Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2018, 18:17   #158
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 18 03:20 h; 7.06 ja od Dagon V

Układ Dagon; 3:20 h po skoku; 7.06 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Julia



No i poszło. Teraz pakiet spreparowanych przez kapitana informacji pomknął przez kosmiczną pustkę w kierunku Dagon III i dryfujacej na jego orbicie automatycznej stacji. To przez jakieś półtorej godziny mieli spokój. Tyle czasu potrzebował sygnał by przedostać się na drugą stronę tego systemu gwiezdnego. I jeśli coś by się automatom zebrało na wymianę grzeczności, pytań czy informacji to kolejny podobny odcinek czasu. Ale do tego czasu wedle planu podróży powinni być już na orbicie Dagon V czyli mogą być poza zasięgiem bezpośredniej komunikacji z Dagonem III gdy odgrodzi ich gwiazda w centrum układu.

Kapitan jakiejś specjalnej reakcji od dwójki pracujących przy hipernapędzie załogantów się nie doczekał. A zaraz potem Alex znów straciła ich ze swoich elektronicznych oczu więc z całej załogi mógł pogadać tylko z siedzącą niedaleko Julią. Nie wiedział więc czy wezwanie na mostek dotarło do wysokiej nawigator. No ale jak nie może jej profesjonalizm sam ją przygna. Z drugiej strony z pustego to i salmonella nie naleje jak to się kiedyś mawiało więc bez mocy w głównych silnikach żaden nawigator nie miał możliwości wyhamowania kosmicznych prędkości z jakimi się wciąż poruszali. A żeby mieć moc trzeba było dokończyć spięcie jednego reaktora z podświetlnymi silnikami. Z tego co mówiła Alex Rohan i Nivi przeciągali właśnie wiązke energetyczną przez wypalone w pokładach pokłady. Dlatego pewnie zniknęli z namiarów gdy weszli z nią na zdemolowane walką pokłady.

Julia siedząc na konsolecie którą zwykle zajmował artylerzysta otrzymała prywatną wiadomość od inżyniera pokładowego. Była dość zwięzła:


Cytat:
„Dzięki. Daj znać staremu, niech oceni co zrobić z tą informacją.”

Nivi nie zareagowała na wiadomość o Edgarze a potem i ona i Rohan znowu zniknęli w strefie zakłóceń. Kapitan i skaner w jednym wydawał się być zajęty preparowaniem odpowiedzi dla automatów dryfujących przy Dagon III. Więc analizę nagrań z dronów Rohana zostawił jej.



Rufa; seg 10; pokł C; siłownia hipernapędu; Rohan i Nivi



Inżynier pokazał biolog wiadomość przesłaną przez rusznikarkę przebywającą obecnie na mostku. Wyglądało, że Julia znalazła na nagraniach z dronów brodacza coś podejrzanego. Na pokładzie D w Segmencie 8 czyli… Właśnie tam gdzie zamierzali przepchać wiązkę. Udało im się przedostać bez większych trudności z pokładu B na C i wrócić pod spód pierwszej dziury wypalonej przez Rohana. Teraz trzeba było ją przepchać do kolejnej czyli właśnie między sufitem a podłogą C i zacząć przepychać wiązkę na pokład D. No i właśnie w Seg 8 na pokładzie D pracowała trójka z wypalaczem.

Rohan zdawał jednak sobie sprawę, że raczej nagrania jakie widziała Julia jeśli są z jego dronów nie powinny przedstawiać aktualnej sytuacji bo już trochę czasu minęło kiedy odesłał je bo limit energii ich małych akumulatorków był alarmująco niski. U kręcącego się w pobliżu MiTsu też już spadł poniżej połowy ale nadal jeszcze nie było alarmująco. Co innego Nivi. Jakby wykrakała z tym tlenem. Ale skafander zmienił kod alarmowy z żółtego na pomarańczowy. Czyli tlenu zostało jej na 2 h. No i pół godzinna rezerwa. Ale by zmienić butlę na całą w tej chwili musiała by przerwać swoją pomoc inżynierowi.

