Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2018, 15:21   #55
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Chęć znalezienia Gąsienicy, a jego faktycznie znalezienie, okazało się dwiema zupełnie różnymi rzeczami. Co było trochę zaskakujące, bowiem mężczyzna zdecydowanie rzucał się w oczy. Nie było go jednak w pokojach, do których panna Liddell zaglądała, ani w korytarzach przez które przechodziła. Kapelusznika ani Klary też nigdzie nie było, żeby móc ich zapytać gdzie gościł ich anielski przyjaciel. W końcu Alicja postanowiła sprawdzić w tym samym miejscu, w którym zastała go za pierwszym razem - na dachu. Wąziutka drabinka nie sprawiała jej teraz żadnej trudności, kiedy już wszystkie jej rany się zagoiły.
Gąsienica leżał sobie wygodnie, otulony własnymi skrzydłami i spoglądał na leniwie przesuwające się po niebie chmury.
- Aż dziwne, że nie palisz teraz fajki. - Zagadnęła cicho.
Mężczyzna spojrzał na nieoczekiwanego gościa i uśmiechnął się szeroko.
- Może po śniadaniu? Od palenia zawsze strasznie głodnieję - wyznał.
Alicja odpowiedziała nieco zakłopotanym uśmiechem i wskazała miejsce obok.
- Można?
- Zapraszam, zapraszam - poklepał zachęcająco dachówki.
Dziewczyna podeszła i po chwili namysłu ułożyła się na plecach, by też spojrzeć w niebo. Chmury układały się w najróżniejsze kształty. Niektóre przypominały trochę puszyste owieczki, ale można by dyskutować, że wszystkie chmury je przypominają. Inne wyglądały jak kapelusze, albo ciastka. Niektóre, jedna czy dwie, przypominały kształty, o których damom nie wypadało mówić.
- Takie patrzenie w górę mnie relaksuje - zagadnął mężczyzna.
Alicję jednak nie relaksowało. Jej własna wyobraźnia męczyła ją, a na dodatek dziewczyna wiedziała, że ma pewne zadanie do wykonania.
- A czy... byłeś tam na górze? Wiesz, od kiedy masz skrzydła i latasz…
- Masz na myśli chmury? Nie, nigdy nie latałem tak wysoko. Nie jestem pewien, czy dałbym radę.
- Może spróbujesz? Wiesz, dowiedziałam się, gdzie są Dyludulowie. Oni są w niebie. - wskazała palcem chmury.
- Naprawdę? - uniósł się na łokciach. - Słyszałem o Niebieskim Królestwie, ale kiedy się pełza wśród trawy, to nie myśli się za bardzo o przestworzach - umilkł na chwilę. - Naprawdę nie wiem, czy dałbym radę tam dolecieć, a co dopiero kogoś niosąc - wyraził wątpliwości i zaraz zaczął gorączkowo zastanawiać się co zrobić, by znów nie zawieść Alicji. Wtem klasnął w dłonie - ale Gryf pewnie dałby radę!
- Wiesz, nie chcę znów kogoś sobą obarczać... No i pomyślałam, że może... może ty sam byś chciał spróbować? Przecież to ty mógłbyś ich poprosić o miecz. Oczywiście, jeśli mogę cię fatygować aż tak…
- Tylko to nie jest mój miecz, Alicjo. A jeśli nie odzyskasz go dzięki własnym siłom, to czy na pewno na niego zasługujesz? - zapytał poważnie.
Po tych słowach zrobiło jej się głupio. Spuściła oczy.
- Masz rację. To gdzie znajdę tego Gryfa?
- Lubi przebywać na klifach, przy jeziorze. Wiesz, nie oddala się za bardzo od Fałszywego Żółwia - wyjaśnił. - To nie tak daleko. No i… - urwał na chwilę, siadając prosto i patrząc na młodą kobietę - mógłbym ci towarzyszyć, jeśli chcesz. Nie wlecę z tobą do nieba, ale na klif dałbym chyba radę.
To sprawiło, że Alicja się ożywiła.
- Och, naprawdę mógłbyś? - zapytała z nadzieją.
- Z przyjemnością - zapewnił ochoczo. - Chociaż tyle mogę zrobić, by przeprosić cię za to, co zrobiłem na wyspie - zasmucił się od razu na to wspomnienie.
Dziewczyna jednak już myślał o wyprawie.
- Kiedy możemy lecieć? Myślisz w ogóle, że Gryf się zgodzi?
- Czemu miałby się nie zgodzić? Mieliście dobre relacje - przypomniał. - No i on jest silny i duży, dosiądziesz go i już - Gąsienica nieświadomie przypomniał jej poranne igraszki z Kapelusznikiem. - A ruszać mogę, kiedy tylko chcesz.
Blondynka szybko odwróciła się, by nie zobaczył rumieńców na jej obliczu.
- To ja... pójdę się pożegnać i może zjemy śniadanie... potem możemy ruszać.
- Zgoda - klasnął w dłonie, po czym wstał i zgrabnie zeskoczył z dachu.
Alicja już miała za nim krzyknąć, że to nieładnie tak zostawiać damę znów, kiedy przypomniała sobie o piórach, które przyczepił do jej sukni. Po zaczerpnięciu oddechu dla odwagi również zeskoczyła z krawędzi dachu. Za drugim razem łatwiej było jej utrzymać równowagę i doświadczenie było mniej straszne, a bardziej ekscytujące i zabawne. Czy ptaki zawsze się tak czuły, kiedy latały? Opadła z gracją na ziemię i udała się na poszukiwania gospodarza, albo chociaż jego służącej. Gąsienica został na zewnątrz. Sufity w domu były dla niego za niskie.

Klarę odnalazła w kuchni i starała się za bardzo nie wspominać tego, co opowiedziała jej Kocica. Gosposia mieszała drewnianą łyżką w jakimś garnku, z którego unosił się przyjemny zapach.
- Dzień dobry. - Przywitała się grzecznie Alicja i dodała. - Pysznie pachnie.
- Dzień dobry panno Alicjo - dygnęła. - To potrawka z… - zamyśliła się. - W każdym razie to potrawka - zdecydowała się nie zdradzać receptury. - Jest panna głodna?
- Owszem. I chciałam właśnie powiedzieć, że po śniadaniu z Gąsienicą wyruszamy w drogę, więc gdyby to nie był problem i podałabyś śniadanie na werandzie... wiesz, on się tu nie zmieści, a też powinien coś zjeść. - Wyjaśniła służącej dziewczyna.
- Oczywiście. Pan Gąsienica faktycznie bardzo nam urósł i mało gdzie może się swobodnie zmieścić - pokiwała głową. - Niedługo skończę. Ale jeżeli się pannie spieszy, to może przyszykować stół - zaproponowała.
- Ja... chciałam jeszcze porozmawiać z Kapelusznikiem na osobności. - Powiedziała dziewczyna, czerwieniąc się - Wiesz, gdzie go znajdę?
- Teraz? Jest chyba w salonie i czyta codzienną gazetę - odpowiedziała.
Skinieniem głowy blondynka podziękowała za informację i ruszyła w tamtym kierunku. Po drodze zastanawiała się też kto w Krainie Dziwów mógł wydawać gazetę i o czym w niej pisano, skoro tu wszystko było dziwne. Gospodarza faktycznie zastała siedzącego w fotelu z nosem w rozłożonej gazecie, której tytuł brzmiał “Codzienna”. Na pierwszej stronie, trochę krzywymi literami, zapisano najgorętszą wiadomość: Kapelusznik skazany za zabicie Czasu. Alicja westchnęła. No tak, czego się mogła spodziewać? Inna sprawa, że jakby na to nie spojrzeć... była kochanką kryminalisty. To sprawiło, że poczuła w podbrzuszu dziwne napięcie.
- Dzień dobry po raz kolejny. - zagadnęła. Wywołała tym prędkie składanie periodyku.
- Dzień dobry. Kąpiel była relaksująca? - spytał i jak kultura nakazuje, wstał witając damę.
Wypadło to nieco sztywno, bo Alicja zupełnie nie wiedziała jak teraz ma się z nim witać.
- Tak, owszem i... mam nowy trop. Po śniadaniu będę ruszać dalej. Gąsienica zabierze mnie do Gryfa. - Powiedziała prawie na jednym wydechu.
Mężczyzna na chwilę zdjął kapelusz i podrapał się po głowie.
- A skąd Gryf miałby mieć twój miecz? - nie zrozumiał.
- Mój miecz jest najpewniej w niebie. Muszę się tam dostać. - Wyjaśniła, patrząc na jego czuprynę. Niepewnie sięgnęła do jego czoła i odgarnęła niesforny kosmyk włosów na bok. Uśmiechnął się w podziękowaniu.
- To ktoś musiał go bardzo wysoko rzucić, że wylądował w niebie - stwierdził. - Mam nadzieję, że będziesz się tam dobrze bawić. No i nie spadnij, bo bardzo byś się poobijała.
- Eeem... tak, tak zrobię. - Odparła i powoli zaczęła się wycofywać. - To ja pomogę Klarze nakrywać…
- Och, czyli zaraz będzie śniadanie? - ucieszył się.
Nie zdążył minąć kwadrans, a stolik na werandzie był zastawiony i wszystkie talerze były pełne potrawki. Do tego na półmiskach czekały sadzone jajka i parówki. Wszystko to wyglądało zwodniczo normalnie i angielsko, ale w końcu w Krainie nigdy nie było wiadomo co się stanie po pierwszym gryzie.
- Cieszę się, że będziesz towarzyszył Alicji, Gąsienico - zagadnął Kapelusznik. - Będzie bezpieczniejsza.
- To już prędzej ja będę bezpieczniejszy, podróżując z nią. Obroniła mnie przecież przed osami.
Tymczasem rzeczona obrończyni jakby bardziej pochyliła się nad talerzem i skupiła na jedzeniu, nie przerywając panom konwersacji. Zasadniczo obaj, na zmiany, ją chwalili, co z jednej strony jej pochlebiało, ale z drugiej było strasznie zawstydzające.
Kiedy zatem śniadanie dobiegło końca, Alicja była syta i zaczerwieniona po koniuszki uszu. Pochwaliła jeszcze Klarę i jej kulinarne zdolności (parówki były tak pożywne, że młoda kobieta miała wrażenie iż mogłaby przenosić góry), pożegnała skromnie Kapelusznika i woląc już dłużej nie zwlekać, wyruszyła z Gąsienicą w drogę.
Tak naprawdę, to raczej skrzydlaty mężczyzna wyruszył, a pannę Liddell wziął ze sobą. Lotem jest w końcu bliżej, także wziął ją w ramiona i uniósł się w powietrze wśród łopotu swych ogromnych skrzydeł. Wciąż nie uznawał koszul, może i słusznie twierdząc iż nie miałby ich jak założyć, przez co Alicji nie pozostawało nic innego jak wtulać się w jego nagi tors, kiedy krajobraz u dołu przesuwał się jak w kalejdoskopie. Ta bliskość przypominała jej jak bardzo zbliżyli się do siebie w wulkanie i wywoływała w niej mieszane uczucia, głównie wyrzuty sumienia. Bo przecież pod namową Kotki zbliżyła się też do Kapelusznika. W efekcie milczała, a i Gąsienica nie rozpoczynał rozmowy skupiając się na lataniu. Czy z lataniem jest jak z bieganiem? Bardzo trudno byłoby biec kogoś dźwigając.


Kraina w dole była różnorodna i nieodmiennie dziwna. Strumienie i dęby nie wzbudzały niczyich wątpliwości, ale połacie rozłożystych grzybów były już nietypowe. Wysokie, zębatkowe drzewa jawnie zaś kłóciły się ze zdrowym rozsądkiem, w dodatku tę kłótnię wygrywając. I wszystkie te wspaniałe widoki robiły się coraz większe i większe i… Nie, one tylko był coraz bliżej i bliżej. Zmęczony Gąsienica musiał wylądować, do czego wybrał sobie małą, ocienioną polankę.
- Przepraszam, że musisz mnie dźwigać. Nie powinnam się tak najadać śniadaniem. - Wyznała Alicja, gdy wylądowali, a Gąsienica ją puścił.
- Nie przepraszaj - chciał powiedzieć lekko, tak żeby ją uspokoić. Zamiast tego ciężko sapał z wysiłku. - Nierozsądnie jest wyruszać w podróże głodnym.
Alicja spojrzała mu w oczy i delikatnie ujęła jego dłoń.
- Dziękuję, że to dla mnie robisz.
Przez chwilę olbrzym wyglądał jak zakłopotane dziecko, ale szybko nabrał rezonu.
- Proszę bardzo. To moja mała cegiełka w ratowaniu Krainy Dziwów.
- Myślisz, że Lalkarz zagraża całej krainie? - zapytała nieco zdziwiona dziewczyna, przysiadając na jednym z ogromnych grzybów.
- Spróbował już przeprowadzić inwazję. Nie wydaje mi się, żeby miała ona pokojowe cele - odparł. - I nie wiem, czy Czerwona Królowa zdoła go ponownie zatrzymać.
Alicja westchnęła.
- Doprawdy nie wiem jak ja mam to zrobić... - Powiedziała ponuro, po czym zapytała - A co o nim wiesz? O nim jako o nim. Co lubi, czego nie lubi, co go motywuje... poza pragnieniem władzy?
- W wulkanie chyba opowiedziałem ci wszystko, co było do opowiedzenia. Znać mogą go tylko jego żołnierze, ale jak mieliby go zdradzić? - Zastanowił się jeszcze chwilę. - Jeśli wierzyć temu, co powiadają w okolicy, to Wiedźma może mieć z nim konszachty. Ale czy by cokolwiek wyjawiła?
- Pewnie nie... zresztą nią może zająć się ktoś inny. Ja muszę skupić się na głównym... zagrożeniu. - Rzekła z jakimś dziwnym uporem Alicja.
- Możliwe, że tak powinno być - zgodził się. - Wiedźma była tu przed Lalkarzem i może będzie też po nim.
Na te słowa nie pozostało blondynce nic więcej zrobić, jak po prostu pokiwać głową. Gąsienica zaś zdążył trochę wyrównać oddech i żeby lepiej się zrelaksować wyjął swoją fajkę. Nie wiedzieć skąd wytrzasnął też zapałki i raz dwa podpalił swoje ulubione ziele.
- Twoja postawa wymaga wielkiej odwagi - pochwalił ją, po czym zaciągnął się głęboko. - I wszyscy jesteśmy ci wdzięczni, że chcesz nas uratować.
Alicja przyjrzała mu się chwilę.
- To nie kwestia odwagi, po prostu... wydaje mi się, że to moje zadanie. Gdyby nie ono... nie byłoby mnie w tej krainie. To zresztą dziwne, bo... przez to mam wrażenie, że jest ktoś, kto mnie obserwuje, kto wie, że... nie wyśniłam sobie tego wszystkiego... - dziewczyna odważyła się na głos popuścić wodze fantazji.
- Gdybyś sobie to wszystko śniła, to przecież mogłabyś też wyśnić, że masz już miecz, albo że pokonujesz Lalkarza - podsunął mężczyzna. - Boisz się, że to Lalkarz cię obserwuje?
Alicja zastanowiła się nad tym, by po chwili odpowiedzieć.
- To czy mnie obserwuje mnie nie przeraża. Ja... boję się, że on zna moje słabości. A ja nie dam rady się ich pozbyć nim go odnajdę.
- Wszyscy mają swoje słabości - odrzekł na to anioł. - Ważne, żebyśmy pielęgnowali to, co w nas silne i poszerzali swoje horyzonty - pyknął z fajeczki. - Nawet, jeżeli Lalkarz zna twoje słabości, to zaskocz go nową wiedzą.
Alicja westchnęła. Zastanawiała się czy zgromadziła w sobie już dość pewności siebie, by uodpornić się na wpływy innych. Czuła jednak, że do tego jak do Lalkarza jeszcze długa droga.
- Ja, kiedy chcę się uspokoić i zebrać myśli, palę - nie było to jakieś wielkie wyznanie, bowiem był to powszechnie znany fakt. - Może chciałabyś spróbować? - zaoferował jej fajeczkę.
Już miała odmówić, lecz przypomniała sobie o własnym planie przekraczania ograniczeń w niej, które wcale nie ona stworzyła. Przekrzywiła lekko głowę, zastanawiając się, by wreszcie powiedzieć cicho:
- Dziękuję, spróbuję.
To, co wielkiego Gąsienicy było fajeczką, dla dużo niższej Alicji było wielką fajką. Przystawiła usta do ustnika i ostrożnie się zaciągnęła. Dym miał słodki smak i był jakby lepki. Trochę, jakby wdychała watę cukrową. Od razu się od tego rozkaszlała.
- Wszystko w porządku? - zaniepokoił się mężczyzna.
Alicja potrzebowała chwili, by złapać oddech i móc normalnie mówić.
- Taaak, ale chyba podziękuję. - Powiedziała z załzawionymi oczami. Czuła, jak dym wciąż wypełnia jej płuca i kolejne wdechy i wydechy nic nie dawały. Trochę się jej zakręciło w głowie.
Oparła się osłabiona o grzyb, na którym wcześniej siedziała.
- Dziwnie... się czuję... - wyznała słabym głosem. Gąsienica pochylił się nad nią i coś do niej mówił, ale nie słyszała wyraźnie. Robiło się jej ciemno przed oczami.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline