Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2018, 14:39   #261
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację

Ambulatorium


[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/ab/ab/dc/ababdc6c6c34742392e1268603004e46.jpg[/MEDIA]

Najpierw drzwi przekroczyła chmura balonów, ścieśniając się i rozprężając przy minięciu framugi. Trzeszczała syntetycznymi powłokami trących o siebie serduszek. Orbitowały w nieskładnych ruchach wokół sporych rozmiarów uśmiechniętego radośnie statku kosmicznego. Zza masy kolorowych kształtów wyłonił się Night. Mina zdradzała niezwykłą koncentrację poświęconą przelotowi pomiędzy grodziami przyciasnawej śluzy. Manewrował okrętem pociągając za jeden ze sznurków, starając się nie zahaczyć żadnym z dmuchanych skrzydeł i stateczników.
- Booyah - ogłosił sukces akcji. - Patent pilota w kieszeni - stwierdził z dumą, unosząc nieznacznie dłoń zajętą trzymanym koszykiem. Tym sposobem akcentował, że wszystko jedną ręką było. Zmierzył wzrokiem otoczenie. Przypominał z lekka złego klauna w miejskim kamuflażu, który za pomocą baloników zamierza wabić dzieci, by potem wypychać je trocinami i przerabiać w makabryczne kukiełki. Ostatnie tygodnie nie były dla niego łaskawe. Bledszy, jakby stracił na wadze, co tylko uwypukliło kości policzkowe i wyostrzyło rysy twarzy. Linia ust, po litaniach cynicznych słów zastygła w pogardliwej, drwiącej krzywiźnie i jedynie oczy mężczyzny zdawały się weselsze niż zwykle, mniej nieprzyjemne.

Chulońska pielęgniarka spojrzała na niego dosyć surowym wzrokiem, lecz nie odezwała się ani słowem. Coś tam dokończyła na mini-compie trzymanym w dłoni, po czym w końcu zwróciła się do mężczyzny.
- Proszę ciszej, pacjentka ma się sama obudzić, a nie być budzoną - Wskazała na Isabell, leżącą w łóżku po operacji. Dziewczyna odzyskała już nieco zdrowsze kolory na twarzy, nie była również podłączona do tylu aparatur co poprzednio. Oddychała spokojnie, wśród cichego pikania paru urządzeń…
- Operacja zakończona sukcesem, wkrótce pacjentka będzie w pełni zdrowa - Oznajmiła Chulonka, tym razem prawie się nawet do Nightfalla uśmiechając - Ale ma być spokój - Dodała, wychodząc już z pokoju. Strzelec został więc sam z Macolitką…

Night przyłożył konspiracyjnie palec do ust.
-Ciiiiii – odprowadził biały kitel niknący za drzwiami, kiwając porozumiewawczo głową. Przedmioty, które trzymał w dłoni były przy pęknięciu bardzo nie „ciiiiii”. Aż poczuł dyskomfort, że tyle ich sprowadził. Niebezpieczne, różowe serducha i uśmiechnięta rakieta. Zmierzył je groźnym wzrokiem powtarzając przezornie gest z uciszającym palcem.
- No, cicho ma być – wyszeptał ostrzegawczo do baloników. Przywiązał ostrożnie pęk sznurków do ramy łóżka u stóp Isabell. Kosz z owocami umieścił na blacie szafki stojącej przy zagłówku. Uśmiechnął się do dziewczyny. Przyjemnie było móc widzieć jej coraz bardziej rumiane policzki. Jeszcze trochę, a znów zacznie biegać, skakać, szaleć i rozbijać wszelkie możliwe pojazdy siedząc za ich sterami. Cała niesamowita Iss.
- Heej, Aniele, śpij sobie, śpij. A ja przygotuję ci coś dobrego do jedzenia – pirat mówił ściszonym głosem. – Owoce padanus – wyciągnął z kosza pomarańczowe kulki. – Jak kokosy z cytryną, lekkie i pyszne. Zapomniałem zapytać, jak je się obiera, czy coś – zdradził zatroskany. – Zaraz umyję, pokroję i będę wiedział.

Jakiś kwadrans później, gdy Night w końcu sobie poradził z owocami, i nadal czuwał przy Isabell…
- Uch - Rozległo się ciche jęknięcie z łóżka, a dziewczyna otworzyła w końcu oczy.

Najemnik uśmiechnął się szeroko, aż część soku z testowanego panadusa spłynęła mu po brodzie. Odstawił na bok talerzyk i nóż. Przyklęknął przy łóżku Isabell, dotykając jej twarzy lekko lepkimi palcami o wciąż cytrusowym zapachu.
- Jak się czujesz? Zawołać lekarza? – zasypał dziewczynę serią pytań. – …nigdy więcej mi tego nie rób, rozumiesz? Powinienem wysłać Paddoców do piekła za durny pomysł z wentylacją - mówił rozemocjonowany. - Myślałem, że cię straciłem, wiesz? Świat bez ciebie był taki czarny. Chciałem go zniszczyć. Na nic innego nie zasługiwał – zamarł w pocałunku złożonym na jej dłoni.

- Czuję się jak przeżuta i wypluta... - Odpowiedziała słabym głosem dziewczyna, wpatrując się w Nighta - Wszystko już dobrze? I wszyscy przeżyli?

- Wcale się nie dziwię, sytuacja była poważna. Jesteś teraz cyborgiem – Night wyjaśnił. – Chociaż wciąż brakuje mi laserów z oczu – droczył się. – Taak, załoga w komplecie, nawet trochę się rozrosła, a teraz uważaj – podkreślił. – Jesteśmy statkiem handlowym Cucumaria, rany odniosłaś w ataku piratów, co po części się zgadza. Taka konspiracja, do odwołania – spojrzał nieco smutno, zdradzając, że jeszcze nie nadszedł koniec przygód i turbulencji.

- Co znaczy “cyborgiem”?? - Oczy Isabell zrobiły się dwa razy większe, niż przed chwilą. Jej nowe serce z kolei zaczęło najwyraźniej bić o wiele szybciej niż parę sekund temu, co oznajmiła popiskiwaniem aparatura monitorująca zdrowie dziewczyny. Oj, Night chyba nie przemyślał swoich słów…

- Bo widzisz… – pirat zmrużył wesoło powieki, nie mogąc się powstrzymać. – Potrzebowaliśmy na szybko czegoś, by cię poskładać, a jedyne co stało w pobliżu to automat vendingowy. Oj, tam nie przejmuj się – poczochrał dziewczynę po głowie. – Taki tam mały otwór na żetony i od czasu do czasu wypadają z ciebie batoniki – pękł i chichrał już w najlepsze.

- Skopię Ci dupę... - Powiedziała dziewczyna, po czym po chwili się uśmiechnęła. Kilka razy poruszyła swoją dłonią na łóżku, tak nieco jakby w kierunku mężczyzny.

~*~*~

Po dopełnieniu formalności Night jeszcze raz podziękował i pożegnał się z załogą szpitala. Nie znał zwyczajów Chulonów, ale z tego co zdążył zaobserwować istniało wiele podobieństw między różnymi gatunkami kosmitów. Mając nadzieję, że i w tym aspekcie może być tak samo w ramach upominku podarował lekarce prowadzącej butelkę drogiego trunku w zdobionej butelce i pudełko czekoladek, wyglądających na całkiem ekskluzywne. Teraz spacerował powoli, pchając przed sobą hoover-wózek dla pacjentów, ciesząc się pogodą, spokojem popołudnia i apetytem Isabell, która z ciekawością przeglądała i opróżniała zawartość owocowego koszyka. Zatrzymał się i pchnął jeden z manipulatorów, obracając pojazd wokół osi, aż ujrzał oczy w kolorze letniego nieba, których ciekawość po chwili przeniosła się na niego.
- Cieszę się, że jesteś - pochylił się bliżej i lekko ujmując za podbródek pocałował dziewczynę w usta o delikatnym cytrusowym smaku. Tym razem panadus był już tylko niknącym tłem, nic nie mogło się równać z delikatnym, ciepłym dotykiem jej warg.
 
Cai jest offline