Niżej już wiedzieli światła latarek i wypalacza. Nawet komunikatory na chwilę dawały radę. Ale w końcu znowu musieli zatkać kolejną dziurę wepchniętą wysokoenergetyczną wiązką. Zostawał ostatni, trzeci otwór ale wedle obliczeń Rohana to Abe powinien go lada chwila skończyć. O ile nic mu nie przeszkodziło do tej pory. Za to gdy zeszli na poziom C znowu stracili łączność z Alex i resztą postrzelanego okrętu. Cyborg nie doczekał się też odpowiedzi od Lindy. Wiadomość nadal nie miała sygnatury z potwierdzenia odbioru. Za to oboje z Nivi się zasapali i napocili już nieźle. Wiązka miała martwą złośliwość materii nieożywionej i słuszną masę. W końcu te wszystkie ultranowoczesne izolatory jednak nie były magiczną energią z innego wymiaru i też podlegały zasadom fizyki. Czyli właśnie były ciężkie, nieporęcznie i niewdzieczne do manewrowania do jakiego kompletnie nikt ich nie projektował.



Rufa; seg 8; pokł D; siłownia hipernapędu; Prya, Abe i Veronica



Już dużo nie zostało. Abe widział jak niezmiernie powoli ale jednak wypalacz kończył już zaprojektowany przez brodacza otwór. Jeszcze parę chwil i powinien przepalić go do końca. Na górze widzieli przez chwilę jak inżynier i biolog mocują się z przeciąganiem wiązki przez kolejny otwór. Przez chwilę mogli nawet pogadać bo przez pustą przestrzeń wypalonych dziur komunikatory dawały radę porozumiewać się między sobą. Ale znowu łączność się zaczęła rwać gdy środkowy otwór wypełniła wiązka energetyczna a pracująca przy niej para znowu zniknęła i z widoku i z kanałów łączności. Pocieszające było, że teraz wejście wiązki było już prawie tuż nad ich głowami więc lada chwila Rohan i Nivi powinni do nich wrócić by przepchać wiązkę na ich poziom. A jak Abe miał zaraz zakończyć pracę to będzie można przeciągnąć tą wiązkę na poziom niżej gdzie już ostatni kawałek brakowało do zdewastowanej maszynowni.

To coś co w ostatniej chwili wypatrzyła Prya dogorywało zmieniając się w wypaloną, suchą i kruchą skorupę która mogła skruszyć się czy połamać przy nie wiadomo jakim nacisku. Ogień z miotacza zdołał się wypalić i na szczęście nic się innego nie podpaliło. Wraz z ogniem zniknęło jednak także światło. Świat znów ograniczył się do metrażu mierzonego w parunastu na paręnaście metrów i zagraconego dryfującym złomem w przenikającym przez wszytko ciemnością. Znowu zrobiło się niespokojnie. Każdy ruch w tej zagraconej ciemności jaki wyłowiły promienie latarek mógł się okazać kolejnym stworzeniem. A przynajmniej ludzki umysł po świeżym zdarzeniu z nawigator w roli głównej jakoś instynktownie tak to kwalifikował. Do tego dochodził efekt rozpraszajacy w postaci Rohana, Nivi i ich majstrowania z tą oporną do współpracy wiązką.

- Mam pomarańczowy alarm w butli. - powiedziała jakby mimochodem białowłosa informatyczka. Widocznie po wyjściu ze skoku nie wymieniła jeszcze swojej butli więc skoro weszło jej na pomarańczowy alarm to zostało jej powietrza na jakieś 2 h i pół godzinna rezerwa.



Rufa; seg 10; pokł C; zdewastowane pobojowisko; Linda i Drake



Pali! Jak pali! Żywym ogniem! Uciekać! Szybko! Tlen, potrzebowali tlenu! Pomieszczenia gdzie można zdjąć skafander! Drake z trudem wytrzymywał by nie wrzeszczeć ale walczył za straconą sprawę. Co to było?! Jakiś kwas?! A już przez chwilę dobrze szło…

Oboje z Lindą mogli cofnąć się do wydarzeń sprzed zaledwie paru chwil. Stwór który skoczył na kanoniera zdołał mu się wymknąć. A nawet wykorzystał jego próbę przechwycenia go i owinął się ogonem wokół jego nadgarstka. Zaś jego pająkowaty korpus skoczył w stronę hełmu kosmonauty. Musiało być mimo małych rozmiarów zaskakujaco silne bo Drake widział o centymetry od swojej twarzy jakieś pbrzydliwe szczęki a i tak to coś zdołało zarysować tą szybkę hełmu. Strach było myśleć co by się działo gdyby nie miał w tej chwili na sobie tego hełmu.

Odrzut od gwałtownej szarpaniny sprawił, że kanonier zaczął się miotać w powietrzu rozbryzgując wokół siebie zmrożoną zawiesinę w jakiej dotąd błądzili. To znacznie utrudniło sprawę z orientacją w przestrzeni a Lindzie obserwację tych zmagań. Wyjęła z kabury pistolet akurat gdy kanonierowi udało się z trudem ściągnąć i cisnąc precz tą obrzydliwą kreaturę. Daleko nie poleciała bo wciąż mocno i boleśnie zaciskała się na jego ramieniu. Pewnie nawet przez skafander stwór zostawiłby po tym uścisku pręgi na ramieniu.

Linda wykorzystała moment gdy to coś na chwilę chociaż nie było przy twarzy Leona i otworzyła ogień. Była jednak chyba najsłabszym strzelcem w całej załodze “Archaona” a warunki strzeleckie były trudne. Nerwowo wierzgający, dość mały cel i ona sama zwieszona w przestrzeni obracająca się nieco po każdym strzale który nadawał jej dryfującą energię i coraz bardziej utrudniał strzelanie.

Stwór wrócił gdy tylko “ogon się skończył”. Wrócił znów korzystając z kotwicy ramienia człowieka by zaatakować ponownie. Cechowała go jakaś prymitywna zażartość i Drake czuł instynktownie, że żywy może wyjść z tego starcia tylko jeden z nich. Tym razem los albo okaleczony “Archeon” mu sprzyjał. Przedryfował podczas tej walki z krok czy dwa i gdy stwór wracał udało mu się go złapać i nadziać na jakiś wystający pręt. Stwór zasyczał gorączkowo wierzgając pajęczymi odnóżami ale tym razem masa i siła człowieka działała na korzyść dwunoga. Pod naporem mięśni byłego najemnika pręt przebił się przez ciało stwora i ten zaczął bulgotać krwią i wnętrznościami.

Drake sądził, że ma z głowy. Stwór wyraźnie zdychał na tym pręcie. Ale okazało się, że nawet wtedy jest groźny. Ta krew czy bebechy osiadły na nadgarstkach i rękawicach kombinezonu. I zaczęły na nim się pienić, gotować i jak kwas! Okazało się, że materiał skafandra przeżarły prawie momentalnie! Trochę pomogła tubka z uszczelniaczem do skafandrów ale tylko odwlekała nieuniknione. Część kwasu i tak dostała się na żywe ciało i wypalała skórę i mięso pod spodem z trudem uszczelnionego kombinezonu. Skafander był rozszczelniony tylko na chwilę ale i tak kanonier poczuł na dłoniach i ramieniu lodowaty dotyk kosmosu który zmroził mu dłonie momentalnie. A na skafandrze wciąż miał resztki żrącej krwi z tego czegoś a już nie miał uszczelniaczy!

Linda widząc sytuację wiedziała, że nie mogą się w tych zdezelowanych i ociemniałych korytarzach rozszczelnić. A bez tego nie mogła użyć swoich talentów i sprzętu by pomóc Drake’owi. Musieli choć na chwile zdjąć te rękwaice skafandra by miała pole manewru ale to równało się prawie pewnej śmierci Drake w ciągu paru minut gdy kosmos go zamarznie albo udusi. Najbliższe pewne miejsce to gdzieś na śródokręciu. Czyli tą drogą jaką przylecieli. Ale czas! Marne szanse! Chyba, żeby dostać się na Pokład B czyli o poziom wyżej. Odnaleźć jakieś schody które tam prowadzą i gdzieś w rejonie przy hipernapędzie powinno się zachować pomieszczenie z tlenem. Jeszcze bliżej były burty na tym pokładzie a w nich śluzy. Mogłaby powtórzyć podobny schemat jak wcześniej z Julią w tej pechowej 7-mce. Ale kompletnie nie wiedzieli czy jakieś śluzy się tu zachowały jeśli nie to tylko stracą czas próbując do nich dotrzeć. Nie mieli łączności z resztą załogi ani z Alex więc byli zdani tylko na siebie. Dopiero jakby dotarli do mniej zdewastowanych rejonów na śródokręciu albo pokładzie B była szansa na nawiązanie kontaktu ale równało się to pewnie ze znalezieniem pomieszczenia z tlenem.


---




Układ Dagon; 03:20 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Rufa; restarter maszynowni; Silvia



Raymond Davenport. Tak się nazywał ten zamarznięty facet. A przynajmniej tak było na plakietce jaką wciąż miał przypiętą do klapy ubrania pod tym kocem który do końca miał pewnie dawać mu nadzieję, że ogrzeje swojego właściciela. Albo chociaz opóźni to co nieuniknione. Ubranie było sztywne i oszronione zaś ciało pod nim przypominało bryłę drewna czy zmrożonego mięsa. Ale przy tych warunkach nie było to dziwne. Trochę jednak dziwny był rodzaj tego ubrania bo przypominał uniform jakiegoś lekarza albo naukowca. Z bliska i w świetle latarki ciało wyglądało dość upiornie. Nie było widać śladów ran czy rozkładu więc można było odnieść wrażenie, że facet tylko zasnął, no może zapadł w letar albo śpiączkę. Świadomość, że nie żyje jeszcze dodawała

W kieszeni aktorka znalazła holo. Jakiś trochę bardziej rozbudowany model więc pewnie nie tylko do dzwonienia i sprawdzania co nowego w sesji. Chociaż w tej chwili był bezużyteczny bo rozładowany jak wszystko tutaj. Sama plakietka ze zdjęciem i nazwiskiem mogła pewnie posłużyć jako jedna z części kodu dostępu tam gdzie było to potrzebne. Niestety drugą było pewnie albo skan siatkówki oka albo czytnik Klucza co obecnie było mało użyteczne. resztą w tej chwili i tak wszystko zdawało się nie działać. W drugiej kieszni uniformu znalazła jednak ciekawy i pożyteczny gadżet czyli mały multitool. Zwłaszcza jak na tą chwilą alternatywą były coraz bardziej tracące czucie gołe dłonie.

Zostały ostatnie drzwi. I ostatnia nadzieja. Zmarznięta blondynka czuła jak najbardziej dosłownie, że czas jej umyka przez grabiejące palce razem z życiodajnym ciepłem. Znalezione ubranie znacznie spowalniało ten proces ale nie było w stanie go zatrzymać. Ale gdy otwarła drzwi serce zabić mogło jej mocniej. Sterówka! Tak to wyglądało w świetle latarki. I jeszcze chwila szukania i wreszcie był! Restarter! Parę dźwigni. Silvia znała podstawową zasadę. Trzeba było energicznie szarpnąć w dół a potem z powrotem do góry. I już. Pewnie każda dźwignia odpowiadała za jakiś sektor statku. Te kilka dźwigni, kilka ruchów. Chwila ciszy i milczenia. I nagle… Tak! Czuła albo słyszała gdzieś jakieś wibracje uruchamianej maszynerii. A po chwili stała się światłość! Pomieszczenia restartora rozbłysnęło się sufitowymi lampami. Było światło! Czyli energia wróciła! Udało się! Jak była energia to i reszta sprzętów powinna też znowu działać. Od automatyki drzwi i wind po ekrany i komputery. No i grzejniki. Chociaż po prostu trzeba było poczekać aż znów zaczną działać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 21-02-2018 o 13:35. Powód: Na Vedze 03:20 po skoku a nie 03:10 po skoku :)
Pipboy79 jest offline