Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2018, 14:53   #263
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Słuchaj, ja chciałam o czymś porozmawiać... -

- Eeee…. ooook? - zapytał Doc ostrożnie nie bardzo wiedząc, co też Darakanka wymyśliła.Jej zachowanie wróżyło kłopoty.
- Denerwujesz się? - Spytała z bezczelnym uśmieszkiem, spoglądając mężczyźnie prosto w oczy.
- Jaaaa?…. Nieeeee….- skłamał szybko Bullit.
- No bo nie masz w sumie powodu… chyba... - Vis pokręciła się na Bullicie przez chwilę, co wcale nie pomagało w trakcie tej rozmowy.
- Achaaa… To miło. To o czym chcesz… pogadać?- zapytał Doc bynajmniej nie uspokojony jej słowami.

Zanim jednak dziewczyna coś powiedziała, pocałowała Doca w usta. Tak zwyczajowo, nie za krótko i nie za długo, ot solidny buziak.
- Oj, nie kuś… bo cię złapię.- pogroził żartobliwie Bullit i dla żartu próbował rzeczywiście ją złapać. Ale tak jakoś… niemrawo..
- Złapałeś już dawno - Uśmiechnęła się - Tylko... - Jakoś tak nie chciała dokończyć, lekko przygryzając wargę.
- Taaak?- zadumał się Dave drapiąc po czuprynie i nie mając pojęcia o co chodzi Darakance.
- Chyba się robię… no tego, gruba - Palnęła nagle dziewczyna, i poprowadziła dłoń Bullita na swój brzuszek.
-Acha… ooochooo…- Docowi coś zaświtało i odsunął dłoń jak oparzony. Uniósł ją do czoła dodając. -No to pięknie.
Przecież oboje byli marnym materiałem na rodziców.

- Czyli też uważasz, że jem za dużo słodyczy? - Vis zrobiła przesadnie smutną minkę.
- No… niee… Raczej ostatnio nie było okazji, do spalenia przez ciebie kalorii.- rzekł z uśmiechem Dave.
- Więc trzeba to nadrobić - Przejechała pacem kokieteryjnie po torsie Dave’a, tylko odrobinę przesuwając go po jego ciele w dół. Z uśmiechem, ponownie go pocałowała, tym razem jednak już dłużej i namiętniej.
- Mmmm…- ciężko było coś mówić z ustami zaciśniętymi do jej ust. Więc mężczyzna szybko się poddał pocałunkowi, całkowicie zapominając swoich niepokojach.
- To chodźmy pod prysznic - Mruknęła w końcu Vis.
- Chodźmy.- stwierdził Doc, bo czyż mógł jej odmówić?

***

Potem przyszedł czas na obowiązki. Trzeba było ogarnąć laboratorium. Od czasu do czasu wypadało w nim posprzątać. Następnie było zagłębianie się w “lekturę” zapisaną w plikach komputera, a dotyczących klonowania tkanek. Wyglądało to skomplikowanie… a przecież przy tak zaawansowanej technologii te sprawy powinny być zepchnięte na komputery, a nie na troglodytów obsługujących je.
Przeglądając kolejne bloki “mundrego” tekstu przemądrzałych profesorów Bulli ćmił skręta własnej roboty. Potem znowu był powrót do inwentaryzacji leków i sprzętu. Nudna rutyna, ale konieczna do odfajkowania. Następnie zaś wycieczka w poszukiwaniu miejscowych okazji, by ocenić zawartość aptek okiem “fachowca”.

Na miejscu okazało się, że nie jest tak źle. Były lecznicze nanity po cenie o pięćdziesiąt kredytów niższej od tej rynkowej. I miejscowe ziołowe leki na kaca, wzmocnienie potencji i zapobiegające ciąży, choć ich skuteczność… była dyskusyjna. Doc wszak nie wiedział na jakich rasach stosowano te leki.

***

Następnie “ochroniarz” skierował swe kroki w kierunku zachodniego magazynu. Zamierzał odnaleźć Gootaga’a i poznać jego ofertę towarowo informacyjną.
Dotarł szerokim korytarzem do olbrzymiej bramy, a potem skierował się do śluzy personalnej uśmiechając szeroko. Tak bardzo że jego uśmiech przypominał banana.
- Hej… jak leci?- zapytał magazyniera przez okienko.
- No… jak co dzień, a co? - Odpowiedział zagadnięty mężczyzna.
- Szukam znajomego mojego znajomego. Gootag… Pracuje tu może, czy też pomyliłem magazyny? - zapytał Bullit sięgając do kieszeni i wyjmując skręta domowej roboty. Spojrzał na magazyniera i po chwili namysłu wyjął kolejnego w niemej propozycji podarku.
- To ja… ale Ciebie to nie kojarzę - Magazynier potarł podbródek w zamyśleniu.
- Znajomy mi polecił ciebie. Kojarzysz może…- Bullit przerwał by zapalić swojego papieroska i schować tego, którym wzgardzono.- ... Tyberiusa Agudę. Bo on kojarzy ciebie.
- Normalnie to tu nie wolno palić… jeszcze zaraz włączą się alarmy. A tak, Tyberiusa kojarzę. Chcesz coś kupić? - Mężczyzna potarł wymownie nos.
- To zależy… co możesz sprzedać.- mruknął cicho Bullit niechętnie gasząc swojego skręta. -Na razie interesują mnie ogólnie informacje na temat tego co się tu dzieje. Chuloni bardzo rozbudowali to miejsce… i zrobiło się… sztywniejsze.
- Wraz z rozwojem kolonii wymienili Administratorów, no i się zrobiło sztywniej - Magazynier położył obie dłonie na blacie okienka i wzrokiem wskazał własny nadgarstek. Na nim, na mini-compie, trwało jakieś odliczanie… 3, 2, 1…
- Teraz możemy rozmawiać, choć jedynie na chwilę. Jesteśmy nagrywani i podsłuchiwani, uruchomiłem zakłócanie, ale potrwa ledwie 20 sekund, inaczej mogą zacząć coś podejrzewać.
- Więc… chciałem się dowiedzieć, jakie usługi i jakie towary możesz zapewnić. I za jaką cenę. Ewentualnie, co ty byś chciał kupić.- Doc co prawda nie planował jakichś interesów, ale warto było się rozeznać w miejscowym rynku.
- A co to, badanie rynku? Nie byłoby prościej, jakbyś powiedział, czego szukasz? A co do handlu wymiennego, nie wiem, chyba tak… zależy oczywiście co za co.
-Medkity by się przydały, nany… chemikalia grzybobójcze, biocort.- zamyślił się Bullit drapiąc się po brodzie. Amunicja do Rail Gun też by się przydała. I granaty.[/i]
- No spoko, spoko, dałoby się to i owo skołować, a co w zamian? - Gootag spojrzał na swój nadgarstek, chyba powoli kończył się czas.
- A co by cię interesowało. I ile?- zapytał Bullit.
- Wszystkiego na łajbie, co to nią przylecieliście, pewnie nie masz… a masz może jakąś listę, to bym zerknął i może co wybrał? - Powiedział Magazynier, po czym znowu spojrzał na nadgarstek - Zostało nam pięć sekund - Poinformował Bullita.
Bullit podał magazynierowi chip z zapisanym stanem ładowni.
- Do przejrzenia w wolnej chwili. Nie wiem ile kapitan wyda na nasze oficjalne sprawunki w tej placówce, ale pewnie chętnie pozbędzie się i reszty zbędnego sprzętu.- stwierdził doktorek po chwili.
- Dobra, to przejrzę i możesz przyjść tak za 2 godziny - Gootag wziął chip i schował do kieszeni, po czym zerknął na- i postukał palcem w mini-comp wykonując dłonią płaski ruch, coś jakby zaprzeczenie. Najwyraźniej skończył się czas…
- ... i ja wtedy do niej mówię, nie ze mną te numery mała! - Wypalił nagle nie w temacie, po czym zaśmiał się głośno, choć był to wyjątkowo sztuczny śmiech.
- Dobra, dobra… już się stąd zabieram. Nie trzeba mnie poganiać.- odparł na pożegnanie “nadąsanym” tonem Bullit i zaczął się oddalać.
Bullit planował pogadać z jeszcze z Leeną zarówno na temat medycyny, zarówno w kwestii oferty tutejszych, jak i Gootaga. Może warto z którejś z nich skorzystać?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline