Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2018, 01:04   #33
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 9

Czas: 1940.II.16; godz. 23:05
Miejsce: południowa Norwegia; wody Jossingfjord; pokład “Altmark”, śródokręcie
Warunki: noc, mroźno, deszcz ze śniegiem, dość silny wiatr, średnie fale



st.ag Baumont; poziom III, galeryjka



Golf wydawał się przyjemnie otulać mokre i zmarznięte ciało. Ciężki od mokrej wody mundur nakładało się na niego bardzo nieprzyjemnie. Od razu przygniótł suchy golf do ciała i było jasne, że niedługo go zamoczy całkowicie. Ale chociaż na chwilę Francuzka mogła poczuć coś podobnego do suchego, ciepłego ręcznika otulającego górę jej ciała. Na to wszystko żółty sztormiak był dopełnieniem przebrania. Wadą natomiast było jak i a brytyjskim i pewnie każdym innym płaszczu, że ładownice z magazynkami były pod nim więc wymieniało się je niezbyt zgrabnie. Zwłaszcza zmarzniętymi i zgabiałymi dłońmi. A potrzem trzeba było wyjść znowu na ten mroczny i lodowaty świat zewnętrzny.

Starsza agentka dowodząca tą operacją otworzyła stalowe drzwi na zewnątrz. Od razu w jej nowy sztormiak i twarz uderzyły ciskane wiatrem igiełki śniegu i wody. Na kołyszącej się jednostce musiała przytrzymywać się równie lodowatej ściany albo barierki by na tym mokrym i śliskim pokładzie nie stracić równowagi. Szła na czuja. Nie znała rozkładu pomieszczeń a jednynie ogólnie miała pojęcie, że Niemcy którzy się strzelali z chłopakami powinni być gdzieś o poziom niżej.

Dostrzegła jakiś ruch w tych kołyszących się ciemnościach. Za burtą. W ich stronę płynął jakiś niszczyciel. Nie była pewna czy to ten na którym płynęli dotąd czy jakiś inny ale płynął w ich stronę. Widziała jak jego dziób rozbija atakujące go falę. A lufy dział groźnie mierzą w niemiecką jednostkę. Czyli trochę jakby też i w stronę obserwatora z niemieckiej jednostki. Może był tam cały czas ale byli albo wewnątrz statku albo kurtyna nocy i zawiei śnieżnej znacznie ograniczała widok. Niemniej to były wciąż jednostki morskie więc i poruszały się z morskimi prędkościami czyli nie było co liczyć, że lada chwila znajdą się burta w burtę.

Francuzka zeszła po jakiś schodach. Teraz chyba była na tym poziomie co ci Niemcy. Wciąż słyszała strzelaninę. I z wnętrza i od rufy. Ale wiatr i wzburzone morze skutecznie zagłuszały ludzki głos więc czasem coś do niej dochodziło a czasem nie. Nie szło w ogóle zrozumieć co i kto krzyczy. Na rufie widziała jakieś postacie. Jedne biegły inne stały. Ale była zbyt daleko by rozpoznać kto to i co tam właściwie robią.

Znalazła jakieś drzwi do wnętrza nadbudówki. Nie było zbyt trudne bo przez bulaj przyjemnie i zapraszająco wyzierało ciepłe światło. Na zamknięciu znalazła jednak ślady świeżej krwi. Ktoś chyba ranny otwierał je od zewnątrz. Pewnie niedawno skoro woda i śnieg jeszcze tego nie zmyły i nie przykryły. Czerwone strugi i krople kontrastowały ze stalową bielą nadbudówki. Zajrzała przez bulaj.

Wewnątrz był krótki na kilka kroków korytarz, bardzo podobny do tego z jakiego wyszła piętro wyżej zostawiając swoich podwładnych. Tylko tutaj byli Niemcy. Dwóch było chyba rannych. Jeden siedział na podłodze a na ścianie zostawiał czerwone zacieki. Drugi stał ale też oberwał. Obydwaj chyba byli bez broni. Przez zamknięte drzwi słyszała częściowo co zdenerwowani mówią. Maszyna. Ktoś wywabił ich mówiąc po niemiecku. Chciał zabić strzelając. Ledwo uszli z życiem. Mówili chyba jakiemuś przełożonemu. Ten i z jakimś innym słuchał ich i chyba planował tam ruszyć bo wskazywał na drzwi przy jakich właśnie stała agentka Spectry. Przy krzyżówkach korytarza zaś stało dwóch czy trzech niemieckich marynarzy. Zerkali to na rozmawiających to gdzieś w stronę dziobu gdzie dochodziły odgłosy bardzo bliskiej strzelaniny.Przynajmniej jeden z nich miał karabin. W dzień pewnie mogliby dostrzec kogoś po drugiej stronie bulaja ale teraz, w nocy, z oświetlonego wnętrza ciężko było dostrzec co czy kto jest na zewnątrz. Z drugiej strony niezbyt było realnym liczyć, że uda się niepostrzeżenie wśliznąć do środka przez te drzwi. Niemcy chyba sami chcieli przez nie ruszyć.



mł.ag Wainwright; schody poziom III/IV



- Dobrze sir. - brytyjski marynarz skinął głową na znak, że zrozumiał polecenie. John doszedł do niego pierwszy niż ich szefowa zdążyła się do końca przebrać i wyjść na zewnątrz. Tuż pod schodami nie było widać nikogo. Tylko puste, metalowe schody. I takie same na piętro wyżej. Brytyjski marynarz wykorzystał chwilę przerwy by doładować z łódki swój karabin. Dał znać kiwnięciem talerzykowatego hełmu, że jest gotów do akcji. Wtedy John mógł zacząć swoją gdzieś akurat jak usłyszeli trzask zamykanych za Francuzką drzwi.

Brytyjski szyfrant zaczął ostrożnie schodzić po schodach. Jak ryzykownego zadania się podjął zrozumiał prawie od razu gdy Niemcy zweryfikowali jego plan. Postawił przemoczonego buta na jednym stopniu i kolejnym, i jeszcze jednym, zszedł już prawie do połowy schodków gdy huknęły niemieckie strzały. Ze dwa czy trzy. John schylił się instynktownie i wówczas głowa znalazła mu się tuż pod sufitem korytarza. I wtedy wreszcie ich zobaczył. Choć oni pewnie widzieli go odkąd postawił buta na pierwszym schodku. Ale trzymali reżim ognia czekając aż cel się powiększy. Najpierw do kolan, potem do pasa, wreszcie prawie większość sylwetki. Wtedy dopiero otworzyli ogień gdy Brytyjczyk wciąż jeszcze nie mógł ich widzieć bo głowę miał powyżej poziomu sufitu.

Ale gdy się schylił to wreszcie ich zobaczył! Ich! To nie był jeden marynarz było ich tam kilku! I mieli karabiny! Na pewno najbliższych dwóch czy trzech. Ale korytarz był na tyle wąski, że tylko oni mogli strzelać. I strzelali! Ale na szczęście dla Wyspiarza niecelnie. Niemniej w tej chwili i tak mieli nad nim 2-3 krotną przewagę liczebną w karabinowych lufach a korytarz nie dawał żadnych osłon by się skryć. Mógł próbować albo dokończyć swój pomysł i skorzystać z chwili by skitrać się w jakiś boczny korytarz tuż przy schodach. Wówczas Niemcy musieli by podejść prawie pod same schody by do niego strzelić. Mógł zostać na lub przy schodach i odpowiedzieć ogniem. Ale to znowu by była ta kilkukrotna przewaga w lufach po stronie drużyny gospodarzy. Mógł jeszcze wrócić z powrotem na górę do Curtisa. Ten póki drugi Brytyjczyk był na wąskich schodach właściwie mógł tylko czekać nad nimi.



mł.ag Gulbrand; poziom V, gaeryjka



Webley norweskiego agenta szybko wykończył magazynek strzelając do niemieckich uciekinierów. Ale albo tym razem nie poszło mu tak dobrze jak przed chwilą albo postrzały nie były tak poważne by przeszkodzić przestraszonym Niemcom w ucieczce. Zanim zmienił magazynek to już ich nie było nie było nawet słychać tupotania butów po metalowych schodach. Przynajmniej jednak miał znowu broń gotową na następną okazję.

Ta zaś mogła się trafić raczej prędzej niż później. Przez rozbite strzelaniną okna mostku słyszał niemieckie głosy. Wyglądało, że niemieckiej obsadzie udało się chyba opanować sytuację bo coś nie słychać było wznowienia walk. Ale nadal słychać było jęki rannych załogantów.

Edvard zaś miał okazję dotrzeć do plandeki i zrzucić ją. To musiało być TO! Po ciemku i oczami zalewanymi przez igiełki wody i śniegu od czego trzeba było wciąż mrugać widział jakieś pudło. Chyba rzeczywiście jakieś radio. Zbyt ciężkie na plecakowe więc pewnie właśnie z jakiegoś statku czy pojazdu. Pasowało do tego co mówili im na odprawie. Ale, że nie było to takie zwykłe radio agent Spectry zorientował się po dziwnych symbolach albo zdobieniach. Nie było czasu ani sytuacji by im się przyjrzeć ale nawet to co dojrzał jakoś dziwnie zazębia się z jego zainteresowaniami i specjalnością. To mogły być jakieś runy lub podobne symbole. Ale tego mógłby być pewny gdyby miał okazję zbadać to w spokoju. I przy świetle. I bez tej norweskiej śnieżycy. I zimowego wzburzonego morza. No i przedstawicielami niemieckiej marynarki handlowej zaledwie za ścianą ale kilka do kilkunastu kroków od niego.

Marynarz Gordon zaczął czołgać się w jego stronę. Prawie na pewno był ranny i to chyba poważnie. Kuśtykał tak podczas tego czołgania co chwila podciągając swój karabin. Agent Spectry po głosach z wnętrza mostka zorientował się, że Niemcy zorientowali się, że tuż obok musi być ktoś jeszcze. I, że czekają na przybycie posiłków. Słyszał ich kroki ale nie był pewny czy zaraz ktoś nie wyjdzie by chociaż sprawdzić co się tutaj dzieje. Właściwie jakby nawet wyjrzał przez rozbite okna przy narożniku to dostrzegł by pewnie i maszynę i kucającego przy niej alianta.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline