Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2018, 21:33   #63
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
ch Zapomnienie, kochanka śmierci ucałowała kark umrzyka zimnym ostrzem topora, by zrazu złożyć kolejne pocałunki na czerepie. Po czułościach z tegoż nie pozostało wiele, a śmierdząca chmura, która się zeń uniosła skutecznie skłoniła wszystkich do jak najszybszego ruszenia w dalszą drogę. Sam Edrik postąpił kilka kroków naprzód i ruszył po wytarciu ostrza w gęstwinę. Ostatnią rzeczą, którą chciał mieć za pasem był śmierdzący zgnilizną topór mogący dodatkowo stanowić źródło zatrucia trupim jadem. Okoliczne tereny były i tez tego wystarczająco nieprzyjazne.

***

iasek powitał z radością, gdyż oddalał od wszechogarniającej, nieprzeniknionej gęstwiny dżungli. Ogólnie rzecz biorąc nie lubił go jednak, tak samo jak wówczas, kiedy wędrował przez pustynię do Calimportu, by wziąć udział w tym feralnym rejsie. Nie obwiniał o zaistniałą sytuację wprawdzie nikogo, lecz miał żal. Żal do Helma. Bowiem już od jakiegoś czasu dręczyło go wrażenie, że Strażnik odwrócił się od niego, że Czujny nie spogląda już w jego stronę życzliwie. Wszakże oto bowiem najdroższa mu osoba na świecie, za którą dzień w dzień składał modlitwy i ofiary doznaje straszliwego losu. A czy pomoc JEGO kapłanów coś daje? Nie… Czy strzegł jego podczas tej wyprawy? Oczywiście przeżył, to prawda, lecz nie był pewien, czy przypisywać go Helmowi, czy bardziej łaskawemu spojrzeniu Tymory. Wątpliwości w opiekuńczą moc Strażnika narastały w nim raz po raz, a brosza z jego symbolem stawała się raczej przypomnieniem odwrócenia się, aniżeli czymś, co miało trzymać go na duchu. Tym co to robiło, była bezgraniczna miłość do córki i oddanie jej sprawie. Chociażby bogowie mieliby stanąć mu na drodze.

olejny postój miał stać się już pełnoprawnym odpoczynkiem, podczas którego mógłby zrzucić z siebie pancerz. Do tego się już w pewnym stopniu już przyzwyczaił po długim rejsie, lecz ciało nie straciło całkowicie jeszcze starych przyzwyczajeń, ani nie zapomniało poprzednich trudów i wielodniowego dźwigania blach. Było to pocieszające równie mocno jak sprawność, którą to wykazał się ubijając chodzącego truposza. Oznaczało to bowiem, że pomimo wieku ciało miał nadal silne i sprawne. Mogące sprostać wyzwaniu. Wyzwaniu, które nadeszło szybciej, aniżeli ktokolwiek mógłby się spodziewać.

otwór, gdyż nic lepiej nie opisywało nieumarłego monstra, wyłonił się z leśnej gęstwiny. Byłby może nawet i nie zauważył ich, gdyby wystarczająco szybko padli na piasek, czy nawet częściowo zanurzyli się płytkiej wodzie uderzającej o plażę, lecz głupia młódka posłała wszystko w diabły. Na krzyk jej zareagował spojrzeniem oraz gestem pełnym gniewu, lecz nie miał nawet czasu go wyładować, gdyż gnijący jaszczur ruszył ku nim. Walka nie miała sensu, wszakże wszyscy byli świadkiem tego jak opornie przebiegała konfrontacja z truposzem zwykłych rozmiarów. Ten tutaj był zupełnie inną ligą. Czym prędzej puścił się pędem ku ścianie lasu mogącej stanowić nie tyle osłonę, wszakże potwór łamał drzewa zupełnie bez wysiłku, lecz mogły zapewnić miejsce do ukrycia się.

ozejrzał się podczas biegu tylko raz po to, by sprawdzić, gdzie jest majtek z jego plecakiem. Kątem oka dostrzegł jednak plamę krwi, jedyną pozostałość po młodocianej kapłance oraz moment, kiedy monstrum znalazło się nad mnichem. Czy raczej kolejną przekąską, gdyż chrzęst łamanych kości i krzyki jednoznacznie wskazywały na los nieszczęśnika. Czyżby Helm znów nie spoglądał ku nim przychylnie?

rosza poczęła znów ciążyć.
 
Zormar jest offline