Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2018, 21:43   #151
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Red wysłuchała instrukcji przesłanych przez kapitana do reszty załogi. Jak na sytuację, w której się znaleźli i biorąc pod uwagę, że ich statek ulegał biodegradacji, to były one dosyć mechaniczne. Nie komentowała. Może Tichy miał taki patent na radzenie sobie ze stresem. Wzięła partię filmów, które do tej pory przeglądał kapitan i zabrała się za przegląd.

Po chwili o czymś sobie przypomniała. No tak, toż widziała to coś. Mogłoby im pomóc gdyby chociaż wiedzieli co im może tam zagrażać. Tyle, że… zerknęła na wyświetlany przez Alex sygnał o obecności Nivi. Jeśli jej napisze to zaraz się tam rzuci. Zerknęła na merdającego kończynami Edvarda.
- To dla dobra twojej pani. - Szepnęła cicho i przygotowała wiadomość dla pani biolog.

Cytat:
Jestem na mostku, jakby co u Edvarda wszystko w porządku. Jest równie entuzjastyczny co wcześniej.
Wzięła głębszy oddech. A teraz wypadało dać znać reszcie co dokładnie się dzieje i chyba będzie musiał tym oberwać inżynier.

Cytat:
Piszę tylko do ciebie i zostawiam twojej ocenie rozdysponowanie tego dalej. Jedno z twoich oczek zaobserwowało, prawdopodobnie, ulubieńca Nivi. Pokład D sektor 8. Przypomina kolczastego węża i spokojnie pływa sobie w przestrzeni.
 
Aiko jest offline  
Stary 16-02-2018, 00:00   #152
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Zrobiło się dziwnie, przynajmniej Teddy całe zajście w pomieszczeniu wydawało się podejrzane. Co to niby miało być? Krabopająk, albo inne gówno wyhodowane przez androidy żeby uprzykrzyć ludziom życie? Kobieta czułą przez skórę, że pewnie Rohan maczał w tym swoje syntetyczne paluchy od stóp, bo przecież nie dopadła jej paranoje, no nie?

- Ja pierdolę… - mruknęła, patrząc jak stwór się jara i słuchając jak skwierczy. Dziwny pokraczny bękart, ale jarał się porządnie, więc nie był odporny na ogień. Z drugiej strony co żywego mogło być odporne na smugę napalmu z miotacza?

- Wiedziałam że to pojebana robota, no przecież kurwa mówiłam żeby jej nie brać, ale jak zwykle nikt mnie nie słucha - doburczała pretensjonalnie do informatyczki i Abe’a, zmieniając broń z miotacza na krótką żeby w razie czego dobić obce gówno jeśli zamierzałoby zacząć odstawiać dziwne numery - przykładowo dalej żyć. Nie było bata żeby się stąd ruszyła póki nie upewni się że ścierwo, jak sama nazwa wskazywała, ścierwem się stało.
Resztki odda Larsen, niech ruda tez ma coś z życia.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline  
Stary 16-02-2018, 00:57   #153
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Ogon... to bydle miało ogon! Drake wybałuszył oczy za maską skafandra, ale zadziałał odruch. Uchylił się, uderzył, na chwilę odepchnął przeciwnika, ale ten nie zamierzał rezygnować z potyczki. Jeżeli tak wyglądała ta biedna, zamknięta w skrzyni forma życia, lepiej że trafiła na niego, zamiast na kogoś innego z załogi... choćby idącą o parę kroków z tyłu Lindę.

- Uważaj! - zdążył krzyknąć zanim istota zaatakowała ponownie. Nie było czasu sięgać po broń, ani pomyśleć rozsądnie. Ogon... bydle miało ogon i nie przypominało niczego, co kanonier do tej pory miał przyjemność, albo i nieprzyjemność oglądać.

Zrobił to, co pierwsze przyszło mu na myśl. Skoczył do przodu, wyciągając ręce aby chwycić ten pieprzony ogon, a potem grzmotnąć raz jeszcze padalcem o ścianę. Unieruchomić go, nie pozwolić dostać się do cywila.

Unieruchomić, ogłuszyć i mieć nadzieję, że stwór nie ma w zanadrzu niczego, co przebije mu skafander.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline  
Stary 16-02-2018, 01:14   #154
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Opanowana zazwyczaj lekarka skamieniała.
To nie była sala szpitalna ani medlab. To nawet nie była polowa lecznica.
Linda co prawda przeszła podstawowe szkolenie ale walka nawet walka wręcz nie była jej drugą naturą. W tej chwili, tu i teraz, Królowa Lodu stała jak zamrożona figura.

Ostrzeżenie utknęło jej w gardle. Dłoń niemrawo gmerała w poszukiwaniu pistoletu ale w głowie tłuklo się zapętlone "tefalowa owłoka, kwas w żyłach, nie potrzebuje tlenu".

Obserwowała próby uniku i walki kanoniera. Dopiero myśl o tym ostatnim przebiła się przez czapę szoku. Roztrzęsiona Norton sięgnęła w końcu po broń, wbrew temu co dyktowała jej logika.
 
corax jest offline  
Stary 16-02-2018, 01:28   #155
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Oczywiście pierwszy człowiek, którego Silvia spotkała na opuszczonym, lodowatym statku, musiał być martwy. Widok jego skulonego, schowanego pod kocem ciała wzbudzał smutek, a także niepokój. Z jakiegoś powodu próbował się schować, przed czymś uciekał, czegoś się obawiał. Dlatego tez wylądował tutaj, za tym przeklętym biurkiem, umierając bardzo powoli w całkowitej samotności - to chyba było najgorsze.

Ze wszystkich lęków, mniejszych bądź większych koszmarów, De Luca najbardziej obawiała się samotnej śmierci w zapomnieniu... zupełnie jak ten nieszczęśnik przed nią. Kim był, co skłoniło go do tej decyzji? Mógł próbować się ratować... ale chyba bał się wyściubić nos poza pomieszczenie. Chodziło o bunt maszyn, czy inny powód dla którego przekonwertowano pole magnetyczne statu na gigantyczne EMP?

- Tak mi przykro - wyszeptała, robiąc te trzy kroki do przodu i kucnęła przy zwłokach, próbując dojrzeć ich twarz. Anonimowy trup pośrodku martwego, opuszczonego statku-zagadki.

Blondynka zamknęła oczy i wypuściła z sykiem powietrze, próbując nie myśleć jak jej samej blisko jest do podobnego losu.
- Powiedz, że masz coś, co mi się przyda - zwróciła się do nieboszczyka, kładąc mu ręce na ramionach i zjechała nimi w dół. Plakietka z nazwiskiem, kieszenie. Musiał coś mieć, coś co się przyda. Albo chociaż pozna jego nazwisko, resztę znajdzie w logach statku, gdy przywróci zasilanie.
Zostały ostatnie drzwi, dotarła prawie do celu. Teraz tylko nie zamarznąć po drodze.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 16-02-2018, 09:10   #156
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Abe obrócił się i przyglądał płonącemu stworzeniu
-dobry strzał. Ja tu niedługo skończę to to dokładnie obejrzymy, ale wpakuj w to jeszcze kulkę co by mieć pewność że nie wróci z pretensjami
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 16-02-2018, 22:33   #157
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Wedle wszelkich znanych Nivi prawideł słowo “dialog” było pojęciem, w języku łacińskim oznaczającym rozmowę i tak powszechnie je rozumiano. Mógł on przybierać najróżniejsze formy, oraz służyć różnorodnym celom. Do podstawowych cech dialogu definitywnie należało pojawienie się przekazu między nadawcą, a odbiorcą - był więc sposobem komunikacji dwustronnej, zakładającym wymianę informacji, pojawiających się pytań i zainteresowania obydwu stron pozyskaniem informacji.

Tym bardziej robiło się jej nieswojo, gdy nadawała jak nakręcona, z nerwów skacząc po tematach i gubiąc wątek przewodni zanim dotarła do meritum. Co innego rozmawiać z Edgarem, co innego z kimkolwiek innym, a teraz zostali z Rohanem sami, bez możliwości zrzucenia socjalnych konfrontacji na osoby trzecie. Mieli do wykonania pracę - zwrot ów oznaczał, że to pokładowy inżynier miał zadanie, ona zaś technicznie robiła za wsparcie, lecz na tym rola się kończyła. “Wsparcie fizyczne” dokładniej rzecz ujmując. Brzmiało lepiej niż… potykacz, potocznie nazywany przeszkodą, ciężarem, problemem, balastem… kulą u nogi, bądź piątym kołem u wozu. Wymiennie z zawadą.

Denerwowała się więc, zapełniając eter czymś ze swojej działki obejmującej materię pochodzenia biologicznego. Dzięki Bogu Rohan pozostał na tyle uprzejmy, by wplatać monosylaby symulujące rozmowę nie monolog, dzięki czemu Larsen nie uciekła z krzykiem, pokonując chęć aby zaszyć się w najdalszym kącie swojego laboratorium i nie wychodzić z niego przez najbliższe milenium.
Swoje trzy grosze do ogólnej puli jej dyskomfortu psychicznego dołożył Drake z ostatnia wiadomością, na którą nie odpisała, mając nadzieję że w razie czego kanonier łyknie ściemę o błędach systemu powodującym przerwy w komunikacji również na kanale chatowym.

Jeden z nielicznych powodów do uśmiechu nadszedł wraz z wiadomością od Red. Biolog przeczytała ją parokrotnie, na ten czas sklejając otwór gębowy, a w eterze zapanowała głucha cisza. Do momentu aż kobieta znów zabrała głos, choć tym razem wypowiadała kwestie lekko nieobecnym, zamyślonym tonem, lampiąc się w czerń korytarza daleko przed sobą.
- Zanim dojdzie do konfrontacji z obcą jednostką powinniśmy uzupełnić zapasy tlenu. Zmienić butle na nowe, w razie gdyby… - przez ułamek sekundy wydawało się, ze znów dostanie słowotoku, jednak sapnęła w mikrofon, zagryzając język za zębami. Co prawda nie uciekła, lecz nie miała pewności, czy inżynier zraz tego nie zrobi. Czuła, że się wygłupia - niby nic nowego. Przeszkadzała w pracy, rozpraszała uwagę - z tym gorzej.
Zza szklanej maski rozległo się przeciągłe westchnienie. Nivi stała tutaj, podczas gdy inni mogli polować na obcą formę życia i zapewne to robili. Rozkazy dostali jasne, choć dla niej nie do zaakceptowania - następny zgrzyt społeczny.

Od dawna wiedziała, że nie powinna pojawiać się między ludźmi. Wizja rychłego dokończenia żywota, poprzedzona paniczną motaniną wewnątrz rozpadającego się wraku niczego nie zmieniała.
Przynajmniej nie powinna...
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 18-02-2018, 18:17   #158
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 18 03:20 h; 7.06 ja od Dagon V

Układ Dagon; 3:20 h po skoku; 7.06 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Julia



No i poszło. Teraz pakiet spreparowanych przez kapitana informacji pomknął przez kosmiczną pustkę w kierunku Dagon III i dryfujacej na jego orbicie automatycznej stacji. To przez jakieś półtorej godziny mieli spokój. Tyle czasu potrzebował sygnał by przedostać się na drugą stronę tego systemu gwiezdnego. I jeśli coś by się automatom zebrało na wymianę grzeczności, pytań czy informacji to kolejny podobny odcinek czasu. Ale do tego czasu wedle planu podróży powinni być już na orbicie Dagon V czyli mogą być poza zasięgiem bezpośredniej komunikacji z Dagonem III gdy odgrodzi ich gwiazda w centrum układu.

Kapitan jakiejś specjalnej reakcji od dwójki pracujących przy hipernapędzie załogantów się nie doczekał. A zaraz potem Alex znów straciła ich ze swoich elektronicznych oczu więc z całej załogi mógł pogadać tylko z siedzącą niedaleko Julią. Nie wiedział więc czy wezwanie na mostek dotarło do wysokiej nawigator. No ale jak nie może jej profesjonalizm sam ją przygna. Z drugiej strony z pustego to i salmonella nie naleje jak to się kiedyś mawiało więc bez mocy w głównych silnikach żaden nawigator nie miał możliwości wyhamowania kosmicznych prędkości z jakimi się wciąż poruszali. A żeby mieć moc trzeba było dokończyć spięcie jednego reaktora z podświetlnymi silnikami. Z tego co mówiła Alex Rohan i Nivi przeciągali właśnie wiązke energetyczną przez wypalone w pokładach pokłady. Dlatego pewnie zniknęli z namiarów gdy weszli z nią na zdemolowane walką pokłady.

Julia siedząc na konsolecie którą zwykle zajmował artylerzysta otrzymała prywatną wiadomość od inżyniera pokładowego. Była dość zwięzła:


Cytat:
„Dzięki. Daj znać staremu, niech oceni co zrobić z tą informacją.”

Nivi nie zareagowała na wiadomość o Edgarze a potem i ona i Rohan znowu zniknęli w strefie zakłóceń. Kapitan i skaner w jednym wydawał się być zajęty preparowaniem odpowiedzi dla automatów dryfujących przy Dagon III. Więc analizę nagrań z dronów Rohana zostawił jej.



Rufa; seg 10; pokł C; siłownia hipernapędu; Rohan i Nivi



Inżynier pokazał biolog wiadomość przesłaną przez rusznikarkę przebywającą obecnie na mostku. Wyglądało, że Julia znalazła na nagraniach z dronów brodacza coś podejrzanego. Na pokładzie D w Segmencie 8 czyli… Właśnie tam gdzie zamierzali przepchać wiązkę. Udało im się przedostać bez większych trudności z pokładu B na C i wrócić pod spód pierwszej dziury wypalonej przez Rohana. Teraz trzeba było ją przepchać do kolejnej czyli właśnie między sufitem a podłogą C i zacząć przepychać wiązkę na pokład D. No i właśnie w Seg 8 na pokładzie D pracowała trójka z wypalaczem.

Rohan zdawał jednak sobie sprawę, że raczej nagrania jakie widziała Julia jeśli są z jego dronów nie powinny przedstawiać aktualnej sytuacji bo już trochę czasu minęło kiedy odesłał je bo limit energii ich małych akumulatorków był alarmująco niski. U kręcącego się w pobliżu MiTsu też już spadł poniżej połowy ale nadal jeszcze nie było alarmująco. Co innego Nivi. Jakby wykrakała z tym tlenem. Ale skafander zmienił kod alarmowy z żółtego na pomarańczowy. Czyli tlenu zostało jej na 2 h. No i pół godzinna rezerwa. Ale by zmienić butlę na całą w tej chwili musiała by przerwać swoją pomoc inżynierowi.

Niżej już wiedzieli światła latarek i wypalacza. Nawet komunikatory na chwilę dawały radę. Ale w końcu znowu musieli zatkać kolejną dziurę wepchniętą wysokoenergetyczną wiązką. Zostawał ostatni, trzeci otwór ale wedle obliczeń Rohana to Abe powinien go lada chwila skończyć. O ile nic mu nie przeszkodziło do tej pory. Za to gdy zeszli na poziom C znowu stracili łączność z Alex i resztą postrzelanego okrętu. Cyborg nie doczekał się też odpowiedzi od Lindy. Wiadomość nadal nie miała sygnatury z potwierdzenia odbioru. Za to oboje z Nivi się zasapali i napocili już nieźle. Wiązka miała martwą złośliwość materii nieożywionej i słuszną masę. W końcu te wszystkie ultranowoczesne izolatory jednak nie były magiczną energią z innego wymiaru i też podlegały zasadom fizyki. Czyli właśnie były ciężkie, nieporęcznie i niewdzieczne do manewrowania do jakiego kompletnie nikt ich nie projektował.



Rufa; seg 8; pokł D; siłownia hipernapędu; Prya, Abe i Veronica



Już dużo nie zostało. Abe widział jak niezmiernie powoli ale jednak wypalacz kończył już zaprojektowany przez brodacza otwór. Jeszcze parę chwil i powinien przepalić go do końca. Na górze widzieli przez chwilę jak inżynier i biolog mocują się z przeciąganiem wiązki przez kolejny otwór. Przez chwilę mogli nawet pogadać bo przez pustą przestrzeń wypalonych dziur komunikatory dawały radę porozumiewać się między sobą. Ale znowu łączność się zaczęła rwać gdy środkowy otwór wypełniła wiązka energetyczna a pracująca przy niej para znowu zniknęła i z widoku i z kanałów łączności. Pocieszające było, że teraz wejście wiązki było już prawie tuż nad ich głowami więc lada chwila Rohan i Nivi powinni do nich wrócić by przepchać wiązkę na ich poziom. A jak Abe miał zaraz zakończyć pracę to będzie można przeciągnąć tą wiązkę na poziom niżej gdzie już ostatni kawałek brakowało do zdewastowanej maszynowni.

To coś co w ostatniej chwili wypatrzyła Prya dogorywało zmieniając się w wypaloną, suchą i kruchą skorupę która mogła skruszyć się czy połamać przy nie wiadomo jakim nacisku. Ogień z miotacza zdołał się wypalić i na szczęście nic się innego nie podpaliło. Wraz z ogniem zniknęło jednak także światło. Świat znów ograniczył się do metrażu mierzonego w parunastu na paręnaście metrów i zagraconego dryfującym złomem w przenikającym przez wszytko ciemnością. Znowu zrobiło się niespokojnie. Każdy ruch w tej zagraconej ciemności jaki wyłowiły promienie latarek mógł się okazać kolejnym stworzeniem. A przynajmniej ludzki umysł po świeżym zdarzeniu z nawigator w roli głównej jakoś instynktownie tak to kwalifikował. Do tego dochodził efekt rozpraszajacy w postaci Rohana, Nivi i ich majstrowania z tą oporną do współpracy wiązką.

- Mam pomarańczowy alarm w butli. - powiedziała jakby mimochodem białowłosa informatyczka. Widocznie po wyjściu ze skoku nie wymieniła jeszcze swojej butli więc skoro weszło jej na pomarańczowy alarm to zostało jej powietrza na jakieś 2 h i pół godzinna rezerwa.



Rufa; seg 10; pokł C; zdewastowane pobojowisko; Linda i Drake



Pali! Jak pali! Żywym ogniem! Uciekać! Szybko! Tlen, potrzebowali tlenu! Pomieszczenia gdzie można zdjąć skafander! Drake z trudem wytrzymywał by nie wrzeszczeć ale walczył za straconą sprawę. Co to było?! Jakiś kwas?! A już przez chwilę dobrze szło…

Oboje z Lindą mogli cofnąć się do wydarzeń sprzed zaledwie paru chwil. Stwór który skoczył na kanoniera zdołał mu się wymknąć. A nawet wykorzystał jego próbę przechwycenia go i owinął się ogonem wokół jego nadgarstka. Zaś jego pająkowaty korpus skoczył w stronę hełmu kosmonauty. Musiało być mimo małych rozmiarów zaskakujaco silne bo Drake widział o centymetry od swojej twarzy jakieś pbrzydliwe szczęki a i tak to coś zdołało zarysować tą szybkę hełmu. Strach było myśleć co by się działo gdyby nie miał w tej chwili na sobie tego hełmu.

Odrzut od gwałtownej szarpaniny sprawił, że kanonier zaczął się miotać w powietrzu rozbryzgując wokół siebie zmrożoną zawiesinę w jakiej dotąd błądzili. To znacznie utrudniło sprawę z orientacją w przestrzeni a Lindzie obserwację tych zmagań. Wyjęła z kabury pistolet akurat gdy kanonierowi udało się z trudem ściągnąć i cisnąc precz tą obrzydliwą kreaturę. Daleko nie poleciała bo wciąż mocno i boleśnie zaciskała się na jego ramieniu. Pewnie nawet przez skafander stwór zostawiłby po tym uścisku pręgi na ramieniu.

Linda wykorzystała moment gdy to coś na chwilę chociaż nie było przy twarzy Leona i otworzyła ogień. Była jednak chyba najsłabszym strzelcem w całej załodze “Archaona” a warunki strzeleckie były trudne. Nerwowo wierzgający, dość mały cel i ona sama zwieszona w przestrzeni obracająca się nieco po każdym strzale który nadawał jej dryfującą energię i coraz bardziej utrudniał strzelanie.

Stwór wrócił gdy tylko “ogon się skończył”. Wrócił znów korzystając z kotwicy ramienia człowieka by zaatakować ponownie. Cechowała go jakaś prymitywna zażartość i Drake czuł instynktownie, że żywy może wyjść z tego starcia tylko jeden z nich. Tym razem los albo okaleczony “Archeon” mu sprzyjał. Przedryfował podczas tej walki z krok czy dwa i gdy stwór wracał udało mu się go złapać i nadziać na jakiś wystający pręt. Stwór zasyczał gorączkowo wierzgając pajęczymi odnóżami ale tym razem masa i siła człowieka działała na korzyść dwunoga. Pod naporem mięśni byłego najemnika pręt przebił się przez ciało stwora i ten zaczął bulgotać krwią i wnętrznościami.

Drake sądził, że ma z głowy. Stwór wyraźnie zdychał na tym pręcie. Ale okazało się, że nawet wtedy jest groźny. Ta krew czy bebechy osiadły na nadgarstkach i rękawicach kombinezonu. I zaczęły na nim się pienić, gotować i jak kwas! Okazało się, że materiał skafandra przeżarły prawie momentalnie! Trochę pomogła tubka z uszczelniaczem do skafandrów ale tylko odwlekała nieuniknione. Część kwasu i tak dostała się na żywe ciało i wypalała skórę i mięso pod spodem z trudem uszczelnionego kombinezonu. Skafander był rozszczelniony tylko na chwilę ale i tak kanonier poczuł na dłoniach i ramieniu lodowaty dotyk kosmosu który zmroził mu dłonie momentalnie. A na skafandrze wciąż miał resztki żrącej krwi z tego czegoś a już nie miał uszczelniaczy!

