19-02-2018, 09:54
|
#22 |
| Szybko poszło. I dobrze, takie sytuacje Var zdecydowanie lubił a i towarzysze mieli celne oko, więc wiedział, że będzie mógł na nich w tej materii polegać. Ciała orków zostawił w spokoju, wyciągnął jedynie swoją strzałę z szyi ofiary i wytarł ją o jej kolczugę, po czym znów nałożył na cięciwę. Skoro byli tu orkowie, to dalej pewnie będzie tylko gorzej. Należało być czujnym i przygotowanym.
Ruszył przodem z Haradem, tym razem jednak obyło się bez niespodzianek i szybko dotarli do wrót prowadzących ku podwojom twierdzy. Elf musiał przyznać, że wejście było wykonane z najwyższą starannością i robiło wrażenie - ktokolwiek to zrobił, musiał poświęcić na to naprawdę sporo czasu. Aż żal było pomyśleć, że twierdza była opuszczona. No, przynajmniej na pozór, bo chyba nikt nie wierzył w taki scenariusz.
Minął z towarzyszami uchylone wrota i po chwili byli już w wielkiej sali z mostem linowym, pod którym płynął jakiś górski potok, czy inna rzeczka. Oczywiście nie mogło iść zbyt prosto, gdyż i tutaj napotkali na wroga. Varandel naciągnął cięciwę i wycelował. - Biorę tego przy koksowniku! - Krzyknął do kompanów, po czym zaczął wypuszczać strzałę za strzałą.
Początkowo miał zamiar posłać Harada, by wprowadził nieco zamętu po drugiej stronie mostu, ale skoro nie wiedział, w jakim stanie jest przejście, wolał nie ryzykować, że czworonożnemu przyjacielowi coś się stanie. |
| |