Trzymający dziecko kapłan był chyba szalony. Tak przynajmniej uważał Jaksa. Z jakiegoś powodu uznał, że złożenie dziecka w ofierze odsunie od wioski klęskę. Co gorsza wyglądało na to, że nie docierają do niego żadne rozsądne słowa. Jeśli więc Jaksa chciał ocalić dziecko, którym tamten machał na prawo i lewo, można było zrobić tylko jedno...
Uniósł kuszę, wycelował i strzelił, planując umieścić bełt w brzuchu kapłana.