpierw zadbać o potrzeby dziecka, potem swoje, więc znowu przyjdzie im się myć obojgu w letniej wodzie po Maggie, która na szczęście nie miała dziś okazji aby się uświnić - Skończ proszę kolację i idziemy do łaźni. Będę miała jutro dla ciebie bardzo ważne zadanie, musisz się wyspać żeby mieć dużo siły - uśmiechnęła się łagodnie do córki - Chcesz żeby na szafce przy łóżku zostawić szklankę z wodą? Tatuś się tym zajmie, pościeli łóżka - tutaj uśmiechnęła się równie łagodnie do łowcy.

Maggie zastanowiła się poważnie nad propozycją rodzicielki.
- A jakie to zadanie? - nie wytrzymała zbyt długo i poddała się ciekawości. - A będę mogła spać z kotkami? - przechyliła nieco główkę i mrużąc oczy gotowa do walki o swoje racje i potrzeby. Zapewne uważała, że spanie z kocią rodziną to wspaniałe urozmaicenie na tą noc. I wyglądało jakby wykrakała. Bo przez pomieszczenie przetruchtała czarna kotka. Biegła wysoko i dumnie zadartym do góry ogonem a w zębach coś trzymała.

- Chyba ma mysz. - powiedział pan O’Neal który z całej trójki miał jak zwykle najbystrzejszy wzrok. Mógł mieć rację bo kawałek czegoś szarego w zębach kotki naprawdę mógł być złapaną myszą.

- Albo szczura - Izzy nie wyglądał na bardzo szczęśliwą, ale szybko musiała się rozchmurzyć. Ujęła Roba za rękę i podniosła do swojego policzka - Zobacz co tam ma, a my z Maggie pójdziemy się umyć przed snem. Potem pomogę ci wyszorować plecy i sprawdzę czy umyłeś się za uszami - puściła mu oko i odwróciła się do córki - Zobaczymy kochanie, ale jeżeli pozwolą się koło siebie położyć… no dobrze. Jeżeli umyjesz się, szybko położysz i obiecasz że uśniesz raz dwa, to pościelimy ci na podłodze koło kotków - zgodziła się dodając warunki - A zadanie jest bardzo, bardzo ważne - zawiesiła głos i wzrok na córeczce - Będziesz musiała pomóc pani Marii. To ta miła, ciemnowłosa pani która tu była rano. Z tą powodzią jest masa problemów, trzeba będzie się nią zaopiekować i pilnować jak my z tatą pojedziemy do pacjenta jutro rano, a obiecaliśmy pomoc tutaj też, ale razem damy radę być i tu i tam - pogłaskała lekko ciemne włosy na małej głowie.

- Za małe na szczura. Chyba, że jakiś mały właśnie. - łowca jakoś odruchowo wydawał się wejść w tryb łowcy gdy w temacie pojawiło się coś związanego z łowami. - Dobrze, pójdę to sprawdzić. I pomyślę, gdzie ja będę sprawdzał czy się dobrze wyszorowałaś. - Robertowi udało się zachować profesjonalizm i powagę ale tylko w słowach i mimice. W spojrzeniu miał takie łobuzerskie ogniki, że dało się poznać iż tam pod skórą taki poważny i oschły nie jest. Odszedł za kotką która zniknęła na schodach prowadzących na piętro a córka chyba nie wychwyciła tej niemej wymiany zdań między rodzicami. Za to wychwyciła coś innego.

- A czemu mam spać na podłodze? Nie mogę na łóżku? Kotki śpią przecież na łóżku. - Maggie zrobiła poważną minkę i zmarszczyła nosek gdy zastanawiała się nad tą dostrzeżoną niezgodnością. Kocia rodzina jak się ulokowała czy może to Angie ją zostawiła na jednym z łóżku tam i właśnie była gdy ostatnio pani O’Neal była w pokoju i tam pewnie ostatni raz widziała ją Maggie.

- A to wyjedziecie jutro? I zostawicie mnie samą? - dziewczynka podniosła wzrok na matkę sprawdzając czy dobrze zrozumiała to o czym ona mówi. Dała się jednak bez trudności doprowadzić do pomieszczenia z czekającą balią.

- Zobaczymy gdzie się kotki na noc ułożą, dobrze kochanie? - lekarka objęła ją ramieniem, prowadząc do kąpieli. Zamknęła za nimi drzwi i zaczęła pomagać w zdejmowaniu ubrań - Mogą być zestresowane po całym ciężkim dniu i bać się spać z człowiekiem. Są półdzikie, trochę czasu minie zanim się do nas przyzwyczają i nam zaufają. Musisz być cierpliwa - wyjaśniła, odkładając zdjęte ubrani na krzesełko przy wannie - Ja i tata jedziemy jutro… do pacjenta. Kawałek za miasto, wrócimy po południu. Jesteś już na tyle duża, że mogę cię poprosić abyś pomogła pani Marii. Ktoś będzie musiał jej pomóc. Może prosić o pomoc w domu, albo żeby z nią gdzieś pójść.

Dziewczynka przetrawiła informacje o jakich mówiła jej rodzicielka. Trochę sama się rozbierała a trochę dawała się rozbierać. W końcu na zgodę pokiwała głową. Ale chwilowo gdy wskoczyła do balii pełnej czystej i ciepłej wody zapomniała o innych problemach i zaczęła się oddawać przyjemności pluskania się i chlapania jak to często dzieci miały gdy dorwały się do nieograniczonych zasobów znośnie czystej i ciepłej wody.
- A dasz mi popatrzeć przez mikroskop? - zapytała wesoło na chwilę przestając się chlapać by spojrzeć na mamę.

- Rano jak wstaniemy, dobrze Myszko? - Izzy kucnęła przy bali, biorąc z półki ściereczkę i mocząc ją w wodzie, a potem podając Maggie - Przed śniadaniem. Teraz mam tam ważne próbki, nie ruszaj ich proszę, są… jak stężony kwas. Niebezpieczne. Ale obiecuję ci, że rano do nich wrócimy. Niech przez noc się rozwiną i popatrzymy co się z nich wykluje - mówiła pogodnie, ale nie czuła radości, tylko zaniepokojenie. Musiała porozmawiać z Robem o Rice. Jakby tego było mało Zordon i Angie wciąż nie wracali.

- Zanim wyjedziesz z tatą? - upewniła się dziewczynka dając się kąpać rodzicielce. Okazała się być albo skora do negocjacji, zmęczona albo zainteresowana kotkami, mikroskopem i czekającym ją dniem. Więc kąpiel okazała się przyjemnym wytchnieniem i dla matki i dla córki. Umyta dziewczynka została opatulona w ręcznik i podreptała grzecznie z mamą do pokoju na piętrze. Tam czekał ich mąż i ojciec. I to z niespodzianką. Okazało się, że przygarnął kotkę. Ta jednak niecierpliwiła się i była zdenerwowana.

- Mają zamknięte drzwi. Trzeba poczekać aż ktoś z nich wróci. I mówiłem, że mysz. - facet w kapturze leżał wygodnie rozwalony na dolnym łóżku i głaskał czarną kotkę. Ta jednak była zdenerwowana i zeskoczyła z łózka gdy tylko otworzyły się drzwi na korytarz. Zatrzymała się na środku pokoju bo dwójka ludzi na chwilę zabarykadowała wyjście. Ale z kocią gracją umknęła na zewnątrz mimo próby córki O’Nealów by ją złapać. - Puść ją Maggie. Poleciała do dzieci. Znowu będzie drapać i miauczeć pod drzwiami. - powiedział spokojnie ojciec a dziewczynka patrzyła na korytarz. Kotka jednak zrobiła dokładnie to co jej tata powiedział.
- No? To jak było w kąpieli? - pan O’Neal zmienił temat, wyciągnął rękę i córka jakoś po chwili wahania wpakowała się na łóżko obok niego.

- Woda jeszcze ciepła, leć korzystać póki nie wystygnie - lekarka stanęła w progu i próbowała patrzeć na kotkę, jednak wzrok i tak uciekał jej tam gdzie łóżko z własna rodziną. - Potem przyjdę i sprawdzę, czy się dokładnie umyłeś za uszami, a nie jak ostatnio - z poważną miną przeszła przez pokój, biorąc się za przeglądanie bagaży. Wyjęła z nich piżamę dla Maggie i czysty zestaw do spania dla Roba. Położyła je na stoliku.
- Zostaw brudne ubrania przy balii. Wezmę też te Maggie i nasze, oddam Lou do prania. Na wieczór będą suche i czyste - mówiła cicho, dokładając też własną zmianę garderoby do ogólnej kupki - Poczekamy tutaj we dwie, jak ktoś od nich przyjdzie spytamy o kotki - popatrzyła na córkę i puściła jej oczko - Przy okazji rzeczy Angie też trzeba przeprać - westchnęła, idąc w róg pokoju i podnosząc zrzucone przez nastolatkę tak ochoczo ubrania.

- Dobrze kochanie. - Rob z artystycznym spokojem zgodził się z żoną. Wychodząc pocałował ją i zabrał przy okazji co było przeznaczone do prania do prania. Żona zaś została sama z ich córką. Ta zaś zaczęła się mościć i gramolić w łóżku jak zazwyczaj przed zaśnięciem.

Doktor O'Neal poczekała aż się ułoży i przysiadła na skraju łóżka, poprawiając jej kołdrę i poduszkę, a gdy to zrobiła, zaczęła nucić cicho pod nosem, głaszcząc powolnymi ruchami ciemne włosy na małej głowie. Czekała aż córka uśnie, myślami uciekając na dół, do Roberta i nie chodziło tylko o kąpiel. Angie i Sam wciąż nie wracali, a zanim położą się spać, czekała ich druga tura badań. Ją, dwóch rannych z pokoju obok. Na Rogera Izzy nie miała siły, nie dziś. Najwyżej zamkną drzwi na klucz i będą spali z bronią pod ręką na wypadek, gdyby topornik postanowił się zmienić w jednego z działających instynktownie zarażonych.
 
Driada jest offline