Linda widząc sytuację wiedziała, że nie mogą się w tych zdezelowanych i ociemniałych korytarzach rozszczelnić. A bez tego nie mogła użyć swoich talentów i sprzętu by pomóc Drake’owi. Musieli choć na chwile zdjąć te rękwaice skafandra by miała pole manewru ale to równało się prawie pewnej śmierci Drake w ciągu paru minut gdy kosmos go zamarznie albo udusi. Najbliższe pewne miejsce to gdzieś na śródokręciu. Czyli tą drogą jaką przylecieli. Ale czas! Marne szanse! Chyba, żeby dostać się na Pokład B czyli o poziom wyżej. Odnaleźć jakieś schody które tam prowadzą i gdzieś w rejonie przy hipernapędzie powinno się zachować pomieszczenie z tlenem. Jeszcze bliżej były burty na tym pokładzie a w nich śluzy. Mogłaby powtórzyć podobny schemat jak wcześniej z Julią w tej pechowej 7-mce. Ale kompletnie nie wiedzieli czy jakieś śluzy się tu zachowały jeśli nie to tylko stracą czas próbując do nich dotrzeć. Nie mieli łączności z resztą załogi ani z Alex więc byli zdani tylko na siebie. Dopiero jakby dotarli do mniej zdewastowanych rejonów na śródokręciu albo pokładzie B była szansa na nawiązanie kontaktu ale równało się to pewnie ze znalezieniem pomieszczenia z tlenem.


---




Układ Dagon; 03:20 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Rufa; restarter maszynowni; Silvia



Raymond Davenport. Tak się nazywał ten zamarznięty facet. A przynajmniej tak było na plakietce jaką wciąż miał przypiętą do klapy ubrania pod tym kocem który do końca miał pewnie dawać mu nadzieję, że ogrzeje swojego właściciela. Albo chociaz opóźni to co nieuniknione. Ubranie było sztywne i oszronione zaś ciało pod nim przypominało bryłę drewna czy zmrożonego mięsa. Ale przy tych warunkach nie było to dziwne. Trochę jednak dziwny był rodzaj tego ubrania bo przypominał uniform jakiegoś lekarza albo naukowca. Z bliska i w świetle latarki ciało wyglądało dość upiornie. Nie było widać śladów ran czy rozkładu więc można było odnieść wrażenie, że facet tylko zasnął, no może zapadł w letar albo śpiączkę. Świadomość, że nie żyje jeszcze dodawała

W kieszeni aktorka znalazła holo. Jakiś trochę bardziej rozbudowany model więc pewnie nie tylko do dzwonienia i sprawdzania co nowego w sesji. Chociaż w tej chwili był bezużyteczny bo rozładowany jak wszystko tutaj. Sama plakietka ze zdjęciem i nazwiskiem mogła pewnie posłużyć jako jedna z części kodu dostępu tam gdzie było to potrzebne. Niestety drugą było pewnie albo skan siatkówki oka albo czytnik Klucza co obecnie było mało użyteczne. resztą w tej chwili i tak wszystko zdawało się nie działać. W drugiej kieszni uniformu znalazła jednak ciekawy i pożyteczny gadżet czyli mały multitool. Zwłaszcza jak na tą chwilą alternatywą były coraz bardziej tracące czucie gołe dłonie.

Zostały ostatnie drzwi. I ostatnia nadzieja. Zmarznięta blondynka czuła jak najbardziej dosłownie, że czas jej umyka przez grabiejące palce razem z życiodajnym ciepłem. Znalezione ubranie znacznie spowalniało ten proces ale nie było w stanie go zatrzymać. Ale gdy otwarła drzwi serce zabić mogło jej mocniej. Sterówka! Tak to wyglądało w świetle latarki. I jeszcze chwila szukania i wreszcie był! Restarter! Parę dźwigni. Silvia znała podstawową zasadę. Trzeba było energicznie szarpnąć w dół a potem z powrotem do góry. I już. Pewnie każda dźwignia odpowiadała za jakiś sektor statku. Te kilka dźwigni, kilka ruchów. Chwila ciszy i milczenia. I nagle… Tak! Czuła albo słyszała gdzieś jakieś wibracje uruchamianej maszynerii. A po chwili stała się światłość! Pomieszczenia restartora rozbłysnęło się sufitowymi lampami. Było światło! Czyli energia wróciła! Udało się! Jak była energia to i reszta sprzętów powinna też znowu działać. Od automatyki drzwi i wind po ekrany i komputery. No i grzejniki. Chociaż po prostu trzeba było poczekać aż znów zaczną działać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 21-02-2018 o 13:35. Powód: Na Vedze 03:20 po skoku a nie 03:10 po skoku :)
Pipboy79 jest offline  
Stary 18-02-2018, 21:27   #159
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Linda i Drake - rozmowy niezręczne

Był takim idiotą! Zapomniał, a przecież słyszał że bydle ma kwas zamiast krwi! Pieprzony kwas akumulatorowy wtłoczony w paskudne cielsko i wypełniający je po samą pieprzoną skorupę, czy co tam miało z wierzchu.
- KUURRRWAAAA!!! - nie za bardzo mógł się zastanawiać co robić dalej, ból palonych i rozpuszczanych rąk uniemożliwiał skupienie. Był tylko on i wżerające się w mięso gęste, żrące krople obcej wydzieliny.
- AAAAPIEEERDOLE!!! - wrzask odbijał się echem w głowie kanoniera. Dopiero po paru sekundach uświadomił sobie, że to on krzyczy, obijając się po korytarzu i w panice próbując odczołgać przez próżnię. Jak najdalej od kwasowego trupa.

To było znajome.
Tak znajome, że Linda odruchowo wpadła w swój standardowy tryb zmrożenia.
Wrzaski bólu, jęki, szamotanina, przekleństwa.
TO było coś z czym potrafiła sobie radzić.
Do czego była szkolona.

- Drake! - zwróciła się do kanoniera chociaż wiedziała, że w szoku i tak nie zwróci na nią uwagi. Zamiast czekać, odbiła się od ściany i sięgnęła ku Leonowi. Stanowczo złapała go za pas karabinu i pociągnęła przysuwając do siebie plecami.
Całkiem jak w wodzie chociaż w tej sytuacji nie mogła założyć mu “haka” na szyję.
- Drake! Skoncentruj się na moim głosie! Wyciągnę Cię, ale musisz się przestać szarpać! Tracimy czas! Drake! - powtarzała imię kanoniera do znudzenia chłodnym głosem. Nie chodziło o to co mówi, chodziło o dźwięk głosu.

Drugi głos - poważny i skupiony. Kobiecy, podniesiony. Znajomy. Coś mówił, powtarzał słowo. Chyba imię… jego imię? Może… nie. Nazwisko. Wołała go, ale nie umiał odpowiedzieć. Nie gdy miał pełną świadomość jak toksyczna breja drąży korytarze w jego dłoniach, coraz głębiej i głębiej.
- M...m-morfina - chrzęst w komunikatorze przypominający głos zdartej płyty, syczący przez zaciśnięte do granic wytrzymałości mięśnie szczęk. Oddychał ciężko, chrapliwie i coraz szybciej, jakby miał zamiar sam wpędzić się w hiperwentylację, ale powoli przestawał wrzeszczeć bez sensu.

Linda zacisnęła dłoń pewniej na pasach i wyciągnęła ramię by podciągnąć siebie i holowanego Leona ku najbliższej śluzie. Na chłodno rozmyślała o kolejnych krokach.
- Zabieram Cię do najbliższej śluzy - przekazała znowu spokojnie i miarowo pacjentowi. Drake w chwili obecnej przestał być niedawnym kochankiem. Teraz był “przypadkiem”, kolejnym rannym na długiej, zbyt długiej liście Norton - Nie mam jak podać Ci tutaj leków. Nie w próżni. Muszę zdjąć Ci kombinezon, choć częściowo. Nie szarp się. Mam Cię. Zaufaj mi. - i tak dopełniała odruchowo cyklu pierwszej pomocy.
Starała się nie szarpać mężczyzny zbyt mocno, gdy odbijała się nogami od konstrukcji Acherona.

Znał ten głos, ten który ciągle nadawał podczas gdy on próbował się skupić na tym co mówi. Miał skleić się i przestać odstawiać tańce epileptyka na parkiecie. Cywil. Norton. Linda… a skoro tu była…
- Z...z-zab-biłem go? - musiał spytać, rozluźniając szczęki żeby to zrobić. Wizjer hełmu zalewało jasne, ostre światło, albo ból zabrał mu jeden ze zmysłów - Nic ci n-nie zrobił?

- Nie. Jestem cała i Ty też zaraz będziesz.
- Linda ucieszyła się, że pacjent zaczął reagować na jej słowa - Drake, możesz za chwilę poczuć słabość i może Ci zacząć być zimno. To szok. Normalna reakcja organizmu. Nie panikuj. - standardowa regułka lekarska zawsze wzbudzała ironiczną reakcję kobiety - Jestem tutaj. Nie jesteś sam.
Wciąż mówiła i wciąż parła do przodu.
W głosie pomimo chłodnego brzmienia słychać było też wysiłek gdy kobieta ciągnęła kanoniera przez zdewastowane pomieszczenia. Zmieniła temat, by odwrócić uwagę pacjenta:
- Zawsze pchasz się wszędzie z łapami czy to tylko dzisiaj? - żart zabrzmiał sztywno nawet w jej uszach. Rozglądała się za nich oboje, spiesząc się jak tylko mogła.

- Nie panik...kuję. N-niezręcznie mi - mężczyzna parsknął i zaraz syknął przez zęby, zaciskając je znowu na dłuższy moment. - M-myślałem że to t-ty. Po c...ciemku kiepsko… widać.

Linda uśmiechnęła się lekko.
Zdała sobie sprawę, że Drake nie ma szans tego dostrzec:
- No to już zapamiętasz, że ja nie mam ogona. Następnym razem szukaj czegoś bardziej miękkiego.

Pociągnęła Leona jeszcze kawałek krzywiąc się na swoje umiejętności komiczne.
Nie ważne.
Działało.
Leon reagował.

- Teraz się wyluzuj, ja odwalę resztę. - Linda pozwoliła sobie spojrzeć nieco w bok na ciągnięte przez próżnię ciało - Faceci lubią to, nie? - wypowiedź kontrastowała z chłodnym tonem. Gdzie ta cholerna śluza?! Nie mogli być tak daleko.

- A b… browar? I borub-bon - zapytał jakby to było coś ważnego, co dobrze mu się kojarzyło. Zaśmiał się krótko, pokonując zawroty głowy i chęć żeby odgryźć te pieprzone łapy by już tak nie bolały - O-o… ogon mam niżej - wysapał na koniec.

Nie mogło być z nim źle jeśli koncentrował się na swoim ogonie.
Linda pokręciła głową w hełmie.

- No masz. Śliczny masz. - pochwaliła odruchowo - Bourbon też dostaniesz. Widzę śluzę. Wytrzymaj jeszcze trochę.

Nie widziała. Ale Leon nie musiał tego wiedzieć.
Linda spodziewała się, że i tak zacznie odpływać z bólu jeszcze chwila -dwie.

Nie przestawała nadawać, by zapewnić Drake’owi poczucie odrobiny bezpieczeństwa.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline  
Stary 18-02-2018, 22:37   #160
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Ciemność była sojusznikiem tych, którzy zamierzali uciekać. Chować się i zakradać niepostrzeżenie, lub najzwyczajniej wykonać taktyczny odwrót, nazywany potocznie daniem dyla. Teddy nie miała najmniejszego zamiaru ani się chować, ani spieprzać na jaśniejsze tereny, gdzie prąd, elektryczne życie i widmowe macki Alex, sunące siecią czujników w tych częściach Acherona, które jeszcze nie wzięły i nie umarły.

- Chyba zdechło - nawigator raz jeszcze popatrzyła na dryfujący w próżni węgielek, a on popatrzył się na nią z równą uwag… nie! NIE! Stop!

- Na pewno zdechło - poprawiła się i odetchnęła dla uspokojenia. Głęboko, powoli. Paranoja niechętnie, ale odpuściła. Czaiła się zaraz za plecami Pryi, jednak na razie dawała jej działać. Myśleć, planować…
- Abe kurwa weź się pospiesz, ile można się z tym jebać? Nie płacą ci za godzinę, sprężaj się - wyburczała do symulującego pracę załoganta, posyłając mu kwaśne spojrzenie przez ramię.

Znów zapadła ciemność, a wraz z nią obudziły się żyjące w kątach strachy, pobudzane ciągłym falowanie i drganiem masy dryfującego w próżni syfu.
- Macie wolny lighstick? Ciemno jak w dupie - spytała towarzystwa, świecąc swoją latarką po korytarzu. Tam musiało coś być. Kolejny dziwny i toksyczny frędzel. Albo Rohan i jego cybernogi.
Albo indoktrynowany Tichy, który udawał że jest Tichym, choć tak naprawdę już dawno go podmienili i teraz tylko realizował plan zagłady całej załogi korwety… tej ludzkiej, która wciąż tam gdzieś się kręciła, unikając…

Z opresji wybawiła Teddy ich informatyk, a raczej jej butla. Zamerdała światełkami kontrolek z żółci na pomarańcz, co oznaczało włączenie ostatniej części tlenu. Dwie godziny i pół zapasu.
- Nie ruszaj się stąd - Hermkens powiedziała bardzo spokojnym i bardzo poważnym głosem, gapiąc się na Verę przez mrok zaśmieconej ładowni - Nie rozdzielamy się, pilnuj żeby nic na nas nie wyskoczyło. Zostały ci prawie trzy godziny. Abe skończy. Tamci skończą i odprowadzimy cię do śluzy. A teraz czekamy. Pilnujemy. - machnęła lufą miotacza na martwy węgielek - Tego może być więcej. Te, jajogłowe! - otworzyła kanał ze sługusem androidów i nawiedzoną fanką robali, z nadzieją że złapią przynajmniej część przekazu:
- Zajebaliśmy jedno takie dziwne gówno, nawet nieźle się jara. Uważajcie tam na siebie, nie wiadomo czy nie rozlazły się i ile ich jest. Może jeden, a może są jak przewiny Rohana. Mnożą się kiedy myśli że nikt nie patrzy - w eterze zapanowała wymowna cisza.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172